piątek, 4 stycznia 2013

Jazmina & Joselu


Siedziałam na tarasie i malowałam ogród. Dzisiaj miałam wolne a była bardzo ładna pogoda i aż szkoda było tego nie wykorzystać. Skupiłam cała swoją uwagę na szkicu altanki i nie wiedziałam kompletnie co się dookoła mnie dzieje. Zawsze kiedy malowałam to kompletnie się wyłączałam. Kreska do kreski i tak powstał szkic, który zaczęłam podkreślać czarnym tuszem. Pamiętam jak byłam mała i kiedyś wylałam tusz na kartkę, obrus, dywan. Ale i tak nie zraziło mnie do tego i dalej malowałam nim, ale już pod opieką. Dostałam wtedy za swoje, ale to nauczyło mnie na przyszłość żeby uważać z takimi rzeczami. Czekałam aż wyschnie i dlatego wyciągnęłam się po pędzelek ale jak na złość zleciały mi farby. Tylko zaklęłam i wstałam ze swojego miejsca i podeszłam do nich, chciałam się schylić ale jednak poczułam lekki ból więc oparłam się o balustradę.
  • Poczekaj ja to podniosę. - usłyszałam swojego przyjaciela, a mojego byłego
  • Dzięki – szepnęłam
  • No a teraz chodź usiądź. - i podał mi ramię za które złapałam i doszłam do swojego miejsca – W porządku?
  • Tak...
  • Malujesz? - i wziął jedno jabłko z koszyka
  • Mam wdychać świeże powietrze jak to babcia powiedziała.
  • No tak, a po mnie zadzwoniła bo musi iść do koleżanki. - zaśmiał się
  • Martwi się o swoją jedyną wnuczkę. Zresztą jak widzisz bez opieki sobie nie daję radę.
  • Nie polepszyło się?
  • Trochę, ale żeby było idealnie minie jeszcze kilka lat zapewne.
  • Aha.... - i spuścił głowę
  • Nie obwiniaj się, to nie twoja wina.
  • Ale gdybym skręcił w drugą stronę...
  • To byś ty nie mógł iść swoją drogą i byś nie mógł być pilotem.
  • Ale...
  • Ciii – uśmiechnęłam się do niego – Tak widocznie musiało być, pogodziłam się już z faktem że nigdy nie założę szpilek i zatańczę jeden taniec na twoim ślubie.
  • Ale idziesz ze mną na mecz prawda?
  • Nie odpuścisz co? - zaśmiałam się – No dobrze, pójdę. Ale znasz zasady. Ja dostaje dużą paczkę prażynek i kubek mojej ulubionej czekolady. Ty możesz oglądać mecz.
  • Tak, tak wiem. - zaśmiał się – Dla ciebie wszystko – i dał mi buziaka w policzek i maznął kwiatka na moim rysunku
  • Ej! Zawsze musisz to robić?
  • Oczywiście. Bez tego nudno jest.
  • Zamiast siedzieć ze mną to powinieneś iść wyrywać dziewczyny. No chyba, że jak się nauczysz w końcu latać to zaczniesz jak ptaszek skakać z drzewa na gałąź.
  • Głuptas – i poszedł do kuchni po picie dla siebie

Zawsze czuł się tu jak w domu, ale nie ma się co dziwić. W końcu znamy się od dziecka, jego rodzice przyjaźnią się z moimi. A my sami byliśmy parą, ale po wypadku wolałam aby był z kimś innym. Aby nie musiał się ze mną męczyć, zmieniać swoich planów. Dlatego zostaliśmy dalej przyjaciółmi bo akurat przyjaźni nikt z nas nie chciał przekreślać a ona nie mogła stanąć na przeszkodzie w realizowaniu naszych planów bo porozmawiać z przyjacielem przez telefon jest o wiele lepiej i łatwiej niż porozmawiać z chłopakiem, którego chciałoby się mieć nagle przy sobie i się do niego mocno przytulić, pocałować go. Zasługiwał na lepszą dziewczynę... na kogoś kto będzie mógł z nim latać do różnych krajów. A jak nie to czekać na niego... ja nie mogłam mu tego zagwarantować.
  • Kochanie mówię do ciebie.
  • C-co? - i się odwróciłam i zobaczyłam moją babcię
  • Zjesz coś?
  • Nie, nie. Matias już się mną zajął i dał coś dobrego do jedzenia.
  • No dobrze, ale jak coś to wołaj. - i dała mi buziaka w głowę na co się uśmiechnęłam i ponownie powróciłam do swoich myśli

    Była niedziela więc nie szłam do biblioteki na żadne korepetycje a też nie miałam zbytnio nic do roboty w domu więc postanowiłam trochę pomóc babci w gotowaniu. Zresztą jak w niedzielę mieliśmy wspólny obiad, chociaż w tygodniu też razem jedliśmy, ale zawsze w niedzielę gotowałam ja, babcia i mama. Taka o zwykła tradycja. Więc kiedy wstałam rano i wzięłam szybki prysznic to ubrałam się i zeszłam na dół na śniadanie. Oczywiście mój tato jak to zawsze bywał czytał jakąś gazetę a ja byłam pogrążona w rozmowie z mamą. Po śniadaniu trochę odpoczęłam i później zabrałyśmy się za obiad, aby po iść na spacer do parku. Robiłam to o co prosiła mnie babcia i przez cały czas się śmiałam z tego co mówiła mama. Bo jednak we dwie miały zupełnie inne zdania i poglądy na jakieś tematy i co najważniejsze omawiała każdą plotkę jaką w ciągu tygodnia usłyszały a ja to wszystko wysłuchiwałam i nie mogłam przestać się śmiać, aż mnie brzuch bolał. Na obiad tradycyjnie wpadł Matias i został już do wieczora. Poszliśmy razem na spacer i on rozmawiał o czymś z moim tatą a ja szłam sobie cicho z boku i oglądałam krajobraz aż w końcu mogliśmy w dwójkę sobie chodzić.
    • Maria ze mną zerwała.
    • Co?!
    • Powiedziała, że nie jestem tym jedynym i się nudziła. Dlatego ze mną zerwała.
    • Jej przykro mi. - i go objęłam – Chociaż dobrze wiesz, że ona mi się nigdy nie widziała.
    • Wiem, wiem.
    • Czyli co? Spędzamy dzisiaj noc na oglądaniu filmów?
    • Jeśli będę mógł spać na tej lepszej stronie łóżka to z miłą chęcią.
    • Po ostatniej takiej libacji zostały jeszcze ciastka twoje ukochane bo chowałam je przed babcią i tatą więc wiesz. - zaśmiałam się
    • Dziękuje.
    • Za co?
    • Za to, że jesteś i mnie wspierasz. Ale sam bym chciał cię w końcu wspierać.
    • I to robisz. W końcu kto mnie wozi na kontrole i przesiaduje ze mną zamiast się bawić jak na swój wiek przystało?
    • No tak, ale wiesz o co mi chodzi.
    • Wiem, wiem. Ale nie moja wina, że nikt się koło mnie nie kręci i chyba powinieneś być szczęśliwy, że nikt mi nie łamie serca co nie?
    • Wolałbym abyś spotkała kogoś takiego, który nigdy ci tego nie zrobi.
    • I znajdę może kiedyś. Na razie mnie nie interesują związki. Wolę się poświęcić samej sobie.
    • No tak, ale bliskość mężczyzny też jest przydatne.
    • I mam ciebie. Po co mi ktoś inny?
    • Aj ty uparciuchu.
    • Wiem, ale to mi akurat pozwala jakoś funkcjonować. - wzruszyłam ramionami

    Ale jednak noga mnie trochę bolała więc postanowiliśmy wracać do domu i od razu poszliśmy z Matiasem na górę i babcia nam przyniosła czekoladę i kawałek ciasta jej własnej roboty więc zasiedliśmy sobie na łóżku i włączyliśmy filmy jakie miałam a których nie obejrzeliśmy albo takie, które we dwoje uwielbialiśmy. Oczywiście i tak ja zasnęłam jako pierwsza a on zaraz za mną i spaliśmy razem wtuleni w siebie. Chociaż to był mój chłopak a obecnie jest moim największym i jedynym przyjacielem to jakoś nam to nie przeszkadzało. Znaliśmy granicę do których moglibyśmy się posunąć a teraz nawet bym do niego nie wróciła. I to nie ma nic wspólnego z tym, że on wyszedł cało z wypadku a ja nie. To raczej to, że ja nigdy nie byłam w nim prawdziwie zakochana tylko zauroczona, chociaż chodziliśmy ze sobą dosyć długo. Ale tak, abym go mocno kochała to raczej nie. Jeszcze nie przeżyłam pierwszej prawdziwej miłości i coś czułam, że raczej nie będzie mi to dane. Bo jakoś nikt nie chciał się za mną obejrzeć i się nawet im nie dziwiłam. Aż w końcu jednak kiedy się przebudziłam to delikatnie wyswobodziłam się z jego objęć i usiadłam przy biurku ze szkicownikiem i zaczęłam szkicować historyjkę z nim w roli głównej. Nie wiem czemu, ale właśnie to był dla mnie najlepszy sposób na przekazanie tego co mnie spotyka, co czuje i co myślę. Kiedy się przebudził to tylko się do niego uśmiechnęłam i zostawiłam wszystko na biurku i podeszłam do łóżka na którym się położyłam i wtedy do pokoju weszła babcia z tacą na której znajdowało się śniadanie i się do nas uśmiechnęła. Od razu jak wyszła to się zaczęliśmy śmiać, ale zjedliśmy pyszności przez nią dla nas przygotowane. Po tym poszłam pod prysznic i wróciłam do pokoju aby się ubrać a pod prysznic poszedł Matias. Po tym podwiózł mnie do biblioteki i sam pojechał do domu a ja miałam cały dzień z głowy. A raczej jego część.


    Byłam na krótkim spacerze z babcią i w końcu postanowiłyśmy zjeść pyszne ciastko w naszej ulubionej kafejce i do tego wypić ulubioną kawkę. Weszłyśmy do środka przywitałyśmy z właścicielem. Od razu zajęłyśmy miejsce w jednym kącie i powiedziałam, że pójdę zamówić. Dlatego podeszłam do lady i stanęłam w krótkiej na szczęście kolejce. Oglądałam ciastka i myślałam nad tym co zamówić aż w końcu przyszła kolej na mnie. Położyłam portfel na ladę i się uśmiechnęłam.
    • Przecież zaraz bym wam przyniósł kawkę, nie musiałaś przychodzić.
    • Wiem, wiem. Ale mam dzisiaj ochotę na tą babeczkę – i pokazałam – I te ciastko.
    • Aj uparta jak dziadek wiesz?
    • Wiem. - zaśmiałam się - Ale babcia też woli te cytrynowe a nie to co zawsze.
    • No dobrze. Więc wracaj zaraz wam przyniosę. - więc tylko się odwróciłam i powoli ruszyłam do stolika

    Usiadłam na swoim miejscu i się uśmiechnęłam do babci chociaż widziałam jej wzrok. Widać było, ze się jej nie spodobało, że poszłam sama ale nic nie mówiła. Zaczęłyśmy od nowa rozmowę aż w końcu podszedł do nas pan Ramos i postawił kawę z pysznościami.
    • Mam nadzieję, ze będzie smakowało.
    • Jak zawsze. To jest najlepsze ciacho w całym Madrycie. - na co się zaśmiałam
    • Przepraszam?
    • Tak? - zapytała babcia a ja spojrzałam na jakiegoś chłopaka
    • Pani to zostawiła przy ladzie – i się uśmiechnął do mnie a ja zauważyłam, że ma mój portfel
    • Dziękuje, zapomniałam – i go od niego wzięłam
    • Lepiej uważać bo mało kto by oddał
    • A mówiłam abyś siedziała na miejscu.
    • Oj tam. Każdemu się zdarza – zaśmiałam się
    • Dokładnie. Ja raz tez zostawiłem przez przypadek telefon, ale już nie wrócił do mnie
    • Ja rozumiem my starzy, ale wy młodzi – powiedziała moja babcia a ja się szeroko uśmiechnęłam i zwróciłam do tego chłopaka
    • To tylko rzeczy, nie warto się nimi przejmować. Ale jeszcze raz dziękuje
    • Nie ma za co. Smacznego – i poszedł a ja wróciłam do jedzenia

    Oczywiście babcia przez cały czas nawijała o tym, że powinnam lepiej pilnować swoich rzeczy, ale ten młodzieniec był przystojny i miły jeśli oddał i nic nie chciał w zamian ani niczego nie zabrał. Tylko się śmiałam cicho pod nosem i jej przytakiwałam bo jak się moja babcia rozgada to nie ma nikogo kto by ją uciszył albo przegadał.

    ***

    Po oddaniu dziewczynie portfela sam poszedłem z kafejki i wsiadłem do swojego auta. Musiałem się spotkać z Alvaro bo coś miał do zrobienia w mieszkaniu i potrzebował pomocy. Więc ruszyłem i oczywiście musiałem trochę postać na światłach, ale po dłuższej chwili dojechałem i wbiegłem na górę. Zapukałem do drzwi i słyszałem głośne proszę więc wszedłem i zobaczyłem go stojącego z półką i wiertarką więc od razu podbiegłem i złapałem za półkę, aby nie spadła mu na głowę.
    • Dzięki, jeszcze chwila a byś sam zdobywał gole. - zaśmiał się
    • Bardzo śmieszne. Ile razy ci mówiłem żebyś się nie brał za to czego nie umiesz?
    • Ja nie umiem, ja? To ty zamiast być wcześniej to gdzieś się szlajasz a Isabel da mi suchary jak tego nie zrobię przed jej przyjściem bo obiecałem
    • No już, już.

    Od razu zabrał się do roboty, wkręcał śruby i montowaliśmy półkę, aż wisiała i czekała na to kiedy Isabel poustawia tam swoje pierdoły jak to mówił Alvaro. No tak jego gry miały inna półkę. Ale kiedy skończyliśmy to od razu rozsiedliśmy się na kanapie, ale wcześniej posprzątał bałagan i podziwialiśmy półkę.
    • No to teraz koniec gadania
    • Takie są kobiety – zauważyłem
    • Ano.
    • Ale dostaniesz nagrodę
    • Tak, obiad.
    • I buzi, buzi – wystawiłem mu język na co się zaśmiał - No co?
    • Nie nic. Ale co tak długo?
    • Zasiedziałem się
    • No tak.
    • Oj no sory
    • Ważne, że mnie nic nie przygniotło i wszystko jest na swoim miejscu
    • Ano.
    • W ogóle ty się strzeż. Isabel ma dla ciebie małą propozycje
    • Taak?
    • Koleżanka jej jest sama bo chłopak ją rzucił a idzie na wesele i nie chce samej
    • Znowu swatanie? - jęknąłem
    • Jakie swatanie to tylko wesele
    • Ja już wiem co twojej dziewczynie chodzi po głowie.- na co się jedynie uśmiechnął - I ty też o tym wiesz – wystawiłem mu język na co skapitulował
    • Oj tam ta dziewczyna przyznaje jest ładna, ma walory ale pecha do chłopaków
    • No cóż...nie chce być pechem
    • Ale potańczyć byś nie chciał?
    • Ale jej nie znam...obcy ludzie będą
    • To się poznacie. Chce was zaprosić na kolacje
    • Heh no ok.
    • Oczywiście nie musisz iść ja nie zmuszam
    • Na razie przyjdę na tą kolację
    • Ok. - na co się uśmiechnąłem i do mieszkania weszła Isabel
    • Jestem!
    • Hej kochanie.
    • Cześć – i dała mu buziaka – Hej Joselu. - na co sam się przywitałem
    • I jak? - i pokazał jej półkę
    • No, no brawo. - na co się szeroko i dumnie uśmiechnął. Jemu to naprawdę dużo nie potrzeba.
    • Prawie sam to zrobił. Ja tylko asekurowałem
    • Naprawdę? - a ja przytaknąłem
    • Obiecałem. - na co dała mu całusa a on odwzajemnił
    • To ja uciekam do łazienki – i uciekła do łazienki a ja się szeroko uśmiechnąłem bo miał rozmarzony wzrok
    • Aj jak ja ją kocham – westchnął
    • Widzę. Ale będę się zbierał
    • Ok.
    • Miłego wieczoru
    • Do jutra.
    • Hej.

    Wyszedłem z ich mieszkania i od razu swoje kroki skierowałem do auta. Znowu wracałem do pustego mieszkania, ale i tak musiałem trochę przejechać aby tam się dostać.

    Dzisiaj było o dziwo ciepło i zimno jak zaszło słońce za chmurami więc nie wiedziałam kompletnie jak się ubrać. Ale miałam tak, że nogi mi nie marzły tylko ręce więc ubrałam długi rękaw i spodenki. Do tego zarzuciłam kozaczki na swoje stopy, bransoletkę i okulary. Do torebki wrzuciłam portfel, telefon i mini piórnik. Gotowa ruszyłam wolnym krokiem w stronę biblioteki w której pracowałam jako korepetytorka. Lubiłam pomagać innym, zwłaszcza tym biednym, których nie stać na dodatkowe zajęcia. Zresztą i tak nie miałam co robić a w swoim życiu już sporo przeczytałam i się nauczyłam. Przywitałam się z starszą panią, która pracowała i poszłam usiąść. Rozłożyłam się i akurat przyszła Marta więc się z nią przywitałam i ona rozłożyła swoje książki i zaczęłyśmy naukę. Starałam się jak mogłam wytłumaczyć jej fizykę a ona o dziwo starała się jakoś ją zrozumieć. Tylko, że potrzebowałam pewnych danych i dlatego wstałam ze swojego miejsca i podeszłam do półki, ale jak na złość była wyżej i musiałam stanąć na palcach, ale to też było trudne więc stanęłam na jednej nodze na palcach i chciałam ściągnąć ją.
    • Pomóc? - usłyszałam więc się ucieszyłam w duchu
    • Jakby pan mógł. - i się odsunęłam aby mu ułatwić
    • Stary nie jestem na pana – zaśmiał się - Ale którą dokładnie?
    • Tą fioletową z napisem tablice fizyczne
    • Oł...ciężka nazwa. - i ściągnął – Proszę. - za co ładnie podziękowałam - Już drugi raz mi dziękujesz..znaczy pani mi dziękuje
    • Ja?
    • Tak...znalazłem kiedyś pani portfel
    • Aha. - uśmiechnęłam się do niego
    • Same dobre uczynki...mama by była ze mnie dumna
    • To na pewno, ale muszę iść – i go wyminęłam i poszłam do stolika i usiadłam na swoim miejscu - Więc na czym to stanęłyśmy?
    • O tym, że chyba komuś wpadłaś w oko
    • Ja?
    • Tak. Kiedy wracał do kumpla oglądnął się dwa razy, a za tym ostatnim prawie wpadł na regał - zaśmiała się pod nosem
    • Na pewno nie i lepiej skup się na fizyce
    • Przystojny – i otworzyła książkę
    • Nie wiem... nie interesują mnie związki.
    • Dlaczego?
    • Nikt nie chce kulawej
    • Ej...daj spokój. To nie ważne.
    • Uwierz mi dla niektórych to ważne. Ale uczymy się a nie. Musisz to zdać


    ***

    Kiedy ta dziewczyna odeszła to sam wróciłem do Alvaro, który coś tam załatwiał z bibliotekarką. Przyniósł książki Isabel i chyba miał wypożyczyć jakieś i było ich trochę. Odwróciłem się jeszcze w jej stronę bo naprawdę była ładna i o mały włos nie wpadłem w regał z książkami. Na dodatek zobaczyłem Alvaro, który się śmiał z czegoś i go nie rozumiałem.
    • No co?
    • Ty mi powiedź.
    • Nic.
    • Kto to?
    • A kiedyś ją spotkałem – uśmiechnąłem się na samo wspomnienie
    • Rozumiem, ale Isabel to wie jak się mnie pozbyć. Ta babka poszła i gdzieś zniknęła
    • No cóż...ty i biblioteka..dziwny widok
    • Odezwał się ten co ma w rękach książki
    • Bo mnie przytachałeś
    • Bo idziemy na obiad z twoją partnerką na ślub
    • Heh...no dobrze
    • Dlatego do biblioteki wysłała mnie. Ale ładna
    • Yhym ale chyba zajęta.
    • Zajęta?
    • No...tak. Szybko uciekła
    • Bo jest z koleżanką?
    • Może.
    • Z tego co mi mówiła Isabel to tu dają korepetycje.
    • No mi korepetycje nie potrzebne
    • No tak. - zaśmiał się i przyniosła babka książki - No to teraz do domu
    • Ok.

    Tylko wyszliśmy z biblioteki i od razu Alvaro rzucił książki na tył i sam wsiadłem na miejsce pasażera. Odpalił swoje auto i pojechał w stronę mieszkania w którym obecnie pichciła jego dziewczyna a znając ją to i tak pewnie coś zamówiła bo ostatnio jeden obiad spaliła. Sam pomogłem mu z książkami i weszliśmy na górę gdzie już było słychać śmiech dwóch dziewczyn. Położyliśmy książki w przedpokoju i zostawiliśmy buty wraz z kurtkami w przedpokoju od razu wchodząc do salonu. Alvaro przywitał się jak zawsze z Isabel buziakiem i od razu dziewczyna przedstawiła mnie koleżance.
    • Więc Joselu poznaj Marie, kochana o to Joselu
    • Hola.
    • Hej. Czyli to z tobą będę bawić na weselu? - zaśmiała się
    • Jeśli mówili ci o Joselu to tak...to ja
    • No to możemy już coś zjeść? - zapytał Alvaro na co się zaśmiałem
    • Chętnie
    • No to siadajcie

    Oczywiście dwa razy nam nie trzeba mówić. Od razu usiedliśmy i w czwórkę zaczęliśmy jeść i naprawdę było to dobre. Przez cały czas rozmawialiśmy o wszystkim i się poznawaliśmy. Musiałem przyznać, że Maria była ładna i miła i na pewno się nie będę nudzić. Dlatego się zgodziłem na pójście z nią na wesele. Przynajmniej darmowe jedzenie i alkohol. I akurat wtedy kiedy ja pauzowałem za kartki więc nie musiałem ograniczać się jedynie do jednego drinka. Ale po obiedzie, który przerodził się już bardziej w kolację postanowiliśmy się zbierać i zaproponowałem, że odprowadzę dziewczynę do domu. Dlatego się pożegnaliśmy i poszliśmy w kierunku jej mieszkania.
    • Długo znasz Alvaro i Isabel?
    • Nie. Poznałem Alvaro kiedy przyjechałem do Madrytu
    • No tak jak ja. Ale poznałam Isabel na uczelni
    • Rozumiem.
    • Ale cieszę się, że pójdziesz ze mną. Ostatnio zerwałam z chłopakiem wiec sam rozumiesz.
    • Oj tak.
    • No ale jesteśmy na miejscu – i zatrzymała się pod blokiem
    • Więc odprowadziłem bezpiecznie
    • I dziękuje bardzo. - uśmiechnęła się do mnie
    • Nie ma za co
    • Aj głupia ze mnie. Masz tu mój numer w razie czego – i podała mi karteczkę
    • Dobrze...zapiszę. I jakieś sugestie do koloru krawata?
    • Moja sukienka będzie fioletowa więc sam wybierz
    • Poproszę Isabel – zaśmiałem się
    • Jeśli chcesz możemy pójść razem. I tak muszę dokupić dodatki.
    • Dobrze.
    • To się jeszcze zgadamy. Pa

    I poszła z nieśmiałym uśmiechem do swojego mieszkania a ja wróciłem do swojego mieszkania i od razu wyciągnąłem z lodówki wodę i usiadłem przed komputerem.

    ***

    Leżałam na swoim łóżku i robiłam sobie plany na kolejny miesiąc. Miałam dwóch nowych chłopców, którzy weszli na miejsce dwóch osób, które już nie potrzebowały korepetycji z czego byłam zadowolona. Ale do pokoju wszedł mój tato i od razu zapytał czy czegoś nie potrzebuje i jak mi minął dzisiejszy dzień. Oczywiście musiałam wszystko powiedzieć ale ominęłam niektóre fakty jak takie, że znowu chodziłam bez kuli. Kiedy wyszedł to wyciągnęłam swój szkicownik i spojrzałam na szkic, który powstał dzisiaj w bibliotece. Nie wiem dlaczego, ale moje myśli krążyły wokół tego chłopaka, którego spotkałam już drugi raz. Ale raczej już nie spotkam bo nie wyglądał na kogoś kto chodzi do biblioteki. Ale jednak posprzątałam wszystko z łóżka, czyli odłożyłam na szafkę i poszłam spać. Jutro czekał mnie długi dzień.

    Na drugi dzień wstałam jak zawsze wcześnie, dlatego zeszłam na dół i zjadłam śniadanie wraz z rodzicami, którzy później pojechali do pracy a ja zostałam z babcią. Zrobiłyśmy obiad i się trochę co nieco dowiedziałam i kiedy przyszła do niej sąsiadka na plotki to wykorzystałam chwilę i się przebrałam i wyszłam z domu. Miałam potrzebę pójścia na spacer dlatego wybrałam park na naszej dzielnicy. Zresztą jeśli chodziłam sama to musiałam się poruszać na naszej dzielnicy abym miała jak szybko wrócić do domu. Dzisiaj akurat było bardzo ładnie więc szłam sobie spacerkiem i wsłuchiwałam się w śpiew ptaków. Szłam alejką i chciałam usiąść na ławce aby odpocząć kiedy jakichś dwóch urwisów przejechało szybko rowerek i wytrącili mi kulę i potrącili na co wylądowałam na ziemi. Tylko jęknęłam i z łzami w oczach wstałam jakoś i widziałam, ze mam zdarte dłonie. Ale gorzej było z podniesieniem kuli, ale na ratunek przyszła mi jakaś mała dziewczynka, która podniosła i mi podała.
    • Dziękuje. - uśmiechnęłam się do niej przez łzy co odwzajemniła
    • Nic pani nie jest?
    • Nie. - i podparłam się i poszłam na ławkę
    • Mamusia mowi, ze jak ktos ma kule to jest choly albo cos mu się stalo.
    • To dobrze mówi. - i wyciągnęłam chusteczki – Ale ty jesteś tu sama?
    • Nie, z wujciem ale jak zawse jest w tyle. Ale jestem Irene. – i machnęła rączką na co się zaśmiałam a ona usiadła na ławce obok mnie – Piece?
    • Miło mi, ja jestem Jazmina. Troszkę, ale duże dziewczynki nie płaczą prawda?
    • Zdlowo jest poplakac, bo ocyscas ocka.
    • Masz rację. Jesteś mądrą dziewczynką wiesz? W dodatku zrobiłaś dobry uczynek. - na co się szeroko uśmiechnęła
    • Irene?! - usłyszałam jakiś krzyk a ona tylko zawołała ups i się schowała za moją ręką i się nią zakrywała na co się zdziwiłam i zobaczyłam tego chłopaka co wczoraj! - O tu jesteś. Nie ukrywaj się – więc się odkryła i westchnęła - Ci powzdycham – a ja wycierałam dalej dłonie bo jedna mi krwawiła i piekła mnie bo mi się skóra starła - Co się stało?
    • A nic takiego. Dwóch urwisów jechało i mnie potrącili.
    • Ja pomogłam – i się szeroko uśmiechnęła siedząc na swoich kolanach
    • No to dobrze skarbie. Ale na pewno wszystko w porządku?
    • Tak, to tylko zdarta skórka nic poważnego
    • Ja mam plaster i wodę utlenioną... - i wyciągał z małego plecaczka
    • To może być plaster.
    • Mi mamusia zawse psemywa i dmucha aby nie bolalo
    • Tak...trzeba przemyć – więc wzięłam od niego wodę i zaczęłam sobie przemywać
    • Gotowe.
    • Proszę – i podał mi plaster
    • Podmuchaj wujciu
    • Nie trzeba – zaśmiałam się
    • Trzeba – i kucnął przede mną i wziął moją dłoń na którą podmuchał – Już. - uśmiechnął się co odwzajemniłam i męczyłam z plastrem - Ja to zrobię – i sam mi zakleił za co podziękowałam - Nie ma za co
    • Ale za pomoc należy się panience czekoladka
    • Aj tam wujcio kupi mi dusa
    • No tak, ale proszę to dla ciebie – i podałam jej lizaka, którego znalazłam w torbie
    • Diekuje. - na co się do mnie ten chłopak uśmiechnął a małą pogłaskał po główce
    • Ale dziękuje za pomoc i nie będę wam przeszkadzać
    • Nie ma za co – na co z uśmiechem wstałam z ławki - Chodź mała – i wziął ją na ręce więc złapała go za szyję
    • Pa Jazmina. - i mi pomachała na co sama powiedziałam pa i odeszłam kawałek podpierając się na kuli, ale jednak dłoń piekła
    • Wszystko w porządku? - i nie wiem czemu, ale słyszałam w jego głosie troskę
    • Słucham?
    • Bo utykasz... - i podszedł... no tak, kolejna osoba która troszczy się jak widzi kule
    • Tak, wszystko w porządku
    • Kontuzja? A oni jeszcze cię potłukli – i się skrzywił
    • Tak, ale to nic. I tak mam tylko małą rankę na dłoni. Przeżyję
    • Może odwieziemy cię? - a ja od razu zaprzeczyłam - No dobrze...
    • Mieszkam niedaleko a i tak wybrałam się na spacer
    • To może chociaż odprowadzimy?
    • Nie musicie. Mi na prawdę nic nie jest.
    • Jak myślisz skarbie czy ta pani chce się nas pozbyć – a ona pokiwała główką – Damy się?
    • Nie bo tseba pomagac. Pielwsa zasada podlywu – wyrecytowała a ja poczułam się głupio w tym momencie
    • Irene – syknął
    • Nie chce się was pozbyć tylko na pewno lepsza będzie zabawa na placu zabaw. Niż odprowadzanie jakiejś obcej dziewczyny.
    • Irene co my o tym myślimy
    • Ze mozemy odplowadic i sie pozniej pobawic?
    • Bardzo dobrze szefuniu – i przybili sobie piątkę a ja ruszyłam przed siebie i zaraz pojawili się obok mnie – Ale...Jazmina. Bardzo ładne imię
    • Fajnie, macie na J – powiedziała Irene - Bo wujcio to Joselu
    • No tak. Ale już trzeci raz się spotykamy – na co przytaknęłam - Pracujesz w bibliotece?
    • Raczej udzielam korepetycji.
    • A cio to?
    • To znaczy że Jazmina pomaga komuś w naucę
    • Aha.
    • Czyli fizyka to twoja mocna strona?
    • Fizyka, matematyka.
    • Podziwiam. Miałem problemy z takimi przedmiotami
    • Cak wujcio nie potlafil licyc ale sie naucyl
    • Ej, ej.
    • Mamusia mowila – uśmiechnęła się szeroko
    • Kiedy masz dużo czasu to przysiadasz do czegoś i się uczysz.
    • No ja nie miałem.
    • Jak to chłopak.
    • Nie, nie ...to nie o to chodzi że leniem byłem
    • Chodziło mi o to, że dla was nauka nie była ważna a świeże powietrze. - i się zatrzymałam - To tu
    • No tak...boisko to świeże powietrze
    • Więc dziękuje za odprowadzenie
    • Nie ma za co – uśmiechnął się - Uważaj na siebie i na dzieciaki
    • Taki już wiek.
    • Oj tak – i poczochrał małą
    • Ja jestem gzecna.
    • Po wujciu
    • Pewnie nie – wystawiła mu język
    • Więc miłego dnia życzę. - i się odwróciłam aby iść do domu
    • Do czwartego spotkania

    Tylko się lekko uśmiechnęłam i poszłam do domu. Akurat trafiłam na obiad więc usiadłam przy stole i zajadałam się pysznościami.

    Dzisiaj był dzień ślubu więc wstałem rano, poszedłem pobiegać i jak wróciłem to od razu wskoczyłem pod prysznic. Punkt trzecia miała przyjechać po mnie taksówką Maria więc musiałem być przygotowany. Dlatego rozsiadłem się wygodnie na kanapie i sobie pograłem, ale jednak czas szybko mijał więc poszedłem do sypialni i założyłem wcześniej przygotowany garnitur. Gotowy spryskałem się perfumami i dostałem sygnał, że już jest na dole. Schowałem portfel do kieszeni i wziąłem klucze, którymi zamknąłem mieszkanie i zbiegłem na dół. Przywitałem się z dziewczyną i pojechaliśmy na ślub. Oczywiście większość dziewczyn płakała tak samo jak rodzice panny młodej ale to akurat mnie śmieszyło, ale udawałem poważnego. Po wszystkim pojechaliśmy na salę gdzie miała się odbyć zabawa do białego rana. Posadzili nas przy stole z innym kuzynostwem więc się przedstawiłem, a raczej ona to zrobiła ale jakoś mi nie przeszkadzało. Nie powiem, ale zabawa była przednia bo wytańczyłem się za wszystkie czasy, w dodatku jedzenie było bardzo dobre i tak samo picie. Właśnie jeden z jej kuzynów nam polewał, ale musiał iść zatańczyć z panną młodą a swoją siostrą dlatego ja zostałem sam na sam z Marią i chciałem ją zapytać o jedną rzecz.
    • Miłą masz rodzinę
    • A dzięki.
    • Twoja ciocia dużo o tobie mówi
    • No tak moja chrzestna – zaśmiała się
    • Bardzo lubiła twojego byłego
    • No tak, zbierała już na nasze wesele
    • Czyli ulubieńcem był? - a ona przytaknęła - Chyba nie ma ci za złe że z nim nie jesteś co?
    • Już polubiła ciebie więc chyba nie
    • Yhym
    • A coś ci mówiła, że tak wypytujesz?
    • Nie, nie...tak z ciekawości
    • Aha.
    • Po prostu twoja ciocia mówiła w superlatywach o twoim byłym więc zaciekawiłem się
    • Bo był świetnym chłopakiem
    • Więc dlaczego zerwaliście?
    • Ja z nim zerwałam. - sprostowała a ja spojrzałem na nią czekając na dalszą wypowiedź - Byłam ja i była jego była a obecnie najlepsza przyjaciółka. Po prostu kiedyś byli razem i mieli wypadek. On prowadził wiec się teraz obwinia za to wszystko i do tej pory ma czasem koszmary. A w dodatku wystarczył jeden sygnał i już był dla niej a ja czasem musiałam czekać na swoją kolej. Najpierw ona, później jego pasja i ja
    • Rozumiem.
    • Więc postawiłam sprawę jasno i zerwałam z nim
    • A on co na to?
    • Nie było łatwo, chciał wszystko naprawić ale i tak wiem, że byłoby tak samo. Moim zdaniem oni nigdy nie powinni ze sobą zrywać
    • Możliwe. Albo po prostu czuł się winny
    • No możliwe. Ale przynajmniej będzie miał pełno czasu na latanie
    • A może tęskni za tobą co?
    • Możliwe. Ale nie mówmy o tym bo w końcu jestem z tobą na weselu i mam nadzieję, że się dobrze bawisz
    • Tak, tak.

    Przetańczyliśmy jeszcze dobre cztery kawałki i nie czułem nóg. Ale jednak pożegnaliśmy się i pojechaliśmy taksówką do jej mieszkania. Miałem w planie ją wysadzić i ruszyć do siebie, ale nie wiem jakim cudem zamiast nocować u siebie to wylądowałem w łóżku z nią. Nie powiem, ale było ciekawie i dlatego teraz odsypiałem. Tylko, że poczułem jak ktoś mnie całuje po szyi na co zamruczałem.
    • Dzień dobry. - powiedziała szeptem więc otworzyłem oczy
    • Dzień dobry
    • Wyspany?
    • Tak.
    • To dobrze. Ale śniadanie przyniosłam. - i postawiła tacę na moich kolanach na co zamruczałem
    • Miło.
    • Tylko nie myśl, że będę ci teraz codziennie robić – zaśmiała się
    • Dobrze. - uśmiechnąłem się co odwzajemniła i dałem jej buziaka w policzek od razu zabierając się za jedzenie
    • Wiesz to co miało w nocy. Szkoda, aby się tak szybko skończyło, ale nie mam jeszcze ochoty na żadne związki wiec może...taki wolny?
    • Dobrze. Sam nie wiem czy jestem gotowy
    • No Alvaro coś wspominał. Zresztą nie każdy musi być w tak szczęśliwym związku jak oni
    • Dokładnie

    ***

    Siedziałam jak zawsze na tarasie i tym razem nie malowałam a szkicowałam. Robiłam mini komiks i myślałam nad wszystkim. Nie wiem dlaczego, ale na temat przewodni wybrałam właśnie Joselu i nasze przypadkowe spotkania. Chociaż nie znam go to wydawał się sympatyczny. Tylko, że jak na złość musiałam się zamknąć w swoim świecie i dopiero babcia mnie obudziła kiedy powiedziała, że się spóźnię na korepetycje. Dlatego szybko spakowałam torbę i ruszyłam do biblioteki. Dzisiaj miałam zajęcia z dwoma chłopakami więc usiadłam na swoim miejscu i czekałam na jednego. Ale dostałam telefon, że drugi nie przyjdzie bo jest chory i czy można to jakoś przełożyć więc zgodziłam się i tak o to wpisałam go na listę w swoim kalendarzu i zajęłam się pomocą Marcosa. Dzisiaj skupiłam się na matematyce i dopiero jak poszedł to wypożyczyłam sobie jedną książkę i zadzwonił do mnie Matias więc poczekałam na niego i razem wracaliśmy w stronę mojego domu. Jak zawsze miał problem bo widział swoją byłą dziewczynę z innym na weselu więc tylko starałam się go jakoś pocieszyć i powiedziałam, aby dał sobie w końcu spokój i znalazł jakąś inną. W końcu na świecie nie jest ona jedyna, a był przystojnym chłopakiem i zapewne teraz nie może się odpędzić od dziewczyn. Zawsze tak było nawet jak ja byłam z nim, musiałam walczyć z dziewczynami z naszej szkoły aby go jakoś zatrzymać przy sobie. Ale jednak szłam wolno i wysłuchiwałam to co ma mi do powiedzenia.
    • Wiesz jak dla mnie to powinieneś zostawić przeszłość. Nie możesz się skupić na nauce?
    • Mogę, ale ty też nie jesteś lepsza. Twoja babcia mówiła mi o piśmie z gazety.
    • Czy ty musisz być jej ukochanym wnuczkiem? - jęknęłam
    • Muszę. Więc? Dlaczego nie chcesz nawiązać z nimi współpracy? Zaczynając w końcu w gazecie możesz robić coś z rysunkiem, szkolić się i zarabiać na wymarzone studia.
    • Sama nie wiem...
    • Czego ty się boisz?
    • Sam pamiętasz jak się nabijali w szkole z moich obrazów, szkiców. Chyba mam zakodowane, że moje prace nie są zbyt dobre i nie chce aby teraz również się każdy ze mnie śmiał. Mam dość już tego, że wszyscy postrzegają mnie jak kalekę, którą jestem.
    • Nie jesteś.
    • Nie wiesz jak to jest. Możesz wyjść gdziekolwiek chcesz, nikt się tobą nie przejmuje. A ja? Do parku muszę iść obok domu bo dalej mogę nie dać sobie rady, chociaż nigdy nie próbowałam. Zawsze jest ktoś ze mną, przy mnie.... nie wiem już co to jest samodzielność i chyba dlatego wolałam zarabiać na studia, ale nie wiem czy kiedykolwiek na nie pójdę.
    • To moja wina... - i kopnął kamyk
    • To nie jest twoja wina. Gdybym ja prowadziła też bym tak zrobiła. Odruch kierowcy, a tak widocznie musiało być. Pogodziłam się z tym a ty musisz żyć dalej, cieszyć się życiem i nie przejmować się mną. Bo wiem, że dlatego jesteś teraz sam. - i się zatrzymałam
    • Nie prawda.
    • Prawda, prawda ale ty zawsze starałeś się zataić to co mi może sprawić przykrość.
    • O kogo ja widzę. Hej wam. - usłyszałam przed sobą dziewczęcy głos i zobaczyłam
    • Hej Maria. - odezwał się Matias zanim cokolwiek zrobiłam i powiedziałam
    • Hej. - powiedział do mnie Joselu na co się uśmiechnęłam
    • Spacer?
    • Tak, tak. Ale jak widzę wy też. - odezwała się Maria - A przedstawiam wam mojego chłopaka Joselu.
    • Miło mi, Matias.
    • Mi również. - uśmiechnął się do niego
    • A jak tam noga?
    • Do...
    • Jak zawsze od kiedy ostatni raz pytałaś czyli od kiedy? Od roku? - rzucił ironicznie więc od razu złapałam go za rękę
    • Matias uspokój się.
    • Powiem ci coś. Lepiej sam z nią zerwij zanim zrobi to sama z tobą i po niecałym miesiącu pocieszy się w ramionach innego. Szmaty zawsze takie są – rzucił i ruszył przed siebie zły za co krzyknęłam za nim – Idziesz?!
    • Przepraszam za niego. - i od razu pokuśtykałam za nim

    ***

    Kiedy Jazmina odeszła kuśtykając to naprawdę nie wiedziałem co mam robić. Kompletnie byłem zagubiony w tym o czym oni mówili i nawet wtedy kiedy obraził Marię jej były. Ale widziałem jak odeszli więc od razu zapytałem się dziewczyny.
    • Co jej jest?
    • Pozostałości po wypadku
    • Ja ją znam...znaczy poznaliśmy się przypadkiem.
    • No to się jej zapytaj. Mnie to nigdy nie interesowało, wiem jedynie że kuleje
    • Ok już się nie denerwuj – uśmiechnąłem się do niej na co westchnęła - Co jest?
    • Nic ważnego. A teraz ja uciekam na zajęcia i do zobaczenia później?
    • Ok.

    ***

    Goniłam Matiasa aż go dogoniłam i jakoś starałam się go uspokoić co mi się o dziwo udało i tylko mnie odprowadził do domu. Sam poszedł przed siebie więc wzruszyłam ramionami i poszłam do swojego pokoju. Zeszłam jedynie na dół aby zjeść obiad i ponownie wróciłam do siebie. Usiadłam w swoim ukochanym fotelu i od nowa zaczęłam szkicować, ale zupełnie co innego. Na drugi dzień postanowiłam wybrać się do biblioteki i trochę poczytać o malarstwie dlatego zaraz po śniadaniu się wyszykowałam i poszłam powolnym krokiem. Od razu powiedziałam co potrzebuje i to zostało mi przyniesione do stolika przy którym siedziałam i wszystko studiowałam. Ale jednak w pewnym momencie usłyszałam jak ktoś coś mówi do mnie więc podniosłam wzrok do góry i zobaczyłam Joselu.
    • Hej.
    • Nie przeszkadzam?
    • Zależy z jakim zamiarem przychodzisz. W końcu to czytelnia – szepnęłam
    • Wiem. - uśmiechnął się i wziął pierwszą lepszą książkę i usiadł naprzeciwko mnie więc przewróciłam oczami i wróciłam do czytania i robienia notatek – Chciałem porozmawiać – szepnął
    • Wiesz, że jesteś obecnie wrogiem numer jeden mojego przyjaciela i to raczej nie pomaga nam w rozmowach?
    • Ok...ale co ja zrobiłem nie tak?
    • Niedawno zerwali a on się jeszcze z tym nie pogodził
    • Nadal ją kocha prawda?
    • Byli ze sobą dwa lata a ona z dnia na dzień powiedziała, że nie chce już z nim być. Jak ty byś się czuł? Zwłaszcza, że widział ciebie z nią na ślubie i na ulicy
    • Jestem w hmm...luźnym związku. Ale nie ważne. W każdym bądź razie ona zerwała bo była zazdrosna o ciebie
    • Wiem o tym, ale nie moja wina że tak bardzo się o mnie martwi i jest moim przyjacielem. Nie mogę z nim zerwać kontaktów bo ona chce mieć go na wyłączność. Matias nie jest taki, nie zamknie się w jej złotej klatce
    • Ja rozumiem... naprawdę. Przyszedłem po prostu bo widzę, że ona tez się źle z tym czuje. A mnie raczej ma na zastępstwo aby zapomnieć.
    • Myśl jak chcesz.
    • Nie lubisz jej tak?
    • Nie. Zresztą to ona pierwsza zaczęła ja jedynie nie miałam możliwości jej poznania i polubienia
    • Nie jest taka zła. Kocha Matiasa i to normalne że chce go mieć dla siebie – uśmiechnął się - Dlatego odpuściła. Ale ty również masz rację bo to w końcu twój przyjaciel.
    • Wiesz co... wydajesz się sympatyczny więc uważaj. Ona zaczyna od luźnego związku a kończy się na tym, że jeśli w ciągu dwudziestu minut się z nią nie spotkasz to będziesz miał ciche dni. Jest jedynaczką, która od dziecka miała wszystko co chciała.
    • Mówisz tak bo kochasz Matiasa i również jesteś zazdrosna czy dlatego że się nie polubiłyście – i na mnie uważnie spojrzał
    • Masz rację. Kocham go, ale jak brata, którego nigdy nie miałam. Był moim chłopakiem, ale również przyjacielem, który wspiera mnie w każdej chwili. A ona nie lubi mnie
    • Rozumiem. Po prostu myślałem że to wszystko wygląda inaczej i że mogą wrócić do siebie.
    • On tak myślał... ale nie potrafi znieść faktu, że ktoś inny ją obraca kiedy on walczył aby do siebie wrócili
    • Heh...i teraz ja jestem najgorszy tak?
    • Nie, radzę ci tylko się nie mieszać w ich sprawy a wyjdziesz na tym lepiej – wzruszyłam ramionami
    • No dobrze.
    • I czytasz do góry nogami – zaśmiałam się
    • Oj tam. Najważniejsze że ciekawe – wyszczerzył się na co sama się uśmiechnęłam - A ty studiujesz? - więc pokiwałam przecząco głową - Aha...to tak dla przyjemności? - i pokazał na moją książkę o ekspresjonizmie na co potwierdziłam - Ciekawa osoba z ciebie
    • Raczej nudna
    • Zależy z której strony
    • Z każdej.
    • Hmm – i się przyglądał – Nie widzę. - na co się zaśmiałam cicho a on uśmiechnął
    • I dlatego przyszedłeś do biblioteki? Aby zapytać mnie o Matiasa i Marie?
    • Po prostu dziwna ta sytuacja
    • Yhym
    • Myślałem, że pomożesz mi zrozumieć
    • Nie chce się mieszać w waszą relację.
    • To tylko luźny związek
    • Rozumiem
    • Ale Irene o tobie mówi cały czas – i na samo wspomnienie jej się uśmiechnęłam
    • Słodka dziewuszka
    • Po wujku – i ten jego uśmiech i musiałam przyznać, że jest pewny siebie i dumny z niej
    • Ale uważaj na nią. Biegać samemu nie jest bezpieczne
    • Oj wiem...uciekła mi wtedy
    • Jak to dzieci. Chwila nieuwagi i już ich nie ma
    • Tak. A Irene ma jeszcze większy poziom energii
    • Po wujku? - na co przytaknął a ja spojrzałam na zegar - No, ale ja będę się zbierać do domu – i pakowałam torbę
    • Może cię odwiozę?
    • Nie.
    • No dobrze nie będę nalegał bo stanę się upierdliwy
    • Miłego czytania – uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę wyjścia oczywiście żegnając się z bibliotekarką i szłam powoli w stronę domu ale jednak samochód się zatrzymał więc stanęłam
    • Na pewno nie chcesz żebym cię podwiózł? W ramach za miłą rozmowę
    • Dzięki, ale nie przepadam za tą formą komunikacji
    • Aha... no tak. Więc do zobaczenia.
    • Może kiedyś się jeszcze spotkamy
    • Na pewno. Teraz to już będzie...hmm...szósty raz
    • Raczej zajmij się dziewczyną z luźnego związku. A mi daj spokój tak jak ja tobie daje.
    • Pa. - i odjechał

    Ja jedynie wzruszyłam ramionami i powoli ruszyłam przed siebie aby zjeść pyszny obiad zrobiony przez babcię.

    Siedziałam w salonie i czekałam na Matiasa. Mieliśmy iść razem na mecz do pubu tak jak mu obiecałam ale go nie było. Już się lekko denerwowałam i nawet jakaś komedia wcale mi nie pomagała. Dlatego jak to zawsze miałam w zwyczaju skubałam kurtkę i czekałam chociaż na jedną wiadomość od niego. Nawet jak miał się spóźnić to do mnie pisał a teraz ani słowa. Kiedy usłyszałam pukanie i zobaczyłam jego w salonie w zakrwawionej koszulce i siniakiem na twarzy to kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić. Byłam przestraszona i od razu moja babcia kazała mu siadać i go opatrywała.
    • Co się stało?
    • Musiałem jednemu pokazać gdzie jego miejsce.
    • Słucham?
    • Nie będzie jakiś dupek podrywał ciebie jeśli obraca Marię.
    • Pobiłeś się z Joselu?! - krzyknęłam i chyba mnie w Barcelonie słyszeli
    • Nie martw się wyglądał gorzej i da ci święty spokój.
    • Nie odzywaj się do mnie! - rzuciłam i poszłam na górę

    Tego się po nim nie spodziewałam. Jak mógł się z nim pobić, ba jak się mógł z nim pobić Joselu? W dodatku o co mu chodziło z podrywaniem? Przecież on był w związku, luźnym ale w związku z Marią a ja nie chciałam nawet i przeszkadzać. W dodatku po co mu dziewczyna, która nie może normalnie chodzić jak ma na wyciągnięciu ręki takie laski? Zła usiadłam na swoim łóżku i od razu włączyłam sobie muzykę. Byłam zła, byłam wściekła i rozczarowana. Obydwaj zachowali się jak dzieci. Chociaż Matias dobrze myślał co sądzę na ten temat i tak dalej to zrobił. Przekręciłam się na drugi bok i wytarłam jedną łzę biorąc do ręki swój szkicownik.

    ***

    Godzinę wcześniej

    Jako, że mój samochód poszedł do naprawy bo coś się musiało jak na złość zepsuć to do Alvaro musiałem iść piechotą. Dzisiaj był mecz Realu Madryt i mieliśmy obejrzeć z chłopakami w swoim gronie i tym razem padło na mieszkanie a raczej na kanapę właśnie jego. Szedłem sobie w stronę jego mieszkania trzymając ręce w kieszeni kiedy usłyszałem jak ktoś mnie woła więc się odwróciłem i zobaczyłem Matiasa.
    • Hej. - uśmiechnąłem się do niego ale nie dostałem odpowiedzi tylko cios w nos więc się za niego złapałem – Ej!
    • Odwal się od Jazmin!
    • O co ci idioto chodzi?! - i go odepchnąłem
    • Pieprzysz Marie to po co ci ona?!
    • A co zazdrosny? - rzuciłem ironicznie ale on znowu mnie uderzył więc sam mu oddałem i tak o to się biliśmy aż ktoś nas rozdzielił
    • Odwal się od niej! Bez ciebie już dużo wycierpiała a taki patafian jak ty nie jest jej potrzebny! Ona nie jest taka i nie da ci dupy!
    • Robisz z niej sierotę! Sama umie sobie poradzić!
    • Nic nie wiesz!
    • Oprócz tego że podobno ty spowodowałeś wypadek?!
    • Co?!
    • A co może ja?
    • To nie była moja wina! Gdyby nie ja to by jej nie było na świecie! Nie wiesz jak to jest patrzeć na kogoś bliskiego zakrwawionego i przykutego do łóżka! Nic nie wiesz! I jak się do niej zbliżysz jeszcze raz to ty będziesz jeździć na wózku! - i ruszył przed siebie a ja jedynie pokazałem mu środkowego palca

    ***

    Na szczęście Matias nie odzywał się więc mogłam sobie wszystko na spokojnie przemyśleć, ale jak to bywa moja babcia musiała się o wszystko wypytać bo w końcu pobił się z jakimś chłopakiem o mnie. Z czego nie byłam zadowolona, ale pomagałam jej w obiedzie siedząc sobie przy stole kiedy usłyszałyśmy pukanie do drzwi. Od razu poszła otworzyć i weszła do kuchni mówiąc, ze mam gościa a za nią stał Joselu z podbitym okiem. Więc powróciłam do krojenia marchewki, ale raczej ją zabijałam.
    • Hej.
    • Nie mam o czym z tobą rozmawiać.
    • Kochanie zostaw tą biedną marchewkę - i wyrwała mi nóż - Porozmawiajcie sobie na spokojnie - i wygoniła mnie na co pokuśtykałam na werandę bo na pewno nie zaproszę go do siebie
    • Co ja zrobiłem nie tak? Zostałem zaatakowany przez twojego przyjaciela bo podobno chce cię przelecieć.
    • Oddawałeś mu ciosy? - rzuciłam ironicznie
    • Miałem zostać pobity dotkliwie przez niego?
    • Przepraszam za niego – i usiadłam na huśtawce
    • Nie no...spoko. Tak w ogóle to ja przyszedłem przeprosić.
    • Za co?
    • Rzeczywiście mogłem mu nie oddawać
    • Martwi się o mnie a w dodatku jest zazdrosny o Marię. Inaczej by na pewno tak nie postąpił
    • Powiedział, że dużo wycierpiałaś i w ogóle. A ja idiota rzuciłem że przez niego
    • C-co? - i na niego spojrzałam
    • Za to właśnie chciałem przeprosić.
    • Czyś ty zdurniał?!
    • Nie chciałem.
    • Kto ci nagadał, ze to jego wina?!
    • Nikt nie powiedział...Maria mówiła że mieliście wypadek
    • Mieliśmy, ale to nie była jego wina
    • Dlatego musisz chodzić o kuli? - a ja pokiwałam głową - I nie masz szans żeby to zoperować? - i usiadł obok mnie
    • Lekarze oceniają, że nie. Miałam dosyć skomplikowane złamania
    • Zawsze jest szansa. Trzeba wierzyć i nie poddawać się co widzę, że robisz
    • Żyję, to się dla mnie liczy. A nie to, że nie mogę normalnie chodzić. Miałam szczęście i dobrze o tym wiem. W innych przypadkach ludzie umierali na miejscu
    • Rozumiem że wypadek był bardzo poważny
    • Dla mnie tak. - szepnęłam
    • Co się stało? Jeśli nie chcesz nie musisz mówić
    • Wracałam z nim z koncertu. Mieliśmy zielone światło a jakiś facet w nas wjechał. Cała siła uderzenia poszła na mnie, on wyszedł tylko z siniakiem na ręce.
    • Heh...są na świecie idioci którzy nie powinni siadać za kierownicą
    • On też wyszedł bez szwanku
    • On powinien być na twoim miejscu
    • Wybaczyłam mu... nie po to żyję, aby teraz nie nawidzieć wszystkich.
    • Rozumiem – a ja się bawiłam palcami - Kiedy to było?
    • Trzy lata temu
    • Najważniejsze, że się żyje nadal normalnie
    • Nic nie jest normalnego po wypadku
    • Wiem – złapał mnie za dłonie i je pogłaskał - Ale warto spróbować bo i do ciebie uśmiechnie się szczęście
    • Uśmiechnęło, mam przy sobie wspaniałych ludzi
    • No tak.
    • Chociaż jestem dla nich wszystkich ciężarem
    • Nie prawda.
    • Prawda. Każdego dnia potrzebuje pomocy.
    • W czym?
    • W podstawowych czynnościach. Nie mogę się schylić bo czuje ból, staruszek mnie wyprzedzi zanim ja dojdę
    • Dla nich wszystkich jest ważne że żyjesz
    • Wiem... ale nie jest łatwo
    • Wiadome. Też by mi było ciężko
    • Na pewno... świadomość, że nie możesz pobiec za Irene ani za żadnym dzieckiem nie jest miła
    • Irene jest grzeczna i wiedziałaby że wtedy nie można
    • Ale nie na dłuższą mętę.
    • Co cię martwi najbardziej w tym wszystkim?
    • Zawsze byłam kotem wędrującym swoimi ścieżkami, aż musiałam sie podporządkować i najdalej gdzie się zapuszczam to kafejka na drugim końcu. Ale wiem, że Matias ma gorzej...
    • Możesz to zmienić
    • Tak, kolejną wizytą u lekarza i odpoczynkiem na kilka dni. Muszę być pod opieką inaczej za bardzo chce
    • Rozumiem że tylko Matias i babcia z tobą wychodzą?
    • Częściej babcia, Matias ma studia i samoloty. Rodzice pracują. W dodatku mogę wychodzić sama do parku, biblioteki, kafejki i wszędzie na mojej ulicy.
    • A jakbym ja cię zabrał gdzieś dalej? - uśmiechnął się - I od razu mówię, że to nie chodzi o litość czy coś z tym związanego.
    • Ty?
    • Tak ja. Np na kawę albo do innego parku
    • Po co? Powinieneś się zająć własnym życiem, dziewczyną.
    • Czy ja mam napisane na czole "właność Marii"? Mówiłem ci że niby jesteśmy razem z tak na prawdę nie jesteśmy. A ciebie bardzo polubiłem i miło się rozmawia z tobą
    • Nie. Nie mogę zrzucić tego obowiązku na ciebie.
    • To nie obowiązek tylko przyjemność
    • Po co?
    • Mówiłem. Lubię ci i miło mi się rozmawia z tobą. Nie jestem jak niektórzy idioci którzy by odwrócili głowę tylko dlatego że chodzisz o kuli. A wiem, że dlatego masz opory
    • Do parku dojdziesz po godzinie, dwóch?
    • I? Myślisz, że mi to przeszkadza?
    • Uwierz mi po jednym spacerze odwrócisz się i odejdziesz. Przerabiałam to
    • Phi. Jeszcze mnie nie znasz
    • Wiem jak masz na imię, wiem że masz dziewczynę która mnie nie lubi i wiem, że zapewne masz sporo zajęć niż przejmowanie się dziewczyną, która jest dosyć zajęta
    • A ja wiem, że marudzisz
    • Więc? Jaki masz cel. Z kim się założyłeś?
    • Chce spędzić miło czas to mało?
    • Serce podpowiada mi abym się zgodziła, ale wiem że zaraz znowu się zawiodę.
    • Obiecuje że się nie zawiedziesz
    • No dobrze, ale Matias ma się nie dowiedzieć. Jutro wyjeżdża na tydzień na szkolenie
    • Dobrze. Nie chce dostać po nosie
    • Muszę go przeprosić.
    • Jego?
    • Wygoniłam go wczoraj.
    • Ale nie wiem o co mu chodziło. Ja nie chce cię skrzywdzić
    • Martwi się o mnie. A ty jesteś w wolnym związku z Marią i pewnie myśli, że chcesz mnie zaciągnąć do łóżka.
    • Taki zły nie jestem
    • Nie szkoda ci czasu na przelotny romans?
    • Z Marią?
    • Tak no chyba, że jest jeszcze ktoś.
    • Nie, nie. Po prostu...poszedłem z nią na wesele na prośbę mojego kumpla. I tak jakoś się potoczyło
    • Rozumiem. Chociaż dla mnie to głupota. Traci się czas na zaspokajanie potrzeb fizycznych a brakuje więzi emocjonalnej, wsparcia psychicznego.
    • Może posłucham rady – uśmiechnął się - Ale to po wspólnym spacerze i kawie
    • Jakbyś przeżył to co ja też byś na wszystko patrzył inaczej
    • Wiem o tym...ale nie skreślaj osób
    • Nie skreślam cię. Tylko nie podrywaj mnie, nie molestuj i nie zakochuj a może uda nam się spotykać na spacery – uśmiechnęłam się
    • Dobrze proszę pani – więc wstałam ze swojego miejsca i podwinęła mi się koszulka na co ją szybko obciągnęłam na dół i stałam na jednej prawie nodze bo ciężar na nią przestawiłam
    • Ale ja powinnam wracać do domu
    • Dobrze. Podam ci mój numer
    • Wątpię abym zapamiętała
    • To ci zapiszę – więc stałam ale się oparłam o ścianę - Odprowadzę cię. Chodź – i podał mi ramię
    • Do domu wejdę. Idź.

    I tylko zabrałam kartkę i lekko poirytowana weszłam do środka i od razu poszłam do siebie do pokoju aby odpocząć przed obiadem. I zadzwonić do Matiasa.

    Matias pojechał na szkolenie i już się z nim pogodziłam, zresztą zrozumiał swoje zachowanie więc nie było aż tak źle. Na dodatek umówiłam się na ten spacer z Joselu i kompletnie nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć i w co się ubrać. Już dawno nie byłam na spacerze z kimkolwiek innym niż babcia i Matias. Przeszukałam całą szafę i w końcu postawiłam na coś normalnego, nie chciałam się stroić. I tak o to miałam jeansy, bluzę, dobrałam dodatki i zarzuciłam na nogi buty. Wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy spakowałam do swojej torebki i byłam gotowa. Ale musiałam jeszcze czekać na niego, aż w końcu zapukał do drzwi i babcia mu otworzyła. Sama zeszłam na dół i od razu złapałam za swoją kulę i mogliśmy iść. Pożegnałam się z babcią i ruszyliśmy wolnym krokiem w jedną stronę, ale nie wiedziałam kompletnie gdzie chce iść.
    • Dlaczego boisz się wsiąść do samochodu? Myślisz, że drugi raz cię spotka to samo?
    • Wpadam w panikę i tylko jeżdżę z tatą.
    • Czyli z osobą przy której czujesz się bezpiecznie
    • Tak, wiem że przy tacie nic mi się nie stanie – uśmiechnęłam się
    • To zrozumiałe
    • Dla jedynaczki, córki tatusia tak
    • Ano tak
    • I możesz trochę zwolnić? - bo jednak narzucił tempo
    • A tak, tak...przepraszam
    • Nie operuje tak szybko jedną kulą – zaśmiałam się
    • Wiem zamyśliłem się – na co się jedynie lekko uśmiechnęłam - Ale opowiedz więcej o sobie
    • Więcej? - jęknęłam - Wiesz o mnie więcej niż ja o tobie
    • A co byś chciała wiedzieć?
    • Tyle ile ty chcesz wiedzieć o mnie – a on tylko jęknął - Lubię wiedzieć z kim mam do czynienia i wiedzieć co myśli ta osoba o sobie, a kiedyś może zdradzę jak ja to widzę
    • Hmm...masz do czynienia z Joselu - uśmiechnął się szeroko - Wujkiem Irene...a nie ty już to wiesz. Ale kiedyś mówiłaś że facet nie ma czasu na naukę. Ja owszem nie miałem ponieważ grałem i ćwiczyłem na boisku. A teraz jestem piłkarzem
    • I to wszystko?
    • Hmm...sam nie wiem. Nie lubię mówić o sobie.
    • Więc ja mam Jazmina, mieszkam w domku z rodzicami i babcią. Udzielam korepetycji i wyleguje się na tarasie kiedy jest ciepło czytając pełno książek i bazgroląc jakieś rysunki
    • Wylegiwanie dobra rzecz. Chociaż czytanie do mnie nie przemawia. Może dlatego że oglądam książkę do góry nogami? - i się zaczęliśmy śmiać
    • Ale w książkach można dużo wyczytać i kiedy nie masz nic ciekawego to jest dobrym sposobem
    • Tak wiem...moja mama mówi że kształci się wyobraźnia – na co przytaknęłam i się zamyśliłam – Ha!
    • Hmm?
    • To znaczy że mama miała rację. Ale chyba gazety się nie liczą co?
    • Raczej nie, książki są lepsze – na co westchnął jedynie - Ale powinieneś w życiu choć raz książkę przeczytać.
    • Przeczytałem. Ale to jeszcze w szkole
    • Pewnie zamiast czytać wolisz biegać i grać
    • Nawet muszę.
    • Nic nie musisz, chcesz to bo sprawia ci to przyjemność i nie wyobrażasz sobie, że mógłbyś robić w życiu co innego
    • Dokładnie. - i się uśmiechnął
    • To piękne, że robisz to co kochasz i cieszysz się pasją. Nie nudzi cię ona
    • Ty masz pasję?
    • Jak każdy.
    • A mogę wiedzieć jaką?
    • Czytanie, malowanie. Kiedy spędzasz dużo czasu leżąc to robisz takie zajęcia, które ci w tym nie przeszkadzają
    • A miałaś wcześniej pasję? Przed wypadkiem?
    • Jeździłam na wrotkach, łyżwach
    • Brakuje ci tego.
    • Nie bo znalazłam inną pasję
    • To najważniejsze.
    • A ty? Miałeś jakąś kontuzję?
    • Tak ale udawało mi się szybko z niej wyjść
    • Pewnie skręcone kostki – zaśmiałam się
    • A zaskoczę cię. Miałem kontuzje barku
    • Ja na szczęście rączki mam sprawne
    • To że masz problem z noga nie znaczy, że możesz ze wszystkiego zrezygnować
    • Z większości muszę. Nie zrobię zakupów więc robię je przez internet, nie mogę stać długo na nodze ale jak nikt nie patrzy to po domu kuśtykam a nie chodzę o kuli
    • Rozumiem. Ale najważniejsze że się uśmiechasz
    • Byłam na oddziale z kimś kto stracił nogę z powodu raka. Dała mi bardzo dużo do myślenia
    • Bo ty mimo wszystko masz szczęście
    • Zabawne w tym wszystkim jest to, że nigdy nie zapinałam pasów i wtedy kiedy staliśmy na światłach je zapięłam.
    • Miałaś taki impuls...inaczej pewnie byś nie przeżyła
    • Na pewno miałabym większe obrażenia niż miałam
    • Warto zapomnieć. To ci pomoże.
    • Mówisz jak mój psycholog w szpitalu – zaśmiałam się a on powiedział te swoje Ha - Zresztą mi się moje życie podoba. Mam dwadzieścia lat, nie pracuje tylko się lenię
    • Ale zapewne do końca nie lubisz tego lenistwa
    • I od tego mam korepetycje. Zarabiam tak, pomagając innym – i poczułam ból w stopie
    • Rozumiem. - a ja syknęłam - Co się stało?
    • Mały ból.
    • Więc teraz odpoczynek
    • Mówiłam, że się nie nadaje na długie spacery - i usiadłam na ławce
    • Wcale nie jestem zły
    • Nawet jeśli nie dojdziemy tam gdzie chcesz iść?
    • Pewnie. Nie ważne dokąd się dojdzie...ważne z kim – uśmiechnął się co odwzajemniłam - Ale może jesteś głodna? - na co zaprzeczyłam – No dobrze, ale mów. - i szły dwie dziewczyny, które się do niego uśmiechały zalotnie a on zerknął, ale odwrócił zaraz wzrok na co się zaczęłam śmiać – Co?
    • Powiem ci to co zawsze Matiasowi. Zostaw mnie i biegnij zarywać
    • Daj spokój.
    • Czemu? Miłość to piękne uczucie
    • A one mi się nie podobają
    • No tak jesteś w końcu z Marią.
    • Taa...niby tak

    Oczywiście przez cały czas siedzieliśmy na ławce i rozmawialiśmy na wszelakie tematy i powoli poznawałam go a także coraz bardziej zaczynałam go lubić. Kiedy wypoczęłam to postanowiliśmy wrócić do mojego domu. I tak miałam mieć niebawem obiad, który musiałam zjeść bo inaczej dostałabym burę. Dlatego powoli kuśtykałam a on szedł obok mnie i doszliśmy w końcu pod mój dom. Tylko zatrzymałam się na werandzie i się do niego uśmiechnęłam.
    • Dziękuję za mile spędzony czas. - na co się zaśmiałam - I mam nadzieję, że to nie ostatnia rozmowa?
    • Może. - i wtedy dostał wiadomość na co westchnął - No to leć już, i dzięki za odprowadzenie – i z uśmiechem ruszyłam do drzwi
    • Miałabyś ochotę na imprezę?
    • Słucham?
    • Impreza?
    • Taa i zatańczę kankana – rzuciłam ironicznie
    • Oj no. Ja też nie tańczę
    • Dzięki, ale nie skorzystam.
    • Dlaczego?
    • Ponieważ widziałeś, że musiałam odpoczywać i nie zaszłam daleko.
    • A gdybym cię wziął samochodem? Ze mną również możesz być bezpieczna
    • Nie znam cię za dobrze aby ci ufać w tych sprawach. Może kiedy indziej...
    • Boisz się prawda? Spotkania z ludźmi?
    • Wręcz przeciwnie, jestem otwarta na nowe znajomości
    • Więc?
    • Miłej zabawy w gronie przyjaciół
    • Nie przekonam cię?
    • Nie tym razem.
    • Ok...więc zrobię u siebie w następną sobotę i masz być
    • W twoich snach.

    Zaśmiałam się i poszłam do siebie od razu zamykając drzwi. Bo co jak co, ale ja na żadną imprezę nie mam zamiaru się wybierać. W dodatku nie rozumiałam po co aż tak nalegał jak to był tylko jeden spacer, ba nawet nie tylko pół spacer.

    Dni spokojnie mijały a ja skupiłam się na tym co zawsze. Nie odzywałam się do Joselu bo nie widziałam w tym potrzeby, ale natomiast codziennie pisałam do Matiasa, który również miał wrócić więc byłam z tego faktu bardzo szczęśliwa bo stęskniłam się za nim. W dodatku zbliżał się termin mojej wizyty kontrolnej, której strasznie nie trawiłam i gdybym mogła to bym to odwlekała w nieskończoność. Ale jednak poszłam rano do biblioteki ubrana ciepło bo się ochłodziło ostatnio i czekałam na pierwszą osobę sobie szkicując, aż zobaczyłam jak ktoś nade mną stoi więc podniosłam wzrok i zobaczyłam Joselu więc od razu spuściłam głowę i schowałam szkice tak aby tego nie widział i zakryłam je książką.
    • Ładne.
    • Takie tam bazgroły– i zaczęłam czytać
    • Tak, tak jasne
    • Ale ty w bibliotece?
    • Tak ponieważ inaczej nie mógłbym cię złapać
    • Mnie? - a on przytaknął – Po co ci ja?
    • Idziesz ze mną na imprezę
    • Ja? - i zaczęłam się śmiać
    • Tak ty
    • Kaleka na imprezie, fajna rzecz
    • Daj spokój.
    • No to po co ja wam na imprezie?
    • Do miłej rozmowy?
    • Rozmawiać to możesz na spacerze nie na imprezie
    • Dlaczego nie chcesz iść?
    • Po pierwsze nie znam nikogo, po drugie co mam robić na imprezie, po trzecie nie znam nikogo
    • Po pierwsze znasz mnie, po drugie poznasz kilka osób przez co spędzisz mile czas, a o po trzecie znasz mnie
    • Taa
    • Proszę – uśmiechnął się a ja widziałam jak krzywo na nas patrzy bibliotekarka
    • Czemu ja a nie Maria?
    • Maria nie ma czasu, a chce zabrać ciebie
    • Robię to tylko i wyłącznie dlatego, że zaraz ciebie jak i mnie wywali bibliotekarka
    • Dobrze – szepnął a ja zajęłam się czytaniem - To bądź gotowa w piątek o 19
    • Yhym
    • To do zobaczenia

    Joselu sobie poszedł i mogłam zostać w końcu sama. Na szczęście nie na długo byłam sama bo teraz mogłam zająć się nauką. Po tym wróciłam do domu i powiedziałam o imprezie, która o dziwo spodobała się babci, ale tato nie był zadowolony. Nie dziwie mu się a jeszcze musiałam porozmawiać z Matiasem. Ale jedynie czas mijał i spokojnie się przygotowałam psychicznie na tą imprezę. I dlatego kiedy nadszedł piątek to od razu myślałam nad strojem. Ubrałam się w swoje najlepsze ciuchy aby wyglądać jako tako i gotowa czekałam na Joselu. Wyszłam sobie na dwór i siedziałam na werandzie machając jedną nogą.
    • Hola.
    • Hej.
    • Gotowa? - a ja przytaknęłam - To idziemy

    Ruszyliśmy spacerkiem i dobrze, że nie było to daleko. Nawet nie wiedziałam, że ma akurat niedaleko kumpla ale nic nie mówiłam. Tylko szliśmy w stronę domu i opowiadał mi o wszystkich kumplach i koleżankach a ja słuchałam aby co nieco wiedzieć a nie wyjść na jakiegoś głupka. Kiedy doszliśmy na miejsce to tylko powiedział, że wszystko będzie dobrze i weszliśmy do środka. Przywitaliśmy się z gospodarzem, ale on szybko gdzieś uciekł więc nawet nie miałam możliwości go poznać lepiej. Rozejrzałam się po wnętrzu i widać było, że mieszka tu ktoś z rodzicami, ale jak się okazało wyjechali oni więc zrobili imprezę. O dziwo ludzi było sporo i podeszliśmy do stolika z napojami.
    • Czego się napijesz?
    • Wody.
    • Dobrze – i nalał mi do plastikowego kubka i podał na co złapałam za niego a on się uśmiechnął i sam sobie coś nalewał
    • Sporo ludzi.
    • Owszem
    • No nareszcie jesteś – usłyszałam za sobą więc się odwróciłam i zobaczyłam jakiegoś chłopaka
    • Hej. Chciałem ci kogoś przedstawić
    • Hej Alvaro
    • Jazmina
    • Alvaro to mój kumpel z drużyny
    • Aha
    • Wpadnij później na rundkę ok? Jest ten sam skład co zawsze – i wziął pięć piw i sobie poszedł
    • No to pierwszą osobę poznałaś
    • Rundkę?
    • Bilard. Grasz?
    • Czasem ogrywam mojego tatę i Matiasa – zaśmiałam się - Ale zapewne dlatego, ze dają mi fory
    • Na pewno nie. Możesz się zmierzyć tutaj – na co zaprzeczyłam i piłam wodę - No dobrze
    • Maria jest zajęta tak? - bo właśnie ją zauważyłam
    • Hej misiek – i go pocałowała na co zamruczał i sam się z nią przywitał - Myślałam, ze nie przyjdziesz – i go objęła w pasie a ja popijałam sobie wodę
    • Ale jestem. - uśmiechnął się - I jest ze mną Jazmina
    • Hej. - no tak – Idziemy zatańczyć? - i się do niego szczerzyła
    • Wiesz, że ja nie lubię tańczyć – skrzywił się a ja nie rozumiałam dlaczego tego nie lubi
    • No jeden taniec, a za to może dostaniesz co nieco – i wessała się w jego usta a ja kolejny raz czułam się niezręcznie
    • Heh...no dobrze. Zaraz wracam – szepnął do mnie

    Kiedy zostałam sama to nie bardzo mi się chciało tak stać zwłaszcza, że inni też chcieli coś do picia. Dlatego poszłam sobie obejrzeć dom i o dziwo zawołała mnie jakaś grupka więc nie wiedziałam za bardzo o co chodzi i czy to do mnie, ale jednak wołały mnie więc podeszłam do nich i się przywitałam. Oczywiście podstawowe pytanie było kim jestem i z kim przyszłam. A jak powiedziałam co i jak to od razu zaczęły mówić, że on z Marią jest i zapewne teraz się dobrze bawią bo nigdy nie widziały tańczącego Joselu. Ale jedynie się uśmiechałam głupio i poczułam potrzebę do toalety. Jedna dziewczyna poszła ze mną i o dziwo stała na czatach, ale kiedy wyszłam to już jej nie było ani nie było z nią mojej kuli. Tylko mruknęłam pod nosem ze swojej głupoty i szukałam jej, ale znalazłam o wiele szybciej moją kule bo leżała na ziemi. Już chciałam poprosić kogoś aby ją podniósł kiedy usłyszałam rozmowę dziewczyn.
    • Widziałaś tą kulawą? Przyszła w balerinkach zamiast w szpilkach. Ja bym tam nie mogła. Zwłaszcza, że przyszła z Joselu. Wiesz tym co ma każdą na jedną noc. Chociaż teraz częściej z Marią jest.
    • No słyszałam, ze są ze sobą. Po tym jak Maria zostawiła tego głupka to rozkwitła.
    • Zapewne te wszystkie noce w jego sypialni jej w tym pomagają. Chłopak jest niezły.
    • Ano ciekawe jaki plan ma z tą kulawą. Myślisz, że dała się już przelecieć?
    • Pewnie tak, nikt ją nie chce to się chłopak zlitował.

    Dalej nie słyszałam a po prostu wyszłam z płaczem z domu. Od razu wyciągnęłam telefon i napisałam wiadomość do jednej osoby, która mogła mi w tym momencie pomóc. Kiedy poczułam ogromny ból to od razu upadłam dalej płacząc i przeklinając własną siebie za głupotę. Ale jedynie podniosłam się i usiadłam na przystanku patrząc na to jak moje kolano zaczyna krwawić, ale kiedy zobaczyłam światła to od razu wstałam i przytuliłam mocno do Matiasa, który sam mnie przytulił i starał się uspokoić.

    ***

    Kiedy skończyła się piosenka to chciałem wrócić do Jazminy, ale nie było mi to dane bo zaraz mnie pociągnęła Maria mówiąc, że nią się zajęły jej koleżanki. Ale jednak zacząłem się martwić bo nie widziałem jej nigdzie, dlatego poszedłem do pokoju gdzie był bilard i widziałem Alvaro do którego podszedłem.
    • Alvaro? - więc na mnie spojrzał - Nie widziałeś Jazmin?
    • Jak szedłem po piwko to stała w salonie z dziewczynami
    • Heh...nie mogę jej znaleźć
    • Może poszła do łazienki?
    • Byłem
    • To idź sprawdzić jeszcze raz ale do tej drugiej
    • Pytałem – wystawiłem mu język
    • No to nie wiem. - tylko westchnąłem i się rozglądałem za nią i widziałem jak ktoś udawał, że chodzi o kuli więc spojrzałem z politowaniem i zobaczyłem kulę Jazminy
    • Skąd to masz?
    • Leżało na ziemi
    • Gdzie? - i mu wyrwałem a za mną przyszedł Alvaro
    • Koło toalety – więc poszedłem tam
    • Co jest? - zapytał
    • Nie ma jej nigdzie
    • Zadzwoń do niej. - od razu wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem aż odebrała
    • Gdzie jesteś?
    • Nie martw się jest w bezpiecznym miejscu. - usłyszałem męski głos i się lekko przestraszyłem
    • Daj mi ją.
    • Śpi, ale się nie dziwie była tak roztrzęsiona że nie dała rady
    • Co się stało?
    • Oprócz tego, ze napisała abym po nią przyjechał. Znalazłem ją zapłakaną i roztrzęsioną na przystanku z rozwalonym kolanem bez kuli to myślałem, że może ty mi powiesz coś jej zrobił?
    • Odszedłem na chwile...nie wiem co się stało. Znalazłem jej kulę
    • Możesz mi jutro ją oddać, nie martw się nie rozwalę ci twarzyczki
    • Oddam jej osobiście
    • Zapytam się jej, ale wątpię w to
    • Tak mi głupio....pewnie któryś z tych debili coś powiedział. Myślałem ze się będzie dobrze bawić.
    • Widocznie się dobrze nie bawiła.
    • Oddam jej kulę sam...i przeproszę za te świnie
    • Powiem, że dzwoniłeś
    • Dobrze.

    ***

    Kiedy się obudziłam byłam w swoim pokoju i widziałam wzrok taty, ale na szczęście nic nie powiedział a wyszedł z pokoju. Był na mnie pewnie zły, ale co ja mogłam? Tylko leżałam na łóżku i zauważyłam karteczkę na której było napisane, że dzwonił do mnie Joselu. Nie chciałam z nim rozmawiać. Nie mam ochoty rozmawiać z nikim z jego otoczenia. Leżałam tak na łóżku i sobie szkicowałam i odpoczywałam. To było dla mnie jak najlepsze w dodatku nie miałam jak iść bo nie miałam kuli, ale jednak tato przyniósł mi starą z piwnicy. Dlatego musiałam z nią pojechać do lekarza na badania kontrolne. Ale to co tam usłyszałam wcale mnie nie napawało nadzieją na lepsze jutro. Lekarz od razu mnie położył na oddział i miałam czekać na operację. Że też mi się musi to wszystko przytrafić.

    ***

    Minęło pięć dni a Jazmin się do mnie nie odzywała. Nawet nie odbierała ode mnie telefonów więc nie wiedziałem kompletnie co się musiało stać. Ale w przedpokoju stała jej kula, którą pewnie potrzebowała dlatego od razu wziąłem ją do ręki i pojechałem do jej domu aby oddać i porozmawiać. Pukałem w drzwi, ale nikt mi nie odbierał więc zawiedziony poszedłem do samochodu i wsiadłem na swoje miejsce od razu wybierając do niej numer i o dziwo odebrała.
    • Jazmina?
    • Nie może teraz rozmawiać. - usłyszałem Matiasa
    • Heh...dlaczego mnie unika?
    • Nie wiem nie chciała mi powiedzieć co się stało na imprezie.
    • Dlatego ja chce spróbować. Gdzie ona jest?
    • Na stole operacyjnym
    • C-co?
    • Miała badania kontrolne i nie były dobre. Musi przejść operację
    • W którym jest szpitalu?
    • Dwie ulice od jej domu
    • Zaraz będę – i się rozłączyłem

    Od razu rzuciłem telefon na miejsce pasażera i odpaliłem samochód. Jechałem chyba szybciej niż to możliwe aż w końcu dojechałem do szpitala i zaparkowałem na parkingu. Od razu zamknąłem auto i pobiegłem w stronę szpitala ale zobaczyłem Matiasa na ławce przed więc podszedłem i na mnie spojrzał, ale zaraz spuścił głowę dalej bawiąc się kubkiem.
    • Jeśli operacja się uda może wrócić do dobrej sprawności
    • Mówiłem że jest zapewne szansa. - sam usiadłem obok niego. - Na prawdę nic ci nie powiedziała?
    • Nic... nawet nie powiedziała, ze jest źle. Gdyby nie jej babcia to bym nie wiedział nawet, że zatrzymali ją w szpitalu
    • To moja wina...zostawiłem ją na głupią chwile samą – a on schował twarz w dłoniach - Nie ma jej rodziców?
    • Są przy sali... ja nie mam odwagi tam wejść
    • Dlaczego?
    • Ostatni raz kiedy była na sali ja siedziałem w szoku pod salą i modliłem się po raz pierwszy aby nic jej nie było.
    • Teraz nic jej nie będzie. I...przepraszam za to co powiedziałem. To nie była twoja wina
    • Była... zamiast się rozejrzeć to od razu ruszyłem
    • Nic nie mogłeś zrobić. Tak musiało być
    • Każdego dnia widzę jej zakrwawioną twarz, nieprzytomną
    • Takich rzeczy nie można zapomnieć. Ale spójrz na nią. Żyje i możliwe że wszystko będzie w porządku z nogą
    • Coś jej tam wstawiają więc będzie mieć ciało obce... może w końcu uda jej się spełnić marzenie i pójść na architekturę.
    • Tak... a ty jesteś jej potrzebny tam a nie tutaj
    • Poczekam aż będzie na sali
    • Oddasz jej to? - pokazałem na kule. - Pewnie nie będzie jej potrzebna, ale nie chce mnie na pewno widzieć.
    • Dlaczego tak się za nią uganiasz jeśli masz Marię?
    • Lubię ją...nawet bardzo. Jest inna niż reszta. A z Marią to niby jestem, a tak na prawdę to nie jesteśmy razem
    • Jazmina jest kochana, ale naiwna i szybko można ją zranić.
    • Nie chce jej zranić
    • Tylko mówię, możliwe że coś usłyszała co ją zraniło, albo zobaczyła. Miała uśmiech na ustach, ale nie pogodziła się z tym wszystkim. Przed wypadkiem była szaloną dziewczyną, nie mogli jej zatrzymać w domu, pomagała tu, a tam robiła co innego.
    • Rozumiem. Dlatego ją zabrałem. Chciałem żeby poznała nowych ludzi, ale jak zwykle znajdzie się jedna świnia która wszystko zepsuje
    • Poznałem to wasze towarzystwo, laski chcą tylko sie pokazać i znaleźć jakiegoś jelenia, który będzie ich adorował.
    • W tym się z tobą zgodzę
    • Heh... boję się, że coś Maria mogła jej nagadać. Od początku jej nie trawiła
    • Myślisz?
    • Nie wiem, kiedy nic nie mówi to musiało się coś stać.
    • Heh...żebym tylko się dowiedział co
    • Pogadaj z nią.
    • Jeśli będzie chciała
    • Jak się obudzi to przyjdź.
    • Dasz znać? - na co przytaknął – Dzięki
    • Przewieźli ją na oddział – przeczytał wiadomość, którą dostał
    • Idź.
    • Napiszę do ciebie jak się obudzi.

    I poszedł z kulą do szpitala a ja siedziałem jeszcze chwilę na ławce aż postanowiłem wrócić do swojego mieszkania.

    Poczułam klepanie po policzkach i jakieś głosy z oddali. Nie bardzo wiedziałam gdzie ja jestem i co robię, ale jednak otworzyłam oczy i ktoś mnie oślepił zapalając wprost w moje źrenice światło, dlatego mruknęłam jakieś przekleństwo i kazałam zgasić na co się ktoś zaśmiał a ja już otworzyłam szerzej oczy i zobaczyłam nade mną mojego lekarza i pielęgniarkę. Jak się przyjrzałam bardziej to widziałam moich rodziców więc się uśmiechnęłam co lekarz przyjął z radością. Ale jednak musiał mnie zbadać i sprawdzić co i jak więc się mu poddałam. Po wszystkim wyszedł i mogłam zostać z moimi rodzicami. Oczywiście mamusia poprawiała co chwilę mi poduszkę, przynieśli mój szkicownik i wszystko co do malowania potrzebne bo z tego co mówił lekarz to znowu trochę spędzę czas w szpitalu. Jeszcze wpadła moja babcia i kiedy wszyscy poszli to wpadł Matias i usłyszeliśmy pukanie na sale na co się zdziwiłam, ale zaraz zobaczyłam w drzwiach Joselu. Od razu odwróciłam głowę i nie miałam ochoty go widzieć ale o dziwo Matias się z nim przywitał.
    • No to ja idę na kawę. Napisz jak skończycie. - i wyszedł a ja leżałam z odwróconą głowa do okna
    • Hej... - na co mruknęłam to samo - Jak się czujesz?
    • Jak widać dobrze.
    • A psychicznie? - i usiadł na krześle, który zajmował Matias
    • Martwi cię to czy to litość?
    • Martwię się
    • Po to aby mnie przelecieć tak?
    • O czym ty mówisz
    • O tym, że masz łatkę kogoś kto sypia z każdą przez jedną noc. I jaki miałeś plan wobec mnie co? Też chciałem udawać miłego, fajnego i przelecieć zostawić?
    • Kto ci powiedział takie bzdury? I dlaczego w nie uwierzyłaś?
    • Bo mówiły to osoby, które cię znają? Nie masz zbyt miłej opinii wśród przyjaciół
    • To nie są moi przyjaciele
    • Teraz myślę, że w ogóle ich nie posiadasz
    • Bo to prawda.
    • Więc po co zaprosiłeś mnie do paszczy lwa? - i czułam łzy w oczach
    • Nie sądziłem ze są zdolne do czegoś takiego. - i złapał mnie za dłoń. - Gdybym wiedział to nigdy bym cię tam nie zabrał.
    • Ale zabrałeś.
    • Przepraszam. To moja wina, ale nie zrobiłem tego specjalnie.
    • To czemu mnie zostawiłeś?
    • Odszedłem tylko zatańczyć, a potem cię szukałem
    • Jeśli chcesz, abym była twoją przyjaciółką to nigdzie z tobą wole nie wychodzić
    • A ja nie zamierzam cię zabierać do stada tych idiotów
    • Do nich nigdy nie pójdę, są zadufani w sobie egoistami i ty stajesz się taki sam.
    • Nie stanę się – uśmiechnął się
    • Nigdy nie mów nigdy
    • Więc zapewniał nie będę. Ale jestem tym Joselu którego poznałaś. Nie tym o jakim mówiły te idiotki
    • Ale jesteś w luźnym związku. Jesteś z nią dla jednego i to wszyscy widzą i tak o tobie mówią. W dodatku nazwały Matiasa palantem
    • Najważniejsze że ty wiesz jaka jest prawda. Nie przejmuj się nimi, a z Marią osobiście się rozmówię bo coś czuje że to jej sprawka
    • Nie lubi mnie, przyzwyczaiłam się
    • To nie jest powód aby takie głupoty wygadywać prawda?
    • Zazdrosna kobieta wszystko zrobi, aby zatrzymać chłopaka przy sobie
    • Takiej kobiety to ja nie chce
    • Ale ją masz i powinieneś dbać o ten luźny związek a nie uganiać się za innymi
    • Po co mam dbać o coś co jest na niby?
    • Nie wiem, dla mnie to jest trudne, nigdy nie byłam w takim związku bo to nie liczy sie dla mnie
    • Wiec zostaw to mi
    • To twoje życie.
    • Mam zamiar się z nią rozmówić i zakończyć to
    • Dlaczego mówisz to mi?
    • Bo bardzo cię lubię ...i sam nie wiem. Jakoś tak lubię ci się wygadać.
    • Może po prostu jesteś zagubiony w tym dużym mieście i nie wiesz jak sobie z tym poradzić a łatwiej rozmawiać z kimś nieznajomym, który nie zna twoich problemów.
    • Może masz rację. Ale nie chce z ciebie robić swojego psychologa.
    • Może czasem warto?
    • Chciałabyś wysłuchiwać żalów Joselu Mato?
    • Jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej i chcesz aby mi się polepszyło to możesz gadać.
    • Może kiedyś przyjdzie taka pora. Najważniejsze jest dla mnie to,abyś nie przejmowała się głupimi docinkami lasek które chcą być z kimś dla kasy
    • I tak leżę w szpitalu więc ich widzieć nie będę.
    • A właśnie. Jak operacja?
    • Lekarz mówił, że chyba dobrze.
    • Na pewno – uśmiechnął się
    • Prawdopodobnie nie będę musiała używać kuli jak się wszystko zagoi
    • No widzisz. Mówiłem ze istnieje szansa
    • Może.
    • Ej...więcej optymizmu
    • Jestem realistką. Wolę być pewna niż mieć nadzieję.
    • Troszkę by ci się przydało uparciuchu – na co westchnęłam - No już tak nie wzdychaj
    • Zastanawia mnie gdzie Matias
    • Zapewne pod salą – na co przytaknęłam - Mam po niego iść?
    • A masz coś jeszcze do powiedzenia?
    • To, że nie mam zamiaru kończyć naszej znajomości – i dał mi buziaka w czoło
    • Nikt nie mówił nic o kończeniu
    • Ciesze się bo byłoby mi źle z tym
    • Po prostu twój świat jest inny od mojego
    • Dlaczego?
    • Ty masz imprezy, alkohol i inne rzeczy, a ja mam dom, szkice i książki
    • Nie mam imprez. Przyjechałem do Madrytu w sierpniu. Jestem inny niż oni, ale raz na jakiś czas muszę przyjść co mi się wcale nie podoba. W rodzinnym mieście mam swoją paczkę, która różni się bardzo od ludzi tutaj.
    • To dlaczego się z nimi trzymasz?
    • Bo nie znam nikogo innego
    • Rozumiem
    • Ale odpoczywaj
    • Myślisz, że w szpitalu można się męczyć jak jesteś przykuty do łóżka?
    • Myślę ze w szpitalu jest wszystko możliwe
    • To nie znasz jeszcze mojego lekarza.
    • Ano nie znam
    • Ale możesz iść i powiedzieć Matiasowi, aby sam poszedł do domu bo nie umieram i nie musi mnie pilnować.
    • Wątpie czy mi się uda
    • To go wywal za fraki
    • Agresywna jesteś
    • Kiedyś trzeba.
    • Taaa. Tylko mną się teraz cwaniaro wymigujesz
    • Kimś trzeba
    • Ok spróbuje – więc się ułożyłam i zamknęłam oczy – Pa – i dał mi buziaka w policzek i wyszedł

    Tylko się zaśmiałam pod nosem i ułożyłam wygodniej do snu i o dziwo nikt nie przyszedł więc musiał Matias pojechać z nim do domu z czego byłam zadowolona bo mogłam odpocząć. Jednak odwiedziny nie służyły mi zbytnio.

    Minął miesiąc a ja mogłam wyjść ze szpitala ale i tak musiałam mieć jeszcze rehabilitację i wrócić na kontrolę. Ale wolałam siedzieć w domu niż w szpitalu bo naprawdę nie czułam się dobrze bo nie mogłam robić tego co zazwyczaj. Czyli przesiadywać w bibliotece i uczyć no i oczywiście rysować w ciszy. Dlatego spakowałam się i miał mnie odebrać Matias więc specjalnie wzięłam wszystko i ruszyłam do drzwi. Nie miałam już kul ani niczego z czego byłam zadowolona. Wyszłam na świeże powietrze i się zaciągnęłam, ale ktoś na mnie wpadł więc od razu się odwróciłam i zobaczyłam Joselu więc się lekko zdziwiłam i zastanawiałam co tu robi bo w końcu wiedział, ze wychodzę.
    • O gotowa.
    • O co tu robisz?
    • Matias mnie poprosił, a raczej nie musiał prosić abym cię odebrał bo coś mu wypadło
    • Heh ale ja nie wiem czy dojdę bo mam się jeszcze oszczędzać.
    • Jestem samochodem.
    • No nie wiem... - i miętosiłam pasek od torby
    • Nie bój się
    • A jak wpadnę ci w panikę?
    • To się zatrzymam. - uśmiechnął się
    • No dobrze... - i dalej miętosiłam ten pasek
    • Daj tą torbę – więc mu dałam i szłam ale koślawo bo się dopiero uczyłam - Możesz się mnie podtrzymać – uśmiechnął się - Wiem, że od razu jest ci trudno
    • Nie, chce sama.
    • Dobrze.

    Tylko ruszyłam przodem a zaraz obok mnie pojawił się Joselu i prowadził mnie do auta, chciałam być silna i się nie bać jazdy, ale kiedy siedziałam w samochodzie zapięta pasem to musiałam wziąć kilka głębszych oddechów. Kiedy ruszył to nie było tak źle bo jechał ostrożnie, ale na skrzyżowaniu się zdenerwowałam i dlatego położyłam swoją dłoń na jego kolanie i ścisnęłam mocno aż dojechaliśmy pod mój dom i siedziałam patrząc przed siebie.
    • W porządku?
    • Największy strach mam na skrzyżowaniach.
    • Rozumiem – i pogłaskał mnie po ramieniu
    • Ale dzięki, że odebrałeś mnie. - i odpięłam pas
    • Drobiazg. Nawet miły
    • W takim razie będę uciekać do domu. Muszę nauczyć się wchodzić po schodach bez kicania – zaśmiałam się
    • Dasz sobie radę. A jeśli już odpoczniesz od szpitala to może dałabyś się namówić na spotkanie?
    • Spotkanie? - i zdziwiona na niego spojrzałam
    • Randkę? - a ja się zaczęłam śmiać – Co?
    • Zapraszasz mnie na randkę?
    • Tak...nasz spacer tez tak nazwałem
    • No tak, luźne związki, luźne randki. Nie łudź się nie pójdę z tobą ani na randkę ani do łóżka.
    • O nie, nie. Mi nie o to chodzi. Luźny związek był raz w życiu i żałuje tego najbardziej jak się da.
    • Był? - a on przytaknął - I dlatego chcesz zaprosić mnie?
    • A myślisz, że dzięki komu przejrzałem na oczy hmm?
    • Nie wiem?
    • Dzięki tobie – uśmiechnął się - Szkoda, że nie pojawiłaś się przed tym jak poznałem Marię – a ja wpadłam na pomysł
    • Ok. - na co się uśmiechnął – Ale pod jednym warunkiem – i szukałam w torbie
    • Tak?
    • Przeczytasz tą książkę wtedy pójdę – i podałam mu „Tajemniczy ogród” na co się zaśmiał – Hmm?
    • Dobrze.
    • To nie wszystko. Masz mi powiedzieć jaki jest tu ukryty motyw i co oznacza tytuł. I nie przyjmuje czytania streszczeń
    • O matko... motyw?
    • Miłego czytania, to tylko ponad 200 stron
    • O strony się nie boję...tylko o motyw
    • Poczytasz i będziesz wiedzieć jaki jest. A może znajdziesz nowy
    • Dobrze. Postaram się
    • Jak przeczytasz to daj znać
    • Ok.
    • I od razu mówię. Znam tą książkę na pamięć wiec jak zmyślisz bądź powiesz mi streszczenie z neta to nie spotkamy się na randce
    • Grzecznie przeczytam

    Tylko się uśmiechnęłam i ruszyłam do swojego mieszkania. Wiedziałam, że nie przeczyta książki w końcu za nimi nie przepadał. A wiadomo, że trudno się zmusić zwłaszcza jeśli chodzi o taką książkę. Dlatego zadowolona ruszyłam do siebie na górę i odpoczywałam, ale i tak poszłam do biblioteki. W końcu trzeba było nadrobić stracony czas. Ale jednak usiadłam wieczorem w swoim pokoju na łóżku i mogłam w ciszy rozkoszować się rysowaniem komiksów. Nie wiem dlaczego, ale ponownie miałam przed oczami Joselu i to właśnie on i ta cała sytuacja z randką okazała się dla mnie natchnieniem i kiedy skończyłam to było już dobrze po północy więc poszłam spać aby później poprawić i dokończyć i pójść zanieść do gazety.

    ***

    Mieliśmy wyjechać na mecz wyjazdowy więc spakowałem swoją torbę i z rana pojechałem do ośrodka gdzie wrzuciłem torbę do bagażnika a plecak wziąłem do autokaru. Usiadłem na samym przodzie bo na tyle zazwyczaj był wielki harmider. Chociaż wołali mnie to jednak wolałem usiąść i zacząć czytać dalej. W domu przeczytałem dwa rozdziały i myślałem, że mogłem jednak to w szkole przeczytać. Bo teraz jednak muszę to nadrabiać ale i tak jak przeczytam to obejrzę jeszcze film. Ale jednak książka była ciekawa i o zgrozo mnie wciągnęła. Moje myśli od razu poszły w stronę właśnie Jazminy i z każdą chwilą, którą spędzam z nią coraz bardziej ją lubię i uwielbiam jak się uśmiecha. Dlatego staram się robić wszystko, aby nie była smutna. W dodatku dosiadł się do mnie Alvaro.
    • Ej, ej – i wyrwał mi książkę – Co jest?
    • Oddaj literaturę i nie siej zamętu
    • Od kiedy ty czytasz?
    • Od niedawna
    • Dobrze się czujesz? Już dawno u nas nie byłeś, Isabel się zastanawia czy obraziłeś się
    • Nie, nie.
    • Więc? Bo nie chcę ci przypominać, ale jeszcze niedawno za karę szedłeś do biblioteki – wystawił mi język
    • Ok...zaprosiłem Jazminę na randkę
    • I masz zamiar z nią rozmawiać na temat książek tak?
    • Oczywiście, że nie. Kiedyś rozmawialiśmy i wypeplałem że w życiu to chyba ze dwie książki przeczytałem. I dała mi do przeanalizowania tą. Mam znaleźć motyw
    • Wiesz co. Odpuść... zmieni cię tylko na jakiegoś filozofa
    • Daj spokój to tylko jedna książka
    • A jak ci się spodoba i ci da inną?
    • Myślisz, że od czytania zgłupieje?
    • Myślę, że się zmienisz i nie będziesz chciał już grać tylko siedzieć w bibliotece nad książką i chodzić będziesz do księgarni na kawkę zamiast do zwykłej knajpki – a ja się zacząłem śmiać – No co?
    • Oj Alvaro, Alvaro głuptasku
    • Ja tylko mówię ci, że nie warto się dla jakiejś dziewczyny co ma własny świat i nie otwiera się na inny zmieniać.
    • Ale ja się nie zmieniam
    • No już się zmieniłeś. Kiedy ostatnio byłeś na imprezie? Hmm bo ja nie pamiętam, w dodatku nie odzywasz się do nas tylko masz swój własny świat. Wiesz, że to chyba zaraźliwe?
    • Po co mam chodzić na imprezy skoro wszyscy uważają że zmieniam panienki jak rękawiczki?
    • Ja tak nie uważam, ale może dlatego że podrywasz dziewczyny w mgnieniu oka?
    • Wydaje ci się.
    • Wydaje? Chłopie poderwałeś Marię w ciągu dwóch randek?
    • To był luźny związek
    • No właśnie. Byłeś z nią dla jednego, przyszedłeś na imprezę z drugą
    • I?
    • I teraz sobie pomyśl co dopowiedzieli inni. Wiesz... nie obraź się, ale Jazmina jest inna. Szara myszka taka, która chowa się w domu bo kuleje
    • Właśnie...kuleje. Dlatego ma być nie lubiana?
    • Nie mówię, że kuleje i już jest bee. Mówię, ze ona i ty nie pasujecie do siebie. Ty lubisz imprezy, gry komputerowe i piwko. A ona? Książki, bibliotekę i pewnie herbatkę
    • I co z tego?
    • Szybko ci się znudzi. - wzruszył ramionami
    • Może ja nie chce super laski? Chce spokojną i normalną dziewczynę. I nie przeszkadza mi że jest kujonem czy też kuleje
    • Ale ona jest za spokojna.
    • No i?
    • Warto tak się starać, przelecieć ją i rzucić?
    • Nie...nie chce jej przelecieć i rzucać. Ty z Isabel też dlatego jesteś? - na co zaprzeczył - Właśnie. Ja cię nie krytykuję
    • Jak chcesz. - i oddał mi książkę - Ja tylko ostrzegałem. Inaczej możesz zostać sam jak się odwrócisz dla niej. - i poszedł na tył

    Nie chciałem krzyczeć dlatego wyciągnąłem swój telefon i od razu napisałem mu wiadomość "Spoko. Mam przyjaciół którzy mimo wszystko popierają moje decyzje i znają mnie lepiej". Było mi przykro, że ktoś kogo miałem za dobrego kumpla tak uważał i skupiłem się ponownie na książce.

    ***

    Punkt dwunasta w niedzielę musiałam oglądać mecz bo Matias powiedział, że jak mam iść z nim na randkę to muszę wiedzieć co i jak. Ale tak mnie to interesowało, że zasnęłam. Czyli żadna nowość bo od zawsze mnie piłka nudziła, ale chodziłam na nią z Matiasem bo on wytrzymywał ze mną. Ale jednak kiedy się przebudziłam w poniedziałek to poszłam sobie powoli w stronę miasta i chciałam zostawić swój komiks. Ale usiadłam na ławce i zastanawiałam się czy iść czy też odpuścić, aż usłyszałam swój telefon więc odebrałam.
    • Słucham?
    • Hej – usłyszałam Joselu więc sama się z nim przywitałam lekko zdziwiona - Informuje ze przeczytałem
    • Już?! - przecież on nie czyta!
    • Zaskoczona?
    • Nie przypuszczałam, że przeczytasz
    • Wiem, wiem chciałaś mnie zniechęcić
    • Coś w tym stylu. - ale nie powiem, zaskoczył mnie
    • Jesteś nie dobra
    • Oj tam, ale muszę teraz się z tobą spotkać tak?
    • Znaczy nie teraz...kiedy będziesz miała czas i ochotę
    • No nie wiem. To zależy od tego czy wrócę do domu w jednym kawałku
    • Oczywiście że tak
    • No nie wiem, ale jak się dowiem czy przeczytałeś itp?
    • Poleciłaś przeczytać więc myśl
    • Raczej przez telefon nie bo nie chcę cię naciągać. A jestem teraz na mieście więc jak msz czas to możemy się spotkać i mi powiesz a ja zdecyduje co dalej
    • Dobrze. Więc gdzie?
    • Wiesz gdzie jest księgarnia Pro Arte?
    • Hmm...tak
    • No to jest kawiarnia w niej więc możemy tam. Będę czekać
    • Ok.

    Wyłączyłam się i wrzuciłam telefon do torby i poszłam do tej księgarni. Od razu zajęłam miejsce i zamówiłam czekoladę z ciachem i wyciągnęłam z półki książkę. Usiadłam sobie w fotelu i zaczęłam czytać aż mi przynieśli zamówienie.
    • Hej. - usłyszałam nad sobą więc od razu zamknęłam książkę i sama się przywitałam – Więc jestem.
    • Widać, ale siadaj – i wskazałam na fotel na co usiadł - Nie gniewasz się, że zamówiłam wcześniej?
    • Nie, nie. - na co się uśmiechnęłam - Więc co słychać?
    • Jakoś sobie radzę chociaż nie jest łatwo. I już nadrabiałam w bibliotece zaległości i nawet wczoraj obejrzałam pół godziny meczu twojego i zasnęłam – na co się zaśmiał
    • Miło.
    • Piłka jest dla mnie nudna.
    • Nie każdy musi ją lubić
    • Matias i tak mnie zmusza oglądać
    • Dlaczego?
    • Ja go męczyłam swoimi zainteresowaniami to uważa, że jego też powinniśmy robić razem
    • Aha.
    • Ale opowiadaj jak wrażenia i masz książkę ze sobą? - i piłam sobie czekoladkę
    • Tak mam – uśmiechnął się a ja wzięłam ją do ręki - I czytałem ją w autokarze
    • Udało ci się? - na co przytaknął - Więc? Jak wrażenia?
    • Nawet ciekawa.
    • Nawet? - jęknęłam
    • Oj ciekawa, ciekawa
    • Nie no jak ci się nie podoba to nie zmuszam.
    • Ale na prawdę podobała mi się. - uśmiechnął się - Inaczej tak szybko bym nie przeczytał
    • Ok więc jaki jest motyw?
    • Motyw marzyciela
    • Ok a kto był tym marzycielem?
    • Mary.
    • A tytuł?
    • Ogród jest najważniejszym miejscem akcji i przemiany bohaterów w utworze.... - i zrobił myślącą minę na co się cicho zaśmiałam
    • A kto najbardziej?
    • Mary. - uśmiechnął się
    • I co jednak książki nie gryzą co?
    • Nie. - na co się uśmiechnęłam i zajadałam ciachem
    • Tą książkę dostałam od babci, pomogła mi jak leżałam w szpitalu
    • Rozumiem. Czyli zgadzasz się na randkę?
    • Jak obiecałam i wcisnęłam ci książkę to tak – na co się szeroko uśmiechnął a ja zaczęłam z tego śmiać
    • Hę?
    • Jak dziecko.
    • Oj no
    • Zero skrzyżowań, zero biegania i w ogóle.
    • Tak jest – na co się uśmiechnęłam do niego - Jak wszystko ustalę to zadzwonię
    • Dobrze, ale pamiętaj, że jestem skromną dziewczyną i nie lubię imprez ani rozmachu
    • Wiem.
    • No a teraz ja uciekam do domu.
    • Odprowadzę cię
    • Nie trzeba. Wracaj do kolegów – zaśmiałam się i zbierałam
    • No dobrze.
    • Pa. - i się do niego uśmiechnęłam
    • Pa.

    Wyszłam z księgarni i od razu swoje kroki skierowałam w stronę domu i zastanawiałam się co wymyśli a także w co mam się ubrać na tą randkę. W końcu już tak dawno nie byłam na żadnej.

    Minęły dobre trzy dni a Joselu się do mnie nie odzywał więc chyba zapomniał albo dalej myślał. Zeszłam rano jak zawsze na śniadanie i usiadłam przy stole z rodziną kiedy zauważyłam jak mój tato czyta jakąś gazetę i zobaczyłam w niej komiks, który narysowałam. Od razu się zakrztusiłam i wyrwałam mu gazetę na co się zdziwił i zaczęłam oglądać. W dodatku ja nie zanosiłam swoich prac i jedyną osobą która mogła to zrobić był Matias. Dlatego od razu do niego zadzwoniłam ale on się wykręcił i powiedział, że nic takiego nie zrobił. Kompletnie nie wiedziałam co mam o tym myśleć a w dodatku napisał mi Joselu wiadomość w którym zawarł wszystko co do spotkania potrzebne. Przeszukałam w pokoju wszystkie szafki i zakamarki, ale swojej teczki ze szkicami nie znalazłam więc się lekko przestraszyłam, że zgubiłam i ktoś to wykorzystał. Spotkanie miało być nawet tego samego dnia wieczorem więc musiałam coś wygrzebać z szafy i nad tym siedziałam dobre trzy godziny aż coś zarzuciłam na siebie i zrobiłam lekki makijaż, uczesałam inaczej włosy i byłam gotowa. Akurat schodziłam ze schodów kiedy zapukał więc zawołałam, że wychodzę i już mnie nie było. Od razu wpadłam na niego i dostałam buziaka w policzek.
    • Hola. - sama się z nim przywitałam z uśmiechem - ładnie wyglądasz
    • Dziękuje, nie noszę szpilek wiec sam rozumiesz.
    • Ja też nie noszę.
    • To zrozumiałe, ale idziemy? - zaśmiałam się
    • Tak. - na co ruszyłam a on obok mnie - Miejsce do którego się udajemy nie jest daleko – na co się uśmiechnęłam

    Zastanawiałam się jak mam się zapytać o szkice aż doszliśmy w końcu do jakiejś knajpki z klimatem w której zawsze chciałam coś dobrego zjeść ale nie miałam z kim iść. Zatrzymał się i odstawił mi krzesło przy stoliku na powietrzu na co zdziwiona usiadłam i zaraz usiadł naprzeciwko mnie i podał mi menu.
    • Proszę.
    • Ok miałam być dla ciebie nie miła, ale zaskakujesz mnie
    • Nie miła – i mi się uważnie przyjrzał
    • Wiesz coś na temat komiksu w gazecie?
    • Eee ...ja?
    • Matias mówił, że nie ma z tym nic wspólnego, rodzina raczej też nie. A kiedy miałam teczkę ze szkicami to spotkałam się z tobą
    • Jestem podejrzany? - a ja przytaknęłam i swój wzrok utkwiłam w nim – Oj.
    • Więc?
    • No ja
    • Ale dlaczego?
    • Ponieważ były warte uwagi, a sama zapewne miałaś wątpliwości – uśmiechnął się a ja oczywiście musiałam zaprzeczyć bo skąd on wie co mi w głowie siedzi?! - A co było przyczyną?
    • Zadzwoniłeś i się spotkaliśmy
    • Aha...czyli nie przepadło – więc zajęłam się czytaniem menu, ale i tak po dłuższej chwili rzuciłam
    • Skąd wiesz, że miałam wątpliwości?
    • Jakoś tak ...wyczułem
    • Wyczułeś?
    • Poznałem cię przez ten czas
    • Ciekawe. Ty poznałeś mnie a ja nie poznałam ciebie?
    • Tak się zdarza
    • A... a co powiedzieli?
    • Że masz talent i dlaczego nie rozwijasz się w tym kierunku
    • To tylko rysunki nic wartego uwagi.
    • Zamawiają coś państwo?
    • Tak. Wodę i sałatkę – rzuciłam
    • Ja poproszę sok pomarańczowy i zapiekankę. Są warte uwagi – kelner poszedł a ja na niego spojrzałam
    • Tak myślisz?
    • Jestem pewien – uśmiechnął się i musiałam przyznać, że miał ładny uśmiech
    • Poprzez rysowanie starałam się zapomnieć o wszystkim, o wypadku, rozstaniu
    • Każdy ma swoje sposoby. Ja np kiedy chce o czymś zapomnieć to idę do parku i kopię piłkę.
    • Sam?
    • Zazwyczaj sam rozmyślam
    • No tak. - zaśmiałam się
    • Jestem tu jakby sam ponieważ rodzina i przyjaciele są w innym mieście
    • Ja bym nie potrafiła żyć bez Matiasa, ale muszę się przyzwyczaić
    • Dlaczego?
    • Marzył o byciu pilotem i będzie teraz latać samolotami
    • Ooo. Ciekawe.
    • Może cię kiedyś zabierze – na co się zaśmiał.
    • Dobrze. Ale pod warunkiem, że ty też będziesz
    • Nie wiem. Nigdy nie leciałam samolotem, zresztą sam widziałeś jak przeżywam jazdę samochodem
    • Samolot to co innego. Ale nikt cię nie będzie zmuszał – na co się uśmiechnęłam
    • Więc? Powiedź coś jeszcze o sobie czego nie wiem
    • Hmm...jestem piłkarzem to wiesz. Ale raczej nie wiesz w jakim klubie
    • To mnie raczej nie interesuje
    • No dobrze. A co interesuje? Będzie mi łatwiej
    • Nie interesuje mnie na pewno to kim jesteś znaczy się gdzie kopiesz, jaki masz portfel itp. Wiem, że masz samochód ale nie obchodzi mnie czy masz duże mieszkanie, markowe rzeczy. Chce poznać nie ciebie, ale twoje wnętrze
    • Rozumiem. Masz rację...otoczka się nie liczy
    • Dla niektórych się liczy, ale nie dla mnie.
    • Dla mnie też nie. Ale dla moich znajomych niestety tak
    • Ok nie mówmy o twoich znajomych bo widzę, że nie masz za ciekawej miny. Wiec może czym się interesujesz?
    • Piłką ale to normalne. Hmm...jak chyba każdy facet motoryzacją, grami. Ale nie żebym siedział cały dzień przed PlasyStation
    • Motoryzacją?
    • Samochody, motory...tylko to drugie raczej jest przeszłością
    • Jeździłeś na motorze? - zdziwiłam się i to nie mało, ale i zaciekawiłam a on przytaknął – No, no. - i wtedy przyniósł nam kelner jedzenie

    Joselu życzył mi smacznego więc powiedziałam grzecznie to samo i zajęliśmy się jedzeniem, które było o dziwo bardzo dobre. Ale jednak jego zapiekanka była apetyczna więc dłużej nie myśląc sięgnęłam widelcem odkrojony kawałek i zjadłam sobie. Na co się zaczął śmiać.
    • Chciałam sprawdzić czy dobra. - powiedziałam niewinnie
    • Taak? A twoja sałatka? - i sam nabił i zjadł
    • Smaczna?
    • Bardzo.

    Uśmiechnęliśmy się do siebie i od nowa zajęliśmy jedzeniem ale i tak się uśmiechałam bo mi się na razie wieczór podobał i na niego zerkałam. Bo był naprawdę przystojny i chociaż na początku mnie trochę denerwował to jednak ma coś w sobie. A co najważniejsze jest zupełnie inny niż myślałam. Ale kiedy podchwycił spojrzenie to od razu spuściłam wzrok na talerz. Ale jednak skończyłam i zajęłam się piciem.
    • Smakowało? - tylko przytaknęłam dalej popijając - To się cieszę. Mam nadzieję, że nigdy nie byłaś w tej knajpce?
    • Nie, ale zawsze chciałam tu coś zjeść
    • No widzisz
    • Widzę, widzę.
    • Ale ja też zjadłem
    • Jakieś jeszcze atrakcje są?
    • Owszem – uśmiechnął się - Teraz zabieram panią na mały spacer i deser – i zapłacił za nas
    • Chcesz mnie przekupić słodyczami?
    • A do czego?
    • Nie wiem. - i wstałam tak jak on, ale zakręciło mi się w głowie więc złapałam się za krzesło
    • Coś jest? - i momentalnie znalazł się obok mnie
    • Za szybko wstałam
    • Powolutku.
    • Wiem, wiem ale kiedy teraz mogę normalnie jakoś funkcjonować to się za bardzo porywam
    • Rozumiem
    • Ale idziemy?
    • Tak – i podał mi ramię
    • Poradzę sobie – i ruszyłam zadowolona przodem a on obok mnie i szliśmy przed siebie aż doszliśmy do parku gdzie stała budka z lodami - A teraz deser. Wybierz smak
    • Hmm – i oglądałam – Kokosowy.
    • Dobrze. - i kupił dla mnie kokosowy a dla siebie jagodowy i mi podał za co podziękowałam – A teraz chodź.

    Sam ruszył przed siebie więc doszłam do niego, chociaż robiłam mniejsze kroki od niego i szłam za nim w stronę drewnianego placu zabaw. Nie powiem, ale co raz bardziej mi się podobało. Tylko usiadł na jednej z huśtawek i pokazał mi głową drugą na co usiadłam sobie z lodzikiem.
    • Lubię tu przychodzić
    • Dlaczego? - zaciekawiłam się bo on to jednak był ciekawym przypadkiem
    • Ponieważ przypomina mi plac zabaw w moim rodzinnym mieście. Tam nauczyłem się kopać, jeździć na rowerze. No i tam uczyłem się podrywać dziewczyny na batona
    • O dziękuje, że podrywasz mnie na lody. - zaśmiałam się
    • Nie, nie – zaczął się śmiać a ja tylko rzuciłam, że uwielbiam słodycze – Jak ja. Ale jako dzieci podrywaliśmy na batony
    • Musi to być trudne wyjechać z rodzinnego miasta i wszystko zostawić co?
    • Tak. Najbardziej brakuje mi rozmów z przyjaciółmi o niczym, albo jedzonka mamy
    • A telefony?
    • To nie to samo.
    • No tak.
    • Ale niedługo mam wolne i zamierzam odwiedzić stare kąty. - więc się zaśmiałam i rzuciłam, że się naje - Oj tak – ale jak to bywa musiał mi się roztopić lodzik więc poleciało na rękę – Chusteczkę? - a ja pokiwałam głową na co wyciągnął ją z kieszeni i mi podał na co się wycierałam - Staram się być ostrożna ale nie zapeszając tak
    • Staram się być ostrożna ale nie zapeszając tak
    • Mówiłem.
    • No tak.
    • Ale rzeczywiście powinnaś się nie męczyć.
    • Cicho bądź.
    • No dobrze, dobrze. - na co się do niego uśmiechnęłam - Jestem grzeczny
    • Widzę.
    • Ha. - a ja zaczęłam się huśtać tak samo jak on - Hehe jak dzieciaki
    • Przeszkadza ci to?
    • Wprost przeciwnie. W końcu jestem dużym dzieckiem
    • Każdy jest.
    • No właśnie.
    • Ale chyba powinniśmy wracać bo mi troszkę zimno w nogi
    • A tak, tak. Chodź

    Więc wstałam ze swojego miejsca i od razu ruszyliśmy w stronę mojego domu. W dodatku założył mi na ramiona swoją bluzę mówiąc, ze spodni nie ma na co się zaśmiałam. Ale jednak było mi ciepło chociaż w ręce. Na dodatek szliśmy koło siebie i czułam co chwilę jak jego dłoń ociera się o moją na co poczułam przyjemne mrowienie i sama raz przez przypadek trąciłam jego dłoń na co uśmiechnął się pod nosem a ja czułam rumieńce jak nigdy i sama się uśmiechnęłam aby je jakoś zatuszować. W dodatku znowu poczułam jak to zrobił, ale nie zabrałam ręki. Wziął moją dłoń w swoją i pogłaskał paluszkiem na co się uśmiechnęłam a on dał mi buziaka w dłoń na co się już kompletnie zarumieniłam. Napotkałam jego uśmiech i tak szliśmy trzymając się za ręce i tylko go delikatnie sama smyrnęłam paluszkiem
    • Ładny masz uśmiech.
    • A dziękuje.
    • A nie ma za co. Taka prawda.
    • Ty też niczego sobie
    • Miło.
    • No to jesteśmy – i stanęłam przodem do niego pod bramą do mojego domu
    • No tak. Odprowadziłem pannę całą i zdrową do domu
    • I dziękuje za to jak i również za mile spędzony czas – uśmiechnęłam się
    • Cieszę się, że był miły i mam nadzieję że nie ostatni
    • Myślę, że się skuszę – na co się szeroko uśmiechnął - Tylko oddaj mi szkice
    • Muszę? - a ja przytaknęłam i zamyśliłam się
    • Możesz jeden wziąć ale tak to musisz oddać
    • No dobrze. Oddam następnym razem
    • Trzymam za słowo.
    • Zadzwonię – szepnął i dał mi buziaka w kącik ust na co się uśmiechnęłam i na niego spojrzałam tak samo jak on mi w oczy

    Delikatnie musnął moje usta na co sama odwzajemniłam i już całował mnie odważniej co o dziwo przyjęłam z przyjemnością. Na dodatek delikatnie głaskał mnie po policzku i czułam przyjemne dreszcze. Aż się odsunął lekko z uśmiechem co odwzajemniłam i pogłaskał mnie po policzku.
    • Chyba powinnam iść co? - szepnęłam
    • Chyba tak. Dobranoc – i dał mi całusa, którego odwzajemniłam

    Tylko wyciągnęłam swoją dłoń z jego i ruszyłam w stronę domu z uśmiechem a on jeszcze mi pomachał. Kiedy wykąpałam się i w ogóle leżałam w łóżeczku zadowolona to wzięłam do ręki swój telefon i napisałam do niego wiadomość.
    • "Ten buziak coś zmienia między nami?:D"
    • " Tylko na lepsze :)"
    • „Na lepsze? Czyli?”
    • "Nie będę cię do niczego zmuszał, ale chciałbym abyśmy spróbowali być razem:)"
    • "Dobra odpowiedź;d"
    • "Czyli;>"
    • "Dobranoc Joselu mój chłopaku:*"
    • "Dobranoc Jazmina mój skarbie:*

    Tylko się szeroko uśmiechnęłam i wtuliłam w poduszkę zadowolona i szczęśliwa.

    Miesiąc później

    Z Jazminą chodziłem już dobry miesiąc i ani razu się nie nudziłem. Za każdym razem wymyślała coś nowego tak samo jak ja, aby nie być gorszym. W dodatku nie rozmawiałem z Alvaro przez cały czas i jedynym z którym zamieniłem słowo w szatni to był Fran, nasz kapitan. On jedyny był poważny i nie uważał tak jak większość chłopaków. W dodatku był bardzo sympatyczny tak samo jak jego dziewczyna. Siedziałem właśnie po treningu w szatni i wycierałem głowę kiedy spod prysznica wrócił Alvaro i otworzył swoją szafkę a Jorge zaczął się śmiać.
    • A ty co książki zbierasz?
    • Nie, muszę jechać oddać bo Isabel nie ma jak.
    • Tak, tak ... przyznaj, że zająłeś się literaturą – rzucił Juan
    • Nie, to nie dla mnie tylko dla bab
    • E tam. Moja mama mówi, że powinienem raz na rok coś przeczytać
    • No Joselu czyta teraz zawzięcie pewnie – zaśmiał się
    • Taak? - zaciekawił się Juan a ja tylko mruknąłem
    • Odwal się.
    • Yhym, aby upodobać się dziewczynie
    • To też jakiś sposób
    • To idź do biblioteki i jakąś poderwij
    • A żebyś wiedział

    Tylko się ubrałem i rzuciłem na razie i już mnie nie było w szatni. Napisałem wiadomość do Jazminy co robi i jak odpisała mi, że właśnie idzie do biblioteki po kilka książek to nie patrząc na nic od razu wsiadłem w auto i ruszyłem w tym kierunku.

    ***

    Zdziwiłam się lekko, ze Joselu do mnie napisał zaraz po treningu i jeszcze się pyta co robię, ale odpisałam mu jednak bo oprócz biblioteki miałam jeszcze w planie księgarnie i sklep papierniczy. Musiałam dokupić sobie kilka farb i w ogóle. A z drugiej strony dobrze, że wpadnie bo będzie miał mi kto to nosić. Dlatego weszłam do biblioteki i oddałam stare książki i od razu poszłam w poszukiwaniu nowych. Oczywiście czytałam krótkie opisy bo inaczej to mnie mogło coś nie zaciekawić ale w pewnym momencie poczułam czyjeś usta na moim policzku.
    • Dzień dobry.
    • Jej przestraszyłeś mnie – i uderzyłam delikatnie Joselu
    • Przepraszam – i mnie przytulił
    • Ale co tak szybko?
    • A jakoś tak
    • Obiecałeś zwolnić – wystawiłam mu język
    • Obiecałem – i mnie pocałował na co zamruczałam - Dużo masz pracy?
    • Nie przyszłam po książki do czytania
    • Aha. To którą mam zdjąć?
    • Aby przeczytać?
    • No wiem...ale myślałem że mam ci ściągnąć którąś z góry – a ja się zastanowiłam
    • Wiesz jest taki jeden dział
    • Taak? - więc go pociągnęłam na co szedł za mną i doszliśmy do ciemnego działu – A co to za dział?
    • Nie wiem?
    • Romantyczny?
    • Marta mówiła mi o tym dziale. Często tutaj przychodzą ci co poznali chłopaka bądź dziewczynę - i się bawiłam jego koszulka
    • Miło – i objął mnie w pasie

    Uśmiechnęłam się do niego a on od razu mnie pocałował co odwzajemniłam z przyjemnością bo nie widziałam się z nim dobre trzy dni. Przez cały czas się całowaliśmy i oparł mnie o półkę z książkami a ja dalej trzymałam swoje dłonie na jego koszulce. Poczułam jego język, który szukał mojego więc wysunęłam go delikatnie i zaczęły tańczyć w swoim rytmie. Głaskał mnie po plecach na co sama zarzuciłam swoje dłonie na jego karku a jego zjechały na moją pupę. Przez cały czas mnie macał po niej a ja sama głaskałam go po karku i dalej się całowaliśmy. Ale jednak z pocałunkami zszedł na moje czoło, policzki, brodę, nosek i szyję. Tylko cicho jęknęłam i pocałował mnie w ucho więc smyrnęłam go noskiem w szyję. Zamruczał i mi się to podobało, ale sam mnie przytulił i pocałował w kark na co objęłam go w pasie i dostałam buziaka w nosek.
    • Fajny ten dział
    • Bardzo. - uśmiechnęłam się
    • Ciekawy do tego. - i mnie przytulił
    • Trochę długo przesiedziałeś w tej bibliotece wiesz?
    • E tam. Może zmądrzeje.
    • Może. - na co dał mi buziaka w policzek - Ale wracamy czy dalej chcesz mnie wymacować?
    • Wracajmy. Tu za dużo ludzi – na co się uśmiechnęłam i poprawiałam

    Wróciłam do półki z której wzięłam książkę, którą czytałam przed tym jak poszliśmy i stanęłam za chłopakiem, który oddawał książki ale jakoś był dla mnie znajomy i dopiero jak się odwrócił zobaczyłam, ze to kumpel Joselu.
    • No, no kogo ja widzę
    • Hej. - bo w końcu trzeba się witać a Joselu coś mruknął
    • Co będziecie razem czytać?
    • Jeśli Joselu będzie chciał to możemy razem czytać – zaśmiałam się
    • A czemu nie? - i się do mnie uśmiechnął a Alvaro zaczął śmiać
    • Przepraszam. - a ja spakowałam książkę do torby
    • Chodź Jazmina – i złapał mnie za dłoń
    • Ale...
    • Chodź. - więc szłam za nim ale byłam zdziwiona i wyszliśmy z biblioteki
    • Ok więc o co chodzi?
    • O nic.
    • Ok. - bo nie będę go męczyć jeśli nie chce powiedzieć
    • Po prostu Alvaro nie jest kandydatem do miana mojego przyjaciela
    • Myślałam, że się przyjaźnicie. - i pociągnęłam go do papierniczego
    • Raczej kumplujemy
    • I dlatego wyciągnąłeś mnie z biblioteki tak? - i oglądałam bloki a on przytaknął - Ok nie chcesz mówić co się stało to nie. - i poszłam do innego działu
    • Oj no...nie podobało mu się, że poprosiłaś mnie o przeczytanie książki
    • Co w tym złego?
    • Według niego powinnaś pójść za to do więzienia – a ja się zaczęłam jedynie śmiać a on westchnął
    • I dlatego teraz się do niego odzywasz półsłówkami tak?
    • Po prostu według niego nie pasujesz do towarzystwa tak jak Maria. I powiedział, że odwrócę się od nich będąc z tobą.
    • A ty? Jak uważasz?
    • Uważam, że masz pasować do mnie, a nie do towarzystwa ludzi którzy nie są moimi przyjaciółmi
    • No ja to wiem, ale nie chce abyś miał złe stosunki z kolegami z zespołu
    • Daj spokój – i dał mi buziaka w policzek – To nie twoja wina.
    • No ja mam nadzieję bo inaczej to się z tobą policzę
    • Dobrze.

    Pokręciłam głowa i poszłam do kasy aby zapłacić za farby, blok i szkicownik. Joselu sam na mnie czekał więc kiedy wszystko było spakowane to wzięłam do ręki torbę i poszłam w jego kierunku.
    • Wiec na co ma pani ochotę?
    • A ty?
    • Wszystko ale z tobą.
    • Obiad?
    • Chętnie – i objął mnie ramieniem więc się do niego przybliżyłam
    • A jadasz zupy z grzankami?
    • Tak.
    • No to zapraszam na obiad do siebie
    • Mmm. Miło.

    Tylko się szeroko uśmiechnęłam i od razu swoje kroki skierowaliśmy w stronę jego auta, który dalej stał koło biblioteki. Już jakoś przywykłam do tego, że mnie wciska do samochodu bo je uwielbia, ale ze mną jechał wolniej za co byłam mu wdzięczna. Ale jednak dojechaliśmy do domu i od razu poszliśmy do środka na co zawołałam, że jestem.
    • No nareszcie. Obiad zaraz wystygnie – zawołała babcia a ja się zaśmiałam
    • Przyprowadziłam w ogóle głodną owieczkę.
    • Tak?
    • Dzień dobry.
    • O dzień dobry – uśmiechnęła się do niego bo o dziwo bardzo go lubiła - Siadajcie, siadajcie zaraz ci nałożę – i poszła do kuchni a ja pokazałam mu gdzie ma usiąść i sama zajęłam miejsce przed swoim talerzem – Proszę – i postawiła przed nim talerz
    • Dziękuję – tylko z uśmiechem usiadła naprzeciwko

    Zajęliśmy się jedzeniem i było oczywiście jak zawsze dobre co i sam Joselu potwierdził i widziałam jak babci urosły piórka. Ale jednak ja swoją porcję zjadłam i wzięłam dokładkę bo nie moja wina, że uwielbiałam jeść. Ale kiedy mój brzuszek był pełny i Joselu również był najedzony to poszliśmy na górę do mojego pokoju gdzie od razu rzuciłam się na łóżko i głaskałam się po brzuszku bo chyba za dużo zjadłam a on sam położył się obok.
    • Jestem pełna.
    • Ja też. - na co się uśmiechnęłam i położyłam bokiem i dostałam buziaka w policzek - Twoja babcia dobrze gotuje
    • Oj tak.

    Pogłaskał mnie po policzku na co zamruczałam z uśmiechem i dostałam tam buziaka.
    • Nie chce mi się wracać
    • To nie wracaj.
    • Twoja babcia mnie wygoni
    • Raczej nie.
    • Mmm miło – na co się uśmiechnęłam i przysunęłam na co od razu mnie przytulił więc się wtuliłam z uśmiechem i mnie głaskał po ramieniu
    • Nie nudzi ci się?
    • Nie. Skąd to pytanie?
    • Po prostu ciekawi mnie co robiłeś z innymi dziewczynami. Też leżałeś na łóżku i sie tuliłeś?
    • To było kiedyś. Najważniejsze co jest teraz i to mi się podoba
    • Na prawdę? - i na niego spojrzałam
    • Tak – i dał mi buziaka w nosek na co go zmarszczyłam z uśmiechem
    • To się cieszę
    • Ja też bo mi milutko.
    • Mi też moja podusio

    Joselu się zaśmiał a ja przewróciłam tak, że leżałam na brzuchu na co pogłaskał mnie po plecach więc się uśmiechnęłam i zamruczałam. Dał mi buziaka w kark a ja i tak go pocałowałam w usta na co zamruczał mniam i sam mnie pocałował co odwzajemniłam i tak o to zaczęliśmy się całować. Głaskał mnie po biodrze na co zamruczałam i głaskałam go po policzku. Jego dłoń zjechała na moją pupę i ją głaskał i lekko ścisnął na co jęknęłam i nie przestawaliśmy się całować. Ale jednak odsunął się ode mnie kawałek na co się do siebie uśmiechaliśmy i głaskał mnie po policzku na co wtuliłam się w jego dłoń.
    • Ale nie przeczytasz już żadnej książki?
    • A tego to nie wiem.
    • Heh maniak gier – wystawiłam mu język
    • Możesz zagrać ze mna
    • Dobrze.
    • To załatwione
    • Ale ty przeczytasz książkę
    • Jaka?
    • Znajdę ci jakąś uniwersalną i dla mężczyzn
    • Ok. - na co się uśmiechnęłam i dostałam buziaka w nosek
    • To kiedy mam wpaść na gry?
    • Kiedy chcesz
    • Ja tam mam czas codziennie. Ale może... hmm w niedzielę?
    • Dobrze.
    • No to jesteśmy umówieni
    • Akurat mam ...wolne
    • Wolne? - i na niego spojrzałam bo zawsze grał mecz
    • Pauzuje za kartki więc nie zagram w meczu
    • Oż ty nie dobry. - zaśmiałam się
    • Oj tam.
    • Hmm to może pójdziemy na mecz a później na gry?
    • Ok. - na co się szeroko uśmiechnęłam - Więc mamy zaplanowane – na co przytaknęłam i wtuliłam się w jego szyję na co mnie od razu przytulił – Moja
    • Ano.

    Tylko się przytulaliśmy i co chwilę do siebie uśmiechaliśmy i wymienialiśmy śliną, ale to akurat bardzo mi się podobało i miło było tak poleżeć z Joselu, ale i tak musiał iść do siebie bo w końcu jutro czeka go trening.

    Dzisiaj miałam iść wraz z Joselu na mecz więc musiałam jakoś wyglądać aby nie musiał się mnie wstydzić. Dlatego ubrałam leginsy do tego kozaczki, bluzkę i kamizelkę. Spakowałam swoją małą torebeczkę do której wrzuciłam telefon i portfel i lusterko. Bo to było mi jedynie potrzebne. Gotowa założyłam na siebie kapelusz i zeszłam ze schodów na dół. Zjadłam śniadanie i akurat jak zanosiłam talerz do zlewu to wpadł Joselu. Szybko poszłam umyć ząbki a on porozmawiał o czymś z moim tatą czyli norma i mogliśmy już iść. Dlatego wyszliśmy przed dom i swoje kroki skierowaliśmy w stronę jego auta i usiadłam po stronie pasażera od razu łapiąc za pasy.
    • Ekhem.
    • Hmm? - i na niego zdziwiona spojrzałam a on mnie jedynie pocałował na co zamruczałam, ale odwzajemniłam buziaka
    • Dzień dobry.
    • A dzień dobry. - zaśmiałam się
    • Gotowa?
    • Chyba tak.
    • Spokojnie – i dał mi buziaka w policzek
    • Tylko wiesz, że ja się nie znam na piłce?
    • Wiem
    • I wiesz, że raz usnęłam jak grałeś?
    • Tak – zaśmiał się
    • Postaram się nie zrobić ci wiochy
    • Daj spokój

    Tylko się do niego uśmiechnęłam i już nic nie mówiliśmy a dałam się mu skupić na prowadzeniu auta. Chociaż wiedziałam, że czasem miał wielką ochotę przyspieszyć, ale jednak się hamował z czego byłam zadowolona bo inaczej bym zapewne wysiadła albo wpadła w panikę i taki byłby finał. Nie moja wina, że do tej pory nie mam do niego pełnego zaufania jeśli chodzi o prowadzenie auta. Ale w końcu dojechał na miejsce i zaparkował. Od razu wysiedliśmy z auta i je zamknął. Od razu do mnie podszedł i złapał za dłoń na co sama splotłam swoje palce z jego i się do mnie uśmiechnął co sama odwzajemniłam i poszliśmy w stronę naszych miejsc. Rozejrzałam się dookoła i usiadłam na swoim miejscu z piciem, które kupiliśmy w McDonald's. Nie moja wina, że uwielbiałam słodycze, uwielbiałam jeść, uwielbiałam się czymś zająć niż piłka nożna. A zwłaszcza mecze, ale nie chciałam robić zawodu jemu bo wiem, że to jego zainteresowania i chciałam je poznać.
    • Nie powinno ci się nudzić
    • Dlaczego?
    • Bo jestem obok – uśmiechnął się szeroko a ja zaczęłam cicho śmiać
    • No tak cóż za skromność
    • Ba
    • Może znajdę jakiś pomysł na nową historyjkę bo chcą kolejne
    • Ooo. I myślisz, żena meczu znajdziesz?
    • Może narysuje piłkarzy bez koszulek?
    • Mogę być modelem
    • Przykro mi, ale ty dzisiaj nie grasz
    • Oj tam. - więc tylko dałam mu buziaka w policzek na co zamruczał
    • O wychodzą
    • Tak. Z trybun lepiej się mecz ogląda
    • Zobaczymy. - i się rozsiadłam wygodnie od razu pijąc sobie

    Joselu objął mnie ramieniem z uśmiechem i patrzył na boisko. Ja sama patrzyłam ale i tak nie wiedziałam kto kim jest i jaką odgrywa rolę na boisku a sama nie chciałam przeszkadzać mu w oglądaniu. W dodatku mogli zdobyć dwa razy gola a Joselu co robił w tym momencie? Jęczał na co się śmiałam cicho pod nosem bo to było słodkie. Ale jednak oglądałam jak jeden biegł prawie spod bramki swojej w stronę przeciwników i nieźle zapierdzielał aż w końcu dobiegł i podał do kolegi, ale piłka została przez bramkarza wybita i sam strzelił pierwszą bramkę. Powiedział „no” i zaczął klaskać z innymi i dalej mnie to śmieszyło, aż zeszli z boiska na przerwę na co westchnął a ja się zaczęłam śmiać głośno.
    • Co?
    • Słodziak z ciebie.
    • Wiem – na co się uśmiechnęłam i dostałam buziaka w policzek - Nie nudzisz sie?
    • Jakoś nie.
    • Oj to dobrze
    • Nie przejmuj się aż tak bardzo
    • Chce żeby było dobrze
    • I jest. - więc dostałam buziaka w policzek, ale dałam mu sama krótkiego w usta ale on zamruczał i mnie od razu pocałował na co się zaśmiałam ale odwzajemniłam buziaka
    • Hmm?
    • Tu jest pełno ludzi, którzy cię znają
    • No i?
    • I mogą coś głupiego powiedzieć?
    • Ciekawe co.
    • Że masz jakiegoś paszczura? - i poczułam zimny wiaterek na moich nagich ramionach więc momentalnie zrobiło mi się trochę chłodno
    • Nie mam – wystawił mi język i założył mi na ramiona bluzę
    • Nie? I co ty robisz?
    • Wieje tutaj
    • Troszczysz się o mnie tak samo jak inni wiesz?
    • A nie wiem jak inni wiem jak ja. - uśmiechnął się a ja założyłam ją na siebie
    • I jak?
    • Ślicznie. - na co się uśmiechnęłam i mnie przytulił

    Usiadłam specjalnie tak, że mogłam się w niego wtulić a i ja i on mogliśmy spokojnie oglądać mecz, który się zaczął. W jego bluzie było mi cieplej z czego byłam zadowolona, ale też lekko zła, że nie pomyślałam o tym, aby zabrać ze sobą jakiś sweterek. Tym razem jego drużyna dobrze prowadziła mecz i byli przez cały czas przy piłce aż w końcu zdobyli drugiego gola i to był Alvaro. Joselu oczywiście zaczął klaskać a ja się zaśmiałam ponownie i po zakończonym meczu byłam ciekawa czy będzie chciał iść do chłopaków, ale jednak złapał mnie za rękę i wraz z kibicami opuszczaliśmy stadion aby tym razem jechać na kolejne atrakcje czyli granie. Wsiedliśmy do auta i od razu zapytał.
    • Więc teraz do mnie? - na co przytaknęłam - Więc ruszamy – i odpalił
    • Ale coś do jedzenia też można kupić bo zgłodniałam
    • Dobrze. Wiem nawet gdzie. Lubisz jedzenie na wynos?
    • Panie Joselu czy pan mnie nie zna? Ja zjem wszystko
    • A no tak
    • No właśnie.
    • Więc zaraz zajedziemy na odpowiednie miejsce

    Zadowolona patrzyłam na drogę i słuchałam muzyki a on prowadził i w końcu zajechał pod jakąś knajpkę do której poszliśmy we dwójkę bo w końcu nie wiedziałam na co mam największą ochotę, ale w końcu wybraliśmy dwa duże zestawy i z torbami pojechaliśmy do jego mieszkania. Byłam tam po raz pierwszy więc nie wiedziałam czego mam się spodziewać, ale jednak o dziwo było czysto więc chyba musiał sprzątać przed moim przyjściem. Ale postawiłam wszystko na stoliku a on od razu poszedł po talerze więc otworzyłam pudełka i nałożyłam nam trochę jednego a trochę drugiego. Tego właśnie było mi potrzeba i dlatego jadłam sobie z apetytem i z uśmiechem bo było bardzo smaczne. Ale kiedy skończyłam to odstawiłam talerz do zlewu bo jednak jestem taka, że nie lubię zostawiać niczego brudnego a znając jego to nie pozmywa więc sama to zrobiłam i wróciłam na kanapę. Joselu sam mnie objął ramieniem więc usiadłam sobie wygodnie i rzuciłam.
    • To co gramy?
    • Tak

    Tylko dostałam do ręki joystick a on wszystko załączył i od razu zaczęliśmy grać. Nie powiem, ale śmiechu przy tym było nie mało. A i nie graliśmy w piłkę nożną a w jakąś gierkę przygodową, później przerzuciliśmy się na tenis ale w pewnym momencie jednak coś mi strzeliło w ręce a raczej w łokciu bo mi stare kości się przestawiły i tylko syknęłam i powiedziałam pas. Usiadłam na kanapie i sobie masowałam.
    • Daj ja pomasuje
    • Nie mam tak wygimnastykowanego ciała jak ty
    • To nic – i dał mi buziaka w łokieć i masował
    • Już dobrze
    • To dobrze – na co się uśmiechnęłam - Mów jak będzie coś boleć
    • Już nic, ale co robimy?
    • Hmm ... mieszkanie zwiedziłaś, zagrałaś w moje gry
    • Pizza i film?
    • Mmm. Dobrze brzmi
    • Ty zamawiasz ja płacę
    • O nie nie...ja płacę – i złapał za telefon
    • Ej no ja też chce
    • Ok więc po połowie? - na co przytaknęłam i dostałam buziaka w policzek
    • Ale dużą z ziemniaczkami
    • Dobrze kochanie – i zamawiał a ja się zastanawiałam nad tym wszystkim bo mógł się ze mnie trochę śmiać, że jem aż tak dużo i w ogóle. Dlatego kiedy skończył to rzuciłam
    • Powinnam się wstydzić tego, że tyle jem co nie?
    • Dlaczego? Jesz co chcesz i nie dbasz panicznie o linię
    • Czy chuda czy gruba pewnie kogoś znajdę. A jak będę ważyć na prawdę ponad normę to przestanę jeść co popadnie – a on się zaczął śmiać – Ej no.
    • Wybacz – i dał mi buziaka w nosek
    • No. Nie chciałbyś abym marudziła i kręciła nosem bo to przecież jest tłuste – zapiszczałam jak te dziewczyny - A to przecież ma tyle kalorii.
    • No właśnie. Dlatego cię lubię taką jaką jesteś
    • A ja ciebie. I cieszę się, że spędziliśmy dzień tylko robiąc to co ty lubisz
    • Ale nie nudziłaś się – a ja zaprzeczyłam bo bawiłam się bardzo dobrze, zresztą tak jak zawsze w jego towarzystwie - To dobrze

    Oczywiście załączyliśmy film i przywieźli nam pizze wraz z ziemniaczkami więc się zajęliśmy tym i oglądaniem, ale bardziej chyba skupiliśmy się na karmieniu siebie nawzajem ze śmiechem. Ale nie moja wina, że mieliśmy takie głupie pomysły. Kiedy jedzenie skończyło się to położyłam głowę na jego kolanach na poduszce i się wygodniej ułożyłam na kanapie. Od razu głaskał mnie po głowie i sam oglądał. Ale ja się i tak nie mogłam skupić bo było mi przyjemnie jak tak robił. Więc zamruczałam i zobaczyłam jego uśmiech. Tylko wzięłam jego dłoń i się nią bawiłam.
    • Powiem ci, że już dawno nie spędziłem tak miłego dnia
    • Na prawdę był miły?
    • Bardzo.
    • To się cieszę bo ja też się dobrze bawiłam
    • A co najważniejsze...nie zasnęłaś na meczu
    • Oj no – zaśmiałam się bo pewnie będą mi to wypominać do końca życia
    • Ja nic nie mówię
    • Powinieneś się cieszyć, że jesteś z kimś kto nie interesuje się piłką i cię nie kopie jak kiepsko ci idzie
    • Dlatego się cieszę – i dostałam buziaka w policzek na co się uśmiechnęłam a on pogłaskał mnie po głowie
    • Więc kiedy kolejny dzień z twoimi zainteresowaniami?
    • Tak ci się podobał? - na co pokiwałam głową - Hmm...za tydzień nie bo wyjeżdżam
    • A w tygodniu?
    • Czwartek? - a ja udawałam, że myślę
    • Myślę, że znajdę dla ciebie czas
    • Miło. - na co dałam mu buziaka w policzek - A kiedy spędzimy go w sposób jaki ty lubisz?
    • Ale ja mam nudne dni. Biblioteka, rysowanie i dom.
    • Możesz mnie naszkicować
    • Chcesz?
    • Chcę
    • To kiedy chcesz to cię naszkicuje
    • Dobrze. - na co się uśmiechnęłam – Ha.
    • No ale ja powinnam wracać do domu
    • Już?
    • Jest wieczór?
    • I?
    • I trzeba wrócić do domu na noc?
    • Możesz zostać – uśmiechnął się a ja na niego zdziwiona spojrzałam – Tak.
    • Dzięki, ale podziękuje
    • No dobrze. - i dał mi buziaka w policzek - Więc cię odwiozę
    • Ok.
    • Chodź

    Tylko się zebrałam i od razu założyłam buty i byłam gotowa. Wyszliśmy z jego mieszkania i od razu zeszliśmy na dół do samochodu, który odpalił i zawiózł mnie do domu. Nie odzywałam się ani razu do niego bo musiałam przemyśleć. Ruszyło mnie to, że zaproponował mi spanie w jego mieszkaniu. Ale co ja mogłam sobie myśleć, jak poprzedni związek opierał się na jednym to zapewne teraz by też chciał. W końcu jest chłopakiem. Ale kiedy zajechał pod dom to tylko dałam mu buziaka w policzek i wysiadłam. Tylko przywitałam się z rodzicami i poszłam do siebie. Postanowiłam iść pod prysznic więc zrobiłam sobie kąpiel, która pomogła mi jako tako i przebrana w świeżą piżamkę zeszłam na dół po kolację i poszłam do siebie do pokoju. Kiedy leżałam na łóżku to usłyszałam swój telefon więc na niego zerknęłam i widziałam, ze to Joselu. Tylko westchnęłam i odebrałam.
    • Tak?
    • Kochanie przepraszam jeśli cię spłoszyłem.
    • Spoko
    • Ja nie miałem nic złego na myśli.
    • Nie no. Jesteś facetem to zrozumiałe, że masz swoje potrzeby
    • Jazmina nie o to mi chodziło.
    • To o co? Zaproponowałeś mi spanie na noc. Jak miałam to interpretować?
    • Myślałem, że się położymy i zaśniemy. Nie chce cię do niczego zmuszać bo nie na tym mi zależy.
    • Joselu jesteśmy ze sobą miesiąc a ty już mi proponujesz wspólne spanie
    • Spanie...nie kochanie się.
    • W tym momencie wychodzi to na jedno. Nie jestem Marią, ani żadną inną twoją byłą. Jeśli się nie podoba to sobie znajdź taką co będzie po pierwszej randce spać u ciebie i paradować w samej bieliźnie. - i się wyłączyłam

    Byłam zła i smutna dlatego nie miałam ochoty z nim rozmawiać ani nic. Dlatego wyłączyłam telefon i zakopałam się pod poduszki.

    Minęły cztery dni a ja ani razu nie odezwałam się do Joselu ani nie odbierałam żadnego sms'a od niego i nie odbierałam telefonów. Na dodatek dzisiaj mieliśmy się spotkać i miałam go narysować a teraz to nie miałam ochoty nawet nic szkicować. Dlatego wstałam i kiedy odsłoniłam okno to nie byłam zadowolona bo przez cały czas padało a ja musiałam iść do biblioteki. Dlatego ubrałam się cieplej trochę i zjadłam śniadanie. Gotowa ruszyłam do biblioteki gdzie zostawiłam parasol i usiadłam przy stole. Czekało mnie dzisiaj trochę pracy dlatego wolałam na jakiś czas się skupić a nie myśleć właśnie o moim chłopaku albo i już byłym. A było tak pięknie i musiał zepsuć jednym słowem a raczej zdaniem. Kiedy jednak skończyłam korepetycję to jedynie wypożyczyłam książkę i ruszyłam w stronę domu. Nie szło mi się najlepiej bo bolała mnie coś noga i jak już byłam prawie pod domem to jakiś idiota jechał autem i mnie ochlapał tak, że miałam wszystko mokre i już nawet parasol nie był mi potrzebny. Od razu zaklęłam pod nosem i zaczęłam płakać bo nic mi nie wychodziło a w dodatku noga bolała. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu i zakopać pod kołdrę.
    • Jazmina! W porządku?! - jeszcze Joselu musiał mi wyrosnąć przede mną ale jedynie z płaczem rzuciłam
    • Nie
    • Kochanie – i mnie do siebie przytulił na co się wtuliłam - Ciii... nie płacz – i głaskał mnie po głowie
    • Nic mi nie wychodzi, jestem beznadziejna
    • Nie prawda. Chodź do domu bo się przeziębisz – więc ruszyłam a on obok mnie i mnie do siebie tulił

    Kiedy byliśmy w domu to tylko babcia się przeżegnała i od razu wzięła Joselu do kuchni aby mi zaniósł na górę herbatę a ja poszłam do siebie gdzie wzięłam rzeczy i wróciłam się do łazienki gdzie się przebrałam. Założyłam na siebie dresy i starą szeroką bluzę Matiasa i wróciłam do pokoju gdzie już był Joselu i wzięłam od niego kubek i usiadłam na łóżku i dalej płakałam.
    • Opowiedz mi co się stało? - i pogłaskał mnie po plecach
    • Szłam do domu i mnie ochlapał
    • I to przez to płaczesz? - i mnie przytulił
    • Bo mnie noga boli, ochlapał mnie i wszystko jest beznadziejne – i się rozpłakałam bardziej
    • Cii...zaraz przejdzie – i dał mi buziaka w skroń a ja się w niego wtuliłam
    • Przepraszam
    • Za co?
    • Za to jak cię potraktowałam – płakałam dalej ale nie moja wina, że było mi źle
    • Daj spokój...to ja powinienem przeprosić – i mnie przytulił mocno na co pociągnęłam nosem – No już – i dał mi buziaka w policzek a ja położyłam nogi na jego kolanach na co je pogłaskał
    • Ja po prostu nie jestem łatwa
    • Wiem o tym – i dał mi buziaka w policzek - A mnie chodziło o to.
    • O co?
    • Nie chodziło mi oto aby cię przelecieć. Chciałem się tylko poprzytulać ...zaczekam choćby wieczność
    • Nie musisz wieczność
    • Tyle ile będzie trzeba. - uśmiechnął się a ja usiadłam mu na kolanach i mnie przytulił
    • Czyli nie chcesz innej?
    • Nie.
    • Ja tak zareagowałam bo od Matiasa nikogo nie miałam
    • Rozumiem.
    • Nikt nie chciał spojrzeć na kuśtykająca – i spuściłam głowę
    • Bo tylko debile patrzą na otoczkę a nie wnętrze – i z uśmiechem mnie pogłaskał po plecach na co oparłam głowę o jego ramię - Mi nigdy to nie przeszkadzało. Nawet gdybyś dalej chodziła o kuli to by nic nie znaczyło
    • Zawsze mnie zastanawiała dlaczego. W końcu różnimy się od siebie. Ty lubisz energiczne zajęcia a ja?
    • Jestem sportowcem, więc to normalne. Ale lubię również ciebie
    • Nawet jak jestem nudna?
    • Nie jesteś nudna
    • Dziękuje.
    • Za co?
    • Za to, że jesteś i sprawiasz, że każdy mój dzień jest inny, lepszy
    • Miło. A! Zapomniałbym – i się uderzył w czoło
    • O czym?
    • Zaczekaj – i dał mi buziaka w policzek i poleciał gdzieś a po chwili wrócił z kwiatami - O tym!
    • Oj
    • To dla pani.
    • Dziękuje... ale ja... ja mam uczelnie na te kwiaty
    • Co?!
    • Są na prawdę śliczne, ale zaraz mogę zacząć kichać
    • To ja je wyrzucę skoro się napatrzyłaś
    • Przepraszam
    • Nic się nie stało – i wrócił bez kwiatów
    • Ale liczy się gest
    • Tak. - a ja jedynie go pociągnęłam na łóżko i sama się położyłam a on mnie przytulił więc się uśmiechnęłam i dostałam buziaka w policzek
    • Miałam cię narysować.
    • O właśnie
    • Ale to później jeśli nie idziesz zaraz
    • Nie idę no chyba że mnie wygonisz
    • Nie.

    Na co się uśmiechnął a ja się w niego wtuliłam na co mnie głaskał po ramieniu, ale jedynie podniosłam główkę i go pocałowałam bo tęskniłam za jego ustami. On sam odwzajemnił całusa i głaskał mnie po plecach. Na co na chwilę zajęliśmy się tą czynnością. Ale jednak odsunęłam się od niego i oddychałam bo musiałam nabrać powietrza na co się do mnie uśmiechnął.
    • Tęskniłam za tym
    • Ja też. - i go głaskałam a on przymknął powieki
    • Twoje największe marzenie?
    • Hmm ... bycie dobrym piłkarzem i założenie rodziny
    • Aha
    • A ty?
    • Myślę, że chciałabym być szczęśliwa to wszystko
    • Rozumiem
    • Reszta się chyba liczy mniej
    • Szczęście najważniejsze
    • Dla mnie tak. - na co z uśmiechem pogłaskał mnie po policzku
    • Lubię jak się uśmiechasz
    • Tak? - a on przytaknął na co sama go pogłaskałam na co zamruczał i dałam mu buziaka w brodę na co zamruczał i pocałowałam go w szyję na co zrobił cwaniacka minę i go pocałowałam w ucho i przegryzłam delikatnie na co zamruczał i z uśmiechem posmyrałam go noskiem po szyi na co westchnął zadowolony więc zaczęłam go całować w jabłko Adama i wiedziałam, że leży rozluźniony więc całowałam go po policzkach aż w końcu pocałowałam w usta i mnie głaskał po plecach - Ale teraz cię narysuje
    • Dobrze. Wybadałaś teren?
    • Idealnie. - i w tym momencie do pokoju wszedł mój tato
    • O hej Joselu, myślałem że jest sama. - i podał mu rękę
    • Dzień dobry – i sam uścisnął z nim
    • Jedziemy z mamą do sklepu i się chciałem spytać czy czegoś nie potrzebujesz
    • Kilka słodyczy i chipsów by mi się przydało
    • No dobrze. A teraz wam nie przeszkadzam – i wyszedł a ja schyliłam się po swoje rzeczy
    • Ale chcesz szkic tak?
    • Jak tobie wygodniej
    • To jak ty chcesz. Mogę szkic ołówkiem, pastelami, farbami narysować
    • Szkice ołówkiem mi się podobają
    • Ok. - i wyciągnęłam swój zestaw wraz ze szkicownikiem

    Joselu się ustawiał i coś modził, ale w końcu się ustawił a ja i tak szkicowałam nie patrząc na niego. Miałam przed oczami go cały czas więc mi nie przeszkadzało to, że modeluje mi teraz i się wygłupia. Ale w końcu przestał i przynajmniej mi się łóżko nie ruszało. Ale jednak skończyłam po jakimś czasie i na niego spojrzałam od razu mu pokazując.
    • Ooo
    • Podoba się?
    • Bardzo. - na co się uśmiechnęłam i mu podałam – Dziękuje – i dał mi buziaka w policzek a ja się położyłam na łóżku - Ale dlaczego nie patrzyłaś na mnie?
    • Bo znam ciebie na pamięć
    • Na prawdę? - a ja przytaknęłam – Miło. Ale masz talent
    • E tam
    • Tam, tam – i dał mi buziaka w policzek na co się uśmiechnęłam. Od razu mnie pocałował co odwzajemniłam. - Pycha
    • Tak? - i zarzuciłam swoje ręce na jego karku
    • Tak
    • Wiesz... tak przypadkiem sprawdzałam kilka wiadomości o tobie w necie
    • Taak?
    • Yhym i widziałam kilka twoich zdjęć
    • I jak?
    • Przystojniak. - na co się szeroko uśmiechnął - I fajne masz zdjęcie na kacu.
    • Oj tam
    • Tam też dotarłam i masz powodzenie
    • Dużo się dowiedziałaś.
    • To źle?
    • Nie. - uśmiechnął się co odwzajemniłam
    • Wolę wiedzieć jaką mam konkurencję
    • Nie masz.
    • No tak bo one o mnie nie wiedzą
    • A chcesz żeby się dowiedziały?
    • Jak?
    • Wystarczy że opublikuje nasze zdjęcie.
    • A mamy takie?
    • Nie, ale można to zmienić – więc spojrzałam na niego ciekawa co mu świta - Przez zrobienie sobie zdjęcia – a ja jedynie wyciągnęłam aparat z szafki na co się uśmiechnął
    • Aparat mam
    • Brawo – i się poprawił a ja się zaczęłam śmiać – Co?
    • To chyba ja powinnam się poprawiać a nie ty
    • Ty nie musisz
    • O miło.
    • To chodź tu – więc usiadłam obok niego a on posadził mnie na kolanach więc się wygodnie usadowiłam a on ustawiał wszystko z aparatem – Uśmiech – więc się uśmiechnęłam i zdjęcie zrobione
    • Całkiem niezłe. - oceniłam
    • No.
    • I to wszystko tak?
    • Nie – i dał mi buziaka i zrobił zdjęcie na co się zaśmiałam - Teraz jest idealnie – na co dałam mu całusa co odwzajemnił i wzięłam aparat i pstryknęłam mu zdjęcie – Ej – i się śmiał
    • Hmm?
    • Tak z zaskoczenia?
    • Tak – dałam mu buziaka w policzek i zrobiłam zdjęcie na co się szeroko uśmiechnął a ja oglądałam
    • I?
    • Ujdzie. - i podłączyłam laptopa i kabelek i zgrywałam a on patrzył mi przez ramię - Przesłać ci?
    • Jeśli możesz
    • Mogę ale nie wiem gdzie – i odpaliłam swoje konta
    • Dam ci adres email
    • To wysyłaj.
    • Ok – i wysyłał a ja sobie siedziałam – Gotowe – i wtedy przyszła do mnie wiadomość od chłopaka z Hercules „hej piękna, co słychać?” - Masz wiadomość
    • Widzę. - na co się uśmiechnął – Nie martw się. Nie zdradzam cię.
    • Wiem. - a ja z zadowoloną miną weszłam sobie na jego konto
    • Oho nowy wpis i życzą panu dobrej gry i wyjścia w 11
    • Taak?
    • Tak.
    • A kto?
    • Jakaś dziewczyna.
    • Aha normalne.
    • A to, że cię kocha?
    • C-co?
    • Proszę – i mu pokazałam
    • Heh...znowu
    • Co? - i się zaczęłam śmiać
    • To nie jest śmieszne. Molestują mnie – i zrobił smutną minkę a ja tylko rzuciłam oj i dałam mu buziaka w policzek i go dodałam do znajomych
    • Musisz mnie przyjąć
    • Dobrze – i wszedł na swoje konto i zaakceptował
    • Słodka jest Irene
    • Wiem. Nie chwaląc się po wujku
    • Oł jakie zdjęcie – i pokazałam mu Marię z pozą trochę lekko przesadzoną
    • Ano.
    • Moje się przy niej chowa.
    • Twoje są śliczne i naturalne, a nie puszczalskie – i dał mi buziaka w policzek

    Jedynie coś tam sprawdził i od razu się wylogował co mnie lekko zdziwiło, ale nic nie powiedziałam. Tylko zamknęłam laptopa i ponownie wróciliśmy do rozmowy i przytulańców. Aż Joselu musiał wracać do siebie a i ja czułam się zmęczona. Dlatego pożegnałam się z nim i wróciłam do łóżka.

    Mijały sobie spokojnie miesiące a ja wraz z Joselu bardzo dobrze czuliśmy się w swoim towarzystwie i gdybyśmy mogli to byśmy spędzali ze sobą każdą wolną chwilę. W dodatku moja babcia coraz bardziej nalegała aby on przychodził czasem na obiady. Ale jednak dzisiaj chciał się ze mną spotkać po treningu to musiałam odmówić. Chciałam cały dzień spędzić z Matiasem. Bo znowu miał gdzieś wyjechać a nie chciałam go zaniedbywać. Dlatego wymyśliłam a raczej obmyśliłam cały plan i się z nim spotkałam. Mieliśmy w planach zoo później obiad, kino. Wyszykowałam się w wygodne rzeczy aby mi służyły na cały dzień i gotowa wyszłam z domu gdzie już czekał na mnie w aucie Matias. Przywitałam się z nim buziakiem i pojechaliśmy do ZOO. Oczywiście przez cały czas się śmialiśmy z zwierząt, robiliśmy sporo zdjęć, które zapewne trafią na portal mój bo trzeba było się troszkę pochwalić. A i tak już dawno nie dodawałam nowych zdjęć w porównaniu z Joselu, który był oznaczany przez jakieś dziewczyny na zdjęciach z treningów, wywiadów i meczy. A i miał również nasze zdjęcia, które nawet doczekały się kilku komentarzy od jakiś chłopaków i dziewczyn. Ale się jedynie z tego śmiałam bo nie czułam się zazdrosna ani nic bo miałam do niego zaufanie a to dla mnie jest podstawa w związku. W dodatku jakoś nie widziałam Joselu z entuzjazmem witającego fanki. Czasem coś odpisywał im ale tak to jakoś przepuszczał to dalej i odpisywał znajomym. Ale i tak najbardziej śmieszyła mnie jedna sytuacja, kiedy on zaznaczył mnie na zdjęciu, dodał sobie, że jest ze mną w związku i jakaś fanka chciała mnie dodać do znajomych. Wtedy się śmiałam dobrą godzinę bo w końcu nie znałam jej ani nic a ona tak o mnie dodała. Oczywiście nie zaakceptowałam zaproszenia bo nie czułam takiej potrzeby. Bo w końcu by mi zadawała pytania na jego temat czy co? Ale czasem zdarzało się, że na twitterze dostałam pytania dotyczące jego gry i jak ją oceniam itp. itd. ale i tak nie odpisywałam bo co miałam napisać? Że nie oglądam jego występów a jak już to się kompletnie nie znam? Nawet starał się mi wytłumaczyć co nieco, ale mnie to tak zainteresowało jak piłka nożna na PS. Zresztą chyba mu to było nawet na rękę bo nie wytykałam mu nic ani nie komentowałam tylko gratulowałam jak zdobył jakiś gol. Zawsze starałam się wtedy jako pierwsza mu napisać wiadomość, ze gratuluję. Ale właśnie zapatrzyłam się na słonika kiedy zobaczyłam flesza i śmiech Matiasa.
    • Tak się zamyśliłaś, że nie widziałaś nic. Nawet to, że ptak ci nasrał na ramię.
    • Co?! - i od razu spojrzałam ale nic nie miałam – Ej! Ty mendo!
    • No co? - i się dalej śmiał – O czym myślałaś?
    • O mnie i Joselu.
    • No daj spokój. Spotykasz się z nim, myślisz o nim masz wolne od niego?
    • Mam – wystawiłam mu język – Ale po prostu zamyśliłam się nad tym, że ja jednak nic nie wiem o jego pasji jaką jest piłka nożna.
    • Mówiłaś, że to dobrze bo nie rozmawiacie o jego pracy i może się zrelaksować.
    • No ja wiem, ale jak mu to przeszkadza. No wiesz, że ja nic a nic nie wiem o piłce
    • To by ci powiedział, ale jak dla mnie to on się nawet cieszy z tego powodu. Sama przecież mówisz praca w pracy a nie w domu.
    • No tak, powtarzam to za każdym razem moim rodzicom. - zaśmiałam się
    • Właśnie a jak ci to przeszkadza to lepiej z nim porozmawiaj na ten temat a nie przytulańce, lizańce i co wy tam jeszcze robicie.
    • Nic, tylko się przytulamy i całujemy. A i gramy.
    • Wkręciłaś się w PS?!
    • No to fajne jest. Zwłaszcza, że ma grę Madagaskar i kupił mi nawet dwójkę abym miała co robić.
    • Zawsze uważałem, że jesteś cudem a nie dziewczyną. Inna by to pewnie odłączyła od prądu PS a nie sama grała.
    • Ale chyba czasem mu się nudzi. No wiesz jak ja gram a on siedzi i patrzy. Czasem mi pomaga, ale to wtedy kiedy mi się nie chce przechodzić jakiegoś trudnego odcinka.
    • Ale jesteście wtedy blisko siebie. On może sobie posiedzieć przy tobie i poprzytulać prawda?
    • Prawda. Staram się aby była równowaga. Że nie tylko robimy to co ja chcę i w ogóle. Jak siedzimy u mnie to lenimy się a u niego staram się spędzać aktywnie czas.
    • Dlatego jesteście szczęśliwi tak samo jak ja. Bo przynajmniej on nie ma mi nic za złe a ty wybaczyłaś, że go uderzyłam.
    • Wiesz, teraz myślę że to było potrzebne. - zaśmiałam się
    • Naprawdę?
    • Tak. Wie, aby nie zadzierać z moim ochroniarzem – i dałam mu buziaka w policzek
    • No a jak. Nawet jakby ci coś zrobił to uwierz mi, ze chociaż go zacząłem lubić to bym przyjechał i mu nakopał
    • Wiem o tym. Dlatego kocham cię za to mój braciszku – i go objęłam w pasie
    • Ale wiesz. On cię nie skrzywdzi. Widziałem jak się przejął wtedy kiedy miałaś operację. Bał się strasznie do ciebie przyjść bo mu na tobie bardzo zależy.
    • Mi na nim też.
    • Widać. - na co się uśmiechnęłam – Ale ja zgłodniałem a ty?
    • Nie musisz pytać przecież wiesz, że jem wszystko.
    • No wiesz myślałam, ze zmieniłaś upodobania dla niego.
    • Nie, ale chyba powinnam bo pomyśli, ze jestem głodomór chociaż mówi, że to nic złego.
    • No to idziemy na obiad. - i mnie pociągnął

    O dziwo knajpka, która znajdowała się na terenie ZOO była bardzo apetyczna i zjadłam cały talerz mojego dania. Najadłam się i musiałam trochę odpocząć bo mnie brzuszek lekko zabolał ale później już przeszło i mogliśmy iść dalej. Czyli tym razem do kina na nasz seans. Usiedliśmy na swoich miejsach z popcornem i pepsi i oglądaliśmy z zapartym tchem jakiś przygodowy film. Po tym wszystkim wróciliśmy do mnie do domu zmęczeni, ale zadowoleni i od razu legliśmy się na łóżku. Słuchaliśmy muzyki i wpatrywaliśmy się w sufit przez cały czas wspominając i rozmawiając na wszystkie tematy aż w końcu zasnęliśmy wykończeni całym dniem, który był najlepszy i bardzo nam się przydał.

    Jako, że nie miałam nic do roboty to usiadłam sobie przy biurku i odpaliłam laptopa i włączyłam wszystko co zawsze jest włączone u mnie i widziałam, że Joselu dodał nowe zdjęcie dlatego kliknęłam w nie i się zaśmiałam na swoje zdjęcie. W dodatku zmienił status z wolnego na zajęty i czytałam komentarz, że ładne zdjęcie i czemu nie mówił, że zajęty. W dodatku to było od jakiegoś chłopaka. Ale jedynie zostawiłam wszystko otwarte i usiadłam wygodnie ze szkicownikiem i chciałam dokończyć historyjkę do gazety. Ale jak się zabrałam to dostałam wiadomość właśnie od mojego chłopaka, abym nie siedziała na necie tylko się z nim spotkała. Tylko się zaśmiałam i odpisałam do niego.
    • No ja nie wiem czy spotykanie się tak często ci służy;d
    • Służy, służy;d Właśnie ta samotność nie :(
    • A mówiłam abyś się pogodził z chłopakami?
    • Przecież nie jestem z nimi pokłócony
    • To powiedź choć jeden powód dlaczego miałabym rzucić historyjkę i przyjść do ciebie, przebrać się z wygodnych ciuchów w coś szałowego i co byśmy robili?
    • Moglibyśmy się poprzytulać? Pograć? Coś oglądnąć?;d
    • Aż tak bardzo ci samotność nie służy?
    • Tęsknie za tobą:(
    • Widzieliśmy się dwa dni temu, dzwoniłeś do mnie rano;p
    • Tak dawno?!
    • Mieliśmy kilka spraw do załatwienia nie prawda?:D
    • Tak – a ja wstałam z krzesła i zaczęłam się przebierać
    • No właśnie a mieliśmy się spotkać jutro bo z tego co mówiłeś masz coś załatwić z jakimś kolegą Franem?:D – i zapinałam sobie koszulę
    • I załatwiłem;d
    • I się nudzisz?
    • Tak.
    • Będę za pół godziny.

    Tylko się wyłączyłam i wzięłam ze sobą torbę i pomalowałam usta błyszczykiem. Zeszłam na dół i poprosiłam tatę aby wiózł no chyba, że mam iść z buta. Założyłam buty na stopy, marynarkę na ramiona i czekałam aż się mój tato zbierze i z uśmiechem wyszłam. Ale oczywiście przez całą drogę rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym aż w końcu dojechaliśmy i musiałam na początku wysłuchać kazania aż w końcu mnie puścił. Pojechałam windą na górę i od razu podeszłam z uśmiechem pod jego drzwi i zadzwoniłam dzwonkiem. Czekałam aż odbierze i długo o dziwo czekać nie musiałam bo się zaraz pojawił.
    • Hola! - więc się uśmiechnęłam – Zapraszam – więc weszłam i ściągnęłam buty i marynarkę - Napijesz się czegoś?
    • Soku.
    • Już się robi – i z uśmiechem poszedł do kuchni a ja na kanapę i przyszedł ze szklanką – Proszę.
    • Dzięki.
    • Nie ma za co – i dostałam buziaka w policzek na co się uśmiechnęłam
    • To co robimy?
    • Tulimy – i wyciągnął ręce na co się zaśmiałam - No cio?
    • Nie nic – i się do niego przytuliłam na co zamruczał
    • Miło. - a ja przytaknęłam z uśmiechem - I nie tęskniłaś za mną
    • Tęskniłam – na co się szeroko uśmiechnął - Ale teraz chce zagrać
    • Tak jest!

    Więc zadowolona czekałam aż wszystko załączy ale kiedy sam usiadł i mi podał joystick to jedynie położyłam sobie na jego kolanach poduszkę i sama się położyłam. Nie wiem dlaczego, ale to była dla mnie najlepsza pozycja do grania. Zwłaszcza, że grałam w Madagaskar bo bardzo mi się spodobała ta gra. Na dodatek Joselu znowu głaskał mnie po głowie, ale jednak była jedna scena której nie mogłam przejść więc się słodko uśmiechnęłam do niego i mi przeszedł. Ponownie wróciłam do gry a on dalej mnie głaskał ale jednak zastopowałam bo już troszkę mi się znudziło i się podciągnęłam.
    • Mięśnie bolą?
    • Raczej trochę zastały się
    • Masażyk?
    • Yhym – i od razu go pocałowałam

    Odwzajemnił pocałunek z czego byłam zadowolona bo naprawdę tęskniłam chociaż za jednym buziakiem od niego. Ale przegryzłam mu delikatnie dolną wargę z uśmiechem na co zamruczał i dalej się całowaliśmy. Sama wyszłam z inicjatywą i wysunęłam swój języczek na co spotkał się z jego i zaczęły swój wspólny taniec. Usiadłam na nim okrakiem i od razu głaskał mnie po głowie mrucząc. Jego dłoń zjechała niżej na moją pupę na co sama zamruczałam nie przestając się z nim całować. Jego dłonie się delikatnie zacisnęły na co jęknęłam cicho i poczułam jego dłoń pod moją koszulą. Sama głaskałam go po policzku, który był ogolony a on głaskał mnie po biodrach. Przysunęłam się do niego trochę bliżej a jego dwie dłonie znalazły się pod moją koszulą. Z pocałunkami przeniosłam się na jego szyję na co zamruczał i całowałam go po szyi, jabłku Adama i uchu. Przez cały czas mruczał zadowolony i macał mnie po plecach na co wróciłam i pocałowałam go w usta co odwzajemnił i z dłońmi zjechałam na jego bioderka. Delikatnie i niepewnie podwinął mi koszulę na co szepnęłam.
    • Urwiesz guziki.
    • Oj...przepraszam – i rozpinał je
    • Niespodzianka! - usłyszeliśmy krzyk spod wejścia więc się odwróciłam
    • C-co?
    • Hej bracie – powiedział jeden chłopak a obok niego stał drugi i doszło do mnie, że mam odpięte guziki w koszuli
    • Co wy tu robicie? - i mnie poprawiał a ja zapinałam speszona guziki
    • Wpadliśmy z niespodzianką i poznać twoją dziewczynę
    • My nie w porę?
    • Miło...kochanie to Alverte i Manuel moi przyjaciele, chłopaki to Jazmina moja dziewczyna
    • Hola. - powiedział Manuel z tego co zapamiętałam więc sama się z nimi przywitałam wstając z Joselu i się poprawiając
    • Na żywo jesteś ładniejsza niż na zdjęciach
    • Dziękuje.
    • Tak. My nie chcieliśmy zrobić takiego wejścia. I nic nie widzieliśmy
    • Ale...siadajcie. Napijecie się czegoś?
    • Mamy małe co nieco – i wyciągnął Alverte flaszkę
    • Jeśli możemy – zwrócił się do mnie Manuel
    • Jasne, ale ja się będę zbierać
    • Daj spokój. - od razu zareagował Joselu
    • Właśnie. Siadaj. My chcieliśmy cię poznać. Nie jesteśmy zboczeńcami – na co się zaśmiałam
    • Ale i tak jest późno a ja muszę dokończyć historyjkę i wolę nie widzieć go pijanego
    • Joselu ma mocną głowę – i delikatnie złapał mnie za łokieć i posadził obok Joselu
    • Ale ja na prawdę nie chce wam przeszkadzać w męskim wieczorze.
    • Kochanie nie przeszkadzasz. Oni nie przyjechali do mnie, tylko jakby do ciebie
    • Właśnie. - a ja spojrzałam na Joselu z miną mówiąca „daj mi pojechać do domu”
    • No dobrze. Zamówię ci taksówkę, ale i tak nie uciekniesz przed rozmową z nimi
    • Zadzwonię po tatę.
    • Dobrze, ale ja cię odprowadzę pod samochód – więc poszłam zadzwonić po tatę i powiedział, że za niedługo będzie
    • Mój tato będzie za piętnaście minut. - i założyłam marynarkę
    • To jeden drink dla ciebie – i nalał Alverte do szklanki drinka
    • Ale ja nie pije
    • Ale my się umówimy kochana bo musimy poznać z kim nas zdradza Joselu. Co nie Alverte?
    • Jasne jutro jesteś nasza
    • Ej, ej bez takich mi tutaj. - i wstał Joselu – Chodź.

    Tylko się pożegnałam z nimi i wyszliśmy z mieszkania gdzie zeszliśmy schodami na dół bo winda nie chciała przyjechać. Mojego taty jeszcze nie było więc staliśmy pod budynkiem.
    • Mam nadzieję, że cię nie przestraszyli?
    • Nie.
    • Heh...nie wiedziałem że przyjadą. Ale oni zawsze tak wpadają
    • Nic się nie stało – na co dostałam buziaka w policzek - A co oni chcą jutro robić ze mną?
    • Porozmawiać. Chcieli cię bardzo poznać, więc zapewne będą robić wszystko żebyś ich polubiła
    • Zaczynam się bać tej ich rozmowy
    • Nie ma czego. Będą zadawać ci pytania, potem będą mówić o mnie, pokłócą się i tak w kółko
    • To gdzie się spotkamy?
    • Zapewne zostaną na noc u mnie więc możesz wpaść
    • O nie – zaśmiałam się - Wolę nie oglądać trzech skacowanych, zapewne rozebranych jako tako facetów
    • Obiecuje że będzie grzecznie
    • W tej kwestii ci nie wierzę
    • No ok...postaramy się
    • Więc gdzie się spotykamy?
    • Napisze ci co?
    • Ok. - i zatrąbił samochód – Pa – i dałam mu całusa którego odwzajemnił
    • Pa kochanie – i pomachał mojemu tacie

    Tylko z uśmiechem poszłam do auta i wsiadłam do środka a on wtedy poszedł do budynku. Z uśmiechem wróciłam z tatą do domu i dostałam wiadomość od niego, ze idziemy na basen. Po co ja mu mówiłam, że to mi lekarz zalecił? No ale zgodziłam się i od razu położyłam w łóżku ze szkicownikiem i sobie szkicowałam, aż zasnęłam zmęczona.

    Na drugi dzień wstałam, zjadłam śniadanie i poszłam pod prysznic. Musiałam znaleźć w szafie strój do kąpieli i zapakować do torby wszystkie potrzebne rzeczy. Ale jak na złość przymierzyłam swój strój i jak się okazało był na mnie za mały. Od momentu kiedy go kupiłam i nosiłam minął już czas i dlatego miałam małe boczki i za duży biust. Dlatego jęknęłam głośno i akurat z praniem do pokoju weszła moja babcia i się zaśmiała na mój widok. Ale nie moja wina, że jadłam jak za dwóch i chyba musiałam teraz przestać bo inaczej to się w nic nie zmieszczę. Dlatego przebrałam się w bieliznę i zaczęłam zakładać swoje ukochane spodnie, ale i one były na mnie obcisłe i zła je rzuciłam do szafy i założyłam leginsy. Na to koszulkę i kurtkę. Musiałam jakoś wyglądać a jeszcze trzeba było iść do sklepu po jakiś strój więc szybko spakowałam resztę i gotowa wyszłam z domu. Swoje kroki skierowałam do sklepu w którym mogłam się zaopatrzyć w to co potrzebuje i w taki o to sposób znalazłam to co chciałam i poszłam do Joselu. Jeszcze go nie było więc mnie przywitali koledzy i tylko sama się z nimi przywitałam i usiadłam na kanapie na którą mnie posadzili i byłam ciekawa czy zaczną robić jakieś przesłuchanie bo naprawdę tak wyglądali, ale na szczęście przyszedł w porę Joselu więc się do niego uśmiechnęłam szeroko.
    • Hej. - powiedział do mnie
    • No to my jesteśmy gotowi ale nie wiemy jak ty – powiedział Alverte
    • Tylko się przebiorę i już idziemy – i dał mi buziaka w policzek i pobiegł do sypialni

    Kiedy Joselu był gotowy to zeszliśmy na dół do jego auta bo koledzy przyjechali pociągiem i od razu Alverte się pchał na przód na co zawołał Manuel.
    • Ale jesteś cham – więc mi zostało wsiąść za Joselu ale lekko się uśmiechnęłam - Chodź Jazmina – i mi otworzył drzwi więc niepewnie wsiadłam i od razu zapięłam pasy i widziałam jak Joselu mi się przygląda w lusterku
    • No to muzyka jest, odpalisz auto i przyciśnij – zawołał pan pilot
    • C-co? A tak, tak. - i ruszył

    Przez całą drogę patrzyłam za okno i starałam się nie myśleć o tym, że jestem w aucie. Jednak kiedy był na skrzyżowaniu to zacisnęłam dłonie w pięści. Ale i tak jechał ostrożnie i nie za wolno, ale jednak dojechaliśmy cali i zdrowi na co westchnęłam i zaparkował auto. Odpięłam pasy i złapałam za swoją torbę, którą miałam pod nogami i usłyszałam.
    • Wiesz co przyjacielu zacząłeś w tej stolicy jeździć jak dziadek
    • Tu się jeździ ostrożnie – i pacnął go w czoło na co sama wysiadłam tak samo jak reszta
    • Taaa ale u nas to śmigasz aż się kurzy – a on zamknął samochód i od razu złapał mnie za dłoń na co się lekko do niego uśmiechnęłam

    Poszliśmy do środka gdzie kupiliśmy bilety i skierowała nas babka do szatni. Oczywiście ja byłam sama więc od razu poszłam gdzie się przebrałam w strój kąpielowy i wzięłam ręcznik. Trochę się krępowałam bo już dawno nie byłam na basenie w dodatku moja blizna nie była ciekawa i chciałam ją jakoś zakryć a i przybrałam teraz ciałka. A co najważniejsze Joselu mnie nie widział w takim wydaniu i nie byłam pewna czy mu się spodoba. W końcu Maria była zgrabniejsza. Ale czekał na mnie pod szatnią więc podeszłam do niego speszona. Bo on jednak ciało umięśnione i w dodatku w fajnych kąpielówkach.
    • Ślicznie wyglądasz – i dał mi buziaka w policzek
    • Wyglądam źle.
    • W którym miejscu? - i się przyglądał a ja zasłoniłam rękami i stałam jak sierota - Kochanie wyglądasz ładnie – uśmiechnął się - Weź te łapki i chodź idziemy pływać
    • Taa z boczkami i blizną... już się nie objadam
    • Mi się podobasz taka i to najważniejsze prawda? - więc tylko poszliśmy do chłopaków, którzy już leżeli na leżakach
    • Fajnie tu – zauważył Manuel kiedy podeszliśmy
    • Fajnie będzie jak potopie Joselu i zjadę z Jazminą na tej zjeżdżalni – i pokazał a ja spojrzałam i zrobiło mi się trochę słabo
    • Ej, ej nie podskakuj – i mu pokiwał palcem
    • No co? Ja mam coś z nią wspólnego widzisz też mam bliznę, wycieli mi wyrostek jak miałem dziesięć lat a ty?
    • Miała operację.
    • No to ja wiem ciołku – i ze śmiechem się poklepał po czole i wzrok utkwił we mnie więc tylko mruknęłam
    • Wycięta śledziona, tamowanie krwotoku wewnętrznego i składanie miednicy. - i poszłam do basenu ale i tak zaraz przyszedł za mną Joselu - Czemu idziesz za mną?
    • Bo chciałem ci powiedzieć, że on nie miał nic złego na myśli i żebyś nie była czasami zła – i dał mi buziaka w policzek
    • Wiem – westchnęłam a on z uśmiechem pogłaskał mnie po policzku - Chyba po prostu mam jeden z tych złych dni. Powinnam go przeprosić – bo poczułam się głupio
    • Nie musisz bo on rozumie – więc się lekko uśmiechnęłam - Więc idziemy pływać? - i sam wskoczył do wody
    • Ale nie muszę iść do tej zjeżdżalni co?
    • Jeśli nie chcesz to nie
    • Boję się.
    • Rozumiem dlatego nikt cię nie zmusza
    • A oni nie pływają?
    • Pewnie zarywają

    Ale jedynie sobie pływałam powoli, a on poszedł na tor szybszy no ale ja wolałam się nie forsować. Dlatego sobie pływałam, ale w pewnym momencie i tak się zmęczyłam więc oparłam się o brzeg, ale i tak wyszłam i usiadłam na brzegu. Poczułam lekki skurcz więc sobie masowałam udo.
    • Witam – i podpłynął do mnie na co się uśmiechnęłam - Zmęczyłaś się?
    • Tak
    • Oj – i dał mi buziaka w policzek na co objęłam go w pasie nogami na co zamruczał
    • Muszę zacząć chodzić na basen... lekarz powiedział, ze mi to pozwoli wrócić do normalności i w ogóle
    • Więc będziemy chodzić dalej bo boję się, że może cię tu jakiś poderwać
    • Czyli teraz jestem własnością i mnie będziesz kontrolować?
    • Nie, nie.
    • No ja myślę – i zrobiłam mu pstryczka w nos
    • Wolałbym buzi. - więc dałam mu w usta – Mniam. - i obok mnie usiadł Alverte
    • Co tam gołąbki?
    • Nic – uśmiechnął się do niego
    • Idziemy do jacuzi idziecie z nami? - a Joselu na mnie spojrzał
    • Ja mogę iść

    Joselu sam wyszedł z basenu a ja wstałam z pomocą Alverte do którego się uśmiechnęłam co odwzajemnił. Tylko go przeprosiłam, ale on machnął ręką i powiedział, abym się nie przejmowała. Poszliśmy w stronę jacuzi gdzie o dziwo był Manuel i jakieś dwie dziewczyny. Jedna tuliła się do Manuela a druga od razu zaczęła do Alverte i puściła oczko do Joselu i spojrzałam na nią jak na idiotkę.
    • Oni są szybcy – szepnął mi do ucha Joselu i mnie objął ramieniem na co się o niego oparłam i dostałam buziaka w czoło
    • Wy jesteście razem czy mogę go wypożyczyć na imprezę?
    • Nie jestem do wypożyczenia
    • Czemu? Całą trójkę warto wypożyczyć na imprezę, kilka dziewczyn – uśmiechnęła się szeroko
    • Bo jestem już czyjąś własnością – i dał mi buziaka
    • O kurde. Eee my musimy iść...
    • Ej czemu? - zapytał Alverte
    • Nasi chłopacy przyszli – i wyszły i poszły sobie a ja się zaczęłam śmiać tak samo jak Joselu
    • Łee ... fajne miała balony. - rzucił Manuel
    • Tylko to was interesuje? - zapytałam patrząc na nich
    • Nie, nie. Ale miło się było poprzytulać – a ja spojrzałam na Joselu
    • Ja nie myślę jak oni
    • Jako pierwszy zawsze podrywał dziewczyny w klubach a teraz grzeczny jest – zaśmiał się Alverte
    • Bo znalazłem sobie taka na poważnie
    • Widzimy.
    • To się nie czepiać.
    • Ale ok idziecie na zjeżdżalnie?
    • Ja podziękuje
    • Ja też. Mi tu dobrze.
    • Ale ja tak! - rzucił Manuel i poszli w dwójkę a my zostaliśmy
    • Wariaci. - a ja przytaknęłam
    • A ty nie chcesz z nimi się zabawić?
    • Nie. - a ja dałam mu buziaka w ramię na co zamruczał a ja się uśmiechnęłam - Ale miło tak we dwoje nie uważasz?
    • Uważam. - i mnie głaskał po ramieniu na co przysunęłam się do niego bliżej
    • Ale te laski mnie dobiły
    • Czemu?
    • Nie sądziłem że taki gatunek istnieje
    • Istnieje. To norma, że mając kogoś podrywa się i idzie na całość z innym. W końcu jak się chłopak nie sprawia dobrze – a on się zaczął śmiać – No co?
    • Nic. - i dał mi buziaka w policzek – Masz rację.
    • Sama kiedyś tak zrobiłam – a on na mnie spojrzał zdziwiony - Nie byłam grzeczna tak jak teraz
    • Naprawdę? - a ja przytaknęłam – Opowiesz
    • Co? To, że będąc z kolegą Matiasa. Poszłam sama na imprezę i zabalowałam? Nie jestem z tego powodu dumna
    • Każdy popełnia błędy – a ja westchnęłam jedynie i pogłaskałam go po brzuszku

    Joselu zamruczał na co się uśmiechnęłam i dostałam buziaka w policzek więc przewróciłam głowę tak, że była do niego przodem i spojrzałam na niego. Od razu mogłam poczuć jego usta na moich więc odwzajemniłam tą pieszczotę i na jakiś czas się kompletnie wyłączyliśmy. Jego dłoń spoczęła na mojej nodze i ją masowała a ja usiadłam bokiem aby było mi wygodniej. Od razu zaczęłam go głaskać po umięśnionym brzuszku na co mruczał cicho i wczuł się w pocałunki. Poczułam jak trzyma swoją dłoń na mojej pupie na co jęknęłam cicho w jego usta. Delikatnie ścisnął rękę na co moja zjechała trochę niżej, ale jednak się odsunęliśmy od siebie aby złapać powietrza. Uśmiechaliśmy się do siebie i zaczął głaskać mnie po policzku na co wtuliłam się w jego dłoń.
    • Mam kosmate myśli z tobą – szepnęłam i się zarumieniłam
    • To nie grzech
    • Wiem
    • Jak chłopaki wyjadą to będziemy mieć dużo czasu dla siebie
    • Dobrze.

      Minęły cztery dni a koledzy Joselu wyjechali do domu i mogłam cieszyć się w samotności moim chłopakiem, ale i tak się nie widzieliśmy ani razu bo jak nie treningi to ja przesiadywałam prawie całe dnie w bibliotece bo zbliżał się koniec roku więc musieli poprawiać oceny i potrzebowali dużo pomocy więc byłam dla nich dostępna bo w końcu tak zarabiałam. Do tego jeszcze doszła historyjka więc nie miałam czasu nawet na regularny sen i dlatego chodziłam trochę nie wyspana. A jeszcze musiałam znaleźć jakieś studia dla mnie i dlatego zamiast odpoczywać to siedziałam do późna i szukałam odpowiedniego wydziału chociaż i tak najdłużej siedziałam na architekturze o której marzyłam. Ale nie byłam pewna czy sobie poradzę bo osoby, które chciały tam iść miały zajęcia z rysunku a ja nie chodziłam na żadne bo nie chciałam namawiać na to rodziców a jak już zarabiałam to na czesne za studia a nie na kursy. Dlatego czułam, że jestem na spalonej pozycji i chciałam znaleźć coś innego aby nie być załamanym i znowu mieć w plecy rok. Teraz kiedy wracam do sprawności jak przed wypadkiem nie mogę siedzieć na utrzymaniu u rodziców a wiadomo, że lepiej jest mieć wykształcenie. Ale jednak dzisiaj był taki dzień gdzie miałam się spotkać z Joselu za którym się stęskniłam bo nawet nie miałam czasu aby do niego zadzwonić, tylko wymienialiśmy wiadomości albo czasem rozmawialiśmy na necie a tak to nic. Dlatego wróciłam z biblioteki i się wyszykowałam do niego. Kiedy byłam gotowa to mnie akurat tato podrzucił z czego byłam zadowolona i zapukałam do jego drzwi i mi otworzył więc się uśmiechnęłam.
      • Hej – więc powiedziałam to samo i otworzył mi szerzej drzwi więc od razu weszłam do środka i jak zawsze ściągnęłam buty - Napijesz się czegoś?
      • Przecież wiesz co pije
      • A nie miałabyś ochoty na kieliszek wina? - uśmiechnął się a ja lekko zdziwiłam bo myślałam, że nie pija win - Wiem, że nie pijesz ale to nie jest mocne
      • Ok ale tylko kieliszek
      • Tak jest – a ja poszłam jak zawsze usiąść na kanapę a on wrócił z kieliszkami i winem na co się uśmiechnęłam – Zmęczona?
      • Tak to były ciężkie dni
      • Oj – i podał mi kieliszek za który złapałam
      • Ale koniec roku i wakacje dla nich więc będę miała z głowy korepetycję
      • No tak. I będziesz miała czas dla mnie
      • To zależy czy ty będziesz miał dla mnie – zaśmiałam się
      • Będę. - na co się uśmiechnęłam i piłam sobie powoli a on objął mnie ramieniem
      • Wiesz zdziwiłam się, że masz wino
      • Dlaczego?
      • Raczej obstawiałam, że nie pijesz
      • Raz na jakiś czas można. - na co z uśmiechem się do niego przysunęłam i dostałam buziaka w czoło
      • Powiem ci szczerze, że na początku wydałeś mi się interesujący. Ale nie przypuszczałam, że cztery dni i ja będę tęsknić
      • Miło
      • Za Matiasem też tęsknie – westchnęłam
      • Wiem o tym – i dał mi buziaka w policzek na co się uśmiechnęłam i położyłam swoje nogi na jego kolanach które pogłaskał
      • W ogóle masz zaproszenie na obiad bo babcia myśli, że się głodzisz
      • Ooo chętnie skorzystam. - na co się uśmiechnęłam - Ale miło, że o mnie dba
      • Bo cię uwielbia – a on się jedynie szeroko uśmiechnął więc głaskałam go po głowie na co zamruczał więc dałam mu buziaka w policzek i odstawiłam kieliszek, który był już pusty
      • Nie wnieśliśmy toastu
      • No to dolej – i podstawiłam kieliszek na co dolał ale nie dużo i się uśmiechnęłam – No to za nas
      • Za nas – więc się napiłam tak samo jak on i odstawiłam swój kieliszek – No – i sam odłożył więc go popchnęłam na oparcie i sama się w niego wtuliłam na co sam mnie przytulił i głaskał po ramieniu więc na niego spojrzałam
      • Obejrzymy coś? - szepnęłam
      • A co?
      • Obojętnie.
      • Poszukam – i dał mi buziaka w policzek na co się uśmiechnęłam i czekałam aż coś włączy

      Kiedy coś załączył to od razu przyszedł do mnie na co się w niego wtuliłam i tak leżeliśmy na kanapie i oglądaliśmy komedię. Ale i tak się jakoś nie mogłam skupić. Przez cały czas czułam jak mnie głaszcze po ramieniu głowie. Było mi naprawdę miło i mogłabym tak całą wieczność w dodatku trochę mi wino uderzyło do główki bo jednak ja nie pijąca jestem, ale nie aż tak bardzo. Dlatego poprosiłam o zimną wodę więc dostałam i sobie powoli piłam. Kiedy skończyłam to postawiłam szklankę na stolik i znowu wtuliłam się w niego, ale teraz już kompletnie nie wiedziałam o co w filmie chodzi tak samo chyba jak on. Więc spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam i dałam mu buziaka w policzek na co zamruczał i poczułam jego usta na swoich więc odwzajemniłam pocałunek. Z każdą chwila stawały się coraz bardziej namiętniejsze a film leciał sobie w oddali. Jego dłoń głaskała mnie po brzuchu na co sama przewróciłam się tak, ze teraz byłam do niego przodem ale i tak usiadłam mu na kolanach na co głaskał mnie po plecach i jego dłoń wkradła się pod mój sweterek i gładził moje plecy na co sama pogłaskałam go po policzku i szyi. Powoli odpinał moje guziki, które znajdowały się przy sweterku na co sama całowałam go przy szyi na co zamruczał więc się do niego uśmiechnęłam. Sam całował mnie po szyi na co ją odsunęłam i ściągnął sweterek pod którym miałam tylko biustonosz. Czułam, ze całuje mnie z wyczuciem po szyi na co mruczałam zadowolona spod przymkniętych powiek. Całował mnie po ramionach i dekolcie na co sama wplotłam swoje palce w jego włosy, które o dziwo nie były na żelowane i poczułam jego usta w rowku między moimi piersiami więc cicho jęknęłam. Odpiął powoli guzika przy moich spodniach a ja prawie, że zerwałam z niego koszulkę na co się uśmiechnął i go pocałowałam i sam odwzajemnił i wziął mnie na ręce więc oplotłam go w pasie. Swoje kroki skierował w stronę chyba jego sypialni i delikatnie położył mnie na czymś miękkim czym okazało się łóżko. Od razu przeniósł się z pocałunkami na mój brzuch na co zamruczałam. I ściągnął moje spodnie a ja wtedy sobie przypomniałam, że mam majtki z króliczkiem na przodzie i kupiłam je tylko dlatego, ze były śmieszne. Ale wrócił do całowania mnie po ramionach i zsuwał ramiączka na co sama odpinałam jego spodnie. Trochę mi pomógł i zsunęłam je na dół a on je ściągnął. Rzucił je za siebie i odpinał mi biustonosz więc mu ułatwiłam. Kiedy nie miałam go na sobie to widziałam jak mu się zaświeciły oczy i od razu przeniósł się z ustami na nie i całował je z wyczuciem na co cichutko mruczałam i jęczałam. Schodził coraz niżej z pocałunkami i całował po brzuchu, udach i biodrach. I już nie miałam na sobie nic i mnie pocałował co odwzajemniłam i sam ściągnął swoje bokserki i sięgnął ręką do szafki przy łóżku i wyciągnął coś. Kiedy był ubezpieczony to pociągnęłam go na siebie na co od razu mnie pocałował. Kiedy poczułam go w sobie i poruszał się z wyczuciem to tylko cicho jęczałam. Ale przyspieszył i czułam go głębiej na co przegryzłam mu ucho na co sam jęknął i przyspieszył szybciej. Więc go przystopowałam trochę i spojrzał mi w oczy na co dałam mu buziaka w usta na co sam mnie pocałował i poruszał się już powoli. Więc go delikatnie masowałam po plecach i zarzuciłam swoją nogę na jego biodrze. M ogarniające mnie ciepło po całym ciele i przechodzące dreszcze, które były przyjemne i wygięłam się w łuk. Po wszystkim opadłam na łóżko i się przykryłam. Na co mnie od razu przytulił i się uśmiechnęłam kładąc głowę na jego klatce piersiowej więc głaskał mnie po ramieniu a ja objęłam go w pasie.
      • Moja – i dał mi buziaka w głowę na co się uśmiechnęłam bo uwielbiałam jak tak mówił i mnie pogłaskał i dał krótkiego całusa i odsunął się z uśmiechem na co zamruczałam – Hmm?
      • Miło.
      • Wiem kochanie – i dał mi buziaka w nosek więc sama rysowałam jakieś wzorki na jego piersi i patrzył z uśmiechem co odwzajemniłam i wziął moją dłoń do swojej i ją pocałował
      • Ale chyba powinnam wracać do domu
      • Dlaczego?
      • A dlaczego nie?
      • Możesz zostać bo mi tak miło z tobą w ramionach – i mnie przytulił
      • To muszę zadzwonić do domu
      • Dobrze.

      Tylko owinięta w prześcieradło poszłam do salonu zadzwonić do domu i musiałam jak zawsze czekać na to, aż odbiorą aż w końcu odebrali i powiedziałam, ze zostanę u Joselu na noc bo i tak jest już późno a my wypiliśmy po lampce wina itp. i wróciłam do sypialni w której był Joselu.
      • I?
      • I mogę zostać – zaśmiałam się i położyłam do łóżka
      • Miło – i od razu mnie przytulił - Nie będę miał koszmarów – na co się uśmiechnęłam
      • Ale ja nie mam piżamki
      • To ja dam ci koszulkę hmm? - na co przytaknęłam bo nago leżeć nie będę więc wstał a ja się rozłożyłam tak, że miałam odsłonięte plecy i jedną nogę a on ubrał bokserki i podszedł do szafy i podszedł do mnie głaskając mnie po nodze na co zamruczałam – Jesteś śliczna.
      • Wcale nie – i się zarumieniłam
      • Wcale tak – i mnie pocałował co odwzajemniłam

      Zaczęliśmy się całować na co odwróciłam się przodem do niego i pogłębił pocałunki. Z każda sekundą stawały się coraz zachłanniejsze i głaskał mnie po pupie na co zamruczałam i się na mnie położył więc sama zarzuciłam swoje dłonie na jego karku. Od razu pozbył się prześcieradła i mogłam ponownie czerpać przyjemność z fizycznej bliskości i tym razem było o wiele lepiej niż za pierwszym. We dwoje czerpaliśmy z tego jak najwięcej przyjemności i już w jakimś stopniu znaliśmy swoje ciała. Poruszał się z wyczuciem na co cicho jęczałam i przyspieszył. Poczułam kolejne dreszcze i kolejne gorące fale więc tylko się wygięłam w łuk. Po wszystkim starałam się powrócić do normalnego oddychania i czułam jak krople potu spływają mi po policzkach i dekolcie, i jedną wytarł na co położyłam swoją dłoń na jego. Zaczęłam go całować po klatce piersiowej i jeździłam językiem. Mruczał rozluźniony i tylko przejechałam językiem między jego szyją z ramieniem. Tylko położył swoją dłoń pod moimi plecami i zjechał niżej na co jęknęłam mu do ucha i je lekko przegryzłam. Sam jęknął a ja paznokciami przejechałam po jego ramionach i dostałam klapsa więc smyrałam go stopą po nodze na co się szeroko uśmiechnął i całowałam go po szyi. Przewrócił się na plecy i posadził sobie mnie na brzuchu na co położyłam swoje dłonie na jego klatce piersiowej i schowałam swoje. Spojrzał mi w oczy więc sama patrzyłam w jego na co się uśmiechnął co odwzajemniłam. Usiadł sam ale przetrzymał mnie i od razu pocałował co odwzajemniłam.
      • Słodka. - na co się zarumieniłam – Ej – i pogłaskał mnie po policzku na co się uśmiechnęłam – Kocham cię – szepnął a ja spojrzałam mu prosto w oczy zdziwiona na co się uśmiechnął więc go pocałowałam szczęśliwa co odwzajemnił mrucząc i go przytuliłam i dostałam buziaka w czoło
      • Dziękuje.
      • Za co?
      • Że jestem szczęśliwa.
      • Należy ci się.
      • Mam to o czym marzyłam
      • Masz. - uśmiechnął się na co dałam mu buziaka w usta na co zamruczał i zarzuciłam ręce na jego karku - Muszę się tobą nacieszyć bo będę musiał wyjechać do rodzinnego miasta
      • Postaram się przeżyć bez ciebie
      • Zabrałbym cię, ale pewnie byś nie chciała co?
      • Ja raczej będę pracować
      • Oj. - i dał mi buziaka w policzek
      • Więc się dobrze baw ale nie aż tak bardzo bo nie chce słyszeć o libacjach, jeździe za szybkiej itp itd.
      • Ale ja będę siedział z mamusia i jadł jej obiadki
      • O to na pewno nie. Poznałam już dwóch twoich kumpli i widziałam zdjęcia z urodzin wystawiłam mu język
      • Będę grzeczny – i dał mi buziaka w ucho i przytulił mnie
      • Ale wiesz. Narysuje ci coś dla Irene dobrze?
      • Dobrze ucieszy się.
      • W ogóle wiesz, że znowu zaprosiła mnie do znajomych jakaś twoja fanka?
      • Fanka?
      • Tak bo ma was wszystkich i w ogóle dodaje twoje zdjęcia i cię oznacza
      • Aaa ta.
      • Chyba zaczynam się robić tak sławna jak ty
      • Pewnie chce od ciebie wyciągnąć moje zdjęcia – i mnie pogłaskał po plecach
      • Ale ja mam zdjęcia z Matiasem. Z tobą mam aż jedno co mnie oznaczyłeś – wystawiłam mu język
      • Oj to trzeba zmienić. - a ja przytaknęłam – Zmienimy to – i dał mi buziaka więc mruknęłam tylko jak - Może pojedziemy na jakąś wycieczkę za miasto?
      • Ok. - na co dostałam buziaka w policzek – A kiedy?
      • Hmm...w piątek – więc przystałam na tą propozycję - No to jesteśmy umówieni.
      • Ale trochę mi wieje po plecach
      • Oj...to już się kładź – i sam mnie położył i przykrył przytulając na co się uśmiechnęłam - Nie jesteś śpiąca?
      • Tak.
      • To chyba pora spać co? Więc dobranoc – i dał mi całusa - I obym ci się przyśnił

      Tylko zamruczałam i się odwróciłam do niego tyłem i od razu mnie przytulił na co położyłam swoją dłoń na jego i ułożyłam wygodnie. Momentalnie jak zamknęłam oczy odpłynęłam i ładowałam swoje akumulatory.

      Do piątku nie mogłam się doczekać i byłam tak nabuzowana, że nie mogłam się skupić. Ale w czwartek przygotowałam sobie strój, naładowałam aparat i kiedy nastał piątek to poszłam na kilka godzin do biblioteki, ale tam też nie mogłam wytrzymać i starałam się wytrzymać i użyłam na to naprawdę dużo sił. W dodatku dostałam od chłopaka czekoladki za to, że mu pomagałam cały rok z czego byłam zadowolona bo naprawdę zrobił duże postępy. Dlatego tylko pożegnałam się z wszystkimi i poszłam w stronę domu. Od razu babcia podała mi koszyk i kazała zapełnić smakołykami. W końcu jak jadę na wycieczkę za miasto z chłopakiem to będzie głodny. Tylko się zaśmiałam i poszłam do kuchni. Porobiłam smakołyki jakie według mnie pasowały i chowałam wszystko do koszyka. Postawiłam go w widocznym miejscu i poleciałam na górę. Wzięłam prysznic, przebrałam się w ciuchy i zrobiłam sobie makijaż. Wzięłam do ręki sweterek bo w końcu nie wiadomo kiedy będziemy wracać. Włożyłam okulary „kujonki” i na stopy trampki. Spryskałam się nowymi perfumami i zeszłam na dół i akurat podjechał Joselu więc pożegnałam się z babcią i wzięłam koszyk do którego coś jeszcze chyba wrzuciła bo był ciężki. Ale wyszłam z domu i akurat szedł w moją stronę więc się do niego uśmiechnęłam.
      • Hej kochanie
      • Hej. - i od razu mnie pocałował co odwzajemniłam
      • Zapraszam – i wziął ode mnie koszyk - Co tam jest?
      • Jak ja go spakowałam to bym lekki, ale chyba babcia coś wrzuciła jeszcze
      • Rozumiem
      • Ale pomyślałam, że jak jedziemy za miasto to warto mieć coś do przekąszenia – i wsiadłam do auta
      • Wiem o tym – i położył na tyle
      • Połóż na ziemię bo się potłuką szklanki
      • Dobrze. - a ja zapięłam sobie pasy i zaraz wsiadł Joselu
      • Gotowa na wycieczkę?
      • Gotowa? Nie mogłam się na niczym skupić

      Tylko zamruczał i odpalił auto. Od razu wyjechał na ulicę i wolałam aby się skupił na prowadzeniu auta więc sobie słuchałam muzyki i patrzyłam na widok za oknem. Zresztą i tak czasem lukałam na niego. Siedział skupiony i prowadził jedną ręką a drugą miał na biegach. Gdyby mój tato go zobaczył to zapewne dostało by mu się po głowie za takie prowadzenie. Sam był instruktorem jazdy więc uwielbiał mówić innym jak mają jeździć. Ale jednak w pewnym momencie zaśmiałam się pod nosem z moich myśli i z jednej historyjki jaką mi opowiedział kiedy jeszcze uczył jeździć Matiasa. Byłam ciekawa czy by Joselu był tak samo cierpliwy jak właśnie mój przyjaciel, który tylko mi się żalił jaki to mój ojciec jest zły. Ale jednak dojechał do miejsca i zobaczyłam polankę i o dziwo małe jeziorko na co się uśmiechnęłam bo nawet nikogo nie było. Od razu wysiedliśmy z auta i przeszliśmy kawałek na co się uśmiechałam szeroko i wyciągnęłam z koszyka koc który rozłożyłam na trawie i ściągnęłam buty od razu siadając na nim.
      • Cisza i spokój – i sam usiadł
      • I ładny widok.
      • Oj tak. Szukałem coś odpowiedniego – więc zadowolona dałam mu buziaka w policzek na co zamruczał i położyłam się na jego kolanie i wystawiłam twarz do słońca na co od razu mnie głaskał po głowie
      • Wiesz, że zawsze tak robisz? - zaśmiałam się, chociaż to było słodkie i przyjemne
      • Wiem.
      • Aaa i mam czekoladki. Dostałam – pochwaliłam się
      • Mniam, ale wolę to – i się nade mną nachylił od razu całując co odwzajemniłam i się odsunął z uśmiechem
      • Aparat też mam.
      • I bardzo dobrze. - na co się uśmiechnęłam - A mogę aparat?
      • Możesz, jest w mojej torbie.
      Wyciągnął sobie z torby i od razu włączył, poustawiał coś i zrobił mi zdjęcie z góry więc się ładnie uśmiechnęłam co odwzajemnił.
      • Pięknie.
      • No ba. - a ja wzięłam aparat i zrobiłam mu zdjęcie
      • Ej – zaśmiał się – Nie ustawiłem się
      • Ale mi się to zdjęcie podoba i aż sobie postawię w ramce
      • Skoro ci się podoba
      • No cóż. Nie jestem wymagająca i podobasz mi się nawet jak wstajesz dopiero z łóżka i bez masy żelu na głowie
      • Cieszę się – więc tylko się uśmiechnęłam i zrobiłam zdjęcie widokowi
      • W ogóle jadę na weekend z Matiasem
      • Ooo
      • No będzie jego babcia we mnie wpychać jedzenie
      • I mnie nie bierzecie? - i zrobił smutną minkę
      • Jedziesz do domu. - wystawiłam mu język
      • Heh...no tak
      • Zresztą to jest weekend bez partnerów bo nie są nam potrzebni
      • Taak? - a ja pokiwałam głową i od razu dodałam, że jak w ZOO bo się wtedy naprawdę bawiłam świetnie – Rozumiem – na co ze śmiechem pstryknęłam mu zdjęcie i znowu się oburzył ze śmiechem - Teraz ja – i wziął go ode mnie więc się poprawiałam – Uwaga

      Zrobił mi zdjęcie więc ze śmiechem wstałam i pomachałam tyłkiem na co zamruczał. Specjalnie się ustawiłam jak modelka na zdjęciach więc mi zrobił i podciągnęłam koszulkę wyżej tak, że było widać brzuch. I tylko się odwróciłam tyłem i na plecach miałam mały tatuaż z numerem „14” z jakim grał Joselu.
      • Co to?
      • A to... tatuaż.
      • Od kiedy go masz? - i na mnie spojrzał zdziwiony
      • Od wtorku.
      • Dlaczego nic nie mówiłaś?
      • Bo myślałam, że zrobię niespodziankę? Ale jak widać nie jesteś zadowolony
      • Nie nie...nie o to chodzi – uśmiechnął się - Jestem zaskoczony – a ja tylko mruknęłam yhym i opuściłam bluzkę - Pokaż to z bliska
      • Daj spokój. - i dalej stałam w miejscu i włożyłam ręce do kieszeni
      • Oj skarbie – i podszedł do mnie
      • Jazmina.
      • No dobrze...droga Jazmino nie obrażaj się – i dał mi buziaka w kark i mnie przytulił
      • Po prostu myślałam, że jakoś sprawię ci radość ale wychodzi na to, że nie potrzebnie wydawałam kasę chociaż mi się podoba.
      • Ale mi się podoba.
      • Naprawdę? - i na niego spojrzałam
      • Oczywiście
      • Chciałam zrobić coś szalonego
      • I zrobiłaś, ale 14?
      • Grałeś z takim numerem?
      • Yhym – i mnie pocałował co odwzajemniłam – Mmm ładne. - uśmiechnął się co odwzajemniłam - A teraz potrzebujemy zdjęć razem. - więc przytaknęłam

      Joselu odwrócił mnie tyłem i się wtulił w moje plecy więc sama oparłam się o jego klatkę piersiową i się uśmiechnęłam. On sam wyciągnął rękę z aparatem i zrobił zdjęcie.
      • Piękna z nas para
      • Tak myślisz?
      • Tak
      • To czemu nie robisz nam więcej wspólnych zdjęć? - i objęłam go w pasie
      • Właśnie nie wiem. Trzeba to koniecznie zmienić.
      • Dokładnie bo mam już album ale nie mam zdjęć – i dostałam buziaka w policzek - W ogóle nie boisz się, ze pewnego dnia pokłócimy się tak porządnie, że ze sobą zerwiemy?
      • Teraz o tym nie myślę
      • Ale my mieliśmy jedynie kilka cichych dni i to dlatego, że ja źle ciebie zrozumiałam... - i się bawiłam jego koszulką
      • To nic – i dał mi buziaka w czoło
      • Czasem mam wrażenie, że nie pasujemy do siebie charakterami.
      • Dlaczego?
      • Bo ty jesteś energiczny, nie przejmujesz się niczym, jesteś luzakiem, który na jeden uśmiech poderwie każdą i masz dużo znajomych. A ja? Jestem cichą dziewczynką, która lubi przesiadywać w zakurzonej bibliotece, którą omijasz szerokim łukiem i zamyka się w swoim świecie gdzie rysuje.
      • A wiesz, że przeciwieństwa się przyciągają? Mi się taka podobasz i chyba to jest najważniejsze prawda?
      • Tak, ale czasem mam w głowie myśli które mówią mi, że mnie zostawisz dla bardziej żywiołowej i dlatego staram się zacząć być szalona
      • Nie musisz być – uśmiechnął się - Bądź sobą...taką cię kocham – na co się mocno do niego przytuliłam i szepnęłam
      • Ja też cię kocham.

      Odnalazłam jego usta i je pocałowałam wkładając w to dużo uczucia co odwzajemnił i zarzuciłam swoje ręce na jego karku. Przyciągnął mnie do siebie i po prostu chciałam być blisko niego i czuć jego obecność nic więcej. Poczułam jego język, który szukał mojego więc wyszłam mu naprzeciw i zaczęły swój taniec. Całowaliśmy się tak przez dłuższa chwilę i mnie głaskał po plecach na co, że byłam niższa uwiesiłam się prawie na nim więc mnie objął rękoma w pasie. Ale jednak się od niego odsunęłam i byłam w tym momencie szczęśliwa.
      • Ale myślę, żebym coś zjadła.
      • To zapraszam panią do stolika – i się schylił na co sama usiadłam na kocu i dostałam kanapkę więc sobie jadłam popijając sokiem wiśniowym – Pycha. - i się zajadał
      • Sama robiłam.
      • Mniam – i dał mi całusa i się odsunął - Ale ten koszyk ciężki – i zaglądnął a ja sama byłam ciekawa co tam jest oprócz tego co wrzuciłam – Ooo zostajemy tu na dłużej?
      • Chyba babcia tak myślała
      • Sam nie wiem...czy bardziej ty o mnie dbasz czy twoja babcia. Na prawdę takie chuchro ze mnie?
      • Moja babcia zawsze tak o wszystkich dba
      • Dlatego ją wszyscy lubią
      • A ona uwielbia ciebie. - na co się szeroko uśmiechnął – Wariat – i go popchnęłam na co zamruczał i się położył - Co tak mruczysz? - i się nad nim nachyliłam bo podeszłam na czworakach
      • Bo mi dobrze – więc położyłam się na brzuchu i zerwałam kwiatka którym go smyrałam po klatce na co zamruczał
      • To był świetny pomysł aby wyjechać
      • Wiem o tym – na co z uśmiechem połaskotałam go po nosie na co się uśmiechnął i położyłam kwiatka mu na klacie - To dla mnie? - tylko przytaknęłam a on podziękował i włożyłam go mu w włosy i zrobiłam zdjęcie na co się zaczął śmiać
      • Ślicznie
      • Ba. - i się szeroko uśmiechnął
      • Dodam sobie i napiszę "Joselka" – a on się śmiał panicznie - No co? - i włożyłam mu pod koszulkę jabłka aby zrobić imitację piersi i stanęłam nad nim i pstryknęłam zdjęcie a on się śmiał płacząc mi - Jeszcze w photoshopie dorobię makijaż i jak znalazł na zdjęcie profilowe
      • Ty mnie zabijesz – i wytarł sobie łzy a ja się uśmiechnęłam i oglądałam zdjęcia a on westchnął i na mnie patrzył - Co tam?
      • Nic. - i usiadłam na jego nogach na co zamruczał i pstryknęłam nam zdjęcie na co się uśmiechnął a ja spojrzałam na nie i zaczęłam się śmiać - Ucięło ci połowę głowy
      • Oż ty – a ja się dalej śmiałam i dał mi klapsa na co zarzuciłam swoje ręce na jego karku i położyłam aparat między nami i się do siebie uśmiechaliśmy

      Przez ten czas co spędziliśmy na tej polance robiliśmy zdjęcia, wygłupialiśmy się i przytulaliśmy. Ale jednak trzeba było się zbierać bo było chłodno już. I miałam na sobie swój sweterek i do tego jeszcze bluzę Joselu. Poszliśmy do samochodu w którym zostawiliśmy koszyk na tyle i ruszył w stronę Madrytu. Ponownie słuchałam muzyki i patrzyłam na krajobraz za oknem. W dodatku puściłam sobie moją ulubioną płytkę i gdybym mogła to bym chciała zostawić tak czas i po prostu zestarzeć się na tej polance właśnie z Joselu. Ale jednak dojechaliśmy pod mój dom i od razu ruszyliśmy do mojego domu bo chciał zanieść mi koszyk. Od razu postawiłam go w kuchni na stole a go dorwała moja babcia.
      • Kolację?
      • Oj. Nie umiem odmówić
      • No to siadaj zaraz ci coś dobrego kochaniutki przygotuje
      • Dobrze proszę pani – a ona pokazała mu krzesło więc grzecznie usiadł
      • Ale wycieczka się wam udała? - a ja przytaknęłam pijąc sok i podając szklankę Joselu
      • I już planujemy następną
      • No to dobrze.
      • A pani co robiła?
      • To co zawsze. Pozbyłam się wszystkich domowników i odpoczywałam
      • Czyli nie było nudno?
      • Nie. - i postawiła przed nim talerz na co podziękował - Jedź, jedź musisz mieć dużo siły aby nosić moją wnuczkę
      • Ano chyba że tak
      • Oj babciu
      • Co kochanie? Głodna?
      • Nie. - bo chyba nie zjadła obiadu późnego po tym co na pikniku jedliśmy
      • Słodziak jesteś – zaśmiała się babcia do niego
      • Dziękuje.
      • Babciu nie podrywaj go
      • A tam myślisz, że by zwrócił uwagę na taką staruszkę jak ja?
      • Wie pani...są takie przypadki, ale kocham pani wnuczkę
      • Dobra odpowiedź. Bo moja wnuczka jest szczęśliwa – i pogłaskała mnie po policzku
      • Cieszę się
      • No ale zjadłeś?
      • Tak, tak. Było pyszne – a ona uśmiechnęła się dumnie i sprzątała a on do mnie się uśmiechnął a mi ziewnęło - Oj ktoś się zmęczył
      • Pewnie ją wymęczyłeś czułościami. Ja już wiem co w waszych głowach młodzi siedzi – i wyszła
      • Co?
      • Nic, chodź odprowadzę cię
      • Dobrze

      Tylko wyszliśmy z domu i od razu doszliśmy do jego samochodu więc przystanęliśmy i od razu powiedziałam.
      • Więc dobranoc i jedź ostrożnie
      • Będę – i mnie pocałował co odwzajemniłam i się całowaliśmy – Mmm uciekaj.
      • Ok. - i poszłam w stronę domu

      Jeszcze mu pomachałam i widziałam jak z uśmiechem wsiadł do auta i weszłam do domu.

      Joselu wyjechał i mój weekend z Matiasem się zbliżał. Więc poszłam dzień wcześniej na zakupy aby dokupić kilka kosmetyków bo mi się akurat skończyły. Kiedy wróciłam do domu to tylko włączyłam muzykę i puściłam sobie swoją ulubioną piosenkę. Wyciągnęłam torbę z szafy i rozłożyłam na łóżku ciuchy, które chciałam zabrać ze sobą. Do tego kosmetyczkę, kosmetyki, bieliznę i strój kąpielowy. Buty. Kiedy wszystko leżało na łóżku to zaczęłam pakować starannie aby wszystko się zmieściło. Mieliśmy wyjechać jutro w piątek, aby spędzić dwa całe dni z babcią a wyjechać rano w poniedziałek. Chociaż znając nas to będzie wieczór bo nie będziemy mogli wyjechać od niej. Kiedy ciuchy znalazły się już w torbie to usiadłam na łóżku i układałam kosmetyki do kosmetyczki i dostałam wiadomość od Joselu, że już dojechał. Oczywiście zapomniał, że ma jechać ostrożnie bo był aż dwie godziny przed czasem czyli zapewne przycisnął trochę. Ale wolałam już nic nie pisać do niego w tej sprawie. Odstawiłam torbę na krzesło i zakopałam się pod kołdrę aby zasnąć i odpocząć przed podróżą. Kiedy się obudziłam to na moim łóżku siedział Matias i zajadał się kanapeczką i popijał kawkę. Tylko się zaśmiałam bo naprawdę wyglądał jak mój braciszek, który chce obudzić mnie. Przeciągnęłam się i wstałam z łóżka a on ze śmiechem wyszedł wraz z moją torbą na dół. Poszłam szybko pod prysznic i ubrałam naszykowane wcześniej rzeczy i sama zeszłam na dół gdzie czekało na mnie śniadanie i o dziwo prowiant na drogę. Ale i tak wiedziałam, że moja babcia dała mi koszyk po to, abym nazbierała co nieco z ogrodu babci Matiasa i zabrała miód bo tak jest co roku. Ale jednak wszystko zabrał i spakował do auta a ja pożegnałam się z babcią i obiecałam zadzwonić jak dojadę. Sama wyszłam z domu i wsiadłam do jego auta, który od razu odpalił a ja włączyłam płytkę naszego ulubionego zespołu.
      • Więc teraz w drogę. Dwa dni wolnego no może trochę dłużej.
      • Dwa dni odpoczynku, opalania się, pomocy dla babci i gotowania – zaśmiałam się
      • Wiesz jak to jest, nie ma wnuczki to dlatego.
      • A moja nie ma wnuka to dlatego.

      We dwoje zaczęliśmy się śmiać z tego i tak o to jechaliśmy. Ja jak to zawsze bywa patrzyłam na wszystko co mijamy a on skupił się na jeździe. Oczywiście dostałam już dobre trzy wiadomości od Joselu, ale i tak odpisałam mu w jednym na wszystkie bo ja jestem raczej oszczędna. Ale kiedy było południe to dojechaliśmy na miejsce i od razu wysiadłam z auta aby rozprostować kości. Wyciągnęłam się a do nas od razu podeszła babcia z uśmiechem i oczywiście pierwsze co to przytuliła mnie mocno i obejrzała z każdej strony.
      • Kiedy mi Matias zadzwonił, ze masz operację to się modliłam za ciebie.
      • Dziękuje, ale jak widać moja noga ma się dobrze.
      • Teraz będę mogła bawić się na twoim weselu – zaśmiała się tak samo jak ja i poszła poprzytulać swojego jedynego wnuka.

      Weszliśmy do domu, który był na szczęście chłodny i od razu dostaliśmy szklankę lemoniady a do mnie od razu doskoczyły dwa koty. Jeden stary a drugi nowy i malutki. Od dziecka uwielbiałam kotki i miałam jednego, ale niestety był chory i go uśpiliśmy i mama nie chciała już więcej zwierząt bo było jej trudno jak on cierpiał. Dlatego usiadłam sobie na krześle z kotkami i je głaskałam a one słodko mruczały. Oczywiście babcia chciała wiedzieć wszystko co się da więc pierwszy opowiadał Matias i się chwalił babci co on takiego robi jak mu idzie i czy ma dziewczynę. Aż w końcu doszło do mnie więc w skrócie opowiedziałam.
      • Dalej pomagam w bibliotece, dalej rysuje, mam chłopaka i myślę o nauce.
      • No widzisz kochanie ona kogoś znalazła a ty nie możesz?
      • Oj babciu wiesz jak to jest.
      • Tak, tak musisz zapomnieć o Mari i iść na przód. Takiego słodkiego jak ty każda by chciała, prawda Jazmina?
      • Oczywiście. - uśmiechnęłam się szeroko co odwzajemnili

      Obiad przygotowywałam wraz z babcią i się nieźle śmiałyśmy a raczej obgadywałyśmy Matiasa, który rąbał babci drewno do kominka na zimę. W dodatku mieliśmy w planach zrobić ognisko więc musiał też wszystko przygotować tak jak my. Uwielbiałam te wyjazdy bo babcia traktowała mnie jak swoją własną wnuczkę i zawsze mogłam porozmawiać z nią na każdy temat a do tego dowiedzieć się kilku ciekawych rzeczy z przeszłości. Znałam chyba najwięcej tajemnic z jej życia wraz z jego dziadkiem niż cała rodzina, ale to mi nie przeszkadzało bo zawsze te historie były ciekawe a i widziałam jaką radość sprawiałam tej kobiecie kiedy słuchałam tego co chciała mi powiedzieć. Oczywiście zazdrościłam jej, że miała taką miłość i nie rozumiałam dlaczego rodzice dziadka Matiasa byli przeciwni ich związku. W końcu byli szczęśliwi a to jak dla mnie jest najważniejsze. Myślę nawet, ze gdyby moi rodzice zabronili spotykać mi się z Joselu to i tak bym ich nie posłuchała bo kocham go mocno a do tego sprawia, że jestem szczęśliwa i nie chce nic w zamian. Uwielbiamy spędzać razem czas i nawet najgłupsze czynności jak siedzenie na kanapie, granie czy też krótki buziak dla mnie jest tym czego bym nie oddała i nie chciała zmienić. Nie musimy ze sobą w ogóle rozmawiać tylko najważniejsze, że jest obok mnie. Że chroni mnie przed wszystkim co złe i stara się abym była bezpieczna. Na dodatek chociaż różnił się ode mnie i to jeszcze jego przeszłość jakoś mi przestała przeszkadzać. Miałam do niego pełne zaufanie więc wiedziałam, że mnie nie zdradzi. Chociaż jakby to zrobił to bym się zemściła i to bardzo. Jego kochany samochodzik chyba też by nie przeżył spotkania z moją wściekłością. Ale jednak zasiedliśmy do obiadu, który był pyszny jak zawsze i później przygotowałyśmy ognisko i siedzieliśmy w trójkę słuchając śpiewu ptaków i rozmawiając na wszystko co się da. Jego babcia była bardzo ciekawa świata i wszystkiego co ją otacza. Zawsze uważałam, że Matias zainteresowanie samolotami i w ogóle aby być pilotem odziedziczył właśnie po babci. Bo tak samo jak ona chciał poznać wszystko, cały świat. Chciał zwiedzić jak najwięcej i to mu się udaje. Moja ulubiona historia to było to jak babcia Matiasa wpadła do Madrytu zaraz prawie po śmierci dziadka, spakowała go i wzięła na wakacje do Francji, Belgi i Niemiec. Chciała zwiedzić te kraje ale i tak na tym nie skończyła. Zna całą Hiszpanie, Portugalię. Zawsze jej tego zazdrościłam i marzyłam o tym, aby moje życie spędzić właśnie tak jak ona. Była dla mnie wzorem do naśladowania, ideałem kobiety zakochanej i mającej swoje pasję które realizowała. W dodatku zawsze mówiła, że jej mąż odszedł do nieba tylko wyłącznie po to, aby ona mogła zwiedzić te kraje które go nie interesowały. Dał jej wolną rękę i czeka na nią aby zwiedzić te kraje, których razem nie zdołali.
      Na drugi dzień mieliśmy wraz z Matiasem posprzątać strych. Babcia wyszła i zostawiła nam ciasteczka jej roboty, które uwielbialiśmy i dzbanek lemoniady. My natomiast opracowaliśmy plan i zaczęliśmy sprzątać ale i tak najwięcej było pamiątek. W pewnym momencie natknęłam się na kufer, który otworzyłam i zobaczyłam tam śliczny kapelusz. Zaraz obok mnie zjawił się Matias i mi go założył na głowę na co się zaśmiałam, ale pasował o dziwo. Była jeszcze suknia ślubna i kilka fotografii, listów zaadresowanych do jego babci i dziadka. I wiedziałam, ze są to listy miłosne. Akurat kiedy tak staliśmy nad tym kufrem to na strych weszła babcia i uśmiechnęła się czule na widok kapelusza, który nadal tkwił na mojej głowie. Szybko go ściągnęłam a ona podeszła i sama mi go założyła na głowie.
      • Wyglądasz w nim ślicznie.
      • Dziękuje. - uśmiechnęłam się – To pani suknia ślubna?
      • O tak. Nie pamiętałam, że jeszcze tu jest. - i ją pogładziła – Możesz zatrzymać kapelusz.
      • Ale ja nie....
      • Ciii cały kufer jest dla ciebie. - zaśmiała się – Myślę, że tobie bardziej posłuży niż mi już.
      • Proszę tak nie mówić i ja nie mogę tego przyjąć.
      • Możesz, możesz. I już załatwione, Matias ci zawiezie prosto do pokoju. - i mnie pogłaskała po dłoni – Tobie się bardziej przyda ten śliczny kapelusz.

      Nie powiem, ale mnie to trochę wzruszyło. Już wiedziałam co zrobię z kufrem i nie mogłam się doczekać aż usiądę w swoim pokoju i zagłębie się w tej historii. Ale jednak spakowałam ostrożnie kapelusz i inne rzeczy i Matias wyniósł to na dół aby nie zapomnieć. I wróciliśmy do dalszej pracy. Strych został uprzątnięty i mogliśmy zejść na obiad. Oczywiście w niedzielę to już odpoczywaliśmy i poszłam wraz z babcią nazbierać wszystko do koszyka dla mojej babci. I on też stał na dole na kufrze. W poniedziałek rano musieliśmy jechać więc Matias zapakował wszystko do samochodu a ja pożegnałam się z babcią i oczywiście obiecałam, że za rok też przyjadę. W końcu to nie dla mnie strata czasu a bardzo mile spędzony czas wolny. Oczywiście kazała mi pozdrowić mojego chłopaka i powiedzieć mu, że jak mnie skrzywdzi to będzie miał i z nią do czynienia na co się zaśmiałam. Matias również pożegnał się z babcią i mogliśmy wracać do Madrytu. Ale i tak się zatrzymaliśmy w połowie drogi aby odpocząć i zjeść coś bo i ja i on zgłodnieliśmy, ale to nie jest chyba żadna nowość. Oczywiście usiadłam sobie przy stoliku i czytałam co mają dobrego a on wracał z napojami i od razu usiadł naprzeciwko mnie i mi się przyjrzał a ja nie wiedziałam o co mu chodzi.
      • To on chciał, abyś zrobiła tatuaż?
      • Co?
      • No ta 14 na plecach.
      • Nie, zrobiłam to sama i nic o nim nie wiedział. - i czytałam dalej
      • Bądź ostrożna dobrze?
      • Matias, jestem szczęśliwa i kocham go. Tatuaż to nic, chciałam zrobić coś szalonego i wpadłam na to.
      • No dobrze.
      • Dla ciebie przecież przekułam sobie pępek bo ci się podobało.
      • I to było głupie.
      • Oj tam. - zaśmiałam się

      Zjedliśmy drugie śniadanie i znowu w drogę. Tym razem gorąc aż tak bardzo nam nie przeszkadzał i kiedy dojechaliśmy do mojego domu to ja wzięłam kosz z torbą a Matias kufer na który zdziwiła się moja babcia, ale jak jej dałam koszyk to się uśmiechnęła szeroko. No tak, wino własnej roboty i już radocha. Ale jednak powiedziałam Matiasowi, aby zaniósł to na górę i mu trochę pomogłam aż w końcu się pożegnaliśmy i mogłam zająć się prezentem i tak o to zamknęłam się w pokoju na dobre kilka godzin.

      Po weekendzie z Matiasem minęły dobre dwa tygodnie. On wrócił do swoich obowiązków a ja pracowałam w kafejce niedaleko mojego domu. Nie powiem, ale spodobała mi się ta praca bo przynajmniej ludzie nie byli niemili. A i tak nie musiałam chodzić z zamówieniami do stolika tylko przy kasie byłam i czasem zbierałam brudne rzeczy ze stolików. Ale w dodatku nie mogłam się doczekać aż wróci z domu Joselu. Tęskniłam za nim i to bardzo ale co mogłam zrobić? Musiałam czekać aż wróci i zapewne będzie mocno opalony bo on się leni a ja pracuje. Chociaż jak mam wolne to i tak przesiaduje na leżaku w domu i się opalam. W końcu muszę jako tako wyglądać. Na dodatek na moim biurku pod stosem innych papierów i szkiców leżały papiery na uczelnie i do tej pory nie wiedziałam czy zapisać się na architekturę. Miałam mętlik w głowie i żeby o tym nie myśleć robiłam wszystko inne. Ale właśnie miałam przerwę i dostałam wiadomość od Joselu, że dzisiaj wraca do domu więc może spotkamy się wieczorem u niego w mieszkaniu. Od razu odpisałam, że z miłą chęcią i już nie mogłam się doczekać spotkania. Dlatego po zakończonej pracy wbiegłam do domu i robiłam wszystko jakby się coś paliło i się babcia dziwiła, ale jak rzuciłam że wraca Joselu to tylko się zaśmiałam pod nosem. Wzięłam prysznic i zrobiłam wszystko co potrzebne i stanęłam przed szafą i miałam mętlik w co się ubrać. Aż w końcu postawiłam na spodenki, obcisłą bokserkę i do tego dobrałam dodatki i zarzuciłam kardigan. Gotowa spakowałam torebkę i poszłam w stronę Joselu mieszkania ale i tak jeszcze wstąpiłam do księgarni i kupiłam sobie książkę na którą chorowałam. Zadowolona poszłam do niego i od razu jak byłam na jego piętrze zapukałam do drzwi i czekałam aż mi otworzy. A kiedy go zobaczyłam to rzuciłam się mu na szyję.
      • Hej – i mnie mocno przytulił na co się do niego uśmiechnęłam szeroko – Może wejdziesz dalej? - na co się zaśmiałam i zeszłam z niego od razu idąc do salonu i usiadłam na kanapie i przyniósł mi sok
      • Dziękuje
      • Proszę – i dał mi buziaka w policzek na co się szeroko uśmiechnęłam - Co słychać? - i objął mnie ramieniem więc się wtuliłam w niego
      • Wypoczęłam na weekendzie, masz zakaz robić mi krzywdę bo dostaniesz od babci Matiasa i pracuje
      • A czy ja robię? No chyba że tak – i mnie pocałował - to mogę przestać
      • Nie, nie przestawaj. - na co od razu poczułam jego usta po dwu tygodniowej przerwie i odwzajemniłam buziaka i tak o to zajęliśmy się na jakiś czas
      • Mmm...ale mam coś od mamy
      • Od mamy? - zdziwiłam się
      • Tak. Zapakowała mi dużo dobrego jedzonka i kazała ciebie poczęstować
      • Mniam.
      • Poczekaj – i poszedł do kuchni a ja odłożyłam książkę na bok aby się nie zabrudziła a on przyniósł różności
      • A skąd twoja mama wie o mnie?
      • No bo...miałem sam powiedzieć, ale siostra wypaplała i pokazała twoje zdjęcia
      • Aha.
      • Ale mama powiedziała, że jesteś ślicznotka i chce cię poznać – a ja się zakrztusiłam – Tak
      • No ja nie wiem... a jak się jej nie spodobam, nie polubi mnie?
      • Polubi, polubi

      Tylko się uśmiechnęłam i od razu wzięłam swój talerz i próbowałam wszystko po trochę i musiałam przyznać, że jego mama świetnie gotowała. I mogłaby go nauczyć tak to by było jakoś ciekawiej i smaczniej. Ale zapewne to typ jak najdalej z kuchni. No ale jednak zajadaliśmy się i kiedy napełniliśmy nasze brzuchy to od razu położyłam się na kanapie i głaskałam brzuszek.
      • I jak?
      • Pycha ale nie mam sił.
      • Oj – i dał mi buziaka w brzuch na co się uśmiechnęłam - Ale opowiedz coś więcej
      • Hmm byłam na weekendzie i sprzątaliśmy strych i dostałam kufer w którym znajduję się suknia ślubna babci Matiasa, kapelusz, listy miłosne przy których płakałam
      • Ooo
      • Było super, ale mów co ty robiłeś.
      • Hmm...jadłem – zaśmiał się ale po nim nie było widać - Bawiłem się z małą, porozmawiałem z siostrą. W ogóle fajnie się bawiłem – więc się uśmiechnęłam bo we dwoje mieliśmy fajne wakacje - I małej podobał się rysunek. I chce cię też poznać
      • Chwaliłeś się całej rodzinie?
      • Nie. Tylko siostrze, mamie i siostrzenicy
      • A ja miałam rozmowę jedynie z Matiasem na temat tatuaża
      • Nie podobał się mu?
      • Nie bardzo.
      • Oj – i dał mi buziaka w policzek na co się jedynie uśmiechnęłam
      • Ale teraz co? Wracasz do treningów?
      • Niestety – westchnął
      • Czemu? Myślałam, ze lubisz to.
      • Oczywiście że lubię, ale zaraz po powrocie jest ciężko
      • Ale i tak nie widać, że się objadałeś – i go poklepałam po brzuszku pod koszulką
      • Bo ja spalam
      • Ciekawe jak?
      • Biegam.
      • No tak.
      • A co? - a ja tylko rzuciłam, że nic - Ale oczywiście tęskniłem
      • Ja też.

      Joselu mnie od razu przytulił na co się w niego wtuliłam i głaskał mnie po ramieniu. W dodatku puściliśmy sobie film i tak o to oglądaliśmy i o dziwo skupiliśmy się na tym z czego nawet byłam zadowolona, ale kiedy film się skończył to nie wiedziałam co dalej. Jakoś nie miałam nic w głowie, ale zauważyłam jakiś katalog na ławie więc się po niego schyliłam i od razu zobaczyłam, że to z salonu samochodów więc zdziwiona zapytałam
      • Chcesz kupić samochód?
      • Tak
      • Czemu? Ten jest zły? - i oglądałam
      • Dostałem propozycję aby zmienić
      • Aha. - i oglądałam po kolei aż zobaczyłam pięciodrzwiowy, czarny – O ten jest fajny.
      • Czy ja wiem..wolę coś sportowego
      • Po co?
      • Żeby nim jeździć?
      • Tym też możesz i jest bardziej poręczny niż sportówka. Bo ten co ty chcesz tylko pokazuje szybkość i można wyrywać inne laski
      • Ale ja nie chce wyrywać lasek. Zawsze o takim marzyłem
      • Głupota.
      • Dlaczego?
      • Bo według mnie sportowe auta mają nastolatki a nie mężczyzni, ale jak widzę jesteś nadal chłopcem
      • Kochanie dużo facetów ma takie samochody
      • A nie możesz kupić takiego? - i pokazałam - Matias ma podobny i jest bardzo wygodny i przyszłościowy
      • Ale mi się taki nie podoba. Mam inny gust niż Matias
      • No tak... chcesz po prostu jeździć szybko, czuć adrenalinę
      • Heh...kochanie jeżdżę ostrożnie
      • Kit to nie mi.
      • O co ci chodzi?
      • Po prostu nie podoba mi się pomysł sportowego samochodu
      • Jazmina ... nie martw się. Ja wiem, ze masz złe doświadczenia, ale to nie znaczy że coś podobnego stanie się mi.
      • Ale możesz kogoś nie zauważyć i w niego walnąć swoją super szybką bryką. Ale ok kup sobie sportowe w razie czego mam przyjaciela z lepszym autem.
      • Heh dlaczego Matiasowi umiesz zaufać a nie mi?
      • Bo jest inny.
      • Lepszy tak?
      • Na pewno jest dojrzalszy.
      • No tak...ja jestem tylko dzieciakiem
      • No to po co chcesz taki samochód? To takie typowe dla was piłkarzy mieć super wypasione, sportowe bryki, które możecie rozwalać bo przecież stać was na drugie. A na sportowe lecą dziewczyny i to super mieć kolekcję fanek
      • Jazmina. Zawsze marzyłem o takim samochodzie i sobie taki kupię skoro mnie stać. I nie dlatego żeby zarywać laski i też nie dlatego aby je rozwalać
      • Więc po co?
      • Już mówiłem. Podoba mi się taki samochód
      • To sobie kupuj ale ja do niego nie wsiądę
      • No tak ... ty wolisz jak Matias prowadzi.
      • A żebyś wiedział. - mruknęłam
      • Yhym...
      • Dla niego ważne jest bezpieczeństwo a nie szybka jazda, seks i dziewczyny.
      • O dziękuję bardzo, że mnie w ten sposób oceniłaś.
      • A nie jest tak? Każdą dziewczynę traktujesz tak samo. Mechanicznie, rozkochać i zaciągnąć do łóżka. Bez żadnych dodatków tylko aby siebie zaspokoić. - rzuciłam i odłożyłam katalog na ławę a raczej nim rzuciłam
      • Słucham?
      • Słuch też już straciłeś?
      • Myślisz, że ciebie traktuje mechanicznie?
      • Tak?
      • A niby dlaczego? Bo chce kupić ten samochód?
      • Tak bo teraz wszystkie napalone fanki będą wzdychać "Ach jaki Joselu jest seksowny w tym aucie" A ty wystarczy pstryknąć palcami – i pokazałam - I już je głaszczesz. Z każdą dziewczyną tak robisz
      • Nie prawda
      • Prawda. Nawet nie wysilasz się na choć odrobinę romantyzmu. Przygotowałeś kiedyś kolację, świece i romantyczny nastrój? Nie bo dla ciebie tylko liczy się to gdzie kiedy i ile.
      • Więc dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej że takie coś lubisz? Ja nie umiem czytać w myślach...nie pokazałaś mi że ci się nie podobna
      • Liczyłam, że się wysilisz!
      • Teraz cię nie rozumiem kompletnie.
      • No tak. Myślę, że mnie nie zrozumiesz nigdy
      • Po prostu robisz jedno, a mówisz co innego
      • Słucham?
      • Wydawałaś się szczęśliwa ze mną.
      • Bo byłam, ale trochę romantyzmu nie zaszkodzi.
      • Jestem inny niż Matias. Przykro mi, że szukasz we mnie jego odbicia
      • Wiem, że jesteś inny i nie każe ci się zmieniać. Ale ja jestem inna
      • Więc dlaczego się mnie czepiasz i krytykujesz?
      • Ponieważ zachowujesz się jak niedorosły chłoptaś!
      • Bo chce kupić taki a nie inny samochód?
      • Tak
      • I tylko dlatego?
      • Bo ty jesteś.... - i wstałam i założyłam na czole dłonie - Jesteś taki nieliczący się z niczym. Masz pieniądze i chcesz je wydawać i nie patrzysz na nic. Niektórzy ciężko muszą pracować aby iść chociaż na studia.
      • Wiem o tym. Też nigdy nie miałem pieniędzy. Brakowało nam, dlatego pomagam rodzinie jak tylko potrafię. Ale marzę też o takim samochodzie.
      • To sobie go kup!
      • I kupię!
      • A proszę bardzo! Będziesz się z nim wozić sam!
      • Skoro nie masz do mnie zaufania to proszę bardzo!
      • W tych sprawach nie mam!
      • Nie zauważyłaś, że dla ciebie jeżdżę ostrożnie?! Robię wszystko żebyś się nie bała!
      • Jeszcze mi powiedź, że przeze mnie nie możesz robić tego co chcesz!
      • A czy tak mówię?!
      • Powiedziałeś, że dla mnie jeździsz ostrożnie! Jeszcze tylko powiedź, że cię to denerwuje i że się z ciebie śmieją, że jeździsz jak dziadek! No chyba, że ja jestem głupsza od ciebie i nie rozumiem!
      • Nikt się ze mnie nie śmieje bo mam to głęboko gdzieś! Jeżdżę jak chce i tak mi się podoba!
      • To sobie jeździj jak chcesz!
      • I jeżdżę!
      • I jak chcesz, gdzie chcesz, w czym chcesz i z kim chcesz!
      • Coś jeszcze?
      • Nie, obejdzie się bo nie jestem pewna czy zapamiętasz cokolwiek powiem. - i się zbierałam
      • Ja kompletnie nie wiem o co ci chodzi!
      • Widocznie jesteś za głupi aby zrozumieć!
      • Widocznie jestem głupim piłkarzem, a nie pilotem!
      • Nie czepiaj się Matiasa!
      • Ale ty mnie do niego wiecznie porównujesz!
      • Nie porównuje cię wiecznie do Matiasa! Tylko pomyśl jak się będę czuć kiedy pójdę na spotkanie z znajomymi ze studiów i nie będziesz o niczym innym mógł rozmawiać jak tylko o piłce i grach komputerowych?!
      • To weźmiesz sobie Matiasa skoro jestem za tępy dla ciebie!
      • On nie jest moim chłopakiem!
      • Nie będę nagle czytał encyklopedii żeby się spodobać twoim znajomym!
      • Czasem ci nie zaszkodzi. - warknęłam
      • Nie ma mowy...
      • Dlaczego ty jesteś taki oporny?!
      • Bo jestem tępy?
      • Jesteś leniwy i myślisz, że kopiąc piłkę będziesz żyć szczęśliwie do końca świata bo w końcu wszyscy będą chcieli piłkarzyka.
      • Spokojnie dam sobie radę.
      • Mam nadzieję bo ja utrzymywać na pewno cię nie będę!
      • Nie bój się nie mam zamiaru siedzieć z piwskiem przed telewizorem!
      • Ale siedzieć przed grami to na pewno masz ochotę!
      • Bo w ten sposób odpoczywam! My na treningach nie siedzimy w kółeczku i nie czytamy książek!
      • Bo wy nie wiecie co to jest
      • Nie jesteśmy debilami za jakich nas masz! A skoro mnie za tego masz to dlaczego ze mną jesteś?!
      • Właśnie nie wiem!
      • To lepiej przemyśl bo w końcu marzysz o profesorku, a nie tępym piłkarzu!
      • Chce kogoś dojrzałego a nie chłopczyka!

      Trzasnęłam drzwiami i wyszłam z jego mieszkania. Tak zdenerwować mnie nie udało się jeszcze nikomu. Kiedy dotarłam do domu to tylko mruknęłam coś i poszłam na górę. Na szczęście nikt do mnie nie przyszedł za co byłam szczęśliwa. Zakopałam się pod kołdrę i poszłam spać, aby o tym nie myśleć.

      Nie odzywałam się z Joselu dobre już trzy tygodnie. Nie byłam z tego powodu szczęśliwa bo za nim tęskniłam, ale było mi głupio. Powiedziałam za kilka słów za dużo i wcale nie uważam go za głupiego chłopaka bo gdyby tylko przysiadł to zapewne by miał lepsze ode mnie wyniki w nauce. Ale jest po prostu leniwy i mu się nie chce. A do tego dochodzi piłka więc to już tym bardziej. W dodatku on sam się do mnie nie odzywał więc nie wiedziałam czy mogę tak po prostu do niego napisać czy też nie. Nawet przez ten czas ani razu nie weszłam na swoje konta w necie aby nie patrzeć czy już zmienił status i wykasował nasze zdjęcia. W dodatku babcia przez cały czas mówiła, żebym zaprosiła biednego chłopaka do domu aż w końcu jej wszystko opowiedziałam i tylko powiedziała, że mam go przeprosić bo on pewnie też się z tym źle czuje. Ale dobrze jej mówić a gorzej to wykonać. Leżałam na łóżku i głaskałam swojego misia kiedy do mojego pokoju wszedł Matias. Spojrzałam na niego i od razu wiedziałam, że babcia mu wszystko wyśpiewała. On jedynie sam położył się na łóżku.
      • Już wiesz?
      • Ano wiem i myślę, ze dosyć surowo go oceniłaś.
      • Zdenerwował mnie.
      • Oj ja wiem, ze wtedy jest ciężko. Ale nie odzywanie się nie jest dobre.
      • Boję się...
      • Czego?
      • A jak już kogoś ma? To co wtedy?
      • Jak nie zapytasz to się nie dowiesz.

      Tylko westchnęłam ciężko bo naprawdę źle się czułam. I co najgorsze miałam wrażenie, że straciłam go przez jakąś głupią kłótnię o samochód. W dodatku nie mam prawa mu mówić co kupić a czego nie bo jesteśmy zaledwie parą. Najchętniej to bym cofnęła czas i nie zaglądała w tamtą stronę i bym nie brała do ręki tego katalogu i nie rozmawiała z nim na ten temat. Jakby go kupił i mi pokazał to może być inaczej zareagowała a tak to tylko rozpętałam wojnę. Na dodatek nie miałam co czytać bo moja książka została u niego i byłam ciekawa czy ją wyrzucił albo i też spalił. Zła złapałam za telefon i chciałam wykręcić numer do Joselu kiedy z dołu zawołała babcia, abym zeszła na dół bo ma dla mnie coś pilnego. Zdziwiona lekko zeszłam wraz z Matiasem a ten od razu rzucił, ze musi wracać do domu więc się lekko zdziwiłam ale zamknęłam za nim drzwi i wróciłam się do salonu gdzie na kanapie siedział Joselu a nad nim stała moja babcia. Byłam lekko zdziwiona i nie wiedziałam kompletnie co on tu robi ale tylko rzuciłam ciche.
      • Hej...
      • No siadaj kochanie i bez marudzenia. - więc usiadłam potulnie obok Joselu - No a teraz macie mi się pogodzić.
      • Babciu...
      • Nie ma babciu. Albo się pogodzicie albo nie wyjdziecie z domu
      • Ja jestem za tępy na to – rzucił a ja się bawiłam dłońmi
      • Ok, ok. Więc zaczęło się od samochodu tak? - więc pokiwałam głową - Marzyłeś o sportowych samochodzie?
      • Tak.
      • Więc kochanie słuchaj. Wszyscy mężczyźni marzą o sportowym samochodzie bo są dzieciakami. Twój tato też miał sportowy, ale dojrzał i przeniósł się na normalny samochód. - zwróciła się do mnie a zaraz do Joselu - A ty musisz zrozumieć, ze Jazmina tak postąpiła bo w ich samochód uderzył młody chłopak, który dostał sportowe auto i chciał się popisać.
      • Ale ja rozumiem.
      • O co poszło później?
      • O to, że pani wnuczka chce żebym się douczył
      • Bo w nauce nie ma nic złego, jesteś zdolny ale leniwy. - rzuciłam
      • Ale ja już skończyłem swoją edukację
      • Ja też! - krzyknęłam
      • Nie krzycz na niego – i pacnęła mnie babcia w nogę za co przeprosiłam - Ja już wiem o co tak na prawdę chodzi. Ona się boi, że pewnego dnia znajdziesz sobie mniej wymagającą niż ona i że się od siebie oddalicie bo ona ma inne zainteresowania ty również. W dodatku problem tkwi w pieniądzach. Ty bez niczego kupiłeś sobie sportowe auto, których się ona boi a ona zarabiała od kilku lat na studia i nie dostała się.
      • Ale ja to rozumiem. Mi w przeszłości również się nie przelewało i musiałem od dziecka pomagać rodzicom. Do tej pory im pomagam. Ale samochód jest moim marzeniem i jestem bardzo zadowolony, że się spełniło.
      • Kupiłeś?
      • Owszem.
      • To na pewno wszystko o co się pokłóciliście?
      • Poszło o Matiasa, mówi że go do niego porównuje a tak nie jest. On sam się porównuje do niego tak jak ja do jego byłej. I poszło o romantyzm.
      • Bo tak jest. Na każdym kroku. Kiedy powiedziałem że chce kupić samochód to skrytykowałaś i dodałaś, że Matias kupiłby inny, potem się dowiedziałem że Matias jest mądrzejszy i poważniejszy, a do tego wyznałaś że nie jest ci do końca ze mną dobrze.
      • A tobie z nią jest?
      • Oczywiście. Nie przeszkadza mi, że lubi się uczyć, że przesiaduje w bibliotece i że nie imprezuje. Kocham ją taką jaką jest.
      • A ona kocha cię takiego jakim jesteś, ale była zapewne zła i powiedziała za kilka słów za dużo. A później chodziła jak śmierć na zakręcie i bała się włączyć komputer aby się dowiedzieć czy czasem już jej nie wykreśliłeś ze swojego życia
      • Nie wykreśla się tak szybko osoby którą się kocha. Ja taki nie jestem
      • Ale cię zraniłam i nie odzywałam się ani ty – i pociągnęłam noskiem chociaż nie chciałam płakać
      • Bo myślałem, że nie chcesz mnie widzieć.
      • No i nie widziała ciebie, ale spała z twoim zdjęciem pod poduszką.
      • Skąd?
      • A kto ci zmieniał pościel co? - zaśmiała się a ja czułam jak idiotka i bawiłam palcami i na dodatek widziałam uśmiech Joselu pod nosem
      • Książki też nie wyrzuciłem
      • Czyli rozejm czy dalej będziecie się boczyć na siebie za jakieś głupoty?
      • Ja bym wolał rozejm
      • Ja też...
      • Więc ja wam zrobię herbatki – i poszła do kuchni a my zostaliśmy sami
      • Twoja babcia nadaje się na psychologa – uśmiechnął się a ja tylko powiedziałam, że nim jest bo w końcu jest na emeryturze obecnie - Oł...nie wiedziałem
      • Jest na emeryturze i się nie chwali
      • Rozumiem.
      • Przepraszam – i spojrzałam na niego z łzami w oczach
      • Już dobrze – i mnie przytulił na co się wtuliłam w jego szyję na co głaskał mnie po plecach i smyrnęłam go noskiem na co dostałam buziaka w policzek
      • No to herbatka jest
      • Dziękuje.
      • No to możecie zmykać na górę
      • To ja wezmę herbaty

      Joselu wziął dwa kubki a ja sama poszłam przodem i mu przetrzymałam drzwi i pokazałam gdzie ma postawić. Na co stały koło łóżka a ja sama usiadłam na nim i poprawiłam sobie poduszki i wzięłam do dłoni kubek. Obok mnie usiadł on sam i kompletnie nie wiedziałam co mam powiedzieć ani co zrobić, ale napiłam się herbaty i poczułam mocny smak alkoholu. No tak babcia zrobiła swoją popisową herbatę więc wyciągnęłam mu kubek z dłoni.
      • Hmm?
      • Nie pij.
      • Dlaczego?
      • Babcia dolała alkohol a ty pewnie autem
      • No tak...chyba że chciała abym został
      • Zawsze takie robi jak rodzice wyjeżdżają
      • Rozumiem
      • Więc jeśli chcesz wrócić autem to nie pij
      • Jak mogę zostać to mogę wypić. Nie spieszy mi się
      • Ja... - i do mojego pokoju wpadła babcia
      • Przyniosłam wam drugą kołdrę jak się kłócicie o jedną – uśmiechnęła się szeroko - I jeśli jeszcze będziecie chcieli herbatki to tylko krzyknijcie - i wyszła tak szybko jak weszła
      • Cwana ta babcia.
      • Właśnie to wiem
      • Więc mam pić? Czy wyganiasz mnie? - uśmiechnął się a ja pokiwałam tylko głową na znak, że może pić i mu podałam na co wziął łyka i się skrzywił
      • Mówiłam.
      • Przeżyję
      • Tylko się nie upij i nie chrap
      • A chrapie?
      • Jak się napijesz zbyt dużo to możliwe
      • To ja tylko jedną herbatkę co? - na co westchnęłam, że dobrze i pił tak samo jak ja aż odłożyłam kubek i się położyłam – Zmęczona? - a ja zaprzeczyłam i dostałam buziaka w czoło na co się uśmiechnęłam

      Joselu sam odłożył kubek na szafkę na co się musiał nade mną nachylić i czułam zapach jego perfum i zaraz położył się obok mnie na co się w niego wtuliłam, ale nie mocno aby go udusić, tylko lekko. Ale on i tak sam mnie przytulił więc mogłam wdychać zapach jego perfum tak jak i jego. W dodatku rozpadało się więc nie było nawet sensu iść na jakiś spacer, dlatego musieliśmy zostać w domu. Ale zeszliśmy na dół aby obejrzeć film do nas również dołączyła babcia i tak o to w trójkę z pysznościami siedzieliśmy i oglądaliśmy komedię. Joselu przez cały czas mnie głaskał po ramieniu i przytulał. Kiedy się zakończył to babcia poszła do swojego pokoju a my posprzątaliśmy i sami poszliśmy na górę. Ja wzięłam swoją piżamkę i poszłam się przebrać do łazienki i kiedy wróciłam w spodenkach i bokserce to widziałam, ze sam się rozbierał więc ścieliłam. Aż w końcu położyłam się do łóżka. Joselu sam położył rzeczy na oparciu krzesła i wskoczył w bokserkach obok mnie. Od razu się do mnie uśmiechnął co odwzajemniłam i dalej leżałam na boku odwrócona w jego stronę.
      • Tęskniłem – i głaskał mnie po policzku na co szepnęłam, że ja też

      Dostałam od niego buziaka w policzek ale przewróciłam głowę tak, ze go pocałowałam co odwzajemnił. Całowaliśmy się już jakiś czas aż pocałunki stały się zachłanniejsze. Od razu głaskał mnie po ramieniu aż zostałam przez niego przytulona więc sama zarzuciłam swoje ręce na jego karku. Przygarnął mnie do siebie bliżej i macałam go po plecach na co zamruczał cicho i czułam jego dłoń pod moją bokserką i macał moje plecy. Pocałował mnie po policzku aż zjechał na moją szyję więc ją odsłoniłam. Całował z wyczuciem więc westchnęłam tylko i zszedł z pocałunkami na mój dekolt na co się wypięłam i całując nadal podwijał mi bokserkę więc mu ułatwiłam i już jej nie miałam na sobie i leżałam przed nim w samych spodenkach. Widziałam jego cwaniaki wzrok i całował mnie po piersiach i lekko przegryzał na co jęknęłam cicho i głaskałam go po włosach. Schodził z pocałunkami niżej i ściągnął moje spodenki pod którymi miałam koronkowe bokserki. I już leżałam w stroju Ewy. Kiedy poczułam jego język w najwrażliwszym miejscu mojego ciała to tylko wzięłam zasłoniłam usta poduszką aż poczułam pierwsze spełnienie. Leżałam tak nieruchomo z poduszką na twarzy aż ją ściągnął i od razu mnie pocałował co odwzajemniłam. Kiedy poczułam go w sobie to cicho jęknęłam i nasze ruchy stały się jednością. W pokoju było słychać krople obijające się po szybie i nasze przyspieszone oddechy. Obydwoje poczuliśmy spełnienie i opadliśmy na poduszki. Przewróciłam się na brzuch i leżałam tak patrząc na niego i widziałam jak się uśmiecha i na czole ma kropelki więc się nachyliłam nad nim i go pocałowałam w czoło na co zamruczał więc się uśmiechnęłam.
      • Kocham cię. - na co się uśmiechnęłam szeroko

      Przytuliłam się do niego i położyłam główkę na jego klatce piersiowej, która już w normalnym rytmie się podnosiła i głaskał mnie po plecach więc przykryłam nas kołdrą. Wygodnie się ułożył a ja czekałam aż to zrobi i sama się ponownie położyłam i mnie od razu przytulił. Tylko szepnęłam ciche dobranoc i zasnęłam wykończona, wtulona w jego ciepłe ciało i chciałabym aby tak było co noc. Abym mogła się do niego przytulić i żeby bronił mnie nawet w nocy.

      Na poprawienie moich stosunków z Joselu postanowiliśmy zrobić coś szalonego. Dlatego ja kupiłam sobie bilet w strefie w której siedziały zazwyczaj fanki chłopaków i przed meczem mój tato podwiózł mnie pod stadion i usiadłam sobie wygodnie. Jeszcze nie wyszli a ja wyciągnęłam koszulkę z jego numerem bo mi napisał w jakim numerze gra dzisiaj. Dlatego rano go dopisałam ale i tak miałam na przodzie napis „jestem uzależniona od seksu” a na tyle „Joselu Mato ojcem moich dzieci”. W dodatku musiałam zrobić sobie zdjęcie więc zrobiłam z jakimiś napalonymi dziewczynami. Ale jednak mecz się rozpoczął więc dopingowałam i zaciskałam kciuki. Od kiedy mi wszystko tłumaczył a to był ważny mecz więc się denerwowałam. Bo nie lubiłam jak go kosili albo zdobywał gole się wywracając. Ale w pewnym momencie ulokował piłkę w siatce więc wszyscy się cieszyli i widziałam jak się rzucili na niego i tulili na co się uśmiechnęłam. Tylko, że on podbiegł również w stronę band i pokazał serducho dłońmi w moją stronę. Ale poszli na przerwę a ja sobie siedziałam pijąc wodę bo jednak było ciepło. Na drugiej połowie była dominacja Castilli i wiedziałam, ze to tylko kwestia czasu a padnie drugi gol. Tylko, ze w pewnym momencie pomagali jednemu zawodnikowi więc podbiegł się napić. No tak on i jego zapotrzebowanie na wodę. Mecz leciał dalej aż w pewnym momencie Joselu upadł na boisko i wcale nie miał przy sobie piłki ani przeciwnika więc momentalnie mi serce stanęło i aż wstałam tak jak reszta kibiców i widziałam jak do niego podbiegają inni i zaraz pojawili się ratownicy. Szybko zerwałam się i po raz pierwszy pobiegłam od operacji w stronę wyjścia i widziałam jak go wieźli na noszach. Wpadłam w panikę i doskoczyłam do niego, ale był nie przytomny.
      • Niech się pani odsunie.
      • Ale to mój chłopak. - szepnęłam z łzami w oczach – Ii.. - i poczułam ból w nodze więc syknęłam
      • Co się pani stało? - i od razu doszedł do mnie ratownik
      • Przeskoczyła mi kość w biodrze, które było operowane.
      • Boli mocno? - a ja pokiwałam głowa – Trzeba na prześwietlenie. Dojdzie pani? - ale jednak złapał mnie na ręce i zaniósł do karetki gdzie posadził obok nieprzytomnego Joselu

      Bałam się o jego tak samo jak bałam się o siebie. Nie chciałam aby było coś nie tak z moją nogą tak samo jak nie chciałam, aby coś się stało Joselu. Dopiero teraz kiedy widzę go nieprzytomnego zrozumiałam co by było ze mną jakbym go straciła. Kiedy dojechaliśmy do szpitala to go od razu zabrali a ja pokuśtykałam na prześwietlenie gdzie trafiłam na swojego lekarza i oczywiście nie miał zadowolonej miny. Ale powiedział, ze sobie po prostu nadwyrężyłam mięsień i przeskoczyła mi jedna kostka, ale ją nastawił. Powiedział, że mam chodzić o kuli ale i tak poszłam od razu do recepcji a raczej dokuśtykałam i zapytałam co z Joselu. Od razu powiedziała mi w której sali leży więc tam poszłam ale on dalej był nieprzytomny. Nad jego łóżkiem stał lekarz więc cicho stałam sobie przy drzwiach aż się odwrócił.
      • A pani do kogo?
      • Jestem jego dziewczyną. Co z nim?
      • Musiałbym porozmawiać z jego rodziną.
      • Jego rodzina mieszka w Galicji. Tutaj nie ma nikogo oprócz mnie.
      • A mogłaby pani ją powiadomić?
      • Oczywiście, ale co z nim?
      • Zatruł się środkiem odurzającym.
      • Słucham? - szepnęłam i o mało co nie upadłam
      • Pan Mato coś zażył w dużej ilości i w dodatku był w czasie meczu więc zadziałała adrenalina.
      • Narkotyki?
      • Tak, i czy miał problemy?
      • Nie, nigdy nie brał i zawsze dbał o swoje zdrowie.
      • Jest pani tego pewna?
      • Tak. Joselu nigdy by czegoś takiego nie zrobił.
      • No dobrze, zrobiliśmy mu pukanie żołądka więc powinien się obudzić za niedługo.
      • Zostanę przy nim i powiadomię rodzinę. - i złapałam go za dłoń
      • Dobrze i ta koszulka to prawda?
      • Nie, nie. To dla żartów.
      • Rozumiem

      Lekarz tylko wyszedł a ja przysunęłam sobie krzesło i siedziałam trzymając go za dłoń. Przez cały czas szeptałam do niego i płakałam. Byłam w szoku – narkotyki? Tego bym się nigdy nie spodziewała i chyba to nie było to szalone z jego strony? W dodatku jeśli to nawet prawda to ja mu wybije wszystko z głowy. Ale i tak wierzyłam, że to nie to. Nie był z tych co pomagają sobie czymś takim do formy. Ale teraz musiałam czekać ale i tak się trzęsłam ze strachu i głaskałam go po dłoni szeptając nadal.
      • Jazmina? - usłyszałam cicho więc podniosłam głowę i odkaszlał więc się rozpłakałam i od razu pojawiłam się przy nim
      • Obudziłeś się.
      • Gdzie jestem?
      • W szpitalu
      • Dlaczego?
      • Zatrułeś się... narkotykiem jakimś. - i spuściłam głowę
      • Czym? - i zmarszczył czoło
      • Nie wiem.. był mecz i upadłeś na boisko i cię zawieźli do szpitala i zrobili płukanie żołądka
      • Ale ja...ja nie ćpam
      • Wierzę ci... ale lekarz mówił
      • Dziwne
      • Nie brałeś jakiś witamin na wzmocnienie? - a on zaprzeczył - Zawołam lekarza co? - i pociągnęłam nosem
      • Dobrze

      Tylko pokuśtykałam w stronę wyjścia i wyszłam na korytarz. Od razu poszłam do pokoju lekarskiego i powiadomiłam jego lekarza o tym, że się obudził. Poszedł do jego sali a ja sobie spokojnie szłam i napisałam tylko wiadomość do domu, że się dzisiaj mogę nie wybrać na noc bo Joselu miał wypadek na meczu i jestem z nim w szpitalu. Po tym weszłam na salę i akurat lekarz coś zapisywał na karcie i wyszedł. Sama podeszłam do łóżka kładąc swój telefon na jego szafce i usiadłam na łóżku.
      • I co powiedział?
      • Że mogę wyjść, jeśli ma się kto mną zająć
      • A co ty na to?
      • Że mieszkam sam
      • Ale ja mogę przecież.
      • A co z twoją nogą?
      • Nic.
      • Przecież widzę. Co się stało?
      • Nadwyrężyłam ją... kiedy ciebie zabierali to pobiegłam aby jak najszybciej być przy wyjściu.
      • Heh... kochanie.
      • Przestraszyłam się... to tylko mięsień nic groźnego.
      • Mam nadzieję - a ja złapałam jego dłoń i trzymałam ją - Ty też powinnaś odpocząć
      • Nic mi nie jest i nic nie mów. Zostanę tu nawet do jutra. - i usłyszeliśmy pukanie i ktoś wszedł na salę
      • Hej nie przeszkadzam? - zapytał jakiś chłopak, którego nie znałam
      • Hej...nie – uśmiechnął się do niego
      • Przywiozłem tylko twoje rzeczy i chciałem spytać jak się czujesz. Wszystkich poruszyło to.
      • Dzięki. Już jest lepiej, chociaż nie wiem co się stało. Ale poznajcie się...to moja dziewczyna Jazmina, kochanie to mój kolega Fran
      • A no tak, miło mi poznać – uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam - A i rozmawiałem z twoją siostrą bo dzwoniła na twój telefon i jej powiedziałem, że oddzwonisz
      • Ok...pewnie spanikowała
      • No wiesz upadłeś na boisko bez żadnego kontaktu z przeciwnikiem i z piłką
      • Heh ... podobno miałem narkotyki w organizmie – a on stał w szoku i tylko rzucił oł - Sam nie wiem skąd. Przecież ja nie biorę...a napoje energetyzujące pijemy takie same
      • No tak, ale może ktoś dosypał i pomylił butelki?
      • Myślisz?
      • A masz inny pomysł?
      • Ważne, że już wszystko dobrze. - odezwałam się
      • No tak. - przytaknął mi z uśmiechem Fran - Szybko do nas wrócisz.
      • Mam nadzieję
      • No a teraz zostawię was samych – i się pożegnał z Joselu i ze mną i wyszedł z sali
      • Nie lubię szpitali
      • Będziesz miał pamiątkę - i pokazałam na jego opaskę na ręce - Ja mam już takie dwie
      • No trudno – uśmiechnął się co odwzajemniłam a ten się zaczął śmiać więc zdziwiona na niego spojrzałam - Ładna koszulka
      • Mieliśmy dzisiaj robić coś szalonego.
      • Wiem – westchnął a ja głaskałam go po policzku
      • Ale dobrze, że już jesteś ze mną – szepnęłam na co się uśmiechnął co odwzajemniłam

      Oczywiście chociaż Joselu kazał mi iść do domu to go nie posłuchałam i zostałam z nim na noc. Nawet dał mi kawałek łóżka bo powiedział, że na fotelu mam nie spać ale tylko przewróciłam oczami i kiedy zasnął to przeniosłam się na fotel i położyłam nogi na łóżku. Na drugi dzień zrobili mu jeszcze badania i wypisali ale musieliśmy jechać taksówką. Chodził trochę jakby dostał nieźle po wątrobie ale pomagałam mu jak tylko mogłam. Dojechaliśmy do jego mieszkania i od razu wjechaliśmy windą na jego piętro. W dodatku zdziwił się, że jego auto stoi pod blokiem, ale widocznie któryś z chłopaków musiał odstawić bo jego papierów nie było i kluczyków. Wyszliśmy z windy i w oczy rzucił mi się Morata, który wyglądał jakby się coś stało. Był blady i nie wyglądał za dobrze. Tylko otworzyłam drzwi od mieszkania jego i kiedy usłyszałam jak on się tłumaczył, że nie chciał, że nie wiedział, że to jest aż takie to nie wytrzymałam i uderzyłam go w nos za co się za niego złapał i krew poleciała i kopnęłam w najczulsze miejsce jakie ma mężczyzna. Od razu zapiszczał jak panienka a ja krzyknęłam.
      • On mógł umrzeć a ty mówisz, ze ci przykro?! Lepiej idź trenuj gwiazdeczko bo on jak wróci to ci dokopię a ty będziesz czyścić jego buty! - i wciągnęłam do mieszkania Joselu zamykając drzwi on sam patrzył na mnie w szoku a ja zła zamknęłam drzwi na zamek i chciałam ściągnąć bluzę ale byłam zbyt zdenerwowana
      • Kochanie? - zapytał niepewnie a ja na niego spojrzałam - Jesteś agresywna...
      • Zdenerwował mnie gnojek jeden. Piłkarz od siedmiu boleści
      • Heh ... nie sądziłem, że to on. - i sam się rozbierał
      • Już nie zrobi nic głupiego. Myślę, że da mu to do myślenia.
      • Tez tak myślę – i usiadł na kanapie więc zajęłam miejsce obok z dwiema szklankami soku i dostałam od niego buziaka w policzek na co się uśmiechnęłam bo jakoś złagodził moje nerwy – Kocham cię – więc zamruczałam – Hmmm?
      • Lubię jak to mówisz – i się w niego wtuliłam
      • A ja lubię to mówić – i dał mi buziaka w czoło więc z uśmiechem na niego spojrzałam - Jak mówiłem...ty też musisz odpocząć
      • Ale mi nic nie jest.
      • Ale nóżka zmęczona
      • Oj tam na kanapie nie
      • To siedzimy

      Dałam mu buziaka w brodę a on zamruczał. Od razu z uśmiechem się w niego wtuliłam i delikatnie głaskałam po brzuszku patrząc na widok za oknem. Ale jednak po jakimś czasie Joselu zapytał.
      • Może coś obejrzymy?
      • A na co masz ochotę? - i wstałam aby znaleźć jakąś płytę ale ktoś zadzwonił – To do mnie – i poszłam do drzwi i wzięłam od taty swoją torbę i wróciłam do mieszkania na co na mnie pytająco Joselu spojrzał - Mój tato
      • Aha...dlaczego nie wszedł?
      • Spieszył się do kursanta
      • Rozumiem
      • Ale życzył powrotu do zdrowia i jakbyśmy coś potrzebowali to aby dać mu znać
      • Ok. - i postawiłam torbę na ziemię i usiadłam z pilotami na kanapie

      Od razu objął mnie ramieniem i ułożyliśmy nogi na ławie i przeskakiwałam z kanału na kanał aż znaleźliśmy coś ciekawego i oglądaliśmy. Oczywiście w czasie reklam znowu przyniosłam picie i dalej się leniliśmy aż się w końcu program skończył więc trzeba by było coś zjeść. Dlatego wstałam aby wyprostować nogi. Oczywiście bluzka poszła mi do góry.
      • Zmęczona?
      • A nie. Tylko zastały mi się kości – zaśmiałam się
      • Oj.
      • Ale jemy coś?
      • Dobrze – i wstał więc zdziwiona na niego spojrzałam
      • A ty co robisz?
      • Idę coś poszukać w lodówce?
      • O nie, nie. Ty siedzisz tutaj ja pichcę
      • Ale chce pomóc
      • Powinieneś odpoczywać
      • To będę siedział na krześle

      Na to się zgodziłam i poszłam do łazienki przebrać się w świeże ciuchy i wygodniejsze. Wróciłam ubrana w koszulkę i leginsy do kuchni w której siedział i od razu zajrzałam do lodówki, ale nie zdziwiłam się widząc to co tam było. Wyciągnęłam warzywa aby zrobić surówkę i zobaczyłam gotowe już kotlety i wystarczyło wrzucić je do piekarnika więc krzywo spojrzałam na niego. Nic nie powiedziałam ale dalej gotowałam. Tylko, że przyrzekłam że go zabiorę na zakupy jak wyzdrowieje aby miał coś dobrego i zdrowego w tej lodówce. Kiedy mięso się smażyło to zabrałam się za robienie sałatki. Kiedy wszystko było gotowe to nałożyłam na talerze sałatkę, kurczaka i frytki, które też znalazłam w lodówce i postawiłam przed nim danie. I sama usiadłam naprzeciwko i zabrałam się za jedzenie. Joselu zamruczał i sam jadł i chyba mu smakowało z czego byłam zadowolona. Nawet nie było takie złe w smaku i kiedy zjadłam wszystko to odstawiłam talerz do zlewu i zabrałam jego. Dolałam nam picie do szklanek i usiadłam ponownie naprzeciwko niego.
      • Pycha
      • Ale i tak cię zabiorę kiedyś na porządne zakupy i będziesz miał wszystko zdrowe a nie jakieś sztuczne kotlety
      • No dobrze
      • Zwłaszcza, że mam tu kilka dni mieszkać to trzeba cię czymś dobrych żywić
      • Cieszę się
      • Więc ja już ci zrobię listę i umiem gotować
      • Ale pójdziemy razem na zakupy? - a ja przytaknęłam i się szeroko uśmiechnął
      • Ale to musisz być sprawny aby wsiąść w auto
      • Będę.
      • Wiem bo ja się już o to postaram
      • Taką pielęgniarkę mieć to skarb – uśmiechnął się
      • Ty się nie zapędzaj.
      • Ja nic nie mówię – tylko się zaśmiałam i wstałam ze swojego miejsca od razu masując sobie dłoń którą uderzyłam Moratę - Pokaż tą dłoń – więc tylko westchnęłam i mu ją pokazałam i bałam się jego reakcji – Ech.. trzeba pomasować – i masował na co syknęłam - I przydałby się okład
      • Bo miał twarde te kości.
      • Ty masz delikatne rączki – i dał mi w dłoń buziaka na co się uśmiechnęłam i usiadłam mu na kolanie
      • Ale go chyba bolało mocniej co?
      • Ba. - na co się szeroko uśmiechnęłam - Teraz wiem, że muszę być grzeczny
      • Musisz. - i dostałam buziaka w policzek
      • Więc robimy listę? - a ja przytaknęłam i wzięłam do ręki kartkę z długopisem. Pisałam i były długa aż w końcu Joselu zapytał - Czyli kiedy idziemy?
      • Wtedy kiedy ty dobry będziesz
      • Dobry?
      • No aby prowadzić, targać i pchać wózek?
      • Jutro? - a ja przytaknęłam i dostałam buziaka w policzek więc położyłam główkę na jego ramię i mnie głaskał po plecach na co dałam mu buziaka w usta i zamruczał mniam - Zmęczona tym wszystkim co?
      • Raczej wystraszona – od razu mnie przytulił więc się w niego wtuliłam
      • Ja sam nic nie pamiętam – i głaskał mnie po głowie
      • Może to i dobrze – szepnęłam
      • Dlaczego?
      • Bo to wyglądało strasznie... stałes na boisku i w pewnym momencie po prostu upadłeś. Podbiegł do ciebie jakiś kolega, bramkarz przeciwników i wezwali lekarzy, ale wpadli ratownicy i zabrali cię na noszach.
      • Oj – i mnie głaskał
      • Ale już dobrze
      • Dokładnie
      • Ale to nie znaczy, że ja się nie wystraszyłam
      • Wiem o tym
      • Bałam się, że to coś poważnego i cię stracę – i miałam łzy w oczach
      • Już dobrze – i mnie mocno przytulił więc się w niego wtuliłam - Wszystko dobrze się skończyło. Położymy się co? Potrzeba ci snu

      Tylko przytaknęłam i wstałam z jego kolana i poszliśmy do sypialni gdzie od razu położyliśmy się na łóżku. Przykryłam nas kołdrą a Joselu momentalnie mnie do siebie przytulił. Sama się w niego wtuliłam i momentalnie zasnęłam.

      Minął miesiąc a ja wróciłam do domu, Joselu wrócił do trenowania i grania. Alvaro go przeprosił ale dalej nie rozmawiali ze sobą tak jak kiedyś ale przynajmniej odkupił swoje winy i jak mówił mi mój chłopak to prosił go, aby nic nie mówił od kogo tak dostał. Tylko się zaśmiałam ale nic nie mówiłam. Tylko, że nie miałam w tym tygodniu się spotkać z Joselu ale jakie było moje zdziwienie kiedy po przebudzeniu zeszłam na dół i widziałam jakieś dziecko, które je śniadanie i się z czegoś śmieje moja babcia. Podeszłam bliżej i dostałam kubek z kawą i byłam zdziwiona jak nie powiem co. Spojrzałam na to dziecko a ona się ze mną przywitała i podała kartkę więc się napiłam kawy, która mnie jakoś obudziła i zobaczyłam „Proszę cię zajmij się dzisiaj Irene bo ja nie mogę. Joselu”. Dopiero teraz jak się przyjrzałam to przede mną siedziała właśnie Irene więc się do niej uśmiechnęłam i usiadłam obok gdzie dostałam śniadanie. Jadłam sobie powoli i myślałam co ja mam z nią zrobić bo w końcu muszę iść do biblioteki. Ale jednak kiedy skończyłam to poszłam na górę się wyszykować i spakowałam same potrzebne rzeczy a na dole dało się słyszeć śmiechy mojej babci wraz z Irene. Zeszłam na dół i od razu poszłam do nich i rzuciłam do mojej babci.
      • Kurczę muszę iść na półtora godzinki do biblioteki.
      • A po cio?
      • No to ja mogę się zająć małą. Posiedzi sobie tutaj i obejrzy bajki.
      • Musze iść pomóc w nauce innym dzieciakom. Trochę starszym od ciebie – uśmiechnęłam się do niej
      • Ja tes mogę?
      • A nie zanudzisz się w bibliotece? - a ona pokiwała główką - No to możesz ze mną iść. To babcia cię ubierze a ja pójdę po kredki i kartki
      • Dobze.

      Poszperałam w swoim pokoju i wyciągnęłam blok czysty i do tego zabrałam kredki, które kiedyś mi służyły ale nie używałam ich. Spakowałam to do drugiej torby i zeszłam na dół gdzie od razu na mnie czekała Irene. Więc wyszłyśmy z domu i od razu złapała mnie za dłoń więc sama ją trzymałam. Tak o to grzecznie szłyśmy w stronę biblioteki.
      • Ale wujek nic nie mówił o tym, że przyjeżdżasz.
      • Bo nie wiediał
      • Aha. - to teraz ja wszystko rozumiem
      • Bo to była niespodianka
      • Właśnie widzę
      • A ty się ciesys?
      • No nie powiem, ale była to dla mnie zaskoczka, że siedziałaś w mojej kuchni
      • Niespodianka
      • Ale jesteśmy na miejscu.
      • To tu?
      • Tak i musisz być grzeczna
      • Będę – i się uśmiechnęła

      Weszłyśmy do środka i posadziłam ją na krześle obok siebie i ściągnęłam kurteczkę z szalikiem i czapką. Była zima więc trzeba było chodzić ubranym trochę cieplej. Wyciągnęłam jej jeszcze kartki i kredki i wszystko położyłam na stole. Zaraz za mną przyszła Marta więc usiadłyśmy i zaczęłyśmy wkuwać fizykę wraz z chemią. O dziwo mała była grzeczna i się rozglądała aż w końcu zajęła się rysowaniem. Oczywiście przed wyjściem poszłam z nią jeszcze do łazienki aby czasem nie zachciało jej się w czasie chodzenia. Ale jednak zamiast do domu to stwierdziłam, że przydałaby mi się jakaś bluzka nowa bo chciałam jakoś ładnie wyglądać. Dlatego poszłyśmy do galerii i chodziłyśmy między półkami i szukałam czegoś odpowiedniego. Tak o to miałam trzy wieszaki i poszłyśmy do przymierzalni. Usiadła na ławeczce w środku bo na pewno bym jej nie zostawiła przed i powiesiłam wieszaki. Jako pierwsze to postanowiłam przymierzyć bluzkę. Nie powiem, ale kolor mi się spodobał i dlatego spojrzałam na małą, która siedziała i machała nóżkami.
      • Ładnie
      • Wujkowi się spodoba?
      • Na pewno. Splóbował by nie. - więc z uśmiechem się odwróciłam i ściągnęłam bluzkę ale odwiesiłam sukienkę i ją chciałam założyć - A cio to za lysunek?
      • A to tatuaż
      • Ja tes mogę?
      • A chciałabyś? - a ona pokiwała główką - To ci zrobimy

      Mała tylko się szeroko uśmiechała i wyszłyśmy z przymierzalni. Oddałam spodnie bo jednak były na mnie przyciasne i poszłyśmy zapłacić za sukienkę i bluzkę. Oczywiście jak wyszłyśmy to mała złapała mnie za dłoń i szłyśmy w stronę sklepu. Kupiłam nam słodycze w których były tatuaże i wróciłyśmy do domu. Oczywiście obiad już był więc tylko rozebrałam małą i siebie. I poszłyśmy umyć łapki aby mieć czyste do obiadu. Pachniało bardzo apetycznie i dopiero teraz poczułam jak byłam głodna. Pomogłam małej i pokroiłam jej mięsko na małe kawałki i jadła z uśmiechem machając nóżkami. Moi rodzice się lekko zdziwili jak zauważyli małą dziewczynkę przy stole ale się ładnie przedstawiła a w dodatku jej się nie dało nie lubić. Widziałam, że moi rodzice trochę tęsknią za kimś małym w naszym domu. W końcu jak rodzeństwa nie miałam ani dzieci. Po zjedzonym pysznym obiedzie poszłyśmy na górę odpocząć i zrobiłam jej ładny tatuaż na ręce. Ja sama zrobiłam sobie taki sam i byłyśmy jak siostry. Przebrałam się w leginsy i koszulkę. Ona sama ściągnęła sobie spodnie i chodziła w samych rajtuzach a ja zeszłam na dół po picie i mogłyśmy rozłożyć się na łóżku aby obejrzeć bajki. Puściłam kanał taki i leżałyśmy rozwalone na całym.
      • Ciociu? - no tak mała tak na mnie mówiła i musiałam się przyzwyczaić, chociaż na początku nie było łatwo
      • Tak?
      • A psyjedies kiedyś do nas?
      • Jeśli wujek zaprosi
      • Ja go psekonam
      • Dobrze.
      • A psyjedies na moje ulodiny?
      • A przyjadę – bo o to małej chodziło,abym była na jej urodzinach
      • Fajnie
      • A wymagania do prezentu jakieś są? - zaśmiałam się i pogłaskałam ją po główce a ona zaprzeczyła – No dobrze – i dałam jej buziaka w czoło – Coś wymyślimy z wujkiem. - mała się we mnie wtuliła więc sama ją objęłam ręką
      • Fajnie ze jesteś moją ciocią
      • Tak? Dlaczego?
      • Bo tak. Bo cię baldzo lubie i jesteś fajna, miła
      • A dziękuje – uśmiechnęłam się i dostałam buziaka w policzek - Ale nie jesteś zmęczona?
      • Tloske
      • To się prześpimy i później pójdziemy na spacer co?
      • Dobze.

      Tylko schyliłam się po kocyk i nas przykryłam wyłączając TV. Mała przymknęła oczka a ja sama się wygodniej ułożyłam i we dwie zasnęłyśmy.

      ***

      Kiedy w końcu byłem wolny to od razu pojechałem w stronę domu Jazminy i miałem nadzieję, że nie jest na mnie zła ani nic w tym stylu. Ale zapukałem do drzwi i od razu otworzyła mi babcia i powiedziała, że dziewczyny są na górze ale jest cicho więc możliwe, że poszły spać. Dlatego dostałem talerz obiadu i musiałem zjeść, ale kiedy skończyłem to poszedłem na górę i od razu w oczy rzuciła mi się Irene rozwalona jak ja na całym łóżku w rajstopach i koszulce a obok niej spała Jazmine w leginsach i koszulce więc się cicho zaśmiałem i musiałem przyznać, ze to był słodki widok bo wyglądały jak mamusia z córeczką. Od razu w oczy rzucił mi się aparat na szafce więc go cicho wziąłem i pstryknąłem im zdjęcie. Nie chciałem je budzić więc usiadłem przy komputerze i go odpaliłem. Od razu zrzuciłem zdjęcie na pulpit i od razu załączyłem neta i wrzuciłem je u siebie na konto. Od razu robiłem to co miałem w zwyczaju czyli oglądałem zdjęcia innych. Ale jednak to mi się znudziło więc przeszedłem na stronę Realu i czytałem wiadomości aż słyszałem jakieś pomruki więc się odwróciłem zobaczyć która to i podniosła się lekko Jazmina.
      • Hej – szepnąłem do niej z uśmiechem i do mnie cicho podeszła i sama odwzajemniła gest – Jak tam?
      • Chyba wypoczęta.
      • To dobrze. I przepraszam, że wam dziecko podesłałem
      • To była niespodzianka. Powiedziała mi
      • No tak. - a ona usiadła mi na kolanach
      • I dostałam zaproszenie na jej urodziny
      • Brawo.
      • Ale nie wiem czy mnie taki jeden pan zabierze
      • Oczywiście że zabiorę. Bez ciebie mnie nie wpuszczą
      • Oj aż tak?
      • Aż tak – i dostałam buziaka w policzek
      • To kupiłam już sobie sukienkę – szepnęła na co zamruczałem – I się panience spodobała.
      • A mi?
      • No nie wiem czy ci pokażę
      • Plosę – a ona podała mi reklamówkę więc oglądałem
      • I?
      • Śliczna. Ale na tobie będzie piękniej wyglądać – więc się szeroko uśmiechnęła i odłożyłem od razu ją obejmując
      • Zrobiłam jej tatuaż chyba to nie jest źle co?
      • Tatuaż? - a ona przytaknęła i pokazała mi na swojej ręce – A taki.
      • A co myślałeś, że prawdziwy?
      • Dla mnie tatuaż jedno znaczy
      • Wiem, że jakbym mu zrobiła prawdziwy to byś mnie zabił, siostra dokończyła
      • Bo to moja mała kruszynka – uśmiechnąłem się - Ty jesteś troszkę większa moja kruszynka – na co zamruczała
      • Ale buziaka nie dostałam – i ugryzła mnie w ucho
      • Oj...naprawimy – i ją pocałowałem co odwzajemniła i się całowaliśmy przez jakiś czas z przyjemnością
      • Wsystko widzę
      • Oj. - a Jazmina się uśmiechnęła a mała zeskoczyła z łóżka i wpakowała się na kolana Jazminy i ją sobie poprawiła – Aj ślicznotki. - a moja dziewczyna ją przytuliła do siebie i dała buziaka
      • Ale powiedź jak grzeczna dzisiaj byłaś w bibliotece
      • Byłam! Siedziałam cichutko
      • Ty? - zdziwiłem się a ona krzyknęła, że tak
      • I ładne rysunki ma. - a ona się zarumieniła
      • Bo to moja mała artystka – i dałem jej buziaka w policzek i przytuliłem je we dwie
      • Ale wyspałaś się?
      • Tak ciociu – uśmiechnęła się co odwzajemniła - Idiemy na spacel?
      • No tak w końcu obiecałam
      • Ha – i zeskoczyła a Jazmina zeszła i ją ubierała

      ***

      Kiedy ubrałam Irene to sama się ubrałam bo w końcu trzeba pospacerować i wyszliśmy całą trójką. Na dole to Joselu ubierał małą i naprawdę słodko wyglądali bo ona się ładnie kiwała i uśmiechała. Ale wyszliśmy razem i mała złapała nas za dłonie i szła w środku. Oczywiście podskakiwała przez cały czas. Ale doszliśmy do parku więc zaproponowałam
      • Może pójdziemy na huśtawki?
      • Tak!

      Poszłyśmy razem na huśtawki i od razu usiadłyśmy na jednej bo co jak co ale liczyłyśmy, że Joselu będzie nas huśtać. I akurat skapnął się i nam lekko popychał. Ale jednak nam się to znudziło i zrobiło trochę zimno.
      • Na co mają panie ochotę?
      • Hmm – i się do niego przytuliłam
      • Więc?
      • Lody!
      • O tej porze? - zdziwiłam się
      • Właśnie. Maluchu co najwyżej ciepłe lody
      • No o takie mi chodiło wujciu
      • No to idziemy.

      Wybraliśmy się do kafejki niedaleko gdzie Joselu niósł małą na rękach i kupił nam po ciepłym lodzie i usiedliśmy sobie przy stole i wziął ją na kolana. Jedli naprawdę słodko i oczywiście i ona i on mieli brudne noski więc wytarłam im. Ale Joselu wytarł mój nosek na co się zaśmiałam. Tak dobrze nie bawiłam się chyba nigdy, ale trzeba było wracać. Dlatego podeszliśmy pod mój dom i pożegnałam się z małą i ją zapiął w swoim samochodzie w foteliku i widać było, że już zasypia. I jej główka poleciała do przodu.
      • No to jedźcie do domu
      • Dobrze. I dziękuję – dostałam buziaka w policzek więc się uśmiechnęłam
      • E tam było miło.
      • Ale musiałaś się nią nagle zajmować
      • Cii – i go pocałowałam na co zamruczał i odwzajemniał - A teraz ostrożnie.
      • Tak jest.

      Uśmiechnęłam się i poszłam do domu gdzie od razu przywitało mnie ciepło i poszłam na górę z talerzem kanapek. Od razu zobaczyłam, że Joselu miał na swoim koncie zdjęcie jak ja spałam z małą i się tylko uśmiechnęłam i ustawiłam sobie to zdjęcie na moją tapetę bo naprawdę było słodkie.

      Nie wiem dlaczego, ale miałam jakiś dziwny okres w swoim życiu. Czułam się beznadziejna i w ogóle tylko chodziłam smutna i co chwilę płakałam. Dlatego jak się zdenerwowałam to nie wychodziłam w ogóle z pokoju. Miałam na sobie swoją piżamkę w misie i leżałam opatulona kołdra i poduszkami. Oglądałam wszystko co popadnie w TV i objadałam się słodyczami. Zjadłam chyba z milion ciastek i do tego lodów. Właśnie siedziałam tak wtulona w misia wielkiego z poduchami obok i jadłam dużą łyżką lody płacząc i oglądając jakieś pokazy. Płakałam z tego powodu, że ja szpilek nie założę i się nie będę podobać Joselu bo jak to w sukience a nie szpilkach? W dodatku dzwonił do mnie, ale nie odbierałam bo nie chciałam płakać mu w słuchawkę. Dlatego wyłączyłam telefon. Dosypałam do lodów pokruszone ciastka i jadłam mrucząc pod nosem jakie to chudzielce i w ogóle. Na dodatek ktoś pukał do drzwi więc nawet nie odpowiedziałam, ale ktoś był nachalny i wlazł do mojego pokoju.
      • Jazmina? - no tak jeszcze mi go brakuje - Kochanie co się stało?
      • Nic. - i płakałam w miskę
      • Przecież widzę – i usiadł obok mnie
      • To fajnie, że masz oczy – rzuciłam ironicznie
      • Co jest?

      I mnie przytulił na co płakałam mu w ramię a on uciszał mnie i głaskał po głowie. Ale to i tak mi wcale nie pomagało bo płakałam przez cały czas. Jego ramię o dziwo mi pomagało i nie przejmowałam się tym, że ma całe mokre. Ale jednak się od niego oderwałam i powróciłam do swoich lodów.
      • Powiesz mi co się stało?
      • Jestem beznadziejna
      • Dlaczego? - i pogłaskał mnie po plecach
      • Bo jestem. Nie wygląda jak one - i pokazałam na pokaz mody - Nie założę szpilek, sukienki bo jestem paskudna. A ty jesteś piłkarzem i powinieneś mieć jakąś modelką u swoim boku bo taka pokraka jak ja nie pojawi się na żadnej gali
      • O czym ty mówisz? Jesteś śliczna i jestem dumny jak jesteś obok mnie – i dał mi buziaka w policzek - A na galę jak na razie się nie wybieram, a jeśli dostanę zaproszenie to oczywiście że ze mną pójdziesz
      • Nie pójdę – i się od nowa rozpłakałam - Po co ci taki kocmołuch? Aby wszystkie się śmiały?
      • Jazmina – i mnie mocno do siebie przytulił - Nikt się z ciebie nie śmieje. Ile razy mam ci powtarzać że jesteś śliczna hmm? I co się stało że uważasz inaczej?
      • Bo jestem beznadziejna. Nawet na studia się nie dostałam
      • Jak to?
      • A co myślałeś, że studiuje?! Nawet się mną nie zainteresowałeś! A nie dostałam się bo nie miałam lekcji z rysunków
      • Jazmina – przytulił mnie - Byłem pewny że się dostaniesz.
      • Ale nie i jestem beznadziejna
      • Nie jesteś beznadziejna. W końcu nie przez to się nie dostałaś
      • Przez to i nie chce być z tobą! - i się położyłam do niego tyłem i wtuliłam w misia
      • Aj kochanie
      • Nie jestem twoim kochaniem
      • Więc jesteś moim skarbem – i dał mi buziaka w policzek - Wiem, że ci przykro
      • Co ty wiesz?! Jesteś tak samo beznadziejny jak ja
      • Owszem jestem ale ty nie
      • Ja jestem najbardziej
      • Dlatego że nie masz lekcji z rysunków?
      • Nie chciałam naciągać rodziców na nie i zarabiałam na wymarzone studia i co? Jestem beznadziejna bo nie mam ani pracy, ani studiów i jestem kaleka na utrzymaniu rodziców
      • To zrozumiałe że nie chciałaś ich naciągać – i kolejna porcja śliny na policzku - Ale nie możesz się dołować.
      • Gorzej jak patrzę w lustro się nie da.
      • Co w nim niby widzisz?
      • Grubą, rozlazłą kluchę
      • Nie jesteś ani gruba, ani rozlazła.
      • Jestem do tego mam kiepskie włosy, kiepskie paznokcie i jestem kiepska
      • Widocznie ja jestem głupi i ślepy bo tego nie widzę
      • Chciałabym być tak ślepa jak ty – pociągnęłam nosem
      • Po prostu nie dołuj się. Niech cię ta porażka wzmocni. Nie jesteś skreślona
      • Jestem – i się rozpłakałam od nowa a on od razu mnie przytulił i zaprzeczył a ja podciągnęłam nogi do góry - Jestem, nie będę studiować bo nie ma co. Do niczego się nie nadaję, jedynie do rozkładania nóg chyba i się może zatrudnię w jakiś nocnym klubie
      • Wcale nie jesteś taka. Możesz za rok spróbować jeszcze raz dostać się na studia, a przez ten czas możesz iść na lekcję rysunku. Nie straconego
      • To gdzie ja ci na nie zarobię?
      • Możesz znaleźć pracę bo ode mnie byś na pewno nie wzięła chociaż chętnie bym ci opłacił lekcje
      • Nie jestem twoją córką, żoną abyś mi opłacał cokolwiek
      • Dlatego poszukamy ci jakąś miłą pracę
      • Ale kto mnie przyjmie? Spójrz na mnie, wyglądam jak bibliotekarka po przejściach
      • Zobaczysz że znajdziesz – a ja pociągnęłam noskiem - Tylko musisz uwierzyć w siebie
      • Z takim wyglądem trudno.
      • Jeszcze zobaczysz.
      • Owszem, ty mnie zostawisz a ja zestarzeje się na fotelu z rodzicami
      • Ja nie mam w planach cię porzucać tylko dlatego, że jakieś głupki nie przyjęły cię na studia
      • To ja jestem głupia a myślę inaczej... taka prawda
      • To nie myśl w ten sposób
      • Nie da się inaczej
      • Ja wiem kochanie – i mnie przytulił więc się w niego wtuliłam podkulając nogi

      Przez cały czas tak leżałam na co mnie do siebie tulił i uspokajał. Nie powiem, ale było to miłe bo ja na jego miejscu już dawno bym poszła sobie i zostawiła siebie na pastwę losu. Bo w końcu po co mam się tak kimś przejmować zwłaszcza jakąś głupią dziewuchą. Ale jednak zerknęłam na niego po jakimś czasie bo byłam ciekawa czy śpi czy też dalej leży i patrzy za mną. A on jedynie sam spojrzał mi w oczy i pogłaskał po policzku. No tak nie wyglądałam pewnie za ciekawie, ale co się dziwić jak od kilku dni nie wychodzę z łóżka. Ale wytarłam sobie nosek o rękaw bo nie wiedziałam gdzie rzucone zostały chusteczki.
      • Już dobrze? - uśmiechnął się a ja rzuciłam, że chyba - Potrzebowałaś tego żeby się wypłakać
      • Możliwe, ale nie powinnam przy tobie
      • Dlaczego nie przy mnie?
      • Bo przy tobie powinnam być słodka, uśmiechnięta i powabna?
      • Nie. Przy mnie powinnaś pokazać swoją prawdziwą twarz – uśmiechnął się
      • A nie pokazuje?
      • Pokazujesz. Ale powinnaś za każdym razem – więc zdziwiona na niego spojrzałam - Nie powinnaś się wstydzić swoich łez, słabości. Powinnaś mi pozwolić zaopiekować się tobą, albo być z tobą w takich chwilach.
      • Nie chciałam z tobą rozmawiać abyś nie wiedział jak jest
      • A powinnaś
      • Aby zmoczyć ci koszulkę?
      • Tak. - uśmiechnął się
      • Ale nie wyglądam dobrze
      • Dla mnie jesteś zawsze śliczna – uśmiechnął się co lekko odwzajemniłam - Zresztą ... ty mnie nie traktujesz jak osobę do ozdoby, więc zrozum że ja ciebie też za taką nie mam
      • Na pewno? - a on przytaknął i dał mi buziaka w nosek - To masz mnie za dziewczynę tak?
      • Mam cię za moją dziewczynę, która bardzo mocno kocham i na której mi zależy
      • Mi też na tobie zależy i też cię kocham
      • I chcesz ze mną być czy dalej upierasz się że nie?
      • Chce... i przepraszam, wybaczysz mi?
      • Wybaczam – na co dałam mu buziaka w brodę i się wtuliłam w niego - Teraz powinnaś coś zjeść lepszego niż lody i się przespać
      • Ale ja lubię lody.
      • Ja wiem kochanie, ale co za dużo to nie zdrowo
      • Zjadłam tylko cztery pudełka. Milion ciastek i dlatego mam taki brzuch – i pokazałam
      • Aj ty
      • Ale muszę teraz iść na dietę – westchnęłam
      • Dlaczego?
      • Bo muszę dbać o wagę. Babcia tak mi mówi, ale myślę że jeszcze zjem kilka słodyczy i jak moja waga będzie wskazywała 60 to zacznę się odchudzać
      • Rozumiem
      • Więc jeszcze możesz mnie ponosić - a on się zaczął śmiać - Zostaniesz na noc?
      • Jeśli mogę.

      Tylko powiedziałam, że może i tak już był późny wieczór więc wszystko posprzątałam i mogliśmy się położyć spać. Od razu kiedy się wtuliłam w niego to głaskał mnie po plecach aż zasnęłam kamiennym snem. Ale jednak czułam, że jestem wyspana więc jak to miałam w zwyczaju się kokosiłam mrucząc i pomacałam część po której powinien leżeć Joselu ale go nie było więc uchyliłam oko. Od razu się do mnie uśmiechnął już ubrany i przywitał co odwzajemniłam
      • Ja muszę uciekać
      • Szkoda.
      • Wiem – i dał mi buziaka w policzek
      • Strzelisz gola?
      • Nawet dwa – pociągnęłam go za koszulkę i od razu pocałowałam na co zamruczał ale buziaka odwzajemnił i się uśmiechnęłam – Pa. Zadzwonię.

      Sama mu pomachałam i wtuliłam się w jego poduszkę, która pachniała perfumami i mogłabym teraz z przyjemnością leżeć w tym łóżeczku i wdychać jego zapach ale jednak trzeba było wstać. Dlatego jeszcze przymknęłam na pięć minut oczy i planowałam swój dzień.   
      

       Nim się obejrzałam to już były urodziny Irene więc musiałam zapakować prezent, ba musiałam go kupić bo Joselu miał teraz niezły zapiernicz na treningu. Dobrze, że chociaż go odebrał i powiedział czy może być bo ja nigdy nie byłam na zakupach w sklepie z zabawkami. Ale prezent mu się spodobał więc miałam go spakować. Leżał gotowy na moim łóżku a ja sama byłam w łazience i się szykowałam. Musiałam wyglądać nieziemsko aby mu się podobało i oczywiście ładnie i schludnie aby jego rodzice i siostra mnie polubili i nie mieli za kogoś lekkich obyczajów. Słyszałam jak ktoś dzwonił do drzwi więc zapewne Joselu już był. Kazałam mojej babci powiedzieć mu, aby usiadł u mnie w pokoju i poczekał. Jeszcze spryskałam się perfumami i poprawiłam kolczyka. Przyjrzałam się w lustrze i gotowa wyszłam. Pod pokojem się jeszcze poprawiłam i weszłam z uśmiechem do środka gdzie mój chłopak siedział na łóżku. Byłam ciekawa jego reakcji bo ani razu nie widział mnie w niej.
    • Dzień dobry.
    • Hej.
    • Ślicznie wyglądasz
    • Dziękuje – i się uśmiechnęłam i dostałam buziaka w policzek - A nie zauważyłeś czegoś? - i się delikatnie okręciłam
    • Masz buty na obcasach?
    • Brawo. - na co się szeroko uśmiechnął - Nie wiem czy długo w nich wytrzymam, ale lekarz powiedział że mogę nie za wysokie i mam nie biegać
    • Ja cię przypilnuję.
    • To ja wiem.
    • Więc w drogę?
    • Tak, tylko czekaj - i się okręciłam - Prezent jest, torba z ciuchami jest.
    • Ja jestem.
    • Wiem – i dałam mu buziaka
    • I ty.

    Jedynie pożegnaliśmy się na dole i trzeba było wyruszyć w drogę. Oczywiście Joselu starał się dojechać na czas a ja patrzyłam na otaczający mnie krajobraz. Przez cały czas słuchałam muzyki a on się skupiał, ale jednak nie było zbyt mi wygodnie i założyłam sobie nogę na nogę i po chwili poczułam jego dłoń na swojej a ją miałam na kolanie. Uśmiechnęłam się do niego a jego dłoń zjechała mi pod sukienkę więc tylko patrzyłam w okno. Przez cały czas jego dłoń głaskała i masowała moje udo na co cicho zamruczałam. Jego dłoń zjechała wyżej a ja nic nie mówiłam tylko zacisnęłam palca ząbkami i zmieniłam nogę na nogę. On to od razu wykorzystał i cicho mruczałam.
    • Gorąco tu
    • Yhym
    • Zatrzymamy się?
    • Ty jesteś kierowcą

    Joselu jednak zjechał i zatrzymał się w lesie. Więc tylko odpięłam pasy i wysiadłam aby rozprostować kości a on zaraz za mną. Tylko się do niego uśmiechnęłam i rozejrzałam. Byliśmy sami a las bardzo świeżo pachniał i śpiewały ptaki. Od razu przeszedł na moją stronę i objął mnie ramieniem.
    • Ładnie tu
    • Ano.

    Odpowiedzi nie dostałam a tylko mnie pocałował co odwzajemniłam. Od razu poczułam jego język na co sama wysunęłam swój i mnie mocno do siebie przytulił. I jego dłoń zjechała na moją pupę na co sama się do niego przybliżyłam. Podwinął mi trochę sukienkę do góry na co od razu szepnęłam, że ktoś może nas zobaczyć, jedynie westchnął a ja się uśmiechnęłam i oparłam o samochód. A on sam stanął przede mną i położył dłonie po obu moich stronach.
    • Kusisz mnie.
    • Ja? Czym? - zdziwiłam się i to nie mało
    • Sobą – i dostałam buziaka w policzek
    • Irene wybierała.
    • Rozumiem. - na co się uśmiechnęłam i zarzuciłam swoje ręce na jego karku bo nie lubiłam nie wiedzieć co mam z nimi robić – Moja – i dostałam buziaka w nosek
    • Twoja, twoja. - zaśmiałam się a on szeroko uśmiechnął więc oparłam brodę o jego klatę
    • Wiesz co – więc spojrzałam na niego ciekawa co wymyślił - Chyba pora ruszać bo nam torta zjedzą
    • Nie wiem gdzie jesteśmy ale mamy jeszcze dwie godziny
    • Kusisz mnie kobieto – i całował mnie po szyi na co automatycznie ją odchyliłam

    Od razu się wczuł i lekko zagryzał na co się zaczęłam śmiać cicho bo mnie łaskotał. Sam zamruczał więc się uśmiechnęłam i się zapytał czy pojedziemy w głąb lasu. Tylko się rozglądałam dookoła bo na pewno w głąb nie pojadę. Z jednej strony nie wiadomo co może nas tam spotkać a z drugiej mogło być błoto. A on patrzył na mnie oczekując odpowiedzi.
    • Może być tam większe błoto.
    • To do samochodu – mruknął mi do ucha
    • Nie wiem czy ta gimnastyka jest odpowiednia dla mojego biodra – jęknęłam
    • Jest.

    Przez cały czas całował mnie w szyję więc przybliżyłam się do niego i odpięłam mu zamek w spodniach. Sam mnie pociągnął na tył więc znaleźliśmy się tam i nasze usta się ze sobą spotkały. Od razu podwinął mi sukienkę i pozbył dolnej części bielizny i swojej i poczułam go w sobie. Objęłam go nogami i od nowa zaczęliśmy się całować. Ale jednak ruchy były takie, że od razu wygięłam się do tyłu i ręce założyłam za głowę. Poczułam ogromne ciepło więc dałam upust swoim emocjom i opadliśmy na siedzenia ciężko oddychając. Dał mi buziaka w policzek na co się uśmiechnęłam do niego.
    • Teraz mogę jechać.
    • Wiem – i obniżyłam sobie sukienkę

    Tylko szukałam swoich majtek, ale sam podał mi z szerokim uśmiechem więc za nie złapałam i wysiadłam z auta. Założyłam je na siebie i poprawiłam sukienkę od razu wsiadając na przód gdzie już siedział Joselu bo się przesiadł.
    • Gotowa?

    Pokiwałam głową i zawrócił na główną drogę. Jak się okazało nie byliśmy wcale tak daleko od jego domu więc dojechaliśmy dosyć szybko. Trochę się denerwowałam bo jednak nie znałam jego rodziny a tylko mnie Irene znała. I chyba polubiła, ale weszliśmy do środka i od razu przywitała nas podobna do Joselu dziewczyna i jak się okazało była to jego siostra, mała od razu rozpakowywała prezent a rodzice się przywitali i wydawali mi się sympatyczni. Oczywiście tort był bardzo pyszny i było sympatycznie. Na dodatek Joselu musiał coś pomóc więc ja sobie usiadłam na schodach prowadzących do ogrodu i patrzyłam na niebo.
    • A co ty tak sama siedzisz? - usłyszałam mamę Joselu
    • Trochę odpoczywam od tych dzieci co były – na co się zaśmiała
    • No troszkę było rumoru
    • Ale sympatycznie.
    • Miło to słyszeć – na co się uśmiechnęłam do niej a ona usiadła obok mnie - I cieszę się, że przyjechałaś z Joselu.
    • Irene mnie zaprosiła i nie mogłam odmówić
    • Od rana na was czekała
    • Miło.
    • Ja również bo chciałam cię poznać
    • To tym bardziej mi miło – zaśmiałam się
    • Pewnie wystraszyłaś się tego całego rumoru, ale u nas tak codziennie jest
    • Na co dzień nie mam czegoś takiego bo raczej spotykam nastolatków którzy chcą pomocy w nauce
    • Mój synek opowiadał
    • Pewnie się skarżył na mnie
    • Nie, nie. Raczej mówił o tobie jak o najpiękniejszej, najcudowniejszej i naj naj dziewczynie
    • Wcale tak nie jest – i poczułam rumieńce na policzkach a ona powiedziała, że tak - To dziękuje. Ale myślałam, że się skarżył że musiał przeczytać książkę
    • Książkę?
    • Tak.
    • A przeczytał chociaż?
    • Przeczytał. Inaczej bym się z nim nie umówiła na randkę
    • No, no. Musiał się wtedy mocno zauroczyć
    • Chyba tak.
    • Teraz jest zakochany i cieszę się ze znalazł odpowiednią dziewczynę
    • Proszę tak nie mówić bo nie czuję się dobrze – zaśmiałam się
    • No dobrze. Ale mam nadzieje ze jest grzeczny? - więc lekko zdziwiona bo nie wiedziałam o co mu chodzi spojrzałam na nią – Głupoty mu się głowy nie trzymają?
    • Staram się je temperować
    • I dobrze.
    • Zresztą nie mogę szaleć jak on
    • Wiem o tym
    • Już wszystko opowiedział?
    • Tak ale nie gniewaj się na niego
    • Nie gniewam.
    • Najważniejsze ze wszystko jest w porządku
    • Tak, ale nie wiem co on naopowiadał i trochę lęk jest
    • Nie masz o co się bać – na co się uśmiechnęłam - Ja tylko tak strasznie wyglądam
    • Raczej wygląda pani na bardzo sympatyczną
    • Oj...żeby odwrotnie nie było
    • Oby. Ale Joselu też się chyba bał mojej babci a jest teraz jej pupilkiem
    • Słyszałam że pilnuje żeby był najedzony
    • Tak bo to chucherko
    • Zawsze był drobny.
    • Wiem o tym, ale i tak chyba za dużo je bo ja jestem wieczny głodomór
    • I bardzo dobrze – na co się zaśmiałam
    • A co wy tu tak siedzicie co? - usłyszałam Joselu za sobą więc się do niego uśmiechnęłam
    • Wypytuje Jazminę o ciebie
    • I jak?
    • Już cię wkopałam
    • Aj – i usiadł obok obejmując mnie ramieniem na co jego mama się uśmiechnęła
    • Mam nadzieję, że te aj nie oznacza że mam wracać pociągiem?
    • Nigdy.
    • Już ja bym go wytargała za uszy.
    • Mamo.
    • Oj tam – i się oparłam o niego i dostałam buziaka w czoło na co się uśmiechnęłam
    • Ale ja zerknę do córki – i wstałam od razu idąc
    • Fajnie było – a ja przytaknęłam dalej wtulona w niego

    Ale jedynie dałam mu całusa, którego odwzajemnił i coraz bardziej pogłębiał na co przyjęłam z mruczeniem i sama się wczułam w tą czynność. Delikatnie głaskałam go po klatce a on położył swoją dłoń na moich plecach i je głaskał. Moja dłoń zjechała niżej na co się poruszył i specjalnie otarłam się i podjechałam wyżej ręką. On sam głaskał mnie po udzie i dalej się całowaliśmy namiętnie. Zjechał dłonią dalej i głaskał mnie po pupie.
    • Kusisz mnie kobieto. - szepnął pomiędzy pocałunkami
    • Ja wcale – sama szepnęłam

    Joselu się odsunął i ciężko oddychał na co sama się uśmiechnęłam co odwzajemnił. Dostałam buziaka w policzek i przypomniało mi się, ze nie wiem o jednej ważnej rzeczy więc od razu zwróciłam się do Joselu.
    • Gdzie śpimy?
    • U mnie w pokoju
    • Razem?
    • Tak
    • Nie boją się?
    • Dlaczego?
    • Wiesz...
    • Nie boją – i dostałam buziak w policzek – Idziemy?

    Poszliśmy na górę gdzie Joselu pokazał mi łazienkę więc się w niej przebrałam i zmyłam makijaż. Gotowa poszłam do sypialni która na szczęście była otwarta bo inaczej to nie wiem czy bym trafiła i złożyłam swoje rzeczy w kostkę bo jutro musieliśmy rano jechać. Tylko wskoczyłam do łóżka i poprawiłam sobie poduchę i zaraz obok mnie położył się właśnie mój chłopak. Momentalnie zasnęłam wtulona w jego ciepłe ciało i teraz mogło walić i palić się wszystko, ale mi było bardzo dobrze i przyjemnie.

    Od urodzin minęły dwa miesiące a ja się dosyć dziwnie czułam. Było mi nie dobrze i coś słabo a w dodatku nie miałam okresu więc od razu usiadłam z kalendarzem na łóżku i obliczałam wszystko. Kiedy doszło do mnie, że mogę być w ciąży to od razu wpadłam w histerie. Ja nie mogłam być w ciąży w tak młodym wieku i w dodatku co ja jemu dam? Nie mam ani studiów, ani nic. Zdenerwowana wyszłam z domu i poszłam do apteki gdzie kupiłam dwa testy i poszłam do mieszkania Joselu. Zapukałam do drzwi i kiedy mi otworzył to od razu się do niego przytuliłam z płaczem.
    • Kochanie co się stało? - i sam mnie przytulił do siebie a ja dalej płakałam – Cii – i zamknął drzwi głaszcząc mnie po głowie
    • Ja..ja...
    • Powoli
    • Ja... - a on na mnie patrzył – Ja nie mogę.
    • Co nie możesz?
    • Ja nic nie mam... ja nie mogę.
    • O czym ty mówisz? - pociągnął mnie do salonu i usiadł na kanapie i posadził mnie na swoich kolanach. - Repley please
    • Chyba wpadliśmy – wypłakałam
    • C-co?
    • Spóźniam się, w dodatku jest mi słabo i nie dobrze
    • Cii... nie płacz – i mnie przytulił
    • Nie płacz?! To jest katastrofa!
    • Ale nie koniec świata
    • Jest – i od nowa zaczęłam płakać
    • Jazmina – i mnie przytulił na co się wtuliłam w niego mocno
    • Ja nie chce dziecka – wypłakałam
    • Ale jeśli jest to nie możesz go odrzucić
    • Ale ja mu nic nie dam – płakałam dalej i nie wiedziałam dlaczego on tego nie rozumie - Nie mam pracy, ani studiów. Nie mam nic
    • Ale masz mnie – i dał mi buziaka w policzek
    • Nie chce wpadki z auta. Nie chce dzieci
    • Jeszcze nie jesteś pewna. Musisz udać się do lekarza – a ja wyciągnęłam torebkę z dwoma testami - To też sposób chociaż do końca nie pewny
    • Nie jestem pierwszą wpadką?
    • Kochanie nie jesteś wpadką – i dał mi buziaka w policzek

    Nic nie powiedziałam a jedynie wstałam z jego kolan i poszłam do łazienki. Wzięłam głęboki wdech i przeczytałam instrukcję bo nigdy nie używałam testów. Zrobiłam wszystko tak jak było napisane i wyszłam do pokoju gdzie siedział Joselu na kanapie. Sama usiadłam obok i czekałam na werdykt. Bałam się spojrzeć na nie dlatego położyłam głowę na jego kolanach i zamknęłam oczy. Nie chciałam patrzeć na wynik więc kiedy powinno już być to zacisnęłam mocno powieki i dłonie w piąstki na jego spodniach.
    • Ja mam spojrzeć? - a ja pokiwałam głową i tylko westchnął a ja mocniej zacisnęłam dłonie - Jednak musisz iść do lekarza...
    • J-jestem?
    • Jeden jest pozytywny, a drugi negatywny. - a ja usiadłam blada - Więc nie wiadomo – a ja czułam łzy w oczach – Chodź tu – i mnie przytulił więc się wtuliłam i dostałam buziaka w czoło
    • Chciałam iść na studia – szepnęłam
    • I pójdziesz. Nic straconego przecież
    • Nie.... jak będzie dziecko to już koniec
    • Nie prawda.
    • Prawda. Ty jesteś facetem to dla ciebie co innego.
    • Wiem o tym. Ale we dwoje można sobie poradzić.
    • Boję się.
    • Czego najbardziej?
    • Ja nie wiem czy mogę mieć dziecko... nie mogę przytyć a tu coś takiego... w dodatku co za matka, która nic nie ma? Jestem na utrzymaniu rodziców i miałabym być na twoim?
    • Więc musisz iść do lekarza i o wszystkim powiedzieć i jeśli chcesz to pójdziemy razem. I masz dużo do zaoferowania dziecku. Nie tylko pieniądze się liczą – uśmiechnął się
    • Ale są potrzebne aby dziecko nie było głodne.
    • Od tego jest ojciec. Mężczyzna zarabia na rodzinę
    • Ale co jeśli ty będziesz musiał skończyć kopać? Coś się stanie?
    • Ale kopię prawda? A po za tym w przyszłości zamierzam zająć się trenowaniem, ale do tego czasu kilka długich lat – a ja schowałam twarz w dłoniach - Kochanie jeśli jesteś w ciąży to sobie spokojnie poradzimy – i czułam jak głaskał mnie po plecach a ja się położyłam i skuliłam - Chcesz się przespać?

    Pokiwałam głową a on od razu wstał i złapał mnie za dłonie więc ruszyłam z nim i poszliśmy do sypialni. Od razu położyłam się na łóżku i wtuliłam w jego poduszkę a on mnie przykrył. Dostałam buziaka w czoło i tylko zamknęłam oczy. Sam siedział ze mną i głaskał mnie po ramieniu aż zasnęłam kompletnie wykończona tym wszystkim.
    Kiedy otworzyłam oczy to było jasno więc tylko ziewnęłam i zobaczyłam, że jestem w innym pokoju niż swój i mam na sobie ciuchy. Ale jedynie się przewróciłam na plecy i zobaczyłam, że obok mnie śpi Joselu. Tylko się lekko uśmiechnęłam i cicho wstałam z łóżka. Od razu wyciągnęłam z szafki swoją bieliznę która powinna być po ostatnim czasie kiedy zostawiłam. Wzięłam prysznic i gotowa poszłam do kuchni gdzie robiłam kawę. Poprawiłam sobie koszulkę Joselu i wtedy poczułam usta na swoim policzku.
    • Hej. - więc sama się z nim przywitałam - Mmm jakie zapachy
    • Zrobiłam kawę i śniadanie
    • Miło – a ja mu podałam wszystko – Dziękuję – i dostałam buziaka a on zamruczał mniam
    • Mam lekarza dzisiaj...
    • Iść z tobą?
    • Jeśli możesz.
    • Dobrze – uśmiechnął się a ja oparłam o szafkę

    Joselu zajadał się śniadaniem a ja wyszłam z kuchni i poszłam do sypialni. Założyłam na siebie ciuchy i postanowiłam pościelić. Chociaż prawda jest taka, ze chciałam robić wszystko inne tylko abym nie musiała myśleć o tym co mnie czeka. Ale w sypialni zaraz pojawił się Joselu i od razu zapytał.
    • A ty coś jadłaś?
    • Nie.
    • Dlaczego?
    • A jeśli będę miała robione badania krwi?
    • Aha... no tak.
    • Ale pościelone
    • Dobrze i dziękuje. O której ta wizyta?
    • Za pół godziny.
    • To się ubiorę.

    Wyszłam z sypialni bo w końcu nie będę siedzieć czy stać i patrzeć jak on się ubiera. Ale byłam sama gotowa i kiedy on również to wyszliśmy z mieszkania i pojechaliśmy do lekarza. Na szczęście nie było o tej porze dużo osób z czego byłam zadowolona. Powiedziałam recepcjonistce co i jak i kazała mi czekać więc usiadłam na krzesełku a Joselu obok mnie. Kiedy była moja kolej to tylko weszłam sama i oczywiście wszystko powiedziałam lekarzowi co i jak i zrobił mi badania i jeszcze wysłał na badanie krwi. Kiedy wszystkie wyniki były to powiedział mi co i jak i wyszłam z łzami w oczach z gabinetu. Nie wiedziałam czy Joselu jeszcze będzie bo w końcu miał trening ale rozejrzałam się po ludziach, którzy byli w poczekalni i zobaczyłam jego na co sam od razu wstał kiedy podeszłam.
    • I jak? - a ja się do niego przytuliłam na co mnie pogłaskał ale i tak go wyciągnęłam na powietrze
    • Nie jestem.
    • No widzisz.
    • Jej – i go mocno przytuliłam
    • Moze dobrze że to nie wpadka – i dostałam buziaka w policzek - Wolałbym jednak zaplanować
    • Ze mną?
    • Tak.
    • Nawet jeśli pokazałam wczoraj, że nie nadaję się?
    • Kochanie...to był szok. - więc go pocałowałam co odwzajemnił i się uśmiechnęłam - Teraz idziemy coś zjeść
    • A ty nie idziesz na trening?
    • Na popołudniowy.
    • No dobrze, ale muszę do apteki
    • Po co?
    • Wykupić lekarstwo
    • A jednak jest coś nie tak?
    • Drobna infekcja
    • Aha. - uśmiechnął się co sama odwzajemniłam - Ale jedziemy
    • Jasne bo zjadłabym konia z kopytami
    • No widzisz.

    Tylko go pociągnęłam i poszliśmy do auta a ten ruszył do miejsca w którym mogliśmy zjeść jakieś pyszne śniadanie. Ale jeszcze zajechaliśmy do apteki gdzie kupiłam antybiotyk i wróciłam do auta. Później pojechaliśmy do knajpki gdzie zamówiłam śniadanie i o dziwo Joselu zamówił drugie co mnie zdziwiło. Ale zjadłam cały talerz i się szeroko uśmiechnęłam.
    • Brawo. Musiałaś być bardzo głodna
    • Nie jadłam nic od wczoraj
    • Stres puścił więc jesz
    • Chyba tak.
    • Ale na szczęście już po wszystkim
    • Tak, w dodatku lekarz powiedział że w przyszłości mogę mieć dzieci, ale będę rodzić przez cesarkę.
    • Rozumiem.
    • Nie cieszysz się.
    • Z czego?
    • Że ja nie jestem...
    • Heh...no troszkę narobiłem sobie nadziei. - i złapał mnie za dłoń - Ale nic straconego
    • Zabawne... ale zawsze myślałam, że w takiej sytuacji to ty spanikujesz i zachować się jak szczeniak. Ale jest odwrotnie.
    • Zostałem inaczej wychowany
    • Cieszę się, że poznałam tą wersję ciebie – uśmiechnęłam się
    • To dobrze – i pocałował mnie w dłoń
    • Chociaż na początku byłeś tą drugą wersją i cię odrobinkę polubiłam
    • Odrobinkę tylko? - a ja potwierdziłam – Mało – i zrobił smutną minkę
    • Ale później dałeś się pokazać z innej strony i ta mi się bardziej podoba. Taki mój kochany Joselek – i się do niego uśmiechnęłam
    • Twój.
    • I nie oglądasz się za innymi?
    • Po co jak mam taką ślicznotkę? Ale ja zjadłem
    • To dobrze – i poklepałam go po brzuszku na co zamruczał - Ale ty na trening ja do domu tak?
    • Tak. Ale ja cię odwiozę do domu
    • Nie musisz.
    • Ale chcę – i zapłacił za nas

    Oczywiście wyszliśmy z knajpki i od razu pojechaliśmy pod mój dom. Zaparkował przy bramie i od razu odpięłam swoje pasy. Odwróciłam się w jego stronę i dałam słodkiego całusa którego odwzajemnił mrucząc.
    • Miłego treningu
    • Dziękuje

    Uśmiechnęłam się do niego i wysiadłam z auta od razu machając i poszłam do domu a on odjechał na trening.

    Do Madrytu zawitała ponownie letnia pogoda więc w planach miałem już gdzieś wyjechać z Jazmin. Myślałem nad piknikiem bo poprzedni był bardzo sympatyczny a już dawno nigdzie nie byliśmy razem. Dlatego rano przed treningiem zatankowałem auto i zadowolony pojechałem na trening. Ale jakie było moje zdziwienie kiedy zamiast na boisko to trener kazał mi siąść na trybunach i zacząłem rozmawiać z prezesem i trenerem. To co usłyszałem wcale nie było dla mnie dobrą nowiną. Ale poszedłem na końcówkę treningu i jako pierwszy zszedłem do szatni. Pod prysznicem byłem dosyć długo i kiedy już nikogo nie było to wróciłem aby się ubrać. Widziałem, że chłopaki się oglądali i coś szeptali, ale cieszyłem się że żaden o nic nie pytał. Koło mnie siedział Fran i właśnie zakładał koszulkę kiedy poczułem ochotę się mu wyżalić.
    • Fran?
    • Tak?
    • Możemy pogadać?
    • Jasne. - i się do mnie uśmiechnął
    • Poczekamy aż wyjdą?
    • Ok

    Powrócił do ubierania się tak samo jak ja i kiedy byłem już ubrany to zacząłem pakować rzeczy, ale wcale szybko mi to nie wychodziło. Fran siedział na ławce z torbą położoną na podłodze między nogami i czekał aż pewnie zacznę mówić. W szatni już nikogo nie było a ja spakowałem swoją torbę i zamknąłem szafkę.
    • Zostanę wypożyczony
    • Oł, gdzie?
    • Portsmouth, na trzy sezony
    • Aha, myślałem że cię wcielą do pierwszej drużyny
    • Widocznie się nie nadaje
    • Daj spokój, nadajesz się
    • Heh no nic. Ale nie wiem jak dziewczynie to powiedzieć – i od razu westchnąłem - Co ty byś zrobił?
    • Powiedział jej wprost?
    • Ja wiem...ale to trudne
    • Co w tym jest trudnego? Albo tak, czego się boisz?
    • Że zostanę sam?
    • No tak... ale wiesz co. Widziałem ją jak zareagowała kiedy byłeś w szpitalu. Myślę, że sam nie zostaniesz
    • Myślisz?
    • Nie wiem jaki związek jest wasz, ale moja dziewczyna by ze mną pojechała gdybym ją poprosił. Zawsze mi to powtarza
    • My nie rozmawialiśmy nigdy o tym
    • Może czas najwyższy? Zresztą dlaczego myślisz, że zostaniesz sam?
    • Bo może ona nie jest gotowa aby wyjechać.
    • A ty?
    • Ja muszę.
    • Będzie dobrze. W końcu jak nie wyjdzie w tym roku to może w kolejnym? Nie musi się wasz związek od razu kończyć
    • Dzięki. Nie mam z kim pogadać, a na ciebie mogę liczyć.
    • W końcu jestem kapitanem – zaśmiał się
    • Najlepszym – sam się do niego uśmiechnąłem
    • O dziękuje, chociaż będzie mi ciebie brakować
    • Można zawsze zadzwonić
    • Dokładnie.
    • Mam nadzieję że będziemy w kontakcie
    • Jasne. A teraz pędź do niej bo jak wpadłeś do szatni byłeś z czegoś bardzo zadowolony
    • A tak. Dzięki jeszcze raz.
    • Jak coś to wal śmiało.
    • Ok. A teraz uciekaj do dziewczyny i ją pozdrów

    Fran się tylko ze mną pożegnał i od razu wyszedł. Ja sam się jeszcze rozejrzałem i wyszedłem z szatni od razu swoje kroki kierując w stronę swojego auta. Wsiadłem do auta i od razu odpaliłem go. Jazmina napisała mi wiadomość, że jest w bibliotece więc się skierowałem właśnie tam. Kiedy zaparkowałem na jednym z wolnych miejsc to musiałem się trochę cofnąć do budynku i wszedłem do środka. Od razu widziałem jak moja dziewczyna wspina się na paluszkach aby ściągnąć książkę. Nie wiem czemu, ale ona zawsze sobie wypatrywała takie, które nie są dla jej wzrostu osiągalne. Ale książkę ściągnął jej jakiś chłopak który się do niej uśmiechał i rozmawiali z uśmiechem. Więc podszedłem do niej i od razu się przywitałem dając jej buziaka w policzek na co podskoczyła i sama się ze mną przywitała.
    • Pa Jazmin. - i sobie poszedł
    • Przeszkodziłem?
    • Tylko rozmawialiśmy.
    • Wiem. - uśmiechnąłem się - Ale ile jeszcze ci zejdzie?
    • Na razie znalazłam sobie jedną książkę – i pokazała mi
    • Aha to poczekam.

    ***

    Kiedy Joselu podszedł do mnie to się lekko przestraszyłam. O mało co a bym się nie umówiła z jakimś obym chłopakiem. Nie wiem co miał w sobie, ale normalnie mnie zahipnotyzował. Ale jedynie porozmawiałam z Joselu i widziałam jak siadł zamyślony więc mnie to lekko zdziwiło. Dlatego nie szukałam już więcej książek tylko poszłam wypożyczyć tą jedną i podeszłam do Joselu i dotknęłam jego ramienia.
    • Hmm?
    • Wszystko gra?
    • Tak, tak.
    • Idziemy? - zaśmiałam się
    • Yhym

    Ruszałam przodem i zaraz za mną szedł Joselu. Nie widziałam kompletnie jak mam wyciągnąć od niego to co siedzi mu w głowie, albo pozostaje mi czekanie aż sam się wygada. Tylko szłam obok niego i patrzyłam przed siebie. On sam szedł zamyślony więc rzuciłam
    • Mam romans.
    • C-co?
    • A jednak nie śpisz
    • Przepraszam zamyśliłem się – więc stanęłam przed nim i objęłam go w pasie
    • Powiesz mi o co chodzi?
    • Oczywiście. Ale jak będziemy w odpowiednim miejscu
    • Czyli?
    • Pójdziemy do parku?

    Pokiwałam głową i od razu złapał mnie za dłoń i splótł swoje palce z moimi. Ruszyłam razem z nim w stronę parku, który znajdował się nie daleko i czekałam aż będzie ten odpowiedni moment. Ale doszliśmy pod fontannę na której usiadłam i się bawiłam wodą. A on usiadł obok i czekałam na to aż zacznie mówić, ale chyba na to się nie zapowiadało więc go trochę ochlapałam.
    • Ej
    • Hmm?
    • Heh..od czego by zacząć
    • Od początku?
    • Dzisiaj dowiedziałem się, że.... że muszę wyjechać
    • Dokąd? - uśmiechnęłam się
    • Do Anglii.
    • Na jakiś turniej? - i się dalej bawiłam wodą
    • Nie...na trzy sezony.
    • C-co? - i na niego spojrzałam
    • Wypożyczają mnie
    • Aha – i usiadłam prosto a on bawił się zegarkiem więc położyłam swoją dłoń na jego
    • Przepraszam
    • Za co?
    • Na pewno nie widzi ci się to żeby ze mną jechać prawda?
    • Dostałam się na studia do Sevilli
    • Aha
    • Czyli... to koniec? - i wytarłam policzek
    • Nie musi
    • Ale ty sobie znajdziesz tam inną
    • Daj spokój. Oczywiście że nie
    • Oczywiście, że tak – i się rozpłakałam

    Joselu tylko wypowiedział moje imię i mnie do siebie przytulił na co sama z płaczem się wtuliłam. Starał się mnie uspokoić i głaskał po głowie. Nie chciałam aby wyjeżdżał. Nie chciałam go tracić bo nie wyobrażałam sobie życia bez niego. A wiem, że jak to zrobi to pozna tam jakąś inną dziewczynę. W końcu sam w obcym kraju, a on jednak był przystojny. Na dodatek nie chciałam aby nasz związek się właśnie tak zakończył. Kiedy teraz wszystko szło tak jak powinno, przeżywaliśmy pierwsze kryzysy razem, pierwszą akcje z testem ciążowym. On był dla mnie ogromnym oparciem a kiedy wyjedzie to stracę i jego i Matiasa. Bo on również lata teraz i rzadko go widuje. Nie będę miała z kim porozmawiać, zwłaszcza że wyjeżdżam do Sevilli an studia. W końcu będę mogła studiować architekturę. Robić to co chciałam do dziecka. Nie rozumiałam dlaczego życie daje mi tak w kość, dlaczego nie mogę być szczęśliwa. Ale jednak po jakimś czasie się uspokoiłam i odsunęłam na małą odległość od niego. Na co spojrzał na mnie a ja wytarłam policzki.
    • Już w porządku? - a ja zaprzeczyłam – Heh...wiem
    • Kiedy wyjeżdżasz?
    • W lipcu.
    • Yhym
    • Wszystko będzie dobrze.
    • Jak? Joselu my się w ogóle nie będziemy widzieć
    • Wiem, ale możemy spróbować
    • Nie wiem czy potrafię
    • Rozumiem – i spuścił smutno głowę
    • Nie zrozum mnie źle... to nie jest tak, że cię nie kocham, bo kocham bardzo mocno. Jesteś dla mnie wszystkim, ale teraz kiedy dostałam się na wymarzone studia nie jest mi łatwo nawet wyjechać do Sevilli
    • Ale to są twoje marzenia...ja jakoś sobie poradzę. - i grzebał butem w ziemi
    • Przepraszam – szepnęłam
    • Nie musisz. Rozumiem. - a ja przyłożyłam jedynie swoje czoło do jego ramienia i mnie głaskał po głowie
    • Zostańmy chociaż przyjaciółmi – szepnęłam
    • Skoro chcesz
    • Po prostu nie chce cię ograniczać... a wiem, że tam możesz znaleźć kogoś... jesteś świetnym chłopakiem, przystojnym...
    • Nie chce tam szukać dziewczyny.
    • A jak znajdziesz?
    • Nie – powiedział stanowczo na co pociągnęłam noskiem - Ale jeśli ty kogoś spotkasz...nie będę mieć żalu
    • Nie łatwo jest oddać komuś serca
    • Wiem. - a ja się wtuliłam w jego szyję i nie mogłam uwierzyć, że możliwe że robię to ostatni raz na co sam mnie przytulił
    • Muszę iść.
    • Ja też. - tylko wstałam i założyłam torbę na ramię i nie wiedziałam co mam zrobić, zwłaszcza że on na mnie patrzył
    • Więc... pa

    Sam szepnął to samo więc wytarłam policzek po którym spłynęła łza i się odwróciłam na pięcie. Szłam do domu i po prostu płakałam. Kiedy doszłam do domu to od razu mnie przytuliła babcia i wypłakałam się w jej ramię. Starała się mnie uspokoić, ale na nic to nie zdało się. Zasnęłam wykończona na swoim łóżku i gdybym mogła to bym chciała spać do końca życia.

    Od tamtej pory nie widziałem się z Jazmin. Od tamtej pory byłem zły i przygnębiony. Wcale nie cieszyłem się, że muszę wyjechać i zostawić wszystko tutaj. W dodatku ona się do mnie nie odzywała więc pojechałem pożegnać się z rodziną i im wszystko powiedzieć. We dwie, moja siostra z mamą były zdziwione ale pocieszały mnie i mówiły, że Jazmina będzie na mnie czekać. Tylko, że ja z każdym dniem zdawałem sobie sprawę, ze wcale tak nie będzie. Mogła mieć każdego i w Sevilli na pewno znajdzie kogoś interesującego, kogoś kto ma takie same zainteresowania i pasję jak ona. Tego właśnie się obawiałem najbardziej. W dodatku bałem się jechać sam, bałem się samotności i tego, że będę w obcym kraju gdzie będę musiał mówić po angielsku a nie łatwo było bo w końcu co jak co, ale uczyłem się tego języka dawno temu. Kiedy byłem na lotnisku to poszedłem do odprawy i ruszyłem w stronę odprawy paszportowej. Ale miałem nadzieję, że Jazmina przyjedzie się ze mną pożegnać dlatego się rozglądałem, ale wzywali już ostatnich pasażerów więc smutny ruszyłem do odprawy. Na dodatek dostałem wiadomość od Matiasa, którą przeczytałem szybko przed wyłączeniem "Mam nadzieję, że lot będzie dobry. Postaram się, aby nie rzucało nami". Zdziwiłem się, ale wyłączyłem telefon i wszedłem do samolotu szukając swojego miejsca.

    ***

    Siedziałam na swoim miejscu ściskając w dłoni bilet i patrzyłam za okno. Denerwowałam się i to bardzo. Kompletnie nie wiedziałam czy dobrze robię, ale musiałam. Poczułam jak ktoś siada obok mnie więc tylko spojrzałam w bok i się uśmiechnęłam i swoją dłoń położyłam na kolanie mojego towarzysza w podróży.
    • Eee...
    • Prosimy zapiąć pasy, zaraz odlatujemy – więc to zrobiłam
    • C-co tu robisz?
    • Ktoś dał mi do zrozumienia, że jeśli dam ci polecieć samemu to stracę jedyne marzenie jakie miałam. Czyli abym była szczęśliwa
    • Kto?
    • Ktoś kto nas bezpiecznie zabierze do Anglii
    • Matias? - a ja przytaknęłam - A co ze studiami?
    • Zaczynam je tam.
    • Na prawdę?
    • Tak, Matias mi wszystko załatwił. A ja mam certyfikat z angielskiego więc nie ma problemu i nie muszę mieć żadnych zajęć z rysunku. - i od razu poczułam jego usta na moich co odwzajemniłam z przyjemnością
    • Kocham cię – a ja splotłam swoją dłoń z jego
    • W końcu związałam się z moją czternastką
    • Tak – uśmiechnął się tak jak uwielbiałam i sama odwzajemniłam gest - Teraz mi sie chce lecieć
    • Ale dla mnie jeden pokój się znajdzie?
    • Oczywiście
    • Bo wiesz... jednak akademik to nie jest dla mnie.
    • Ani słowa o akademiku – więc położyłam główkę na jego ramieniu i dostałam buziaka w czoło
    • Ale damy razem radę co?
    • Oczywiście


    Kiedy wylądowaliśmy w deszczowym Londynie to tylko westchnęłam ale ruszyliśmy w stronę naszych bagaży. Jak na złość nie miałam przy sobie żadnego sweterka ani nic. Wszystko było w walizce. A na dworze było chłodno jak dla mnie. Na szczęście Joselu był przygotowany i dał mi swoją bluzę więc ją założyłam i wyszliśmy gdzie było kilkanaście osób i nie wiedziałam gdzie mam iść, ale widzieliśmy jakiegoś mężczyznę z kartką gdzie było napisane Joselu Mato więc do niego podeszliśmy. Przywitaliśmy się i widziałam, że Joselu trochę mało rozumiał więc stanęłam na wysokości swojego zadania, tak myślę. Ale jednak pojechaliśmy na stadion gdzie miał grać i była konferencja. Nie byłam z tego zadowolona bo miałam na sobie jego bluzę i nie wyglądałam za ciekawie. Ale jednak stałam z boku tak aby mnie nikt nie widział. Miał tłumacza więc jakoś mu szło a później jeszcze sesja z piłką i mogliśmy wrócić do domu. A raczej nas zawieźli i nie powiem ale apartament był bardzo duży jak dla mnie. Ale zostawiłam swoją torbę na kanapie i się rozejrzałam.
    • I jak?
    • Duży.
    • Też mi się tak wydaje
    • No, ale trochę zimno. - i podwinęłam sobie rękawy bluzy - I muszę cię poduczyć angielskiego widzę
    • Ja też. Ale co robimy?
    • Nie wiem co my, ale ja myślę że idę na plażę! - a on się zaczął śmiać - No co? W Madrycie plaży nie mam – i zrobiłam podkówkę
    • Oj to idziemy razem.
    • To w drogę. - i zawiesiłam sobie torbę na ramieniu i wyciągnęłam przewodnik

    Wyszliśmy przed budynek i otworzyłam przewodnik który również był mapą. Musieliśmy jakoś dojść, ale odnalazłam ulicę na której mieszkamy i zaznaczyłam sobie długopisem i ruszyliśmy w stronę plaży. To nic, że była kamienista. Najważniejsze że była i mogłam przychodzić tutaj, siadać i malować. Gdzie uniwersytet wiedziałam bo mi Matias zaznaczył. Ale miasto wcale nie było duże więc się można było odnaleźć. Szliśmy oczywiście trzymając się za ręce i uśmiech nie schodził nam z twarzy a w dodatku widziałam jak się dziewczyny odwracały za Joselu na co westchnęłam. I już miałam mówić a nie mówiłam kiedy doszliśmy w końcu do plaży i po prostu zaniemówiłam. W dodatku zawiał wiatr więc rozwiał mi włosy i poczułam jak się Joselu wtula w moje plecy.
    • Tu jest ślicznie – szepnęłam
    • Owszem – a ja położyłam swoje dłonie na jego i się oparłam plecami - Ale ty jesteś śliczniejsza – i pocałował mnie w ucho
    • Dziękuje. Ale co będzie jak wpadnę w samouwielbienie i stanę się jedną z tych dziewczyn angielskich piłkarzy?
    • Nie staniesz się
    • Skąd taka pewność?
    • Bo cię znam – więc się uśmiechnęłam i dostałam buziaka w policzek
    • Ale wiesz... ja tutaj będę studiować więc nie wyrzucaj mnie po pierwszym roku ok?
    • Oczywiście, że nie.

    Tylko z uśmiechem się odwróciłam i wtuliłam w niego na co sam mnie do siebie przytulił. Tak mogłabym spędzać każdy dzień, w dodatku musiałam nadrobić te dni, kiedy się nie widzieliśmy. To były kiepskie dni. Ale wiem, że teraz będzie nam lepiej. Rzuciłam dla niego studia, ale mam nową uczelnię i to też będzie dobry sprawdzian dla mnie. Ale wiem, że mam przy sobie jego. Jedyną osobę, którą kocham i jestem przez nią kochana. Przyjrzałam się mu dokładnie i tylko się wtuliłam w jego szyję wdychając jego perfumy. Uwielbiałam je i sama mu kupiłam ten zapach. Tylko wspięłam się na paluszkach i szepnęłam
    • Kocham cię.
    • Ja ciebie też.

    Nic więcej nie było mi potrzebne. Dalej się do niego tuliłam tak samo jak on do mnie. Wiaterek dmuchał nam we włosy, ale wtuleni nic nie czuliśmy. Na dodatek nie było mi wcale już zimno a wręcz przeciwnie. Wewnętrzne ciepło powodowało, że czułam gorąc w każdym zakamarku mojego ciała. Szczęśliwa jeszcze uśmiechnęłam się do Joselu i zapatrzyłam na morze. Teraz wiedziałam, ze to będzie moje ulubione miejsce i będę go zabierać tu zawsze kiedy będzie mieć wolne, aby po prostu z nim posiedzieć i zamknąć jego dłoń w swojej. Nic więcej, bo w końcu do szczęścia potrzebni są nam tylko drugie połówki nic więcej.

    THE END

      

      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz