Rozdział pisany przy
The Kills – Black balloon
W końcu zakończyły
się te znienawidzone przez wszystkich uczniów i studentów
egzaminy, które czasem nie pozwalały normalnie się wyspać. To
właśnie od dzisiaj wszyscy mogli mieć upragnione wolne i pojechać
na te wspaniałe wakacje. Jednak w tym gronie nie było głównej
bohaterki i jej przyjaciół. Oni postanowili trochę popracować,
aby dopiero pod koniec pojechać na te wakacje. Na dodatek Amaia wraz
z Ella w tym roku miały wybrać to co będą robić dalej. Ich nauka
w collegu właśnie dobiegła końca. Tylko, że Amaia nie wiedziała
do końca co chce robić. Pomimo tego, że śpiewa, ma własny zespół
to nie czuła się na siłach, aby związać całą swoją przyszłość
z muzyką. Nie chciała żeby ją dopadły te wszystkie hieny i nie
dały jej żyć. Ona wolała mieć spokojne życie, z dala od fleszy
i tych wszystkich innych rzeczy. Nie chciała zmieniać się pod
wpływem mediów tak jak to robiły inne gwiazdy. Jej było dobrze
tak jak jest. Było je dobrze mieszkać w Sheffield i pracować w
sklepie jej rodziców.
Właśnie nastał taki
dzień, tylko, że Amaia zamiast pracować to załatwiała kolejny
koncert na pożegnanie egzaminów. Tak jak zawsze załatwiała same
najlepsze zespoły, które były możliwe do załatwienia. Natomiast
w sklepie pracowała Ella – jej najlepsza przyjaciółka, która
pomagała państwo Baker i w ten o to sposób również dziękowała
za przygarnięcie pod dach. Panna Wright wychowywała się w domu
dziecka i po skończeniu 18 roku życia musiała go opuścić. Ale
nie miała zbytnio gdzie iść bo jej oszczędności nie były dosyć
wystarczające na to, aby wynająć jakiś pokój. Dlatego z pomocą
przyszła Amaia i państwo Baker, którzy pozwolili jej zamieszkać u
nich w domu, w pokoju Damiana. Chociaż ona nie chciała to jednak
musiała się zgodzić. Dlatego w sklepie za kasą stała dzisiaj
Ella, która trochę nudziła się jak mops bo nie miała z kim
porozmawiać. Ale to się jednak zmieniło...
- Hej jest może Amaia?
- Hej Damian. Nie ma, widziałam ją rano i powiedziała, że ma dzisiaj spotkanie dotyczące koncertu. – powiedziała z uśmiechem
- Aha no to fajnie. Mówiła, że będzie tu o 15. – rzucił i spojrzał na zegarek
- Pamiętaj ona się zawsze spóźnia. Pewnie spotkała kogoś na placu i się zasłuchała.
- Masz rację. No nic, mogę tu poczekać?
- No jasne. Przecież to twój sklep. – powiedziała szybko i ściągnęła torbę z krzesła stojącego obok
- Nie. To sklep mojego ojczyma. Raczej w spadku dostanie go Amaia i tak znaczy on dla niej o wiele więcej niż dla mnie. – zaśmiał się
- Bo ty leczysz dzięki tabletkom, a Amaia dzięki muzyce. – powiedziała – i przepraszam, że tak wpakowałam Ci się do pokoju. Nic nie zmieniałam.
- Daj spokój. I tak jak przyjeżdżam to tylko na obiad. Sam się zgodziłem, żebyś tam zamieszkała. W końcu jesteśmy kolegami co nie? I nie mógłbym odmówić mojej kochanej siostrzyczce, zwłaszcza, że jesteś jej najlepszą przyjaciółką.
- Dzięki. – powiedziała z nieśmiałym uśmiechem
- No ja przepraszam za spóźnienie, ale no... – powiedziała na wstępie
- Dzisiaj gitara czy skrzypce.
- Gitara... hiszpańska. A i Ella masz tu ulotki. Połóż je w widocznych miejscach. Jedne są zaproszeniem na casting a drugie na naszą imprezę. – powiedziała szybko – a teraz możemy iść.
- Jesteś tego pewna? Nie chcesz odpocząć? Bo wyglądasz na zmachaną.
- Bo tu biegłam. – zaśmiała się – ale możemy już iść bo nam zamkną sklepy i nic nie kupimy naszym staruszkom. A później jest impreza, na którą idziecie bez żadnego ale i posłuchacie jak to ładnie śpiewa moja kapela i zespół później.
- A zdradzisz kto to?
- Nie. Dowiecie się później. – zaśmiała się – i proszę Cię pamiętaj o tych ulotkach bo mogą przyjść i je sprawdzić.
Kiedy Ella została
sama w sklepie to od razu poszła rozłożyć ulotki. Jednak ta
dotycząca castingu przykuła jej uwagę i sama schowała do kieszeni
jedną. Kto wie, może to właśnie ten dzień będzie tym
wymarzonym?
Amaia wraz z Damianem
poszli na zakupy, aby kupić jakiś prezent na rocznice ślubu swoich
rodziców. Oczywiście jak to bywa musieli się z sobą kilka razu
pokłócić, ale szybko jednak się godzili. Po tym wszystkim poszli
na kawę, aby porozmawiać o wszystkim i o niczym.
- Wiec młoda jak tam egzaminy?
- A dobrze. Zdałam wszystko na 5 i teraz mogę iść dalej. – zaśmiała się
- Czyli gdzie?
- Czyli nie wiem. – powiedziała i napiła się swojego ulubionego napoju jakim było capucino.
- Musisz w końcu zdecydować. – zaczął
- Wiem, wiem. Ale co ja mam poradzić na to, że nie wiem co chce robić? Ty już od dziecka wiedziałeś, że chcesz być lekarzem jak twój ojciec.
- I teraz przyszedł czas żebyś ty w końcu porządnie się zastanowiła nad tym o czym najwięcej marzysz.
- Uwierz mi, że będziesz pierwszą osobą która się o wszystkim dowie. – powiedziała i się do niego szczerze uśmiechnęła – a teraz lepiej już chodźmy bo nie zdążę się wyszykować na imprezę. A dzisiaj zaprezentujemy naszą nową piosenkę.
- To już się nie mogę doczekać moja śpiewaczko. – zaśmiał się za co dostał kuksańca w żebra
Jak to zawsze bywa club
był pełen młodych ludzi, którzy pragnęli dobrej zabawy. Na scenę
wyszła Amaia wraz ze swoim zespołem, który składał się z samych
chłopaków. Oczywiście jak to bywa spotkała ich w sklepie.
Najpierw poleciła piosenkę jednemu i później usłyszała ich koło
jednej z knajp, które odwiedziła tego dnia z paczką znajomych. Tak
bardzo wsłuchała się w ich muzykę, że pragnęła chociaż raz z
nimi zaśpiewać. Tak o to powstał ich zespół, który swoją
muzyka zaraża innych.
- A teraz zaśpiewamy naszą nową piosenkę. Mamy nadzieję, że się wam spodoba.
Chłopcy zaczęli grać
pierwsze takty, a Amaia śpiewać. Jak na razie publiczności się
podobało. Tym razem dziewczyna zaśpiewała jej ulubiony fragment
piosenki
I've stood in a thousand street
scenes
Just around the corner from you
On the edge of a dream
that you have
Has anybody ever told you it's not comin' true?
Kiedy skończyli to od
razu dostali brawa i Amaia tylko podziękowała w imieniu zespołu i
zaprosiła ich na kolejną gwiazdę. Tym razem śpiewać miało The
Streets.
Rozdział pisany przy
Bethany Joy Galeotti – Leaving town alive
Mari jak zawsze siedziała z kubkiem
capucino w sklepie i pisała coś w swoim zeszycie i nuciła
piosenkę, która akurat leciała z głośników. Dzisiaj miała
świetny humor i nic ani nikt nie był w stanie jej go zepsuć.
Dlatego w sklepie brzmiała sama radosna muzyka, która
odzwierciedlała jej stan. Kiedy tak na prawdę pogrążyła się w
swoich myślach to usłyszała tylko głośny huk i to była jedynie
torba jej przyjaciółki, która widać była czymś bardzo
zdenerwowana.
- Kochanie co się stało? – zapytała i uważnie na nią spojrzała
- Dzisiaj jest casting i boje się na niego iść.
- Jaki casting?
- No ten co zostawiłaś ulotki. Pomyślałam sobie, ze może to jest właśnie to. Że mi się uda...ale boje się iść. – powiedziała i o mały włos nie wylała potoku łez
- Jak to się boisz? Nie możesz... – zaczęła od razu Amaia i aż wstała z krzesła
- Mogę i dlatego nie idę. – oznajmiła
- Bierz te swoje śmieci i ruszaj się. Idziemy na ten casting.
- Ale co z sklepem?
- Nie wyszukuj się wymówek. – powiedziała i wystawiła w jej stronę palec – papo my wychodzimy w bardzo pilnej sprawie. Zadzwonię do Damiana żeby przyjechał i Ci pomógł. – krzyknęła i już jej nie było
- Ale Ty nie rozumiesz... ja się tam przecież zbłaźnię!
- Tak a ja zaraz urodzę trojaczki. – powiedziała i złapała ją pod ramie – idziemy tam i jak mi nie zaśpiewasz to Ci nie dam wypłaty. – krzyknęła jej do ucha
- Ok. już nie bij mamusiu.
Kiedy doszły do wyznaczonego miejsca,
gdzie miał odbyć się casting to od razu co im się rzuciło to to,
że na korytarzu znajduje się spora liczba osób. Usiadły sobie na
wolnych krzesełkach i ściągnęły płaszcze. Nie wiedziały co
mają ze sobą zrobić bo w końcu stres udzielił się jednej i
drugiej. Tylko co chwile ich spojrzenia się spotykały i na ustach
widniał uśmiech.
- A jaką piosenkę wybrałaś? Bo z tego co mi wiadomo to trzeba mieć jakąś swoją.
- A taka jedną.
- Jaką? – zapytała i uważnie na nią spojrzała
- Napisałam ja niedawno. Jeszcze nikomu nie pokazywałam. – zaśmiała się
- Aha. – powiedziała jedynie tyle, bo bardzo zdziwiła się zachowaniem przyjaciółki – i nie denerwuj się tak dobrze Ci pójdzie. W końcu komu jak nie Tobie – zaśmiała się
- Ale jak ja mam się nie denerwować jak ty zaraz wyjdziesz z siebie? To ty idziesz na to przesłuchanie czy ja?
- Oj przepraszam, ale tak bardzo pragnę dla ciebie dobra, że denerwuje się i za ciebie. Ale pamiętaj... jak będziesz już stać na scenie to pomyśl sobie, że to club albo łazienka. – powiedziała za co dostała kuksańca
- Ella Wright – powiedziała dość niska kobieta która miała dziwny wzrok
- Jakie wino mam kupić? – zapytała i ją popchnęła do przodu
Jednak nie chciała stać tak
bezczynnie więc poszła oblukać gdzie mogła usłyszeć występ
swojej przyjaciółki. Dzięki uprzejmości sprzątaczki mogła wejść
na salę i usiąść w ostatnim rzędzie. Najciszej oczywiście jak
potrafiła i tak żeby nikt jej nie zauważył. Jednak miała
wrażenie, że jedna osoba z jury się odwróciła w jej stronę.
Dlatego się schyliła i udawała, że wiąże buta. Kiedy wychyliła
głowę to okazało się, że na nią już nikt nie patrzy i mogła
spokojnie się rozsiąść. Nawet nie wiedziała w którym momencie
zacisnęła mocno kciuki za Elle i lekko się uśmiechnęła kiedy
ona podeszła do fortepianu. Zawsze jej rodzice myśleli, że to ona
będzie grać na tym instrumencie ale jednak się pomylili bo ona
raczej wolała gitarę. Dlatego na tym sprzęcie grała wyłącznie
Ella.
Dziewczyna odetchnęła lekko i zaczęła
grać wstęp. Na sali była cisza, a Amaia wsłuchała się w słowa
piosenki. Ona dobrze wiedziała o co chodzi.
You wake up every
Monday then suddenly it's Sunday
And the week is gone
Te słowa w jakiś sposób urzekły
dziewczynę i już wiedziała, ze ta piosenka będzie jedną z jej
najlepszych. Starała się w tych ciemnościach zobaczyć reakcję
jury, ale nic nie mogła jednak wyhaczyć bo oni siedzieli normalnie,
bez żadnej mimiki. Kiedy dziewczyna zbliżała się do końca to
zaśpiewała
Why life is for the
living
The forgiven and the
leaving town alive
Na prawdę mało brakowało a by
zaczęła klaskać, ale w porę zorientowała się, że jest na tej
sali intruzem. Tak więc w ciszy czekała na werdykt. Nie było aż
tak źle, aż do momentu kiedy głos zabrał jeden mężczyzna i jego
koleżanka. Zachowywali się tak jakby znali się na muzykę jak mało
kto i byli najlepszymi śpiewakami. Jednak najbardziej dziewczynę
oburzyła wypowiedź chłopaka
- Może i wszyscy Ci mówią, że masz fajny głos bo nie zaprzeczam. Ale raczej pasujesz do kościoła a nie do tego projektu. Jesteś trochę jak cnotka na wydaniu. Przyjdź jak będziesz miała już doświadczenie ze śpiewaniem. – powiedział
- A i na przyszłość... nie śpiewaj tak tkliwych i nudnych piosenek. Daj mi kawy to wtedy możesz śpiewać. – rzuciła ironicznie dziewczyna
Amaia od razu wstała z miejsca i nie
patrzyła już na nic. Nawet na to, że krzesło samo powróciło na
swoje miejsce z wielkim hukiem. W tym momencie chciała jak
najszybciej dojść do przyjaciółki, która stojąc już na scenie
była u kresu wytrzymałości. Od razu jak do niej podeszła to mocno
przytuliła, a ona się po prostu rozpłakała.
- Chodź pójdziemy na lody. – powiedziała cicho kiedy ją wyprowadziła z środka
- Nie. Chce jechać do domu.
- Ok. może zadzwonić po Damiana żeby po nas przyjechał.
- Nie, ty jedź do sklepu a ja pojadę do domu.
- Nie zostawię Cię. I nie przejmuj się tymi debilami. Myśleli, że się znają na muzyce a to gówno prawda. Przecież twoja piosenka była najlepsza. Zaśpiewałaś tak jak na każdym koncercie, z sercem. I wcale nie nadajesz się do kościoła bo twoja osobowość by rozniosła ten święty budynek. – powiedziała
- Dzięki, ale nie musisz mnie pocieszać. Powiedzieli to co myśleli. – rzuciła i wsiadła do autobusu
- Właśnie o to chodzi, że nie potrafią myśleć. Zapewne wybiorą jakąś dziewczynę, która umie krzyczeć a nie śpiewać. Już jak ja dorwę, któreś z nich to im powyrywam co nie co. Jak zdobędziesz nagrodę i pojedziesz w pierwszą trasę koncertową to wyślij im zaproszenie. Niech się bubki w końcu nauczą traktować prawdziwych muzyków.
- Amaia... wszyscy na nas patrzą. – szepnęła
- No i co z tego? Moja wina, że zawsze mówię głośno kiedy jestem wściekła?
- Przepraszam, ale czy możesz się uspokoić?
- Ok. już. – powiedziała i przycichła
- Tak jest lepiej.
- Hijo de puta – warknęła Amaia
- Daj sobie siana. Nie wiem co powiedziałaś, ale chyba nie chcę. I lepiej jak pojedziesz do sklepu bo z takim humorem to mi się nie przydasz.
- A w sklepie się przydam? – zapytała
- Masz rację. – westchnęła
- Mówię Ci będziesz jeszcze gwiazdą i to lepszą od nich. A ja napiszę o tych debilach w swojej książce. Jak ją kiedyś napisze. – powiedziała
- Ty i książka? Haha nie żartuj – zaśmiała się z tego tekstu Ella i przez całą drogę nie mogła się powstrzymać od chichotu
Czyli 1:0 było już dla Amai.
Rozdział pisany przy Duffy – Rain on
your parade
Niedziela, jak na klimat sprzyjający
na wyspach to było dość słonecznie i upalnie. Amaia po
wczorajszej dość dobrze zakrapianej imprezie odsypiała. Nie
zwracała uwagi na nic, nawet na to, że na dole jej rodzice
prowadzili dość ożywioną rozmowę, na dworze śpiewały głośno
ptaszki. Jednak jak to zawsze bywa nigdy nie można mieć
wszystkiego. I do jej pokoju po cichu wkradł się Damian i
najszybciej jak się da odsłonił okno tak, że promienie od razu
ugodziły Amaie w twarz. Ona tylko zamruczała i przewróciła się
na drugi bok.
- Ej kochanie co Ty dzisiaj taka niewyraźna? – zaśmiał się – Nie pamiętasz, że dzisiaj mieliśmy iść razem na mecz?
- Pamiętam, ale mamy jeszcze czas.
- No nie za bardzo bo jest już 13. A ty jesteś jeszcze w proszku.
- Co?! – krzyknęła i od razu złapała się za głowę
- Ja wiedziałem, że dzieciom alkoholu się nie sprzedaje. Mam nadzieję, że idziesz z nami?
- Z nami?
- No tak, do nas dołączy Denis. Trochę narzekał tak jak Ty, ale czeka na nas w kuchni. Tak więc młoda się szykuj i zejdź na dół, gdzie czeka na ciebie już śniadanie.
- No dobra. – westchnęła i ledwo się zwlekła z łóżka
- A tak dla ciebie to dzisiaj jest bardzo ciepło.
Dlatego kiedy wykąpała się i choć
trochę ożywiła to poszła do swojej garderoby i wynalazła tam
swoje ukochane rurki i do tego założyła zwykłą bokserkę i
zarzuciła na to koszulę. Nigdy się nie stroiła bo i tak nie miała
dla kogo, a to zwykły mecz w gronie brata i przyjaciela. na ramię
zarzuciła swoją torbę i zeszła na dół.
- Witam – powiedziała i potężnie ziewnęła
- Oj widzę, że ktoś się tutaj nie wyspał. Mam nadzieje, że nie uśniesz na meczu. – zaśmiał się Denis
- Daj spokój. Nie powiem dlaczego tak jest a nie inaczej. Mam Ci przypomnieć co się wczoraj działo?
- Może lepiej nie bo twój braciszek może tego nie przeżyć, zwarzywszy, że stoi za Tobą i się bardzo, ale to bardzo dyskretnie przysłuchuje naszej rozmowie.
- Aha no to cisza i zapominamy co było wczoraj. Ale jak myślicie kto dzisiaj wygra?
- Na pewno nasi w końcu my idziemy. – powiedział Damian i podał jej kubek
- Ej a dlaczego to herbata? No wiesz co braciszku i ty przeciwko mnie?!
- Mama mi kazała i będę lekarzem więc wiem czym ci grozi takie ciągłe picie.
- Oj wolałam Ciebie jak byłeś jeszcze w liceum. Wtedy to przynajmniej miałam dostawę do łóżka. – zaśmiała się wraz z Denisem
Jednak po zjedzonym śniadaniu razem
wyszli z domu i pojechali w stronę stadionu. W końcu trzeba trochę
pokibicować. Przez cała drogę śmiali się z wszystkiego co się
da. Na dodatek w głośnikach leciała nowa płyta dziewczyny, aż w
końcu Amaia przypomniała sobie o ostatniej akcji z przyjaciółką.
- Ej wiecie co... mam problem z Ella
- Tak? Jaki? – zapytał Denis i usiadł na krzesełku
- No widzisz... ostatnio był taki jeden casting i na niego poszłyśmy. To znaczy ona chciała, a później nie. Ale ją zmusiłam i się okazało, że się nie dostała i na dodatek trochę ją pojechali. Chociaż nie rozumiem dlaczego bo jej piosenka była świetna. Miała coś w sobie a nie była jakaś pusta co się ostatnio bardzo często zdarza w muzyce. No i jest taki problem, że Ella się trochę tym załamała. – westchnęła
- Oj jak ty szybko mówisz. – powiedział Denis
- Spokojnie, ja ją zrozumiałem. Tak więc co chcesz przez to powiedzieć?
- Nie wiem jak jej pomóc. Ostatnio nic nowego nie stworzyła. Żadnej piosenki, ani nic. Nawet nie pamiętam kiedy ostatnim razem grała na pianinie.
- To nie dobrze.
- No ja wiem, na dodatek wyjeżdżam i lipton.
- A ty gdzie się wybierasz? – zapytał zdziwiony Denis
- Jadę do Hiszpanii na wakacje.
- Sama?!
- Nie z ojcem, ale może weźmiesz ze sobą Elle? – zapytał Damian
- No właśnie nie chciała jechać. Dzisiaj też nie poszła z nami bo mówiła, że nie ma ochoty oglądać spoconych facetów. Co jest do niej niepodobne.
- No to my się nią zajmiemy. – powiedział Damian z uśmiechem – w końcu nie może być smutna i załamana przez jakąś tam niesłuszną krytykę. A ty dobrze się baw tam w Hiszpanii.
- No mam taką nadzieje. Chociaż to nigdy nic nie wiadomo. – zaśmiała się – ej faul!!
I tak o to zajęli się oglądaniem
meczu, który niestety zakończył się przegraną ich ulubionej
drużyny. Po tym od razu pożegnali się z Denisem i pojechali w
stronę domu, aby zjeść przepyszny obiadek swojej mamy.
Rozdział pisany przy Giulia Y Los
Tellarini - Barcelona
Nadszedł długo wyczekiwany dzień dla
Amai. Od dawna chciała odwiedzić Barcelonę. Tak się składało,
że od dziecka tato zawsze na wakacje zabierał ją na wakacje do
Hiszpanii ale co roku do innego miasta. Jednak już dawno obiecał
jej, że kiedy będzie miała 18 lat to zabierze ją do Barcelony. Do
miasta gdzie poznał właśnie swoją pierwszą miłość. I gdzie
tak na prawdę rozpoczęła się jego miłość do muzyki. Chociaż
jej tato nie był jakimś młodym mężczyzną to jednak bardzo
dobrze się z nim dogadywała. Może też dlatego, że była
strasznie do niego podobna i tak samo jak on kochała muzykę. Kiedy
wylądowali na lotnisku w centrum miasta to na jej twarzy od razu
zagościł większy niż zawsze uśmiech. Szybko złapali taksówkę
i pojechali do hotelu. Na co dzień nie miała takiej możliwości
jak usłyszeć Hiszpański, dlatego teraz czuła się wręcz w
siódmym niebie. Nawet jeśli jej hiszpański wyglądał zupełnie
inaczej niż tutejszy. Niestety jej tato musiał iść w interesach w
pewne miejsce, dlatego dziewczyna dostała pozwolenie na samodzielne
zwiedzanie miasta. Zaopatrzona w przewodnik i aparat wypuściła się
na miasto. Chociaż w przewodniku miała zaznaczone najważniejsze
miejsca do zobaczenia ona i tak poszła w inne. Tam gdzie nie
dochodziło słońce. Chciała poznać jak żyją rodzimi mieszkańcy
a ni turyści. Na dodatek już po godzinie skończyło jej się
miejsce na aparacie i dlatego robiła kilka swoich telefonem. Kiedy
jej nogi odmówiły posłuszeństwa to usiadła sobie przy stoliku w
jednej z kawiarni. Zamówiła soczek i obiad dla siebie i taty, który
również do niej dołączył.
- I jak Ci się podoba? – zapytał rzecz jasna w języku hiszpańskim
- Tu jest pięknie. Oczywiście wakacje tutaj zawsze są piękne, ale to miasto ma coś w sobie. Chyba trochę więcej magii niż Murcja.
- Tak myślałem, że to powiesz. – zaśmiał się – kiedyś marzyłem o tym, żeby tu mieszkać na starość, ale...
- Mama się nie zgodzi. – dokończyła za niego
- Granica językowa robi swoje.
- Oj tam hiszpański nie jest taki trudny.
- Ale nie smęćmy bo mam coś dla Ciebie.
- Co?!
- Przechodziłem koło jednego sklepu i nie potrafiłem. – powiedział i podał jej płytkę
- Nie... przecież to... tato – krzyknęła i rzuciła się mu na szyję – kocham Cię.
Po zjedzonym obiedzie poszli na dalsze
spacerowanie i zwiedzanie miasta. Pan Sanchez pokazywał swojej córce
wszystkie najlepsze miejscówki gdzie kiedyś chodził jak był
jeszcze młody.
Tak właśnie mijały dni Amai...
codziennie chodziła na spacery, poznawała nowych ludzi i podrywała
młodych Hiszpanów. Ale co najważniejsze opalała się i nie
musiała się już martwić o swoja opaleniznę. Chociaż jej tato
był tu bardziej w interesach to jednak znajdował czas dla swojej
córki i każdą wolną chwilę spędzali razem. Ale i tak Amaia
wolała chodzić już sama. W końcu miała te 18 lat i była już
dorosłą kobietą. Która po wakacjach zaczyna swoją nowa przygodę
w życiu.
Jednak co dobre szybko musi się
kończyć. I zanim się dziewczyna obejrzała to już minęły dwa
tygodnie i musiała wraz z ojcem wracać do deszczowego Shieffield.
Na lotnisku czekał na nich Damian, który nie mógł napatrzeć się
na opaleniznę swojej młodszej siostry. Na dodatek na jej twarzy
przez cały czas był duży uśmiech. Widać od razu było, że
bardzo dobrze spędziła ten czas w Barcelonie i to było jej jak
najbardziej potrzebne.
Na dodatek kiedy zobaczyła Elle i jej
uśmiechnięta twarz to nie wiedziała co ma myśleć. Damian coś
tam wspominał, że wszystko idzie po dobrej drodze ale nie
wiedziała, że aż tak. Tylko mocno się do niej przytuliła i od
razu zaczęła swoją rozmowę na temat Barcelony i hiszpańskich
przystojniaków. W końcu co jak co ale to był praktycznie jeden z
najważniejszych tematów jakie interesowały pannę Wright.
Rozdział pisany przy The Streets –
Stay positive
Chociaż w jej głowie nadal pozostały
wspomnienia z wakacji w Barcelonie, nie potrafiła jakoś się
uśmiechnąć. Do zakamarków jej duszy wkradł się ten
znienawidzony przez wszystkich dół. Na dodatek pogoda nie
rozpieszczała i przez cały czas padało. Co doprowadzało Amaie
wręcz do samobójczych myśli. Ale nie mogła nic na to poradzić bo
pogoda to jedyna rzecz, na która nikt z żyjących ludzi nie ma nad
nią władzy. Tym razem w sklepie dało się słyszeć jedyną
piosenkę, która odzwierciedlała wszystko to co się tłumiło w
dziewczynie. Z nudów zajęła się porządkowaniem płyt i
układaniem nowych, a także robieniem spisów i tych innych rzeczy
jakie powinny zostać zrobione, aby był porządek. Do klientów nie
odzywała się w ogóle, a jak już musiała to uprzejmie ale nie tak
jak zawsze. Wszyscy dobrze wiedzieli, że ich ratowniczka nie jest w
dobrym humorze i nie chcieli jej podpaść. Nawet cicho sobie nuciła
piosenkę, która wpadła jej w ucho i była jedną z jej ulubionych.
W pewnym momencie poczuła, że ktoś
jej się przygląda, dlatego podniosła swój wzrok z płyt i
spojrzała prosto w oczy jednego z klientów. Był nim wysoki brunet.
Już chciała coś mu powiedzieć, ale on spuścił wzrok i skupił
na czytaniu płyty. Trochę zdziwiła się, że chłopak który
wyglądał trochę na grzecznego chłopczyka przegląda akurat płyty
z ciężkiego rocka ale nie chciała nic mówić. Chociaż tak
cholernie ją to korciło.
- Caray – szepnęła tylko do siebie i również zwróciła swoją całą uwagę na płyty
- Przepraszam bardzo, ale gdzie znajdę płyty z Indiana Rock.
- Dwa regały dalej. – rzuciła nawet nie zaszczycając go wzrokiem
Kiedy skończyła układać płyty to
przeszła na komputer i zajęła się pisaniem i wklepywaniem nowych
płyt. Również puściła od początku tą sama piosenkę i
dyskretnie rozejrzała się po sklepie. Jak na razie nie zapowiadało
się, że ktoś przyjdzie z płytką. Chociaż dłuższą chwilę
przypatrywała się temu samemu chłopakowi co wcześniej bo nie
wiedziała dlaczego ale czuła, że on chociaż się zapytał gdzie
jest dany gatunek muzyki to i tak się znał na niej lepiej niż ona.
- Hej co robisz w sobotę?
- Słucham? – zapytała i odwróciła swój zdziwiony wzrok od komputera
- Co robisz w sobotę?
- Nie twoja sprawa. Chcesz coś kupić?
- Tak ta płytkę. – powiedział i położył na ladzie – więc jak masz ochotę iść na wódkę i posłuchać tej piosenki na żywo?
- Dzięki, ale nie skorzystam z propozycji i już jej słuchałam na żywo.
- Zawsze można dwa razy. – powiedział i puścił jej oczko – zastanów się.
- 45.40, zapakować czy nie?
- Nie. I tak zaraz ją otworzę. Mam nadzieje, że jak pojawię się następnym razem to odpowiesz na moją propozycję.
- W twoich snach. – powiedziała i wróciła do wcześniejszej czynności – cabrón – powiedziała tylko ze śmiechem
- Dziecko jak ty się zwracasz do starszego tatusia?
- To nie było do ciebie. – powiedziała i niewinnie się uśmiechnęła
- No ja myślę, ale i tak nie podoba mi się, że mówisz coś takiego.
- Ale zauważ, że nie mówię tego po angielsku żeby mnie wszyscy zrozumieli ale po hiszpańsku żeby nie psuć opinii.
- Oj Amaia, Amaia. Co ja z Tobą mam. – zaśmiał się i dał jej buziaka w czoło – A teraz możesz już iść do domu bo i tak dużo zrobiłaś z tego co widzę.
- Po prostu mi się nudziło.
- Tak więc teraz wracaj do domu i wyłącz tą dołującą piosenkę. Tam czeka na ciebie pewna niespodzianka.
- Nie. Ale przecież.
- Oj to twoje ulubione a taka pogoda jest, że nie miałbym serca jakbym.
- Jejciu jak ja Ciebie kocham papo. – krzyknęła uradowana i go mocno przytuliła – Tak wiec proszę mi nie przeszkadzać w konsumowaniu czekoladowego ciasta.
- Na pewno nikt nie będzie. A teraz na trzy i Cię nie ma.
Długo nie musiał powtarzać bo
dziewczyna tylko zabrała swoją torbę i zarzuciła w biegu na
siebie płaszczyk. Jeśli chodzi o ciasto czekoladowe i kubek
gorącego cappuccino to nikt nie był w stanie jej od tego odgonić.
Zwłaszcza jeśli za oknem była taka szarówa jak teraz.
Rozdział pisany przy Bethany Joy
Galleoti – Feel this
Dzień jak co dzień, trochę deszczowy
z krótkimi przejaśnieniami. Jednak nie był taki dla głównej
bohaterki, która dzięki namowie swojej przyjaciółki zgodziła się
zaśpiewać wraz z nią w clubie. Miała być tylko chórkiem, ale
zawsze to coś. Jeszcze nigdy nie była w takiej sytuacji i czuła
mały stresik. Ale w domu wszystko ładnie wyćwiczyły, tylko
wiadomo jak to jest na scenie przy pełnej sali. Zwłaszcza, że
piosenka była nowa i jedna z najlepszych jakie napisała Ella.
Dlatego aby się odstresować Amaia
zrobiła sobie długa kąpiel gdzie o mały włos nie zalała domu.
Ale udało jej się zrelaksować przy nutce jej ulubionego zespołu.
Jednak kiedy zobaczyła godzinę na zegarku to szybko wyskoczyła z
wanny i poleciała do swojej garderoby w poszukiwaniu jakiś ciuchów,
odpowiednich na imprezę. Po dłuższej chwili wynalazła z szafy
szare rurki i do tego czarną bokserkę i czerwoną koszulę. Kiedy
zakładała skarpetki do pokoju weszła wystrojona Ella, która widać
było, że o czymś wie, ale nie chce powiedzieć Amai. Panna Baker
nawet nie pytała bo wiedziała, że przyjaciółka nic jej nie
powie, taki miała już charakter i trudno było z niej cokolwiek
wyciągnąć, nawet nie udawało to się Amai. Wystrojone i w dobrych
humorach pojechały spokojnym krokiem w stronę klubu i przez cały
czas śmiały się z chłopaków, którzy dość nachalnie im się
przyglądali. Jednak wysiadły na dobrze znanym im przystanku i na
obchodne jeszcze pomachały panom, którzy również się do nich
uśmiechnęli.
- O matko ile ludu. – szepnęła Ella
- Jak zawsze. Chodź napijemy się czegoś bo jak dobrze widzę to jest Denis.
- Ten Denis, który do Ciebie zarywa?
- Wcale nie zarywa. Przecież to kumpel mojego brata.
- I co z tego? Nie zmienia faktu, że jest dość przystojny i cholernie pociągający.
- Ella. Ty myślisz tylko o jednym! Uspokój się. – zaśmiała się Amaia i od razu uśmiechnęła do chłopaka
- Moje drogie panie to co zawsze?
- Oczywiście. – powiedziała Ella – A teraz to ja idę się przygotować. Jak coś to Cię zawołam. – rzuciła i już jej nie było
- Ona tak zawsze?
- Si. Dasz jej alkohol i już jej nie ma. Zapewne kogoś zobaczyła w tłumie. Wiesz nowy okaz. – zaśmiała się
- Takie różne a najlepsze przyjaciółki.
- Wiesz... jesteśmy takie jak wy. Jesteś do niej podobny, a mój braciszek do mnie.
- Masz rację. Tylko jest jedna znacząca różnica.
- Jaka? – zapytała
- Powiem ci kiedy indziej. – powiedział i puścił jej oczko
- Amaia idziemy zaśpiewać. Bo teraz moja kolej.
- Ok. – rzuciła tylko i poszła za przyjaciółką
Amaia stanęła sobie przy mikrofonie w
oddali a na samym przedzie stanęła Ella, która poprawiła mikrofon
i przywitała się z fanami. Muzyka zaczęła grać więc dziewczyny
wczuły się w swoje role. Jako pierwsza zaczęła śpiewać właśnie
Ella, a później włączyła się Amaia. I tak o to Ella pokazała
wszystkim swój talent i co najważniejsze ponownie udowodniła, ze
facet z jury się co do niej pomylił. Bo chociaż u nich nie śpiewa
to ma pełno fanów w miejscowym clubie. Kiedy piosenka się
zakończyła to wszyscy zaczęli klaskać. Dlatego dziewczyny się
ukłoniły z wielkimi uśmiechami.
- Jest tu ktoś kto mnie obserwuje. – szepnęła Ella z wielkim uśmiechem na ustach
Amaia od razu zrozumiała o co chodzi i
nikt teraz nie był w stanie zepsuć tego szczęścia. Ona, można
powiedzieć, że o wiele bardziej przejmowała się losem właśnie
swojej przyjaciółki i bliskich niż swoim. Na dodatek bardzo, ale
to bardzo pragnęła aby Ella zdobyła sławę i mogła robić to co
najbardziej lubi. Bo nic innego nie było w stanie uszczęśliwić
młodej panny Wright.
- Ładnie wam to wyszło. – usłyszała przy uchu
- Dzięki. Trochę się z tym męczyłam i mam nadzieję, że teraz pójdzie z górki.
- Daj spokój. Przecież ona jest tu gwiazdą tak samo jak Ty. A właśnie kiedy śpiewacie?
- Jak na razie nic nie mamy zaplanowane. Wiesz jestem w trakcie komponowania muzyki. Chcemy zaskoczyć czymś nowym.
- Ale nie wiesz co napisać.
- Masz rację. Kompletnie nie mam pomysłu... i dlatego chłopcy ostatnio się burzyli. – jęknęła
- Może mogę Ci w czymś pomóc.
- Wymyśl mi jakiś temat. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że spokojnie mogę napisać po hiszpańsku.
- To może powinnaś zaśpiewać właśnie w tym języku?
- Nie... nikt nie będzie tego słuchał. – zaśmiała się
- Może kolejnego drinka?
- Ale nie pracujesz jak widzę już. Więc nikt nie naleje mi takiego dobrego jak Ty.
- Poczekaj chwilę. Mówisz i masz. – szepnął i zniknął na dosłownie parę minut i zaraz stał koło niej z pełnym kieliszkiem. – a teraz napijmy się za Elle i za twoją wenę, która mam nadzieję niebawem się pojawi.
- Wariat. – zaśmiała się serdecznie i napiła drinkaRozdział pisany przy La Rocca – Non Believer
Muzyka to chińska łamigłówka, którą każdy rozwiązuje po swojemu i zawsze dobrze, bo jest bez rozwiązania.Władysław Stanisław Reymont
Kolejny deszczowy dzień. Tym razem w głośnikach nie było słychać żadnej piosenki bo zwyczajnie w świecie Amaia nie wiedziała na co ma ochotę. Dlatego siedziała sobie spokojnie na krzesełku i wypełniała dokumenty na studia. Nawet nie zauważyła, że do sklepu wchodzi nie kto inny jak ten sam chłopak, który odwiedza ich sklep od dość niedawna.- Witam ponownie.
- W czym mogę pomóc? – zapytała i odłożyła wszystko pod ladę
- Poszukuje płyty dla kolegi. Ale nie wiem co jest najlepsze.
- Zależy co słucha. – powiedziała obojętnie i poszła w stronę regału
- To samo co ja.
- To poszukaj w tym dziale co zawsze. Jak widać jestem zajęta.
- Właśnie widzę... ale to chyba do ciebie należy pomagać klientom.
- Tak, ale nie muszę wszystkim.
- Powiedź mi dlaczego tak bardzo mnie nie lubisz?
- Hmm... uczepiłeś się mnie jak rzep psiego ogona? – zapytała
- Wcale, że nie. Ale myślałem, że będę mógł porozmawiać z kimś na temat muzyki to wszystko.
- Bo Ci uwierzę. – zaśmiała się ironicznie i podeszła do komputera
- Jak chcesz. Miło było cię poznać. – uśmiechnął się w jej stronę i powrócił do przeszukiwania płyt
Natomiast Amaia stała przy komputerze i szukała piosenki, która była wręcz dla niej w tej chwili wybawieniem. Na dodatek zobaczyła chłopaka, który szukał czegoś zawzięcie. Od razu wyczuła czego szuka dlatego poszła do kasy i po drodze wręczyła mu płytkę. Jedynie się do niego uśmiechnęła i szepnęła numer utworu. Po powrocie rozsiadła się wygodnie na swoim krześle i powróciła do papierów.- To ja poproszę te płytki. – powiedział chłopak i położył je na ladzie
- Dobry wybór jak dla kolegi.
- Cieszę się, a i ta nutka też jest ciekawa.
- Trzeba było szukać 4 płytki od lewej.
- Następnym razem
- Amaia! Musisz mi pomóc!
- Amaia? Ładne imię. – uśmiechnął się do niej
- 60.25 – powiedziała i sama odwzajemniła uśmiech
- Proszę. A i nazywam się Alex. – rzucił i już go nie było
- Ej Amaia słyszysz mnie?!
- Denis co znowu? Wpadasz tak do mnie i od razu się wydzierasz?
- Musisz mi pomóc. Oo i jaka fajna nutka.
- W czym Ci ja znowu musze pomóc? – zapytała i wygodniej usiadła na krześle
Rozdział pisany przy Paolo Nutini – Candy
Kolejny piątek, który równał się z tym, że w clubie była impreza. Wszystko było już zaplanowane i mieli w tym dniu się nieźle zabawić. Ella już od samego rana się stroiła, natomiast Amaia leżała w łóżku. Cholernie źle się czuła. Wszystko ją bolało i na dodatek dostała okres. Przez cały czas leciała płytka, która w jakiś sposób pozwalała zapomnieć dziewczynie o bólu.- Ej Amaia co się dzieje?
- Damian. Ja dzisiaj nie pójdę z wami. – zachrypiała
- Oj co Ci? – zapytał i od razu sprawdził temperaturę
- Przeziębiłam się i na dodatek dostałam okres. Wszystko zwaliło mi się teraz na głowę.
- To nie dobrze. Może...
- Nie... nawet mi się nie ważcie teraz zmieniać planów. Nawet nie wiesz jak długo się szykowała Ella, nie chcę jej tego robić. – jęknęła
- No dobrze. Na dole jest mama więc zaraz ją zawołam. Zbada Cię i coś Ci da. Bo to mi się nie podoba.
- Bo kochany braciszku jesteś lekarzem. A teraz idźcie się pobawić i pozdrów ode mnie Denisa.
- Oczywiście. Jak coś by się działo to dzwoń.
- Daj spokój. Przecież rodzice są na dole. – zaśmiała się cicho i od razu położyła na poduszkę
Jednak jak się okazało miała wysoką temperaturę i mama dała jej tabletki na grypę. Dlatego momentalnie usnęła. A cała paczka, która była na imprezie się nieźle bawiła. Chociaż na początku Damian był trochę drętwy, bo bał się o swoją młodsza siostrzyczkę to później jednak sam był królem parkietu. Na co reszta się trochę dziwiła, ale nie chciała nic mówić. Bo zdecydowanie taki właśnie im się bardziej podobał.Damian odprowadził po zakończonej imprezie Elle do domu i trochę z nią szczerze, pomimo wypitego alkoholu porozmawiał. Dlatego dziewczyna wpadła na dość ciekawy, według niej pomysł i chciała go jak najszybciej zrealizować. Chciała pomóc swojej najlepszej przyjaciółce oraz podziękować za to wszystko co dla niej zrobiła.Kiedy weszła do jej pokoju to zobaczyła, że Amaia smacznie śpi, więc tylko wyłączyła wieże i cicho wyszła, aby jej nie zbudzić.
Na drugi dzień Amaia czuła się już trochę lepiej. Nie za dobrze, ale mogła już wstać z łóżka. Dlatego zeszła na śniadanie i lekko uśmiechnęła się do znajdujących się tam rodziców. Zaraz za nią weszła Ella wraz z Damianem co nie uszło uwadze dziewczynie.- A co Ty tu robisz?
- Spałem. Jeszcze chyba mogę w domu co nie? – zaśmiał się – Jak się czujesz?
- Lepiej, ale nadal źle. A dzisiaj miałam być w sklepie.
- Nie martw się ja mogę pójść. I tak nie miałam nic wielkiego w planach.
- Dzięki. Bo ja raczej bym nie doszła.
- Wiem o tym. Podziękujesz mi kiedy indziej. A teraz to się lepiej będę zbierać.
- Aaa... Ella ale pamiętaj o tym rysunku. Proszę.
- Pamiętam, pamiętam. I nie musisz się o niego martwić. Nad wszystkim panuje i nawet mam już koncepcje.
- Dzięki. A teraz to ja pójdę do łóżeczka bo czuje powrót. – westchnęła
- To może ja zostanę...
- Damian daj spokój. Nie jestem dzieckiem i poradzę sobie. Jak coś to zadzwonię. – zaśmiała się i dała mu buziaka – ale dziękuje za troskę, starszy, nadopiekuńczy braciszku.
- Ej nie śmiej się ze mnie. Po prostu się martwię.
- Wiem. Dlatego znajdź sobie jakąś dziewczynę, a nie. – powiedziała i uciekła na góręRozdział pisany przy The Kills – Rodeo Town
Za oknem kolejny pochmurny dzień, Ella miała wręcz nieprzyjazny humor. Nie chciało je się nic. Nawet klienci wydawali jej się beznamiętni. Właśnie wbijała nowe płyty na kasę i kładła obok. Co chwile jednak zerkała na jednego z klientów, który wydał jej się apetycznym kąskiem. Na dodatek przebierał w płytach od niechcenia. Tak jakby czegoś szukał, ale nie mógł tego znaleźć. W pewnym momencie poczuła sygnał, ze to jej szansa. Dlatego spokojnym krokiem podeszła do niego i słodkim głosem zapytała- Pomóc w czymś?
- Nie... chociaż...
- Tak?
- Szukam jakiejś ciekawej płytki. Wszystkie jakie mam już mi się znudziły.
- To dobrze trafiłeś. Tu zawsze można dostać te najlepsze. A co cię najbardziej interesuje?
- Indie Rock.
- Chodź. Szukasz nie tu gdzie trzeba. – zaśmiała się i go pociągnęła za sobą – właśnie dzisiaj dostaliśmy nową dostawę. Na pewno coś Ci się spodoba. Chociaż... – zaczęła i zobaczyła jedną płytę – Ta ci się zapewne najbardziej spodoba. – powiedziała i mu wręczyła
- Nie znam. No ale jak mówisz to chyba się znasz. – rzucił – to ile płacę?
- Nic. Umówimy się, że jak wpadnie Ci w ucho to przyjdziesz i kupisz a jak nie to oddasz.
- Ok. dzięki. – powiedział lekko zdziwiony i uważnie jej się przyjrzał
- Nie masz za co. To ja dziękuje. I do zobaczenia. – zaśmiała się
Amaia siedziała w sklepie i porządkowała nowe płyty. Chociaż była sama to wszystko ładnie i sprawnie szło. Nie potrzebowała dodatkowej pomocy przy kasie, chociaż Ella chciała przyjść. Jak to zawsze bywa w głośnikach leciała akurat piosenka, która ostatnio chodziła przez cały czas dziewczynie po głowie. Tak się zasłuchała, że nie zauważyła nawet jak do sklepu weszli nowi klienci.- Ładnie wyglądasz tak z tymi płytami. – szepnął ktoś jej na ucho
- Jezu chcesz mnie zabić? – rzuciła oschle i powróciła do zajęcia
- Nie. Nawet bym nie śmiał.
- Fajnie. Chciałeś coś?
- Czemu mnie nie lubisz?
- Bo Cię nie znam? – rzuciła i na niego spojrzała – więc to samo pytanie... chcesz coś?
- Tak, wczoraj dostałem płytkę od takiej jednej brunetki, wysokiej, szczupłej i trochę pazernej na mnie.
- Chcesz złożyć skargę czy co?
- Nie, ale chciałem oddać płytę. Nie kupuje płyt tylko dla jednej piosenki.
- No dobra. Ile mam Ci oddać?
- Nic. Dostałem ją za darmo, na próbę.
- Aha. To wszystko?
- Na dzisiaj tak. Szkoda, że się spieszę bo fajnie mi się z Tobą rozmawia. – powiedział z uśmiechem
- Nawet nie wiesz jak bardzo mnie to cieszy. – rzuciła ironicznie i przewróciła oczami
- Wpadnę jutro a i posłuchaj sobie numer 9. Spodoba Ci się.
- Spieszy Ci się.
Kiedy chłopak wyszedł to tylko spojrzała na płytę i zdziwiła się, że nie ma ona okładki. Dlatego podeszła do sprzętu i ją odpaliła. Zrobiła tak jak polecił jej chłopak i ustawiła na piosenkę numer 9. Cholernie się zdziwiła jak usłyszała swoją piosenkę. Od razu przed jej oczami stanął obrazek i gdyby nie jej tato to by wykitowała na miejscu. Szybko wyciągnęła płytę i schowała ją do pudełka. Tylko pożegnała się z panem Sanchez i najszybciej jak to możliwe pognała do domu. Już od progu darła się na swoją przyjaciółkę, która akurat malowała paznokcie.- Ella coś ty zrobiła?
- Ale o co chodzi?
- Nie udawaj idiotki. Dałam Ci płytkę po to, żebyś zrobiła mi jakąś okładkę. A ty tak bez pytania dałaś ją jakiemuś dupkowi!
- Oddał ją. – jęknęła
- Tak i spodobała mu się piosenka numer 9. Możesz mi powiedzieć co chciałaś w ten sposób osiągnąć?
- Chciałam po prostu cię wypromować. Sama przyznasz rację, że kawałki są fajne, zwłaszcza 9. A on wyglądał na takiego co się na muzyce zna i był przystojny. Szukał czegoś w twoim stylu tak więc...
- Ale dlaczego akurat mu? Przecież on teraz nie da mi świętego spokoju.
- Przecież nie wie kto to jest. Nie było okładki.
- Masz rację. Ale dlaczego on tak bardzo ci się spodobał?
- Wygląda na takiego... grzecznego chłopczyka. Wiesz dobrze, ze takich lubię. Bo oni są dobrzy...
- Skończ. Jak chcesz wiedzieć będzie jutro w sklepie wiec możesz się ze mną zamienić. Nie będę marudzić.
- Dzięki. To jak ten czerwony może być? – zapytała na co Amaia tylko rzuciła się na łóżko – Nie?
Muzyka powinna zapalać płomień w sercu mężczyzny, i napełniać łzami oczy kobiety.Ludwik Van Beethoven
Rozdział pisany przy Nancy Sinatra & Lee Hazkwood – Paris Summer
Amaia wracała właśnie z udanego wieczoru od brata. Było już dosyć późno bo jako, że miał wolne to przez cały czas siedzieli razem i oglądali filmy. Jednak co dobre, szybko musi się kończyć, dlatego teraz wracała sama do domu. Z ust nie schodził jej uśmiech a na uszach widniały słuchawki. W kieszeni spokojnie spoczywała jej stara, ale za to uwielbiana mp3. nawet sobie cicho nuciła, ale nie aż tak głośno żeby ktoś ja usłyszał. Nie chciała żeby ktoś pomyślał, że z jej głową jest coś nie tak. W pewnym momencie jednak niespodziewanie wpadła na drzwi, które otworzyły się przed nią. Tylko złapała się za głowę i poleciała na dół.- O matko nic Ci nie jest?
- Jeżeli widzenie podwójnie to norma to nie. – rzuciła
- Chodź pomogę Ci. – powiedział i pomógł jej wstać – Nie wyglądasz za dobrze.
- A jak twoim zdaniem mam wyglądać jak zaryłam w drzwi? – zapytała i oparła się o jego ramię – muszę usiąść.
- Dasz radę iść?
- Tak. – szepnęła ale pod nią ugięły się kolana więc chłopak wziął ją na ręce i zaprowadził do ławki – Może lepiej jak pojedziemy na pogotowie.
- Nic mi nie jest. Zwykłe zamroczenie. – rzuciła i schyliła głowę
- Nie powiedziałbym.
- Po prostu boje się szpitali i nie chce spotkać brata albo mamy.
- Rozumiem to może pójdziemy na kawę?
- A nie możemy zostać tu na krótką chwilę? Tak poza tym to dzięki, że mną się zainteresowałeś i nie ochrzaniłeś. – powiedziała z nikłym uśmiechem
- Daj spokój, taką ładną dziewczyną każdy się interesuje.
- Chodzi mi o pomoc w dojściu na ławkę. – powiedziała
- A jednak z twoją głową nie jest tak źle jak myślałem.
- Amaia. – powiedziała i wystawiła w jego kierunku rękę – Nie przedstawiłam się wcześniej.
- Alex, miło mi cię poznać Amaia. Jak już wcześnie mówiłem masz ładne imię i zapraszam na kawę i śniadanie.
- Czy to tak bardzo widać, że dzisiaj jeszcze nic nie jadłam? – zaśmiała się – i dziękuje za komplement.
- Nie widać, ale ja tez nie jadłem i boje się, że skompromituje się jak mi zacznie burczeć w brzuchu.
- Ale ty stawiasz?
- Oczywiście. Tak więc możesz już wstać i iść?
- Tego jeszcze nie wiem, ale możemy spróbować. – zaśmiała się i wstała z jego pomocą
Jednak tym razem dziewczyna szła już spokojnie. Przez całą drogę szli i rozmawiali na różne tematy, ale i tak wszystko kręciło się wokół muzyki.- Więc mówisz, że śpiewasz. – powiedział Alex
- Tak i tworzę teksty. Ale nie chce wiązać się z tym na przyszłość.
- Dlaczego? Przecież to fajne zajęcie.
- Fajne dla ludzi, którzy lubią sławę i nie chcą żyć w tajemnicy przed innymi. Nie potrzebuje tego. Wiodę życie zwykłej dziewczyny, która kocha całą sobą muzykę. To mi wystarcza.
- A jak to się stało, że tak kochasz muzykę?
- Uwierzysz mi jak Ci powiem, że miałam 2 lata a już sama obsługiwałam wieżę? – zaśmiała się – mój tato jest maniakiem muzyki i tak to się zaczęło. On sam kiedyś grał na gitarze, tak samo jak ja.
- Poznałem go ostatnio jak byłem w sklepie. Miły gość.
- Ej mówisz tak o moim ojcu. – powiedziała i tylko go lekko uderzyła – Ale masz rację. Uwielbiam w nim tą pasję i nie mogło być inaczej. To on zaszczepił we mnie miłość do muzyki i do jednej piosenki.
- Tytuł?
- Paris Summer.
- Nancy Sinatra?
- Skąd wiesz?! – zapytała zdziwiona
- Nie słucham tylko Indie Rock. Moja kolekcja również zna takie utwory.
- Zadziwiasz mnie z każda minuta coraz bardziej.
- To chyba dobrze co nie?
- Zastanowię się. A teraz powinnam uciekać bo przyjaciółka mnie zabije. Miałam za nią dzisiaj postać w sklepie.
- Oj to nie zatrzymuje. A może spotkamy się jeszcze raz?
- Może... zależy od tego czy się jeszcze uda nam spotkać przypadkowo.
- Przecież mogę Cię spotkać w sklepie.
- Ale chyba nie chodzisz do niego codziennie. – zaśmiała się i puściła mu oczko – W takim razie mówię do zobaczenia.Rozdział pisany przy Arctic Monkeys – Baby I’m Yours
Od ostatniego spotkania Alex z Amaia minął tydzień, dziewczyna trochę się z tego śmiała bo słyszała od swojej przyjaciółki, że chłopak był w sklepie. Tym razem to ona miała stać w sklepie bo jej tato miał jakąś pilną sprawę biurową. Pomimo tego, że była środa to jednak nie było takiego dużego ruchu. Przez cały czas w głośnikach leciała sama radosna piosenka, która wpadła jej do głowy jeszcze poprzedniego dnia i nie chciała za żadne skarby się od niej odczepić. Kiedy dochodziło południe do sklepu zawitał tato dziewczyny i pozwolił iść jej do domu, aby trochę odpoczęła. Bo i tak za dużo pracuje jak na jej młody wiek. Tylko z wielkim uśmiechem pożegnała się i już wyszła na świeże powietrze, gdzie akurat świeciło piękne słońce. Na nos założyła okulary przeciwsłoneczne i włączyła swoją starą, ukochaną mp3. Kiedy szła na przystanek autobusowy to zorientowała się, że nie ma biletu i drobnych, aby kupić go u kierowcy. Więc nie pozostało jej nic innego jak pójść do pobliskiego sklepu. Tylko jak na złość była dość spora kolejka i aby nie czekać to zrobiła rundkę po sklepie i wyciągnęła soczek z lodówki. Była tak pochłonięta muzyką, że nie zauważyła końca regału i weszła wprost na jakiegoś człowieka. Tylko złapała się za głowę i spojrzała na twarz osobnika. Na jej twarzy wystąpił duży uśmiech.- Ej bo pomyślę, że tak bardzo lubisz na mnie lecieć – a nie przepraszam wpadać.
- To nie jest specjalnie. Nie moja wina, że...
- Muzyka jest twoim życiem. Wiem, wiem, ale na przyszłość lepiej uważaj bo pod jakiś samochód jeszcze wejdziesz.
- Tak jest tatusiu. – zaśmiała się
- Masz czas?
- A mam, do domu mi się nie spieszy.
- To dobrze bo nie wiem czy udało by mi się spotkać Ciebie przypadkiem.
- Udało by Ci się, udało. Ale lepiej jak teraz kupię ten soczek i bilet bo później nie dojadę do domu.
- Dobrze, nie mam nic przeciwko temu. Ale nie uważasz, że to musi być jakieś przeznaczenie? – zapytał Alex kiedy szli w stronę parku
- Słucham? – zapytała zdziwiona
- No wiesz... już drugi raz spotykamy się przypadkiem i ty na mnie wpadasz.
- Oj to był czysty przypadek. Zapewne mnie widziałeś i zrobiłeś to specjalnie. – zarzekła się i ostro na niego spojrzała
- Przysięgam, że wcale tak nie było. – zaśmiał się i rozłożył ręce
Przez całą drogę szli i rozmawiali na różne tematy. Przez cały czas śmiali się z wszystkiego i z niczego. On opowiadał jej wszelakie historie z dzieciństwa, a ona natomiast o słonecznej Hiszpanii. Zdradzała wszystkie szczegóły i zachwalała niektóre miasta. Chłopak przez cały czas przyglądał się jej uważnie. Widział w oczach te tętniące szczęściem iskierki i ożywioną gestykulację kiedy mówiła o swoim ukochanym kraju. W tym momencie zapragnął być tam, w tej chwili – tylko z nią.Amaia również nie była dłużna. Chociaż on może nie zdawał sobie sprawy, ale kiedy mówił to tak fajnie przymrużał oczy. A już tym bardziej kiedy mówił o muzyce. Nigdy nie przypuszczała, że pozna kogoś kto tak dużo wie jak ona. Mieli dużo tematów do rozmów i nic się im nie kończyło. Dopiero jak się ściemniło i zrobiło dość zimno, dziewczyna postanowiła pojechać do brata na noc. Dostała zaproszenie i grzechem było z tego nie skorzystać. Tak więc pożegnała się z chłopakiem na przystanku i wsiadła do autobusu. Tam zadzwoniła do domu i powiadomiła ich o swojej nocnej wycieczce. Przez cały czas na jej twarzy widniał uśmiech, zwłaszcza kiedy Alex wysłał jej sms’a.Rozdział pisany przy Arctic Monkeys - 505
Amaia właśnie wracała autobusem do sklepu. Cały wieczór i noc spędziła u swojego brata z którym rozmawiała na różne tematy. Na dodatek z rana dzwoniła do niej Ella, która w głosie miała jakiś strach. Dlatego najszybciej jak mogła wyszykowała się i wsiadła w autobus. Jak to zawsze bywa w sklepie był mały ruch. Nie ma się co dziwić w końcu było rano. Ale jak się okazało dziewczyny nie było na sklepie tylko siedziała w kantorku. Amaia tylko się do niej uśmiechnęła i od razu została zaciągnięta na stołek.- Ok spokojnie. Co się dzieje? – zapytała i ściągnęła torbę
- Mam randkę. Znaczy się tak mi się wydaje.
- I dlatego tak panikujesz?
- No...
- Ale przecież to nie twoja pierwsza, tylko któraś z...
- Ale ta jest z twoim bratem!! – krzyknęła na co spojrzał na nie chłopak stojący przy stoisku koło drzwi
- Co?! I Ty mi mówisz teraz?!
- No... – zająkała się
- Ale to wredna małpa. Nawet mi nic nie powiedział...
- Czyli to nie randka. Ale ja jestem głupia... – szepnęła
- Daj spokój.
- Przepraszam chciałem kupić tą płytkę.
- Ok. A ty siedź tu i się uspokój.
Jednak Ella się nie uspokoiła i była wręcz nie do wytrzymania. Dlatego Amaia kazała jej iść z sklepu i sama stanęła za kasą. Aby się nie nudzić poukładała płyty i akurat do sklepu wpadł Denis.- Kochana mam dla ciebie coś ekstra. W podziękowaniu za ostatnie.
- Daj spokój Denis. Taka już moja rola. – zaśmiała się
- No tak, ale tych wejściówek nie możesz odrzucić. To jest ponoć świetny zespół i byłoby miło jakbyś poszła. Przesłuchałem ich płytkę i cholernie mi się podoba.
- Dzięki. A kiedy?
- Dzisiaj. Nawet nie mów, że nie możesz.
- Postaram się. A będziesz na barze?
- Tak. I specjalnie dla ciebie mam już jednego drinka.
- Wariat. – zaśmiała się i go uderzyła – Wiesz, że Damian mi nie pozwala pić.
- Ale on się nie dowie. Przecież ja nigdy Cię nie wydałem.
- Lepiej już uciekaj.
- No jasne. Nie wyganiaj mnie już tak. – zaśmiał się i szybko poszedł w stronę wyjścia
Amaia tylko szczerze się zaśmiała i powróciła na swoje miejsce czyli do kasy gdzie wyłożyła na blat swój ukochany notes i otworzyła stronę na której pisała nowy tekst. Już trochę wykrzesała z siebie w drodze do sklepu, ale jakoś nie mogła napisać końcówki. Wiedziała, że panowie z kapeli na nią liczą, ale nie potrafiła teraz nic sensownego sklecić. Miała wrażenie, że wszystko to co pisze jest zwykłym tekstem, takim który każdy może wyśpiewać. Nawet nie zauważyła kiedy zaczęła pisać w swoim ukochanym języku czyli Hiszpańskim. Jakoś ja natchnęło i chociaż na nic jej to się przyda to jakoś szybciej jej szło.- Ładnie piszesz chociaż nie wiem co.
- Jezu przestraszyłeś mnie. – krzyknęła i złapała się za serce
- Fajnie pilnujesz sklepu. Można by sobie wejść i coś zabrać.
- Nie bo są bramki. Mój tatuś o wszystko zadbał.
- Aha, fajnie wiedzieć. Ale co tam tak piszesz zawzięcie? – zapytał i spojrzał za ladę
- Nic.
- Jak to nic?
- Ej Alex... to moja własna, prywatna własność więc może byś tak uszanował to hę?
- No ok.,ok. a dowiem się co tam jest?
- Nowa piosenka. I tak nie wiesz o co chodzi no chyba, że znasz hiszpański
- Niestety nie. Ale zapewne jakaś fajna piosenka. Muszę Cię kiedyś posłuchać.
- Nie musisz. Ale co Ty tu robisz?
- Przyszedłem po płytkę. Proszę.
- Dzięki – zaśmiała się i od razu wbiła w komputer – 30.50
- Reszty nie musisz.
- Alex... to nie bar. – westchnęła i wydała mu pieniądze
- Aleś się uczepiła. Ok ja musze uciekać. Do zobaczenia. – zaśmiał się i wyszedł ze sklepu
- No na razie. – powiedziała już sama do siebie i powróciła do pisania
Ale nie musiała siedzieć do końca bo akurat przyszedł jej tato i pozwolił jej iść do domu. Chociaż nie chciała zostawiać go samego to jednak nie była w stanie mu się sprzeciwić. Dlatego wsiadła w autobus i założyła na uszy słuchawki. Jak weszła do domu to od razu okazało się, że jej przyjaciółki nie ma. Tylko zobaczyła kartkę na toaletce, że poszła już na spacer z jej bratem. Dlatego włączyła głośniej muzykę i zeszła na dół aby zrobić sobie coś do jedzenia. Chociaż nie miała ochoty iść na żadną imprezę to jednak postanowiła się wybrać, aby nie robić przykrości chłopakowi. Dlatego wygrzebała ze swojej garderoby swoje ukochane jeansy i jakąś w miarę możliwą bluzkę. Jako, że było trochę zimno dlatego zarzuciła na siebie czarny golf i na to czarną skórzaną kurtkę. Oczywiście musiała mieć czarny szalik i małą czarną torebkę. Do tego wszystkiego założyła kozaki i byłą gotowa do wyjścia. Akurat jak miała wychodzić to do domu weszła jej mama.- A ty się gdzieś wybierasz?
- Tak Denis dał mi wejściówkę na koncert do clubu.
- Aha. To życzę miłej zabawy. – powiedziała z uśmiechem
- A dziękuje. I przyjadę zaraz po koncercie bo coś się źle czuję. – westchnęła i wyszła z domu
Kiedy weszła do clubu od razu swoje kroki skierowała w stronę baru gdzie już dobrze bawił się Denis. Czyli jak to zawsze bywa podrywał jakieś młode dziewczyny. Tylko się do niego uśmiechnęła i od razu przed nim pojawił się drink.- Chyba powinieneś wrócić do tych dziewczyn bo mają na ciebie chrapkę.
- Daj spokój to małolaty.
- No bo Ty masz już 50 na karku. – zaśmiała się
- A żebyś wiedziała. O zaczynają.
- I dlatego zostałeś sam przy barze? – zaśmiała się i napiła się
- Nie, bo Ty zostałaś. Nigdy nie rozumiem dlaczego nie idziesz do przodu.
- Bo nie lubię się pchać. Stąd też dobrze widać i co najważniejsze... dla mnie ważna jest muzyka a nie to jak wygląda piosenkarz.
- I dlatego bardzo Cię lubię.
- Taa... lubisz mnie bo podrzucam Ci ciekawe kawałki. – zaśmiała się i usłyszała jak koleś zapowiada piosenkę i jakoś dziwnie czuła, że zna ten głos i ten akcent.
Dlatego się odwróciła. Kiedy zobaczyła siedzącego przed keyboardem Alexa to nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Była zła i zawiedziona. Po raz pierwszy została oszukana przez faceta. Zwłaszcza, że to obecnie dość znana ekipa. Jednak ciekawość a także mały paraliż wywołany głosem chłopaka spowodował, ze siedziała dalej na swoim miejscu i przysłuchiwała się piosence. Kiedy chłopak zakończył to Amaia tylko pożegnała się z Denisem i wyszła z clubu. Nie chciała już więcej słyszeć... teraz pragnęła ciszy. Dlatego nawet do domu poszła spokojnym krokiem z jej ukochaną muzyką na uszach.Rozdział pisany przy The Last Shadow Puppets – Standing Next to me
Chociaż Amaia nie miała na nic ochoty to jednak musiała iść do sklepu bo jej ukochana Ella postanowiła zabawić się i przenocowała u jej brata i nie była w stanie przyjść do pracy. Tak więc żeby rodzice się nie domyślili poszła za nią właśnie Amaia. Tym razem była trochę niemiła dla klientów i jedynie co mogła robić to porządkować płyty, które przyszły do sklepu. Lecz co dobre szybko się kończy i nie mogła za bardzo cieszyć się świętym spokojem, bo do sklepu wszedł uśmiechnięty od ucha do ucha Alex. tylko podszedł do dziewczyny i chciał się z nią przywitać buziakiem w policzek, ale najnormalniej w świecie dostał prosto z liścia.- Ej co Ty robisz? – zapytał
- Co ty robisz?
- Nie rozumiem o co Ci chodzi?
- Kim teraz jesteś? Pracownikiem firmy czy gwiazdą zespołu muzycznego? – rzuciła z ironią
- Skąd..??
- Myślałeś, że się nie dowiem?
- Amaia... proszę daj mi wytłumaczyć.
- Tu nie ma nic do tłumaczenia. Proszę – krzyknęła i uderzyła go płytą – to chyba twoje, a i ta też no i to też. O jakiejś jeszcze nie wiem? – zapytała i spojrzała mu prosto w oczy – A teraz przepraszam bardzo, ale jestem cholernie zajęta i nie mam nawet ochoty obsługiwać takiego śmiecia jak Ty. – powiedziała
- Amaia...
- Nie będę się powtarzać.
- Pomóc Ci w czymś? – zapytał jakiś głos z tyłu
- Denis, nie trzeba. Ten pan już wychodzi. – powiedziała i zmierzyła Alexa przeszywającym wzrokiem
- Przepraszam. – szepnął tylko i spuścił głowę zarazem wychodząc ze sklepu
Amaia tylko odetchnęła ciężko powietrzem i starała się opanować trzęsące się ręce. Nie lubiła się denerwować, a kiedy już to robiła nie była w stanie nad sobą zapanować. Nawet zastanawiali się czy czasem nie ma nerwicy, ale okazało się, że to nie to. Denis tylko podszedł do dziewczyny i ją przytulił. Tego było jej jak najbardziej potrzebne. I tylko dzięki panu Sanchez dziewczyna mogła się uwolnić i wyjść z pomieszczenia. Denis jako dobry przyjaciół się nią zaopiekował. Kiedy pili już drugie cappuccino, dziewczyna postanowiła wracać do domu. w końcu co jak co, ale jest już późno a i ona chciała się dowiedzieć co nie co o randce jej najlepszej przyjaciółki z jej własnym braciszkiem. Na dodatek zrozumiała, że sama była nieszczera w stosunku do dziewczyny i chciała jej się wyżalić na temat Alexa. Denis jak na dobrego chłopaka przystało odwiózł Amaie do domu i odprowadził pod same drzwi.- Dziękuje – szepnęła cicho – Chociaż może nie zdajesz sobie sprawy ile dla mnie zrobiłeś to uwierz mi na słowo, że o wiele za dużo niż było to konieczne. – powiedziała z uśmiechem
- Nie masz za co dziękować. To ja powinienem. – powiedział i niespodziewanie pocałował dziewczynę
- Denis..
- Przepraszam... nie powinienem... ale jestem głupi.
- Nie...- powiedziała i złapała go za ramię – ale... kocham Cię wyłącznie jako brata. I nie obwiniaj się o to co miało miejsce jeszcze niedawno. Po prostu to była chwila, której nie koniecznie musisz zapominać. – powiedziała i dała mu buziaka w policzek – ona nic nie zmieni w naszej przyjaźni.
- Cieszę się. Chociaż nie powiem, że liczyłem na coś więcej.
- Wiem, ale nie wymagaj ode mnie rzeczy niemożliwych. Chyba powinnam już iść tak więc jeszcze raz dziękuje i do zobaczenia.
- Hej. – rzucił i już został sam na tarasie.
Amaia tylko weszła do siebie na górę i ściągnęła płaszczyk. Nawet nie musiała się odwracać bo już została zaatakowana przez szczęśliwą przyjaciółkę. Przez jakiś czas mogła zapomnieć o bólu jaki zadał jej chłopak, który zafascynował ją od razu i to dzięki muzyce. Dzięki jedynej rzeczy, którą kocha ponad życie...Rozdział pisany przy Arctic Monkeys – The View from the afternoon
Amaia była cholernie zła na Alexa za to, że ją okłamał. Nie potrafiła zrozumieć dlaczego to zrobił. W końcu ona mu zdradziła, że śpiewa i jakie ma plany. A on? Powiedział, że pracuje w firmie. Przez cały czas ja okłamywał a ona mu uwierzyła. Była zła również na siebie, że tak łatwo się nabrała. Zawsze była ostrożna co do ludzi a tu tak szybko uległa. Nawet zastanawiała się nad tym i wywnioskowała, że złość na chłopaka już jej przeszła. Wyładowała ją wtedy, w sklepie kiedy wbiła mu płytę. Teraz złość jaka kumulowała się w niej dotyczyła tylko jej własnej osoby. Spokojnym krokiem szła w stronę przystanku. Stanęła sobie koło rozkładu i oparła o niego głowę. Musiała poczekać 20 minut na kolejny autobus i nie była z tego faktu zadowolona bo na dworze ochłodziło się bardziej niż było rano. Dlatego szczelniej opatuliła się szalem i powróciła do poprzedniej piosenki. W pewnym momencie jednak poczuła jak ktoś staje koło niej. Tylko odwróciła głowę i przewróciła oczami.- Czego ode mnie chcesz? – zapytała
- Amaia... proszę porozmawiajmy.
- Rozmawiamy.
- Ale tak jak na dorosłych ludzi przystało.
- Alex ja już powiedziałam to co chciałam. A teraz przepraszam, zajęta jestem.
- Co mam zrobić żebyś mi wybaczyła? – zapytał i stanął na przeciwko niej – proszę powiedź mi to prosto w oczy.
- Gdybyś zaczął od mówienia prawdy, wszystko potoczyłoby się inaczej. – westchnęła i poczuła pierwsze krople deszczu
- Chodź nie będziemy tu moknąć.
- Nigdzie nie idę. Za chwilę mam autobus do domu.
- Amaia... jestem tchórzem. Bałem się, że jak Ci powiem kim jestem i co robię to zachowasz się tak jak inne moje dotychczasowe dziewczyny. Wszystkie leciały na to, że jestem sławnym muzykiem.
- Dzięki, że oceniasz mnie jako głupią dziewuchę.
- To, że nie jesteś taka zrozumiałem już dawno. Chciałem Ci wyjawić wszystko, ale wtedy Ty pojawiłaś się na koncercie. Na prawdę nie chciałem cię zranić, ale jako muzyk powinnaś mnie zrozumieć.
- Ale nie potrafię.
- Proszę. – szepnął i wytarł krople spływającą po jej policzku
- I co ja mam teraz zrobić? – zapytała samą siebie i zakryła twarz w dłoniach
- Najlepiej będzie jak pójdziemy do mnie bo akurat mieszkam nie daleko i napijemy się gorącej herbaty. Bo siedząc tu na zimnym nic nie wskórasz.
- I co pójdę do ciebie i skąd mam mieć pewność, że nie okażesz się zabójcą?
- Obiecuje, że nic Ci nie zrobię. I nie mam żadnych kłopotów z prawem. – zaśmiał się i objął ją ramieniem – cała się telepiesz z zimna uparciuchu.
- Bo nie widzę powodu żeby Ci zaufać. Nie wiem w którym momencie mówisz prawdę a w której nie.
- Na pewno prawdę mówię kiedy śpiewam, i kiedy jestem z Tobą.
- Tak? – zapytała i spojrzała na niego spode łba
- W większości mówiłem prawdę. Tylko ten jeden szczegół zataiłem. Ale teraz wychodzi na prostą.
- Na prawdę nie wiem dlaczego się z Tobą zadaje. – rzuciła i od razu została przepuszczona w drzwiach do budynku
Kiedy tylko weszła od razu poczuła ciepło jakie ją ogarnęło. Ściągnęła mokry płaszczyk i buty i od razu poszła rozejrzeć się po mieszkaniu. Gdyż Alex zabrał się za przygotowywanie herbaty. Oczywiście pierwsze co jej rzuciło się w oczy to wielka kolekcja płyt, gitary i mały burdel. Ale nie ma się co dziwić w końcu to mieszkanie kawalera.- Przepraszam, ale nie miałem czasu posprzątać i nie wiedziałem, że będę mieć gościa. – powiedział i podał jej kubek
- Daj spokój. Przynajmniej jest normalnie, klimatycznie.
- Klimatycznie? – zapytał
- Tak zwłaszcza z tymi bokserkami na kanapie. – zaśmiała się – Ale nie martw się u mnie jest podobnie.
- Też się walają bokserki?
- Bokserki, figi i inne części bielizny. – powiedziała i napiła się herbaty – I nie zapraszam ludzi do siebie.
- To jak przychodzą znajomi to...
- Znajomi mieszkają ze mną. Znaczy się moja przyjaciółka, a tak to się spotykamy na imprezach, albo u brata w mieszkaniu. Nie mam jakichś tam wielkich znajomych. Tworzymy jedną zgrana paczkę. Razem z bratem mamy wspólnych znajomych i już.
- Aha. Ja do domu zapraszam jedynie bliskich przyjaciół, chłopaków z zespołu. Z resztą spotykam się na mieście.
- To dlaczego zaprosiłeś mnie? – zapytała lekko zdziwiona
- A miałem pozwolić Ci stać na deszczu i moknąć? – odpowiedział pytaniem na pytanie
- To chyba powinnam podziękować. I pyszna herbata. – powiedziała i nastała cisza
Obydwoje nie wiedzieli co powiedzieć. Dlatego Alex zajął się szukaniem jakiejś płytki i ja włączył, a Amaia usiadła na kanapie i spojrzała na chłopaka. Dopiero teraz zauważyła co miała na myśli Ella. Wcześniej patrzyła na niego jak na zwykłego kolegę.- Brudny jestem, że mi się tak przyglądasz? – zapytał ze śmiechem
- Co? jak? Że nie. – powiedziała i sama się zaśmiała – po prostu się zamyśliłam.
- Aha – powiedział i usiadł koło niej – Może obejrzymy jakiś film?
- Nie, ta muzyka jest lepsza. – szepnęła i podkuliła nogi
W tym momencie usłyszeli dzwonek od telefonu więc spojrzeli tylko na siebie i zaczęli go razem szukać. Bo odgłos dochodził jakby spod kanapy. Tak wiec szukali wszędzie, aż Amaia zorientowała się, że na nim siedzi. I razem z chłopakiem się po nią schylili i uderzyli czołem.- Ała. Kolejny guz po spotkaniu z Tobą. – zaśmiała się
- Cholera bo pomyślą, że Cię bije. – powiedział i usiadł koło niej na podłodze bo i tak telefon przestał dzwonić
- Masz coś zimnego? – zapytała trzymając się za głowę. – I sądzę, że ty też coś będziesz mieć.
- Masz – rzucił i podał jej płytę
- Tobie też by się coś przydało – powiedziała i sama mu przyłożyła płytkę
- Daj spokój. Mi nic się nie stanie. – rzucił
- Jesteś jak mój brat. On tak samo reagował. Ale moja mama znalazła sposób.
- Tak jaki?
- Taki – powiedziała i kucnęła na kolana i go pocałowała w czoło – już nie boli?
- Hmm... – zamyślił się i na nią spojrzał – Masz ładne perfumy.
- Ładne imię, perfumy co jeszcze mi powiesz? – szepnęła cicho
- Raczej już nic nie wykrztuszę. – powiedział i ją pocałował
Pierwszy ich pocałunek, chociaż nieśmiały szybko przerodził się w bardziej zachłanny. Pozycja w jakiej się znajdowali nie za bardzo była wygodna, dlatego chłopak delikatnie położył dziewczynę na dywanie. Aby zaraz po tym przenieść się do jego sypialni, po drodze pozbywając się niepotrzebnych części odzieży. Co chwilę jednak ich spojrzenia się spotykały ze sobą. W tym momencie spojrzenia, czyny łączyły się w jedną całość.Pomimo chwili zapomnienia oni nie żałowali tego co się stało.- O czym myślisz? – zapytał Alex bawiąc się jej palcami kiedy ona leżała na jego brzuchu
- O niczym. Mam po prostu w głowie melodie.
- Na nową piosenkę?
- Nie. – zaśmiała się i go pocałowała i usiadła na nim – mam twoją melodie. – szepnęła
Koncert miał dziwnie nieskładne brzmienie: wpierw grały zmysły, potem sumienie.Jan Sztaudynger
Rozdział pisany przy Duffy – I’m Scared
To miał być ostatni koncert Amai w klubie w Sheffield. Chciała pożegnać się z ekipą jak najlepiej, ale nie wiedziała jak do tego dojdzie. Ponieważ kiedy tylko o tym pomyślała na jej twarzy od razu pojawiał się grymas a w oczach łzy. Na dodatek ta cała sytuacja z Alexem cholernie ją zabolała chociaż nie chciała tego pokazać. Poczuła się dziwnie, tak jak porzucona zabawka, ale wiedziała, że nie mogła niczego więcej oczekiwać bo sama od razu zarzekła, że ten związek nie będzie czymś wielkim tylko zwykłym przelotnym romansem. Ale jak widać nie zawsze jest tak jak się mówi i teraz czuła się na prawdę źle. Chciała jak najszybciej o wszystkim zapomnieć i znaleźć się jak najdalej stąd. Na dodatek musiała przeprowadzić dość poważną rozmowę z nikim innym jak Denisem. Wiedziała, że to nie tylko może pogorszyć stosunki między nimi, ale także na zawsze mogła stracić wielkiego przyjaciela. dlatego wstała rano i jak przez większość czasu było dość pochmurnie, ale wiedziała, że pogoda po prostu się z nią łączy. Odzwierciedla jej humor. Po dość długiej kąpieli, pora przyszła na ubranie się. tym razem podstawą jej stroju były same ciemne kolory, które, tylko dla tych najbardziej spostrzegawczych wyrażało jedno – dziewczyna nie jest obecnie w dość dobrym stanie. Przy śniadaniu bardzo mało się odzywała. Jadła w zupełnej ciszy, pogrążona w swoich myślach. Już od dawna była zupełnie gdzie indziej, była tam gdzie miała spędzić kolejne udane lata.- Amaia wszystko w porządku?
- Tak papo. Po prostu zamyśliłam się. – powiedziała i lekko się uśmiechnęła – nie pogniewacie się jak dzisiaj posiedzę sama w sklepie?
- Oczywiście, że nie. Chociaż nie powinnaś się tym trudzić tylko cieszyć z ostatnich dni wakacji.
- Wiem, ale to jest dla mnie lepsze niż codzienne włóczenie się. Zwłaszcza, że nie mam z kim.
- A właśnie zapomniałam Ci powiedzieć. Dzisiaj przyjeżdża Ella.
- Tak? Dlaczego do mnie nie dzwoniła?
- Dzwoniła, ale już spałaś i nie chciałem Cię budzić. Powiedziała, że będziesz zadowolona i chyba miała rację.
- To będzie moje chyba najlepsze pożegnanie. – zaśmiała się przez łzy
- Kochanie nie musisz...
- Muszę. A teraz będzie lepiej jak już pójdę bo nie można tak późno otwierać. –powiedziała i dała buziaka swoim rodzicom i już jej nie było.
Nie wsiadła w autobus tylko ruszyła spokojnie w stronę sklepu. Musiała dużo przemyśleć i spacer dawał jej najwięcej możliwości. Przez cały dzień praktycznie nic wielkiego się nie działo w sklepie. Na dodatek co chwilę łapała się na tym, że ukradkowo zerka w stronę drzwi. Chociaż na początku wieczne wpadanie Alexa i jej głupie gadki ją denerwowały to teraz jej tego brakowało. Po tym jak Ella wyjechała nagrywać swoją pierwszą płytę, Amaia została sama. I nie była z tego faktu zbytnio zadowolona bo od dziecka wokół niej ktoś był. Podeszła wolnym krokiem do komputera i włączyła piosenkę, która ostatnimi czasem bardzo przypadła jej do gustu. Lekko uśmiechnęła się do stałego klienta – młodego chłopaka, który wszystkich odpowiedzi na dręczące go pytania szukał właśnie w muzyce.- Hej tym razem czego potrzebujesz? – zapytała i do niego podeszła
To śmieszne, ale ani razu z nim nie rozmawiała. Zazwyczaj polecała mu jakąś piosenkę, albo płytę ale nic więcej. Jak się okazało chłopak był bardzo zagubiony w tym świecie. Szukał zbyt wielu odpowiedzi i przypominał właśnie ją samą. Spędzili ze sobą całą godzinę i rozmawiali wyłącznie na temat muzyki. Przy nim zapomniała o wszystkim czym jeszcze przejmowała się rano. Ta godzina była dla niej najlepszą odskocznią jaka mogła ją spotkać. Obiecała mu, że na dzisiejszym koncercie zadedykuje mu jedną piosenkę. Tylko pożegnali się z uśmiechem i nim się Amaia obejrzała musiała zamknąć już sklep. Tym razem pojechała do domu, aby przebrać się w jakieś wyjściowe ciuchy. Tylko pożegnała się z tatą i wraz z Ella pojechała w stronę clubu. Tam od razu została przywitana przez Denisa i swoją ekipę. Na scenę wyszli wszyscy gotowi i dali z siebie wszystko. O mały włos a by roznieśli imprezę. Na końcu zaśpiewali swoją ulubioną piosenkę i w taki o to sposób pożegnali się z słuchaczami i powiadomili ich o tym, że to ich ostatni wspólny koncert. W tym momencie ich zespół kończył swoją działalność.
Po tym wszystkim podeszła do Denisa i od razu poszli na dwór.- Wiem do czego zmierzasz. – westchnął
- Sam dobrze wiesz, że to nie ma sensu. Jesteś dla mnie
- Jak brat. Amaia ja to wszystko wiem... ale nadzieja matką głupich co nie? – zaśmiał się
- Z drugiej strony wiesz jak jest, nie potrafilibyśmy tak żyć. Nie potrafię żyć z dala od ludzi, których kocham.
- Potrafisz... musisz w to mocno uwierzyć i wtedy będzie o wiele łatwiej. I żyjesz z nimi, ale tu – szepnął i wskazał jej serce – oni zawsze będą przy tobie czy tego chcesz czy nie.
- Dzięki. Tego było mi naprawdę potrzeba – szepnęła i mocno wtuliła się w jego silne ramiona
In an instance you were gone,I'm scared.....
Muzyka jest niedyskretną powiernicą: zdradza najtajniejsze myśli.Romain Rolland
Amaia właśnie stała w sklepie i przymierzała kurtkę. Jej myśli i tak były daleko stąd... nawet można rzecz, że ona nie wiedziała co przymierza.- Kochanie ja wiem, ze zakupy to trudna sprawa, ale mogłabyś się skupić.
- Przepraszam mamo... – westchnęła i spuściła głowę
- Mam wrażenie, że coś cię gnębi.
- Masz rację... to coś wielkiego, co mnie przerasta. – powiedziała prawie płacząc
- W takim razie koniec z zakupami. Idziemy na kawę i ciastko. Porozmawiamy sobie jak dwie dojrzałe kobiety. – uśmiechnęła się do swojej jedynej córki
- Raczej z niedojrzałą małolatą. – szepnęła i wyszła z sklepu
Kiedy siedziały przy stoliku w ciepłym lokalu to od razu pani Baker przystąpiła do rozmowy z córką.- A teraz kochanie co się dzieje?
- Nie wiem jak to powiedzieć...
Jak to zawsze bywa Ella wyciągnęła Amaia do clubu aby trochę poszaleć. Na dodatek do nich dołączyli panowie, którzy mieli dość wyśmienity humor. Tylko jedynie Amaia była nie w sosie, ale nie chciała aby wszyscy o tym wiedzieli. Chociaż i tak za dobrze ją wszyscy znali. Denis mając znajomości szybko znalazł dla nich wolne miejsce i przyniósł ulubione drinki.- Ej nie rozpijaj mi mojej młodszej siostry.
- Daj spokój stary. Gdybyś Ty ją widział jak Ciebie nie ma. – zaśmiał się
- Denis! – krzyknęła oburzona Amaia i go lekko uderzyła
- Oj już się nie dołsaj tak. Ja tylko mówię prawdę.
- Ej wiecie co.. dajcie sobie wszyscy siana. Przyszliśmy się tu zabawić a nie. – powiedziała Ella – Damian masz może ochotę potańczyć?
- Z Tobą zawsze. – powiedział i od razu zniknął wraz z dziewczyną w tłumie tańczących
- Wiesz co... czasem go nie poznaje.
- Ja też. Nigdy nie przypuszczałam, że będzie z moją najlepszą przyjaciółką i co najważniejsze będzie ona moja szwagierką. – zaśmiała się
- Szkoda, że tylko nam się nie poszczęściło.
- Kocham Cię... ale jak mojego drugiego brata. Nie potrafię inaczej. – szepnęła
- Wiem i to rozumiem. Szkoda, że teraz...
- Przepraszam czy mógłbym z Tobą porozmawiać?
- Alex?! – zapytała zdziwiona – Co ty tu robisz?
- Przyjechałem... Amaia możemy porozmawiać na osobności?
- Idź. – szepnął Denis i zrobił jej przejście
- Więc o czym chciałeś porozmawiać? – zapytała kiedy odeszli na bok
- Przepraszam... nie powinienem tak...
- Alex. – szepnęła i pociągnęła go w kąt gdzie nikt im nie przeszkadzał – to i tak teraz nie ma znaczenia.
- O czym mówisz? – zapytał zdziwiony
- Ja... wyjeżdżam. Nic nikomu nie mówiłam bo nie chciałam zapeszyć, robić sobie nadziei.
- Amaia...
- Dostałam się na studia. Będę, a raczej mam taka nadzieje być krytykiem muzycznym.
- Gratuluje. – powiedział z uśmiechem – a gdzie?
- Praga.
- Czechy?! – zapytał zszokowany
- Chciałam poznać inny kraj niż Anglia czy Hiszpania. Tam się dostałam... wiem, że to może być dla Ciebie szok, ale... i tak by nam nie wyszło.
- Skąd wiesz?
- Krytyk z muzykiem nie idzie w parze. – zaśmiała się – a teraz przepraszam, ale chyba powinnam wrócić do przyjaciół. To nasz ostatni wspólny wieczór.
- Jasne. – powiedział i spojrzał w podłogę – Amaia...
- Tak? – zapytała i się odwróciła jednak od razu została przyciągnięta przez Alexa i namiętnie pocałowana – obiecaj mi, że znajdziesz dla mnie dzisiaj ostatnie 5 minut.
- Obiecuję. – powiedziała i ostatni raz dała mu buziaka w policzek
Z lekkim uśmiechem podeszła do swoich przyjaciół i usiadła na kanapie. Teraz czuła lekkość... czuła się ogromnie silna... teraz wiedziała, że bez niczego mogła pojechać do Czech, aby tam zacząć swoją dalszą naukę... zacząć robić to co kocha najbardziej... jednak wiedziała, że będzie jej trudniej.. bez przyjaciół, bliskich jej osób nie będzie tak samo jak było. Teraz będzie musiała radzić sobie sama.
Fragment pisany przy The Last Shadow Puppets & Alison Mosshart – Paris Summer
- Witam wszystkich. Wiem, że zawsze zaczynaliśmy od naszych najlepszych piosenek. Jednak na tej sali jest pewna osoba, która swoją osobowością wpłynęła na mój pogląd na muzykę. Pewnego deszczowego dnia poleciła mi piosenkę, którą pragnę z nią teraz zaśpiewać. Będzie to nasz pierwszy wspólny cover i pierwsza wspólnie zaśpiewana piosenka. Tak więc przywitajcie Amaie Sanchez Baker, która obiecała mi 5 minut. – powiedział Alex do mikrofonu a wszyscy zgromadzeni w clubie zaczęli klaskać
- Co zrobisz? – zapytał Damian
- Jak obiecałam to muszę to zrobić. – powiedziała z uśmiechem i weszła na scenę
Jako pierwszy zaczął śpiewać Alex, a Amaia tylko stanęła sobie przy mikrofonie i wczuwała w muzykę. Znała dobrze tą piosenkę, kochała ją. To tato ją do niej zaraził i tak pozostało do dzisiaj. Będzie pierwszą osobą, która zaśpiewa do tego cover... na dodatek wraz z nią Alex... pierwsza osoba, która zaraziła się tą miłością od niej. On jako jedyny rozumiał o co chodzi tak na prawdę w muzyce.Momentalnie wiedziała kiedy ma zacząć śpiewać... po prostu wyłączyła się i wczuła w ten fragment. Oddała w niej całą siebie. Chłopak był tylko postacią poboczną... on wiedział ile dla niej to wszystko znaczy... chciał w niezapomniany sposób się z nią pożegnać.
THE END
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz