06.12.2011
Paryż...
miasto zakochanych. Po romantycznych uliczkach wolnym krokiem podąża
młoda dziewczyna. Właśnie skończyła zebranie samorządu i mogła
odetchnąć pełną piersią. Nie musiała już udawać wrednej małpy
aby tylko postawić na swoim. Zresztą... i tak ostateczny głos
należał do niej. Doskonale o tym wiedziała i dlatego za każdym
razem z tego korzystała. Obok niej przeszła młoda para. Obydwoje
uśmiechnięci... ona właśnie śmiała się z jakiegoś jego żartu.
Już dawno nie była na takiej randce. Kiedy spotykała się z
Antoninem było im dobrze... aż do momentu kiedy życzliwe osoby
doniosły mu co się działo na imprezie. Chłopak spakował walizki
i wyjechał bez zająknięcia na studia do innego kraju. Dlatego
związała się z Pierre. Tak było prościej... luźny związek,
zero zobowiązań. Chociaż dla rodziców był 100% chłopakiem
swojej ukochanej córeczki. Skręciła w kolejną uliczkę, ale już
prowadziła ona do ich domu. Rodziców pewnie i tak nie było... mama
żyje w swoim świecie obecnie bo musi zaprojektować nową kolekcję
a tato ma kilka ważnych spotkań. Ale przynajmniej może zjeść
obiad u siebie w pokoju i odrobić w spokoju lekcje. Przekroczyła
próg beżowego domu i poczuła się wolna. Mogła przebrać się w
leginsy i najszerszą koszulkę jaką posiadała w swojej szafie.
Zakopać się pod koc i zamknąć się w swoim świecie.
***
Obudził
mnie krzyk z dołu i włączony odkurzacz. Od razu wygrzebałam swoją
głowę spod poduszki i rozejrzałam się zaspana po pokoju. Na
budziku leżała moja bluza więc ją ściągnęłam i kiedy
spojrzałam na godzinę to od razu wyskoczyłam z łóżka. Do szkoły
miałam równe dwadzieścia minut i wcale nie byłam z tego faktu
zadowolona. Szybko wskoczyłam pod prysznic i nawet nie robiłam
makijażu bo nie starczyłoby mi na to czasu. Założyłam na siebie
mundurek i łapiąc za torbę wybiegłam z pokoju po drodze żegnając
się z mamą. Mój tato już czekał na mnie w aucie więc szybko
mnie zawiózł i spóźniłam się zaledwie pięć minut na pierwszą
lekcję. Udałam skruszenie i usiadłam na swoim miejscu. Dzisiaj
miałam być w szkole aż do czwartej z czego nie byłam zadowolona.
Ale w tym momencie całą swoją uwagę skupiłam na nauce. W końcu
musiałam skończyć klasę z dobrymi ocenami. Odgłos dzwonka
powiadomił nas o zakończonej lekcji literatury z czego byłam
zadowolona i jako pierwsza wyszłam z klasy. Otworzyłam swoją
szafkę i wtedy przede mną wyrosły dwa bilety. Odwróciłam głowę
i zobaczyłam Pierre.
-
Ja i ty, jutro, koncert Coldplay.
-
Jutro? - jęknęłam i już wyklinałam w myślach rodziców
-
Nie mów, że nie możesz.
-
Impreza... muszę być bo inaczej mi żyć nie dadzą. Wiesz jaki
jest mój tato, musi się pochwalić córcią.
-
Ale to Coldplay!
-
Wiem...
-
No nic. Ej Sandra! Ja i ty, jutro koncert Coldplay?
-
Ok! - i szczęśliwa pobiegła do przyjaciółek
-
Widzisz już masz kogoś na moje miejsce.
-
Więc miłej zabawy z dziadkami w garniturach.
- A co robisz dzisiaj? Po szkole oczywiście.
- A co robisz dzisiaj? Po szkole oczywiście.
-
Idę z Noemi na kawę.
-
Przecież Noemi jest zajęta.
-
Już nie, zerwał z nią Antonin i dlatego ja od nowa wracam do
łask.
-
No to miłej zabawy - i zamknęłam szafkę
-
A dziękuje.
Pierre
ode mnie odszedł a ja od razu westchnęłam. Kolejny dzień spędzę
sama. A miałam w planach pójść chociaż na spacer. No ale nic.
Miałam nadzieję, że może mama będzie w domu i gdzieś się ze
mną wybierze. Przesiedziałam na lekcjach całkowicie skupiając się
na nauce i nie dopuszczając do siebie innych myśli. Kiedy zadzwonił
ostatni dzwonek to spakowałam swoją torbę i gotowa wyszłam z
klasy. Swoje kroki skierowałam do szatni z której wzięłam
płaszczyk i owinęłam się szalem i ruszyłam w stronę swojego
domu. Jako, że nie miałam co robić wolałam się przejść
spacerkiem. Przynajmniej mi zajmie to dłuższą chwilę i nie będę
musiała zamulać w domu. Puściłam sobie na swoim I-podzie Coldplay
a mianowicie jedną piosenkę The Scientist. Szłam przed siebie,
rozglądając się i obserwując bacznie innych ludzi. Od dziecka to
robiłam i to akurat lubiłam. Można było odczytać na prawdę
wszystko i zauważyć wszystko. Do domu dotarłam po godzinie i znowu
przywitała mnie pustka. Tylko westchnęłam i poszłam do kuchni
gdzie zrobiłam sobie kakao i zauważyłam na lodówce kartkę o tym,
że rodzice wyszli i będą późno wieczorem. Wzięłam gotowe kakao
i poszłam na górę do swojego pokoju gdzie usiadłam przy biurku i
szybko odrobiłam swoje lekcje. Spakowałam się na jutro i z pilotem
i laptopem rozłożyłam się na łóżku. Włączyłam swoją
ulubioną piosenkę i zalogowałam się do Twittera gdzie miałam
kilka wiadomości od znajomych i teraz tylko musiałam na nie
odpisać.
***
Coraz
większymi krokami zbliżały się święta. Na ulicach można było
spotkać śpiewających kolędników, a w sklepach błyskały się
różne barwy światełek. Jednym słowem atmosferę czuć było
wszędzie. W szkole przygotowywaliśmy się do corocznego występu
więc musiałam napisać kolejną przemowę. Ale jak ją napisać
kiedy co rusz były jakieś imprezy, spotkania? Na dodatek z Pierre
nie widziałam się już dwa tygodnie i nie wiedziałam kompletnie na
czym stoję. Ale pewnego dnia kiedy właśnie skończyła się lekcja
angielskiego poszłam do swojej szafki, aby wziąć książkę na
następną lekcję, ale zauważyłam włożoną w szparę kopertę,
więc ją wyciągnęłam i od razu otworzyłam. W środku znajdowała
się kartka, którą wyciągnęłam i przeczytałam zapisane na niej
słowa
"Twe
oczy, twe usta są blaskiem na mej drodze. Twój uśmiech i śmiech
marzeniem w mym śnie. Dlaczegóż musisz być tak piękna i nie mogę
cię mieć?"
Nie
powiem ta wiadomość mnie zdziwiła i to bardzo. Rozejrzałam się
po korytarzu, ale nikogo nie zauważyłam. Tylko się uśmiechnęłam
i od razu wzięłam książkę i zamknęłam szafkę. Poszłam pod
klasę, ale w głowie nadal zastanawiałam się kto to może być.
Kto napisał mi te słowa i nie mogę być jego? To na pewno nie był
Pierre bo nigdy nie widziałam, aby cokolwiek tworzył. Chyba oprócz
kolejnych tekstów na podryw. Po zakończonych lekcjach z szerokim
uśmiechem wracałam do domu i w planach miałam napisanie tego
przemówienia, ale kiedy z torby a dokładniej z książki wypadła
mi koperta, to kompletnie o tym zapomniałam i wróciłam do czytania
i rozmyślania kto to mógł być. Ale długo się nie zastanowiłam
bo usłyszałam swój telefon, który wygrzebałam z torby i od razu
odebrałam.
-
Tak?
-
Hej to ja.
-
Co się stało, że dzwonisz do mnie i się w ogóle odzywasz? - i
usiadłam na łóżku
-
Nudzi mi się.
-
Brawo i ja niby mam zabić tą nudę?
-
Ej mała co cię ugryzło? Idziemy do kina na ten film co chciałaś.
Będę u ciebie za pół godziny.
Pierre
się wyłączył a ja tylko westchnęłam. Miał rację, chciałam
obejrzeć ten film, ale nie miałam z kim iść. Dlatego tylko
wygrzebałam ze swojej garderoby ciuchy na wyjście i zrzuciłam
mundurek. Teraz ubrana w jeansy, koszulkę i na to kozaki i
płaszczyk. Zawiązałam szal i spakowałam torbę. Teraz czułam się
o wiele lepiej. Nie musiałam udawać grzeczną uczennicę i w
dodatku przewodniczącą z której inni powinni brać przykład.
Kiedy byłam gotowa to od razu zeszłam na dół i wyszłam z domu.
Pierre podjechał pod dom więc wsiadłam do auta, który momentalnie
na powitanie mnie pocałował co od razu odwzajemniłam. Ale jednak
oderwaliśmy sie od siebie i od razu odpalił auto. Pojechaliśmy pod
nasze ulubione kino i jak się okazało miał już bilety więc nie
musieliśmy stać w kolejce. Weszliśmy na salę gdzie już leciały
reklamy i tego właśnie najbardziej nie lubiłam. Bo nigdy nie
widziałam czy dobrze idę i o upadek jest bardzo łatwo. Ale
znaleźliśmy swoje miejsca więc usiadłam wygodnie kładąc
wszystko obok na siedzeniu. Oczywiście ja chciałam obejrzeć film,
ale jemu to raczej przeszkadzało i przez cały czas mnie głaskał
po dłoni, kolanie i całował po szyi. Robił to tak, że wyłączyłam
się i nie wiedziałam kompletnie nic co leciało na ekranie. Aż w
końcu zapalili światła na sali więc się zebraliśmy i
pojechaliśmy do mnie do domu. Moich rodziców nie było więc od
razu skierowaliśmy się na górę z szklankami soku. Włączyłam
cicho muzykę i usiedliśmy na łóżku. A raczej się położyliśmy
i od razu mnie przytulił. Tak bym mogła spędzać wieczory bo
przynajmniej miałam się w kogo wtulić.
-
O czym myślisz?
-
Tak o. Muszę napisać przemowę, do tego zbliżają się święta. I
ty się nie odzywałeś.
-
Wiem, ale w końcu jesteśmy w wolnym związku prawda?
-
No ja wiem...
-
Ej mała co jest?
-
Melancholia. - westchnęłam
-
Oj to ja mam na to dobry sposób.
-
Ciekawy jaki?
Ale
nic mi nie odpowiedział a momentalnie mnie pocałował co
odwzajemniłam. Od razu położył się inaczej i masował mnie w
pasie podchodząc dłonią coraz wyżej. Szybko pozbył się mojej
koszulki tak samo jak swojej. Delikatnie wodziłam palcami po jego
umięśnionych plecach i odchyliłam głowę kiedy jego usta badały
każdy milimetr mojej szyi, zostawiając na niej mokre ślady.
Odpinał guzik po guziku w moich spodniach i masował podbrzusze na
co cicho westchnęłam i wtedy usłyszeliśmy chrząkanie. Od razu
się od siebie oderwaliśmy a w drzwiach stał mój tato, cały
czerwony.
-
Dobry wieczór - rzucił jakby nigdy nic Pierre a ja czułam, że
będzie armagedon
-
Myślę, że lepiej dla ciebie będzie wyjść bo jeszcze chwila a
nie będę dyplomatycznie z tobą rozmawiać.
Pierre
szybko się ubrał i dał mi jeszcze przelotnego buziaka i poszedł.
Ja sama poprawiłam sobie koszulkę i czekałam na wykład. Ale o
dziwo nie było nic z tych rzeczy.
-
Masz karę do dwudziestki. Zero wychodzenia po szkole tylko wracasz
do domu. W innym razie zamknę cię w szkole z internatem.
Trzasnął
drzwiami a ja zła rzuciłam się na łóżko. Z jednej strony
dobrze, że nie krzyczał ani nic z tych rzeczy. Ale nie uśmiechało
mi się siedzieć przez cały czas w domu. W końcu mam te
osiemnaście lat. Wtuliłam się w poduszkę, która pachniała jego
perfumami i od razu zauważyłam liścik. Jęknęłam głośno i
schowałam się pod nią. Jednak jak pech to pech i teraz na pewno
nie dowiem się kim jest tajemniczy wielbiciel.
***
Dzisiaj
miała odbyć się impreza dla znajomych moich rodziców u nas w
domu. Dlatego już od rana krzątali się jacyś nie znani mi ludzie.
Jedni byli od cateringu a drudzy cholera ich wie. Ja jedynie
przemknęłam się do kuchni, gdzie udało mi się wykraść miskę
płatków i szklankę soku. Na moje nieszczęście musiałam być w
domu więc cały harmider od razu nie przypadł mi do gustu. A w
dodatku miałam być na bankiecie, dlatego przygotowana sukienka
wisiała na drzwiach prowadzących do garderoby. Zapowiadał się
jednym słowem wieczór nudy. Ale jednak włączyłam głośno, czyli
tak jak zawsze, muzykę i poszłam do łazienki. Nalałam sobie do
wanny ciepłej wody i dolałam swój ulubiony płyn do kąpieli.
Związałam włosy w koka i założyłam do tego opaskę. Szybko
pozbyłam się piżamy i wskoczyłam się zrelaksować. Pewnie znowu
będę musiała się uśmiechać do starych dziadków i udawać
kochającą córeczkę, która uczy się pilnie i nic więcej. Nigdy
nie przepadałam za takimi spotkaniami, ale nie mogłam odmówić
albo uciec zwłaszcza, że miałam ten szlaban. Na dodatek do tej
pory nie dowiedziałam się kto do mnie napisał ten liścik bo
drugiego już nie znalazłam w szafce. Ale woda zrobiła się zimna
więc wyszłam z wanny od razu owijając się ręcznikiem. Wypuściłam
wodę i przetarłam lustro. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia i
od razu zajęłam się wszystkimi zabiegami pielęgnacyjnymi.
Najpierw nasmarowałam swoje ciało balsamem, później zrobiłam
makijaż i ubrana w spodenki i bokserkę poszłam do sypialni gdzie
usiadłam na łóżku z lakierem do paznokci. Jako, ze miałam
czerwoną sukienkę postanowiłam pomalować również paznokcie na
ten sam kolor. Kiedy akurat czekałam aż mi wyschną paznokcie u nóg
to usłyszałam odgłos przychodzącej wiadomości na moim kochanym
blackberry więc za niego złapałam i od razu przeczytałam
wiadomość:
- "Nudzi mi się..."
- "No co ty nie powiesz. Ja muszę siedzieć w domu i dzisiaj jest ta głupia impreza"
- "Nudzi mi się..."
- "No co ty nie powiesz. Ja muszę siedzieć w domu i dzisiaj jest ta głupia impreza"
-
"Nie możesz się wyrwać? W końcu i tak nikt nie zauważy jak
wyjdziesz."
- "Chyba żartujesz... mam taką kontrolę, że od razu mnie przyprowadzą do domu"
- "Chyba żartujesz... mam taką kontrolę, że od razu mnie przyprowadzą do domu"
-
"To wyrwiesz się jak wrócimy do szkoły. Nie pójdziemy na
ostatnią lekcję"
-
"Ok."
Więcej
nie napisałam bo do pokoju weszła moja mama już gotowa i od razu
mnie pogoniła. Dlatego założyłam na siebie sukienkę i zaczęłam
robić fryzurę. Akurat z tym nie było żadnego problemu więc
uporałam się z tym bardzo szybko i założyłam na siebie szpilki,
kolczyki i bransoletki. Jeszcze raz obejrzałam się w lustrze i
wygładziłam brzuch. Z uśmiechem zeszłam na dół i od razu w oczy
rzuciło mi się kilkanaście osób więc podeszłam do rodziców i
się uśmiechnęłam do ich rozmówców. Ale jednak szybko się
ulotniłam i podeszłam do baru.
-
Sok z czymś mocnym.
-
A dowód masz? - i spojrzałam na młodego barmana
-
A ty masz aby tu pracować?
-
Tak chyba nie powinna zachowywać się przewodnicząca szkoły co? -
i nalewał mi
-
Znamy się? - i uważnie mu się przyjrzałam ale nie mogłam go
skojarzyć
-
Nie, nie głosowałem na ciebie ale kojarzę cię ze szkoły.
-
Jaki miły, ale ja jakoś ciebie nie kojarzę.
-
Nudzi ci się co? - a ja tylko na niego spojrzałam - Ok, ok. Więc
sok z czymś mocnym dla najładniejszej dziewczyny w tym pokoju.
-
Dlaczego tu pracujesz?
-
Po co mam siedzieć w domu, gdzie rodzice tylko się kłócą? Tak to
mam przynajmniej swoje pieniądze
-
No tak, ja sama bym najchętniej się stąd urwała.
-
Do Pierra?
-
Wiesz, że wiesz więcej niż ja o tobie?
-
Taki już jestem. - a ja napiłam się drinka i nie powiem, bardzo mi
smakował - Widzisz tą babkę w szarej sukience? - więc dyskretnie
się rozejrzałam
-
Pani Denevue?
-
Dokładnie, wiesz że już drugi raz wyszła z łazienki wraz z tym
dziadkiem spod okna?
-
No daj spokój, przecież to największa cnotka na świecie.
-
Ja tylko mówię to co widzę. - uśmiechnął się a ja przewróciłam
oczami
-
Jesteś strasznie tajemniczy, ale dzisiaj możesz być moim
partnerem. Przynajmniej nie zasnę.
-
No ja się tu będę przez cały czas kręcił. Widzisz do baru
wszyscy idą.
-
No tu jesteś skarbie. Jak się bawisz? I po proszę martini - rzucił
a ja spojrzałam na mojego ojca jak na wariata
-
Super, tańczę przez cały czas i rozmawiam z twoimi znajomymi o
nowych torebkach od Chanel.
-
Lepsze to niż robienie niedozwolonych rzeczy w twoim wieku.
-
Mam 18 lat tato.
-
Teoretycznie - i sobie poszedł a ja zaklęłam pod nosem
-
Jeszcze raz to samo?
-
Zdecydowanie. Faceci są do kitu.
-
O dziękuje - zaśmiał się i mi podał - Są rzeczy które na pewno
nie spodobają się naszym rodzicom. Ale oni też robili to co my.
Oczywiście
nie mogłam przez cały czas siedzieć przy barze. Nawet mi na to nie
pozwolili i tak o to musiałam zrobić rundkę z moją mamą i
rozmawiać z jakimiś starszymi ludźmi. Wszyscy pytali co chcę
robić w przyszłości a ja nigdy nie wiedziałam co im odpowiedzieć.
Cała impreza szybko się skończyła więc mogłam uciec do swojego
pokoju gdzie pozbyłam się szpilek i przebrałam w piżamkę. Od
razu położyłam się do łóżka i znowu usłyszałam swój
blackberry więc za niego złapałam i przeczytałam.
-
"Dobranoc śliczna"
Wszystko
byłoby jeszcze dobrze jakbym wiedziała kto to do mnie napisał. Nie
miałam tego numeru u siebie w książce więc szybko wystukałam
wiadomość
-
"Znamy się?"
- "Może kiedyś się poznamy..."
- "Może kiedyś się poznamy..."
Przewróciłam
oczami i rzuciłam telefon na łóżko od razu zamykając oczy. Byłam
zmęczona i to bardzo dlatego nim się obejrzałam już spałam
mocnym snem.
***
Święta...
jak ja kocham ten czas. Dlatego już wstałam z samego rana i zeszłam
na dół. Prezenty leżały pod choinką, ale nie mogłam ich jeszcze
otworzyć bo trzeba było czekać do wieczora. Nigdy nie byłam
cierpliwa, zwłaszcza jeśli chodzi o prezenty. Ale jak co roku wraz
z tatą poszliśmy na lodowisko a mama robiła pyszności w naszej
kuchni. To był jedyny czas kiedy mama gotowała i potrzebowała do
tego całkowitej ciszy. Akurat to mnie cieszyło bo wtedy ja mogłam
wybyć i nie męczyć się w garach. Dlatego poleciałam na górę do
swojego pokoju i od razu poszłam pod prysznic. Założyłam na
siebie moje ulubione jeansy i gruby sweter. Jeszcze rękawiczki i
kozaki i byłam gotowa. Odpisałam na życzenia i zostawiłam telefon
na łóżku bo do jazdy nie był mi całkowicie potrzebny. Zadowolona
zeszłam na dół gdzie mój tato był już gotowy. Pożegnaliśmy
się z mamą, która stała nad przepisem i wyszliśmy z domu. Mój
tato od razu dał mi kluczyki na co na moich ustach od razu pojawił
się szeroki uśmiech. Miałam prawo jazdy, ale nie pozwalali mi
jeszcze samemu jeździć aby czasem nie zrobiła sobie krzywdy. Na
dodatek mama nigdy mi nie dawała kluczy tylko mój tato. Dlatego
zadowolona usiadłam sobie za kierownicą i zaczęłam wszystko
poprawiać do swoich potrzeb. Zadowolona zapięłam pasy i odpaliłam
auto. Od pierwszej jazdy uważałam, że to mój świat i chyba w
poprzednim wcieleniu byłam kierowcą. Spokojnie bez żadnych
problemów i zarysowań dojechaliśmy pod lodowisko gdzie ładnie
zaparkowałam.O dziwo to mi się udało, chociaż nie zawsze było z
tym łatwo i musiałam pobierać dodatkowe lekcje jeśli chodzi o
parkowanie. Ale wyszliśmy z samochodu i swoje kroki skierowaliśmy w
stronę lodowiska gdzie kupiliśmy bilety i od razu weszliśmy na lód
ze swoimi łyżwami. Jako, ze jeździłam już od dobrych kilkunastu
lat to bardzo dobrze mi szło i dlatego wygłupiałam się z tatą.
Ale jednak trzeba było zejść z lodowiska dlatego ściągnęliśmy
łyżwy i kupił nam po gorącej czekoladzie. Zadowolona sobie piłam
mój ukochany napój i przyglądałam się innym, którzy jeszcze
jeździli.
-
Chyba powinniśmy wracać, mama jak zawsze będzie marudzić że się
natrudziła a my tak ją olaliśmy. - zauważył ze śmiechem mój
tato
-
Masz rację. Ale sama się nas pozbywa. - i wyrzuciłam kubek do
kosza, który stał obok - Jedziemy?
-
Oczywiście - i znowu podał mi klucze
Tym
razem podróż nam zajęła trochę więcej czasu, ale bezpiecznie
zaparkowałam w garażu i weszliśmy do domu. Już od wejścia
roznosił się zapach moich ukochanych pierników. Gdybym mogła to
bym jadła wszystko co piernikowe i kokosowe. Ale poszłam na górę
się przebrać w coś wygodniejszego i zeszłam na dół na kolację,
która jak co roku była bardzo smaczna, ale i tak czekałam na
prezenty. Może i miałam 18 lat, ale ten moment kochałam chyba
najbardziej. Dlatego zadowolona usiadłam na podłodze i rozdawałam
prezenty i sama otwierałam swoje, ale jakie było moje zdziwienie
kiedy zobaczyłam katalog z farbami. Spojrzałam na moich rodziców i
od razu widziałam, ze coś dla mnie mają.
-
Bo widzisz kochanie... ten katalog jest po to, abyś wybrała sobie
kolory do nowego pokoju.
-
Zmieniamy dom?! Ale dlaczego? Na większy, z basenem i tymi różnymi
rzeczami?
-
No nie dokładnie... owszem na większy, ale basenu to nie ma w nim.
-
Nie rozumiem. Tutaj jest fajnie.
-
Tak, ale tato dostał pracę i musimy się przeprowadzić.
-
C-co?
-
Jak już wiesz dostałem nową pracę. I musimy się przenieść do
Madrytu gdzie objąłem stanowisko dyplomaty.
-
Czy ciebie to już kompletnie pogięło?! Jak ja mam zostawić tutaj
przyjaciół i wszystko?!
-
Kochanie jak ty się odzywasz? - od razu skarciła mnie moja mama na
co ostro na nią spojrzałam
-
Ja się nigdzie, ale to nigdzie nie przenoszę. Możecie sobie jechać
do jakiegoś zasranego Madrytu, ale ja zostaje tu. W moim ukochanym
Paryżu!
-
Z tego co mi wiadomo to jesteś jeszcze na naszym utrzymaniu i
chodzisz do szkoły. Więc musisz jechać z nami.
-
Zostaje tu! I zamieszkam z Pierre!
-
O po moim trupie! - od razu zareagował mój ojciec
-
Nienawidzę was! - i pobiegłam do siebie do pokoju
Od
razu zamknęłam drzwi z hukiem i na klucz. Nie mogłam zrozumieć
jak oni mogą mi coś takiego robić. I to w dodatku w święta! Jak
ja mam się przenieść do zupełnie obcego mi miasta, kraju. Owszem
znałam hiszpański ale nie aż tak dobrze. Kochałam Paryż,
kochałam Francję a tu muszę wyjechać do Hiszpanii. Zła rzuciłam
się na łóżko i patrzyłam na sufit. Cały mój świat się
zawalił... nie będę mogła spotykać się z Pierre, nie będę już
przewodniczącą i nie spotkam mojego cichego wielbiciela. Na dodatek
jak na złość dzwonił mój telefon więc na niego spojrzałam i od
razu anulowałam połączenie. Napisałam tylko krótkiego sms'a aby
Pierre dał mi święty spokój. Nie miałam ochoty słuchać jego
narzekań jaki to on biedny, że musi ten czas spędzać z rodziną w
jednym pokoju zamiast się bawić gdzieś na imprezie. Leżałam tak
przez cały czas i nie miałam nawet najmniejszej ochoty wstawać i
schodzić na dół do końca swoich dni. Szukałam jakiegoś sposoby
na to, abym mogła tu zostać i dokończyć naukę. W końcu zostało
zaledwie pół roku. Później spokojnie mogę dołączyć do
rodziców i zacząć tam studia. Ale nie... oni jak sobie coś
wymyślą to tak musi być. Usłyszałam pukanie do drzwi, ale to
olałam i założyłam słuchawki i dałam głośniej muzykę. Jeśli
oni zrobili mi coś takiego to ja na pewno nie mam ochoty się do
nich odzywać.
13
styczeń, Madryt
Dzisiaj
miałam iść po raz pierwszy do szkoły. Mój ojciec powiedział, że
za karę mam chodzić do szkoły publicznej. Nie byłam z tego faktu
zadowolona, ale w tym momencie nikt już na to nie patrzył. Od
samego przyjazdu sprawiałam problemy i nie zamierzałam nawet na
chwilę przestać. Musiałam oddać swoją władzę w szkole jakiejś
głupiej idiotce, pokłóciłam się jeszcze z Pierre a do tego nie
dowiedziałam się kim był pan tajemniczy. Dlatego nawet do szkoły
nie za bardzo się spieszyłam. Ok, torbę miałam spakowaną już
wcześniej, ale mundurek założyłam najwolniej jak się dało i na
moje nieszczęście mnie zawieźli. Wysiadłam z auta i ruszyłam
przed siebie, ale widziałam jak się niektórzy mi przyglądają. No
tak nowa i musieli wiedzieć co i jak. Na kartce miałam wszystko
rozpisane więc poszłam pod klasę. Weszłam do środka i widziałam
już kilka osób więc przeszłam przez całą klasę i usiadłam w
ostatniej ławce, która była pusta. Miałam nadzieję, że nikt do
mnie się nie dosiądzie, ale niestety... jak już ktoś ma pecha to
ma. Przysiadła się do mnie jakaś dziewczyna więc na nią
zerknęłam i od razu się przedstawiła.
-
Hej, Ana.
-
Nathalie.
-
Jesteś tu nowa tak?
-
Tak.
-
No to miło mi poznać. Nie martw się, aż tak źle w naszej szkole
nie jest. Jak chcesz mogę ci wszystko pokazać co i jak.
-
Ok - i usłyszałam swój telefon więc od razu go wyciągnęłam i
zobaczyłam zdjęcie Pierre więc odebrałam - Tak?
- Hej
piękna co tam słychać? Jak pierwszy dzień w szkole? Hiszpanie już
cię podrywają?
-
Lepiej mnie stąd zabierz a nie. Na dodatek nie wiem bo
lekcje się jeszcze nie zaczęły, ale już kombinuje jak tu uciec.
Masz jakiś pomysł?
-
Zawsze to ja cię wyciągałem z lekcji a teraz sama chcesz? No, no
moja piękna się zmieniła.
-
Pierre nie denerwuj mnie ok? Bo wiesz czym to grozi.
-
Wiem, wiem. Ale ok ja muszę kończyć, zaraz mamy fizykę więc sama
rozumiesz. A i pamiętaj. Hiszpanie nie są tak dobrzy jak ja.
-
Lecz się - i się wyłączyłam bo akurat przyszła nauczycielka
Teraz
się na jakiś czas kompletnie wyłączyłam. Oczywiście, że nie
słuchałam co ma mi do przekazania nauczycielka, w dodatku jakoś
mnie to nie bardzo interesowało. Na dodatek w połowie lekcji do
klasy wpadł jakiś chłopak i puścił oczko do mojej
współlokatorki, która tak poza tym mi się wkopała do ławki. Ale
jedynie spuściłam głowę i po prostu sobie rysowałam jakieś
głupie znaczki w zeszycie. Kiedy usłyszałam dzwonek to chyba jako
pierwsza wyleciałam z klasy. Miałam teraz wielką ochotę wyjść
ze szkoły, ale się nie dało bo zostałam wezwana do dyrektorki ale
i tak pod nosem mruknęłam jak powinna na prawdę wypowiedzieć moje
nazwisko. Ale jednak poszłam pod gabinet i od razu do niej weszłam.
Oczywiście chciała wiedzieć to co przewidziałam, czyli jak mi się
podoba, że w razie czego to mogę przyjść itp, itd. Kiedy
skończyłam to tylko podziękowałam i wyszłam jak najdalej od
niej. Kiedy lekcje się skończyły to chyba byłam najbardziej
zadowolona. Na dodatek w wejściu musiałam wpaść na jakiegoś
chłopaka i wcale to spotkanie nie było delikatne. Dlatego
przeklęłam pod nosem i poszłam przed siebie. Miałam w razie czego
mapę więc nie było tak źle. Chciałam chociaż zwiedzić to
miasto, zobaczyć gdzie mogę w razie czego uciec. Chociaż w
mundurku to chyba nie był za ciekawy pomysł. Ale chodziłam tak i
musiałam przyznać, że miasto równie mi się podoba jak Paryż z
tą różnicą, że nie jestem tu z własnej woli. Zresztą nic nie
może się równać z moim ukochanym miastem rodzinnym. Ale jednak
kupiłam sobie kawę na wynos w mojej ulubionej kafejce i
spacerowałam po głównym placu w Madrycie. Na dodatek niedaleko
stała wycieczka i słyszałam jak przewodnik mówił w moim
ojczystym języku więc podeszłam trochę bliżej i słuchałam to
co miał do powiedzenia. Lepsze to niż czytanie przewodnika. Ale po
raz kolejny usłyszałam swój telefon więc od razu go wyciągnęłam
z torby i zobaczyłam, że dzwoni mój ojciec. Od razu odrzuciłam
połączenie i niestety musiałam wracać do domu. Wiedziałam, że
tak będzie. Nadal miałam szlaban więc nie mogłam wychodzić, ale
przecież w Madrycie nie ma Pierre. I nie zapowiada się, aby był.
Minął
miesiąc a ja dalej miałam karę i wcale nie zapowiadało się na
lepiej. Ale przynajmniej było ciepło z czego byłam zadowolona.
Jedna rzecz co mnie cieszyło chyba w tym mieście. Wyszykowałam się
do szkoły i nawet nie jedząc śniadania pojechałam z moim
kierowcą. Wysiadłam jak zawsze szybko i pobiegłam do środka.
Tylko, że kiedy szłam do klasy to słyszałam jak ktoś się kłóci.
Tylko wzruszyłam ramionami i zauważyłam, że to Ana ze swoim
chłopakiem Martinem, który notorycznie się spóźniał. Ciekawość
jednak zwyciężyła i dlatego stanęłam sobie za zakrętem i
słuchałam o czym mówią. Ale jednak kiedy Ana odbiegła to udałam
głupa, że coś szukam w torbie. Ruszyłam przed siebie do klasy i
kompletnie nie rozumiałam o co jej chodziło. Przecież na każdej
przerwie są razem więc o jaką dziewczynę jej chodziło? Ale
jednak poczułam jak na kogoś wpadam więc tylko jęknęłam.
-
Przepraszam, nie zauważyłem cię. - odezwał się Martin więc się
do niego lekko uśmiechnęłam
-
Nic nie szkodzi.
-
Idziesz na lekcje?
-
Tak.
-
A tak poza tym to Martin jestem. Chyba nie mieliśmy jeszcze jak się
poznać.
-
No tak, przez cały czas chodzisz ze swoją dziewczyną Ana.
-
Ćwiczymy.
-
Chodzenie?
-
Nie. Co innego.
-
Rozumiem. Ale mogę teraz iść do klasy?
-
A tak, tak. Ja muszę jeszcze coś załatwić.
Martin
sobie poszedł a ja sama swoje kroki skierowałam do klasy. Usiadłam
na swoim miejscu i od razu wyciągnęłam zeszyt i książkę. Trzeba
było teraz skupić się na nauce, ale niestety jak na złość babka
wpadła na pomysł, abyśmy zrobili jakiś projekt. Wszystko byłoby
dobrze gdyby nie to, że Martin zgłosił się na ochotnika i wziął
do niego mnie. Nie wiedziałam kompletnie w co on pogrywa, ale
widziałam natomiast wzrok Ana więc od razu wiedziałam, że będzie
coś nie tak. Dlatego po zakończonej lekcji od razu do mnie podeszła
i rzuciła.
-
Uważaj na niego, potrafi poderwać każdą i tak zawsze jest ze mną.
Ok...
kompletnie nie wiedziałam co to ma wszystko znaczyć. Ja na pewno
bym takim tekstem do żadnej dziewczyny nie startowała. W dodatku
kompletnie jej nie rozumiałam bo Martin przez cały czas był z nią.
Ale tylko westchnęłam i na szczęście lekcje się kończyły więc
spakowana szłam w stronę wyjścia, ale i tak mnie zatrzymał
Martin.
-
Słuchaj, jutro mnie nie będzie, ale pojutrze się spotkamy i
zrobimy ten projekt co?
-
Ale czemu ja?
-
Bo zależy mi na tym bardzo, bo muszę podciągnąć oceny a ty
jesteś wolna.
-
Skąd wiesz, że jestem wolna?
-
Bo jako jedyna najszybciej uciekasz ze szkoły zamiast zostać na
dodatkowych zajęciach? Posłuchaj...ja mam pomysł, zrobimy ten
projekt i będzie z głowy.
-
No ok.
-
Więc do zobaczenia. Zgadamy się w szkole. - i sobie poszedł
Zgadamy
się w szkole i to pojutrze. No ja przepraszam, ale w co on pogrywa?
Myśli, że może mi rozkazywać? Mi? Byłem przewodniczącej szkoły
i dziewczynie, która zawsze o wszystkim sama decydowała? Zła szłam
w stronę domu i gdybym mogła to na pewno bym mu teraz przywaliła i
wszystko wygarnęła. Bo ja nie rozumiem jak tak można postępować
z dziewczyną? A może ja mam jakieś zajęcia? Ale weszłam do domu
i nawet nie patrząc na nic poszłam od razu do siebie, do pokoju.
Rzuciłam buty w kąt i torbę na łóżku. Musiałam odrobić lekcje
aby mieć później święty spokój. Dlatego podeszłam do wieży i
przeszukałam w płytach aby znaleźć tą odpowiednią. Odpaliłam
Mumford and Sons i teraz mogłam w spokoju zająć się nauką.
Wyciągnęłam książkę i zeszyt do literatury i od razu zajęłam
się odrabianiem. Na szczęście to poszło mi szybko, tak samo jak
matematyka. Dobrze, że przerabialiśmy to w zeszłym miesiącu to
nie musiałam szukać dodatkowych tłumaczeń w razie jakbym nie za
bardzo rozumiała języka. Chociaż hiszpańskiego się uczyłam i
znam go dobrze, ale jak wiadomo kilka błędów zawsze muszę
narobić. Ale kiedy wszystko było odrobione to spakowałam torbę na
jutro i przebrałam się w wygodniejsze rzeczy. Wzięłam ze sobą
laptopa i usiadłam na parapecie, który był bardzo szeroki. Na
dodatek widok za oknem miałam bardzo ładny więc kiedy mi komputer
się już dobrze odpalił to trochę pooglądałam ogród. Ale
zalogowałam się do internetu i od razu włączyłam skype i
wszystkie portale społecznościowe. Jak to zawsze bywa, złożyłam
z okazji urodzin życzenia,odpisałam na kilka komentarzy. I tak o to
wylogowałam się i spojrzałam na skype. Kilak osób było, ale
jakoś nikt nie kwapił się do tego aby ze mną pogadać. Dlatego
ustawiłam sobie opis i weszłam na swoją pocztę. Jak zawsze pełno
reklam, ale jednak w oczy rzuciła mi się wiadomość od
nieznajomego adresu. Na dodatek nic mi adres nie mówił więc
kliknęłam w nią i od razu zaczęłam czytać.
Hola!
Niech
wiec i tak bedzie ma luba, nielada zaszczytem bedzie bym sługa
jedynie Twoim był, czymze jest bowiem móc słuzyc milionom gdy
wsrod nich Ciebie nie ma, tak jak róża ktora bez peku jest niczym
albo czlowiek bez serca! Tyś bowiem jest brakujacym elementem
ukladanki, z ktorej sklada sie moje zycie. Dla Ciebie zyję, i z Tobą
zyć pragnę...*
Jak
tam w Madrycie? Mam nadzieję, że dobrze się przywitałem chociaż
jak dla mnie to i tak nie jest pewne bo nie znam tego języka.
Dlatego piszę w naszym narodowym, pięknym językiem miłości. Mam
nadzieję, że początek trochę przybliżył ci moją osobę. Nie
pytaj skąd wiem, że wyjechałaś do Madrytu bo i tak ci nie powiem.
Ale możesz napisać jak tam jest. Pewnie dziwisz się, dlaczego
piszę do ciebie e-mail zamiast odezwać się na skype... powiem ci,
że wolę o wiele bardziej taką formę rozmowy. Mogę tu napisać
wszystko co chcę, ale także przemyśleć to i nie wystraszyć cię.
Nie musisz się martwić... nie jestem żadnym zboczeńcem bądź też
jakimś psychopatą na twoim punkcie. Jestem normalnym chłopakiem w
twoim wieku, któremu zawróciłaś w głowie, chociaż nie
rozmawialiśmy ze sobą długo ani często. Ale twój uśmiech jest
zbyt piękny, aby przejść koło niego obojętnie. Mam nadzieję, że
po tej wiadomości nie zignorujesz mnie i odpiszesz chociaż "spadaj
głupku". Na dzisiaj to tyle... jeśli odpiszesz to będę na
pewno szczęśliwy i obiecuje, że następny e-mail będzie dłuższy
i opowiem ci co słychać u nas w Paryżu. Natomiast ty możesz
napisać co słychać w stolicy słonecznej Hiszpanii.
Saludo
y le deseamos una estancia agradable en Madrid, y espero que la
respuestas y pronto nos cumplir con**
ps.
Mam nadzieję, że i to dobrze napisałem.
Kiedy
przeczytałam to, to byłam w niezłym szoku. Kolejna wiadomość od
nieznajomego i kompletnie nie wiedziałam co mam o tym wszystkim
myśleć. Nigdy nie dostawałam takich wiadomości, ale nie powiem...
początek bardzo mi się podobał. I wiedziałam, że to od kogoś
kto podrzucił mi kopertę z liścikiem. Na moich ustach zagościł
uśmiech i miałam kompletną pustkę jeśli chodzi o odpisanie. Nie
wiedziałam czy mam to zrobić czy też nie. Ale bardzo ciekawiło
mnie kto to jest, a na pewno się dowiem tego. Tylko, że ja nie
potrafiłam takiego ładnego teksty wymyślić. Ale jednak kliknęłam
odpisz i zaczęłam pisać...
***
Hey
Niestety
ja nie zacznę od tak ładnych słów bo nie potrafię pisać aż tak
ładnie. Ale ponownie mi się podobały. Jeśli chodzi o mnie... to w
Madrycie nie za bardzo się dobrze czuje. Wolałabym być w Paryżu,
w mieście które kocham z całego serca. Jestem tu dopiero miesiąc
a już tęsknie za moimi ulubionymi knajpkami i miejscami. Jeśli
chodzi o mieszkańców to nie mogę na nich narzekać. Są bardzo
przyjaźnie nastawieni i jeszcze ani razu nie spotkała mnie jakaś
nieprzyjemność z ich strony, chociaż zdarza mi się robić kilka
błędów językowych. Niestety nauka w szkole nie ułatwia czasami w
prawdziwym świecie. Ale staram się jakoś sobie radzić, chociaż
moje życie tutaj ogranicza się do wstawania, szkoły i domu. Jakoś
nie mam z kim obejrzeć tego miasta, a rodzice jak wiadomo są zajęci
sobą. A kiedy mam zamiar się zapuścić gdzieś dalej to zaraz mam
telefon gdzie jestem. Na samym początku sprawiałam problemy i
zwiedziłam te najważniejsze miejsca, specjalnie aby nie wracać do
domu. Nie powiem plac Cibeles mi się spodobał, ale to i tak nie to
samo co moje kochane Pola Elizejskie. Ale czekam na ferie i może uda
mi się namówić rodziców na wyjazd do Paryża. Co jeszcze mogę
napisać? Pewnie jak mi odpiszesz co się dzieje tam to będę miała
więcej do opowiedzenia... tak samo jak się dowiem co najbardziej
cię interesuje. Bo chyba nie to co dzieje się w szkole? Bo tam
nudno jak nie powiem co... na dodatek muszę teraz zrobić jakiś
projekt i mam nadzieję, że nie zwariuje przy nim.
El
tuyo y no el nombre te estúpido ... no se embargo :) *
Przeczytałam
jeszcze raz i zadowolona wysłałam. W końcu raz się żyje. Nawet
nie zorientowałam się, że jest już późno. Dlatego zeszłam z
parapetu wyłączając komputer i odstawiłam go na biurko od razu
idąc do łazienki aby wziąć kąpiel. Mogłam się zrelaksować
przed kolejnym dniem nauki.
***
Dwa
dni później
Ja
nie wiem czemu nauczyciele zawsze chcą nas zdenerwować i zadają aż
tyle. Przez całe dwa dni nic nie robiłam tylko się uczyłam i
odrabiałam pełno prac domowych. Na dodatek Martin się nie pojawił,
ale przekazał mi wiadomość przez Ane, że czeka na mnie popołudniu
w jakimś miejscu. Oczywiście więcej się nie dowiedziałam, ale w
telefonie sobie sprawdziłam jak dojechać do tego miejsca. Jak się
okazało był to park więc po lekcjach pojechałam do domu gdzie się
przebrałam w jakieś normalne i wygodne rzeczy i zawiózł mnie
kierowca do umówionego miejsca. Od razu zauważyłam Martina, który
siedział na ławce więc do niego podeszłam i się przywitałam tak
samo jak on i usiadłam obok niego bo w końcu nie będę przez cały
czas stać nad nim.
-
Więc tak. Jak już mówiłem mam już pomysł. Bo wiem, że nie
jesteś stąd więc może zrobimy tak. Ty powiesz w swoim ojczystym
języku a ja w swoim. Bo nie pochodzę z Madrytu tylko z Galicji.
Więc tam jest trochę inny język.
-
No ok, ale dlaczego ja? Nie mogłeś zrobić tego projektu z Ana?
-
Mogłem, ale ona powiedziałaby jedynie po hiszpańsku a nie w innym
jak ty. Pasujemy obydwoje do mojej koncepcji.
-
No tak... ale ja nie wiem kompletnie o co chodzi w tym projekcie. Nie
za bardzo słuchałam babki bo nie miałam zamiaru się nawet
zgłaszać.
-
Musimy przedstawić siebie. Pokazać innym czym się interesujemy i
zainteresować tym innych. Pokazać, że mamy jakieś zainteresowania
a nie wracamy do domu i od razu przed komputer.
-
Skąd wiesz, że ja mam coś ciekawego? Może właśnie wracam do
domu i od razu przed komputer.
-
Nie wyglądasz na taką. A to też dobra promocja twojej osoby w
naszej klasie bo jak na razie jesteś takim odludkiem.
-
Mam swoje powody. Ale ok jak zamierzasz to zrobić?
-
Proste. Najpierw może się przygotujemy? A jutro spotkamy w
bibliotece. Poszukamy jakiś fajnych cytatów na początek i
animacji. I to zrobimy?
-
No ok, ale musisz mi podać adres. Nie znam Madrytu.
-
Jasne - i się do mnie uśmiechnął od razu wyciągając długopis z
kartką i mi pisał na kartce adres - Jeśli chcesz mogę cię też
oprowadzić po mieście. Pokazać jakieś fajne knajpki, dyskoteki i
co będziesz chciała.
-
A co na to Ana?
-
A co ma ona do tego? W końcu chcę pomóc...? - i na mnie spojrzał
-
Pochodzę z Francji.
-
Kiedyś byłem w Bordeaux
-
Mi się podoba cała Francja, ale i tak najbardziej kocham Paryż.
-
No tak. Miasto miłości. - zaśmiał się - Ale od razu wiedziałem,
że nie jesteś stąd. Ale ok. Ja muszę uciekać bo mam jeszcze
jedno spotkanie. Więc widzimy się jutro w bibliotece. I przyłóż
się do tego ok? Bo na prawdę zależy mi na dobrej ocenie.
-
Postaram się.
-
Dzięki i do zobaczenia.
Martin
uciekł a ja jeszcze chwilę posiedziałam na ławce i patrzyłam na
ludzi, którzy przechodzili po alejkach. Sama jednak postanowiłam
wrócić jakoś do domu. Dlatego znalazłam jakoś przystanek
autobusowy i obok była moja ulubiona kafejka, zakupiłam swoją kawę
w Starbucks i pojechałam do domu. Oczywiście czmychnęłam do
pokoju aby nie rozmawiać z nikim i pierwsze co zrobiłam to
odpaliłam komputer, ale jak na złość nie było żadnych
wiadomości. Tylko westchnęłam i przebrałam się w dresy i
postanowiłam zakopać się pod kołdrę i zastanowić nad tym
projektem. Może Martin miał rację... może powinnam się jakoś
przedstawić nowej klasie i jakoś to wszystko będzie łatwiej
znieść?
***
Miałam
dzisiaj spotkać się z Martinem więc wyszykowałam się i
pojechałam do biblioteki. Przygotowałam się dobrze do tego
projektu i dlatego kiedy go zobaczyłam pod budynkiem to podeszłam z
uśmiechem. Przywitałam się z nim i weszliśmy do środka gdzie o
dziwo udało nam się znaleźć miejsce. Jak się okazało w
większości użytkowników biblioteki byli studenci, którzy
siedzieli nad książkami i przy komputerach. Sama ściągnęłam
swój płaszczyk i wyciągnęłam swój zeszyt. Martin o dziwo też
był przygotowany czym mnie pozytywnie zaskoczył. Ale jednak zamiast
gadać to skupiliśmy się na pracy i tak o to mieliśmy cały zarys.
Nie wiedziałam, że zna się na animacjach i nawet jak pokazywał
zarys to mi się podobało, aby to właśnie tak zrobić. Dlatego
wszystko ładnie na początek przygotowaliśmy, ale musieliśmy
jeszcze nakręcić nasze odpowiedzi. A jak wiadomo w bibliotece,
zwłaszcza w czytelni to nie bardzo. I tak na nas bibliotekarka
krzywo patrzyła. Dlatego zebraliśmy się i ruszyliśmy gotowi w
miasto.
-
Wiesz co... może pójdziemy do jakiejś kafejki na kawę i to
nakręcimy?
-
Ok bo i tak mi trochę zimno. A mam ochotę na kawkę. - zaśmiałam
się
-
Więc zapraszam do mojej ulubionej. - sam odwzajemnił uśmiech
Poszliśmy
na piechotę bo przynajmniej tak mogliśmy też trochę zwiedzić.
Ale na moje szczęście doszliśmy do knajpki i od razu potarłam
swoje dłonie. Myślałam, że ciepły jest ten kraj, ale chyba
Madryt należał do tego miejsca gdzie czasem jest zimno. Usiedliśmy
w samym kącie i zaraz podeszła do nas kelnerka i zamówiliśmy dwie
kawy. Martin ze swojego plecaka wyciągnął aparat i wszystko
ustawiał. Ja oczywiście jak to dziewczyna musiałam się poprawiać
bo inaczej to ja nie wystąpię przed kamerą. Dlatego też
przeczesałam włosy palcami i je ułożyłam. Kelnerka przyniosła
nam kawę a Martin powiedział, że jest gotowy. Więc sama
odetchnęłam i potwierdziłam, że też jestem gotowa. Dlatego
ustawił kamerę i zadawał mi pytania po hiszpańsku na co mu
odpowiadałam po francusku. Kiedy wszystko było gotowe to
zamieniliśmy się rolami i teraz to on odpowiadał mi po galicyjsku
co kompletnie nie rozumiałam, ale pewnie tak samo jak on kiedy ja
mówiłam. Do tego jeszcze zrobiliśmy sobie zdjęcie i było gotowe.
Na szczęście on powiedział, że to sklei i mi prześle całość
więc podałam mu e-mail i zaczęłam na kartce pisać to co
powiedziałam. Trochę tego wyszło, ale co tam. Na szczęście przed
kamerami czułam się na luzie bo od dziecka rodzice robili ze mną
pełno filmów. A to jak raczkuje, a to jak mówię i na każde
urodziny. Ale oczywiście zapomniałam o kawie, która była już
letnia więc nie za bardzo mi smakowała, ale wypiłam trochę bo
jednak zaschło mi w gardle.
-
Więc postaram się zrobić to dzisiaj wieczorem i w nocy.
-
Nie lepiej usiąść do tego jutro rano?
-
No może i lepiej ale nie potrafię za bardzo siedzieć przy
komputerze rano - zaśmiał się - Mam kilka zajęć do zrobienia
zawsze i siadam dopiero na wieczór i wtedy mam dużo czasu.
-
Rozumiem.
-
Ciężko jest zostawić wszystko i wyjechać do obcego kraju co?
-
Bardzo ciężko. Tam miałam przyjaciół i w ogóle byłam
przewodniczącą w szkole, a tutaj jestem nowa.
-
No tak, ale jakby coś to wal do mnie śmiało. Pomogę ci.
-
Dzięki. Chociaż nie wiem czy mogę prosić ciebie o pomoc jeśli
wiecznie się spóźniasz - zaśmiałam się i odstawiłam kubek
-
Oj tam. Po prostu lubię długo spać.
Nie
powiem, ale bardzo dobrze się nam rozmawiało na dodatek Martin jak
na dobrego kolegę przystało odprowadził mnie do domu. Chociaż
kiedy zobaczył, że to ambasada to się trochę zdziwił.
-
Mój tato jest ambasadorem, dlatego się przeniosłam tutaj.
-
Rozumiem. No ale odprowadziłem cię pod bramę bo zapewne dalej nie
mogę wejść - zaśmiał się tak samo jak ja - I prześlę ci
wszystko na pocztę i mam nadzieję, że ci się spodoba.
-
Na pewno. Już sam szkic mi się podobał.
-
To dobrze. Więc do zobaczenia w szkole. - i dał mi buziaka w
policzek
Martin
poszedł w swoją stronę a ja weszłam dalej i tak jak zawsze
przemknęłam się do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i
wyciągnęłam swoje wcześniej przygotowane ciuchy w których chodzę
zawsze po domu i odpaliłam komputer. Ostatnio było to moje
standardowe zachowanie jak nigdy. Ale nie moja wina, że czekałam na
wiadomość od tajemniczego wielbiciela. Więc szybko zalogowałam
się na pocztę i od razu na moich ustach widniał szeroki uśmiech
kiedy zobaczyłam nieprzeczytaną wiadomość. Kliknęłam w nią i
od razu zaczęłam czytać
Hey
Tyś
jednak idealna w calu każdym, i swiat pałasz blaskiem jasniejszym
niz slonce o poranku..
miłości
ma... w blasku Twym miłość swą i ucieczkę od zycia prostego
odnajduję
Nawet
nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo ucieszyła mnie twoja odpowiedź.
I jeśli moje początkowe słowa się podobają to będę ci tak
pisać przez cały czas. :) I rozumiem cię doskonale... ja pewnie
sam bym tęsknił za swoim ukochanym miastem jakim jest właśnie
Paryż. Ale musisz tam wytrwać. Bo i u nas nie dzieje się nic
ciekawego. Kilka błędów językowych... i tak ci zazdroszczę tego,
że potrafisz ten język i jakoś się odnalazłaś. Ale co ja mogę
myśleć... w końcu jesteś mądrą dziewczyną więc to zapewne dla
ciebie była łatwizna. Kiedy przeczytałem o placu, który ci się
podoba i obejrzałem zdjęcia to żałuję, że nie mogłem być tam
z tobą. Na pewno byś się nie nudziła i zwiedzilibyśmy pełno
zakamarków tego miasta. Chociaż dla mnie o wiele ciekawsze są
właśnie nie atrakcje turystyczne jakie znajdziesz w przewodniku a
takie miejsca, które znajdujesz sama przez przypadek. Możesz wtedy
stworzyć swój własny przewodnik. W dodatku nie martw się, po
przeczytaniu twojego e-maila od razu pojechałem skuterem na Pola
Elizejskie i zrobiłem dla ciebie specjalnie zdjęcia, które
załączyłem na dole. Mam nadzieję, że choć trochę ci poprawiłem
humor. Jak już pisałem u nas nie dzieje się nic ciekawego, nowego.
Ale co do twojego pytania to interesuje mnie wszystko. Co robiłaś,
jak projekt o którym wspominałaś? I oczywiście jak miasto... nie
mogę tam być, ale przynajmniej możesz mi je krótko przybliżyć w
swoich odpowiedziach. W taki sposób mogę cię bardzo dobrze poznać
tak samo jak ty mnie:) Więc czekam niecierpliwie na odpowiedź.
Pozdrawiam
R.
I
co ja mam teraz odpisać? Ale przynajmniej miałam jakąś bazę więc
przeczytałam jeszcze raz i po prostu kliknęłam odpisz i zaczęłam
po woli przelewać swoje myśli na klawiaturę.
Hey
Dziękuje
za odpowiedź. I jak to nie dzieje się nic tam ciekawego? W Paryżu?
Chyba nie mówisz tego tylko po to aby mnie pocieszyć? Mam
nadzieję;) Bo wiesz, że mogę w każdej chwili się dowiedzieć
wszystkiego. Ale jeśli chodzi o miasto to dzisiaj poznałam kilka
fajnych miejsc. Np. park, bibliotekę i kafejkę. Mój kolega -
Martin z którym robiłam ten projekt pokazał mi te miejsca i powiem
ci, że chociaż w jego towarzystwie czuję się dobrze bo
przynajmniej chce mi pomóc w jeszcze lepszej aklimatyzacji. I
dziękuje bardzo za zdjęcia, wydrukuje je sobie i jedno powieszę na
tablicy korkowej, a drugie będę nosić ze sobą aby w szkole mi
przynajmniej przypominało o tym miejscu. Ja postaram się sama
wybrać na taką wycieczkę o której mówisz... o szlakach, które
nie są zawarte w żadnym przewodniku i też ci porobię zdjęcia. W
końcu muszę się jakoś odwdzięczyć :) A co do projektu... to
powiem ci, że wcale nie zwariowałam. A w dodatku pomysł mi się
bardzo spodobał i dosyć szybko nam to poszło. Teraz czekam tylko
na końcowy efekt i mogę wyrazić swoją zgodę bądź nie. Na
początku trochę byłam zła na Martina za to, że wybrał mnie a
nie swoją dziewczynę - Ana. Ale jak się okazało on też nie
pochodzi ze stolicy. I tak o to ja mówiłam w naszym ojczystym
języku a on w swoim - po galicyjsku. Uwierz mi, że tego kompletnie
nie rozumiałam. Jeśli ładnie poprosisz to może ci pokażę:) Ale
opowiedz mi co słychać w szkole, proszę:) No chyba, że nie jesteś
moim wielbicielem ze szkoły a jakimś drugim:)
Pozdrawiam
i R? To twoja pierwsza litera imienia?
***
Dzisiaj
postanowiłam wziąć udział w wycieczce do Fuenlabrady na cały
weekend. Tak na prawdę to nie wiedziałam czego się spodziewać bo
na wycieczkę namówił mnie Martin. Ana miała nie jechać a on nie
chciał być sam. Trochę byłam zdziwiona tym wszystkim. Na dodatek
oddał nasz projekt nauczycielce do sprawdzenia i byłam ciekawa co
ona na to. Mi się tam podobał. Dlatego spakowałam wszystkie
potrzebne mi rzeczy takie jak kosmetyczkę, piżamę, ciepłą bluzę
Pierre i wygodne ciuchy. Oczywiście naładowany aparat też był bo
chciałam później podesłać kilka fajnych zdjęć mojemu Romeo. On
mnie rozpieszczał bo już miałam folder moich ulubionych miejsc.
Dlatego teraz chciałam, aby porobił mi jego ulubionych, aby choć
trochę go poznać. Chociaż przez te dwa miesiące bardzo dobrze się
poznawaliśmy. Starałam się jak mogłam wyciągnąć od niego jak
najwięcej, ale wcale to łatwe nie było. Nadal nie wiedziałam jak
ma na imię i tego nie chciał mi wyjawić. Mój tato zaparkował a
ja tylko rzuciłam pa i wysiadłam. Zabrałam swoją torbę i nawet
się nie odwracając podeszłam do reszty osób. Jeśli chodzi o
rodziców to kompletnie straciłam kontakt z ojcem. Czasem
rozmawiałam z mamą a tak to siedziałam w necie na rozmowach z moim
Romeo bądź z asystentką ojca. Tak samo było z Pierrem.
Wiedziałam, że to wszystko nie wypali jak wyjadę, ale myślałam,
że chociaż trochę będzie się ze mną kontaktować. Dlatego
napisałam do niego sms'a rano ale do tej pory nie odpisał.
Zobaczyłam flesze i od razu spojrzałam na tego kto odważył się
zrobić mi zdjęcie, ale długo szukać nie musiałam bo od razu
Martin z szerokim uśmiechem zrobił mi drugie.
-
Ej! - i od razu do niego podeszłam
-
Przepraszam, ale tak fajnie wyglądałaś z zagryzioną wargą. Stało
się coś? - i wskazał na telefon
-
Nie wiem. Mój.. - i nie wiedziałam co powiedzieć - przyjaciel się
do mnie nie odzywa i nie wiem dlaczego.
-
Może ma jakiś napięty grafik.
-
Raczej ma dziewczynę i nie potrzebna mu ja.
-
Masz na pewno złe myśli.
-
Znam Pierre. Jeśli się do mnie nie odzywa oznacza to, że poderwał
jakąś.
-
Jakiś głupek.
-
Raczej mój były - i usiadłam przy oknie
Przez
cała drogę jechaliśmy i słuchałam muzyki razem z Martinem, który
siedział obok i grał w jakąś gierkę. Tylko przez chwilę się
przypatrywałam ale i tak oglądałam to co mijaliśmy. Byłam zawsze
ciekawa tego co mnie otacza. Na dodatek czekałam aż dostanę
wiadomość, jakąkolwiek po francusku. Nie ważne czy od Pierre czy
też od mojego Romeo. Ale kiedy byliśmy na miejscu to od razu się
zebrałam i czekałam jedynie kiedy Martin podniesie te swoje cztery
litery. Ja nie wiem, dlaczego on się tak obijał, na prawdę. Ale w
końcu udało nam się wysiąść i od razu podeszłam do dziewczyn z
którymi miałam dzielić pokój. Maite i Cristina były na prawdę
bardzo sympatyczne i o dziwo załapałam z nimi dobry kontakt,
chociaż myślałam, ze tak nie będzie. Za wszelką cenę chciałam
mieć chociaż jedną koleżankę, a tutaj udało mi się znaleźć
dwie i w dodatku Martin. Nie był taki jak Pierre, a co za tym idzie
nie był nawet taki sam jak Romeo. Był po środku nich i gdybym
miała wybierać to na pewno nie wiedziałabym którego wybrać. Bo
do każdego mnie coś ciągnęło. Tylko, że Martin nawet jakbym coś
chciała to był już zajęty a ja nie chciałam stać pomiędzy
nimi. To na pewno nie, bo problemów nie szukam. Zwłaszcza z
zazdrosnymi dziewczynami. co jak co, ale tego mi nie było potrzeba.
Kiedy rzuciłam swoją torbę na łóżko to od razu rozejrzałam się
po nie dużym pomieszczeniu. Wystarczyło tylko jedno porozumiewawcze
spojrzenie na Maite a już wiedziałam, że myśli to samo co ja. Na
dodatek koło nas pokój mieli panowie, w tym Martin. Na prawdę mam
wrażenie, że on mnie śledzi. A jak nie to chce być z jakiś
względów blisko mnie. Nie żeby mi się to nie podobało, ale przez
jakiś czas miałam małe wyrzuty sumienia. Bo w końcu mogłam w
taki sposób zdradzić Romeo. A tego nie chciałam bo uwielbiałam
jego e-maile i dotarło do mnie własnie, że zapomniałam mu odpisać
więc dostanie moją wiadomość na prawdę późno i aby sobie
czegoś głupiego nie pomyślał. Bo bez jego wiadomości będzie
kompletnie nudno i dziwnie bo nie będę mogła się jakoś do tego
przyzwyczaić. Ale wpakowałam same najpotrzebniejsze rzeczy jak
piżamę i kosmetyczkę i jeszcze raz spojrzałam na telefon, ale
wiadomości nie było. Trochę zawiedziona wrzuciłam wszystko co
potrzebne do torebki i ruszyłam z dziewczynami na dół aby iść z
całą klasą na spacer. Oczywiście od razu dostałam małego klapsa
od Manuela za co mu oddałam. Bo co jak co, ale mnie bić nie będą,
zwłaszcza mężczyźni. Ale ruszyliśmy na spacer i przez cały czas
robiłam zdjęcia, ale i tak zrobili nam z dziewczynami i z
chłopakami. Miałam kilka fajnych zdjęć i byłam z tego faktu
zadowolona i to bardzo.
Kiedy
wróciliśmy ze spaceru pod wieczór to od razu była bitwa o
łazienkę, ale ja w niej nie uczestniczyłam. Powiedziałam, że
mogę być ostatnia i tak też było. Wróciłam do pokoju w swojej
piżamce i od razu zarzuciłam na siebie sweterek. Długo czekać nie
musiałyśmy aż do drzwi ktoś zapuka i zaraz w pokoju na naszych
łóżkach rozłożyli się panowie. I o dziwo mieli ze sobą piwo,
ale ja od razu podziękowałam co Manuel musiał skomentować, że
Francuzka to piwa nie pije. Tylko wystawiłam mu język i bawiłam
się swoim aparatem a za ramienia lukał mi Martin, który rozłożył
się na moim łóżku.
-
To jest ładne. - i wskazał mi na fontannę
-
Wiem. Muszę to tylko jeszcze ładnie obrobić i wysłać dalej.
-
A wiadomość doszła?
-
Nie i mówiłam raczej nie dojdzie.
-
To dlaczego świeci ci telefon? - zaśmiał się a ja od razu się po
niego rzuciłam i to nic, że leżałam teraz na Martinie - Mmm -
zamruczał cicho z uśmiechem
A
ja nic sobie z tego nie robiłam tylko zaczęłam czytać "Hej,
przepraszam że nie odpisywałem ale po pierwsze zgubiłem telefon,
po drugie mam teraz małe kłopoty a po trzecie leczę swój policzek
po tym jak mnie pobił chłopak panny, którą podrywałem na
imprezie. Uwierz mi nie wyglądam teraz przystojnie".
Przeczytałam tą wiadomość drugi raz i zastanawiałam się o jakie
mu kłopoty chodzi, dlatego tez od razu wystukałam to na klawiaturze
i wysłałam. Długo na odpowiedź nie musiałam czekać bo dostałam
lakoniczną "Nie ważne. Dobranoc" Zła rzuciłam telefon
na poduszkę i dotarło do mnie, że dalej leżę na Martinie.
-
Z bliska jesteś ładniejsza - szepnął a ja tylko krzywo na niego
spojrzałam i wstałam z niego od razu siadając po turecku
-
Dobra panowie, emigrujecie do siebie spać. - rzuciła Cristina
-
Ale...
-
Nie ma ale Carlos. Albo idziecie albo ja zawołam nauczycielkę - tym
razem odezwała się Maite
Na
szczęście panowie się zebrali i wyszli z czego odetchnęłam z
ulgą i ułożyłam się wygodnie na moim łóżku i czułam perfumy
Martina na poduszce. Ja nie wiem po co się tak wyperfumował, ale
przynajmniej było miło. Uśmiechnęłam się do siebie i wtuliłam
w poduszkę, ale dostałam jeszcze jedną wiadomość "Dobranoc:*"
od Martina więc sama odpisałam mu to samo i zaraz dostałam
kolejną. "Mam nadzieję, że cię nie wystraszyłem tym co
powiedziałem. Ale do tej pory tak uważam i raczej się to nie
zmieni." Nic już nie odpisałam a jedynie schowałam telefon
pod poduszkę i myślałam nad tym co mi napisał. Od razu
zrozumiałam, że mu się podobam i chcę mnie poderwać, ale to nie
było fair w stosunku do Any. Dlatego wolałam o tym nie myśleć
teraz i zamknęłam mocno powieki, aby choć na chwilę odpocząć a
resztą zajmę się jutro.
Kiedy
wstałam to od razu się wyszykowałam bo byłam pierwsza i czekałam
aż dziewczyny zrobią to samo, ale wyszłam na dół aby zjeść
śniadanie i od razu do mnie się dosiadł Martin. Nie byliśmy sami,
ale bez naszej całej świty.
-
Dzień dobry. - odezwał się pierwszy z uśmiechem
-
Martin co miał oznaczać twój wczorajszy sms?
-
To co oznaczał. - wzruszył jakby nigdy nic ramionami a ja na niego
spojrzałam
-
A Ana?
-
Co ona? Słuchaj, wiecznie się kłócimy, ona ma do mnie jakieś
wąty i uwierz mi, że dzień, dwa a już nie będziemy razem.
-
Słyszałam, że już długo ze sobą jesteście. Warto tak wszystko
przekreślić?
-
Jeśli jest taka sytuacja jaka jest to tak. Nie chce być w jakimś
toksycznie zazdrosnym związku. Ona sobie w ogóle wymyśliła, że
ja cię już dawno przeleciałem podczas tego projektu. - mruknął
-
Że co?
-
No to. Oczywiście jej wszystko wybiłem z głowy. I powiedziałem,
że nawet jeśli bym chciał to i tak się nie dasz bo taka nie
jesteś.
-
Skąd wiesz?
-
Bo to widać po tobie. I to właśnie mi się spodobało.
-
Nie mów tak.
-
Nathalie... - i złapał mnie pod stołem za rękę - Chciałbym
spróbować cię poderwać na jakikolwiek możliwy sposób, ale widzę
że ty się zamykasz w sobie i nie chcesz aby ktoś przeszedł przez
ten mur, który budujesz. Ok, w Paryżu miałaś chłopaka, ale sama
widzisz że się do ciebie nie odzywa i już ma kogoś. Nie możesz
sama zacząć żyć tak jak chcesz, tutaj?
-
Ale przecież...
-
Tak, tak. Udajesz, że po co ci tu znajomi, po co jakieś przelotne
romanse. Ale sama zobacz, że nic nie robisz tylko chodzisz do szkoły
i do domu. Nie lepiej jest się czasem gdzieś wyrwać z paczką
znajomych? Nie musisz nawet ze mną, ale z Maite i Cristiną owszem.
Sama widzisz jaki macie dobry kontakt ze sobą.
-
I z tobą też.
-
No właśnie. Jeśli dasz mi szansę to ją wykorzystam.
-
No dobrze.
Od
razu dostałam buziaka w policzek od niego i głaskał mnie po dłoni.
Zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam i czy jest faktycznie taka
prawda jak mówił z Aną. Miałam tylko nadzieję, że nie robi tego
dla zabawy bo inaczej to ja nie ręczę za siebie bo nie mam ochoty
być znowu w jakimś otwartym związku. Chcę po raz pierwszy mieć
kogoś dla siebie.
***
Dzisiaj
czekał mnie bardzo pracowity dzień w szkole. Prawie z każdego
przedmiotu miałam jakieś sprawdziany, dlatego uczyłam się cały
weekend. Po wycieczce już można było zapomnieć, ale o dziwo
bardzo mi się podobało. Mogłam się wyrwać na jakiś czas i
dobrze bawić. Już nie pamiętałam kiedy tak było. Siedziałam
właśnie na fizyce i co chwilę spoglądałam na Martina, który
nadal nie porozmawiał z Aną co mi się nie za bardzo podobało. W
końcu miał z nią zerwać a jak widać chyba to była jego
zachcianka na sekundę, na wycieczkę. Nasze spojrzenia się
skrzyżowały więc tylko spuściłam wzrok i poprawiłam okulary na
nosie. Niestety musiałam je nosić w szkole i przy komputerze. Kiedy
lekcje się skończyły to tylko wzięłam swoją torbę i ruszyłam
w stronę wyjścia. Tylko, że usłyszałam jak ktoś mnie wołał
więc się odwróciłam i zobaczyłam Martina.
-
Kawa. Proszę.
-
Nie uważasz, że to może za późno?
-
Uważam, że powinnaś dać mi wytłumaczyć wszystko.
-
Co? Martin, byliśmy na wycieczce, udawałeś miłego, słodkiego
chłopaka tylko dla mnie ale widzę, że jest inaczej.
-
To nie tak.
-
A jak? Lepiej wracaj do swojej dziewczyny, mną się nie przejmuj. -
i poszłam przed siebie
-
Nathalie! - krzyknął i do mnie podbiegł
Chciałam
go wyminąć, ale nie udało mi się bo Martin mnie przyciągnął do
siebie i pocałował na oczach wszystkich ludzi na korytarzu. Po
chwili odwzajemniłam pocałunek bo stęskniłam się za smakiem jego
ust, które poczułam już na wycieczce. Teraz dla mnie świat się
zatrzymał a byłam tylko ja i on. Delikatnie się ode mnie odsunął
a ja na niego spojrzałam. Widziałam jego wzrok ponad mnie i
domyślałam się, że stoi tam Ana. Wrócił do mnie i z uśmiechem
szepnął.
-
Chyba teraz ty będziesz moją dziewczyną.
-
Będę? A skąd ta pewność?
-
Widzę to w twoich oczach - i delikatnie musnął moje usta i złapał
mnie za dłoń - A teraz idziemy na kawkę.
Tylko
się zaśmiałam i wyszłam z nim na świeże powietrze. Nie
wiedziałam kompletnie gdzie idziemy, ale jakoś mi to nie
przeszkadzało. Potrzebowałam teraz odpoczynku i po prostu chciałam
spędzić dobrze wolny czas. Należało mi się to. Dlatego poddałam
się mu i szłam tak z nim przed siebie trzymając się za ręce.
Kupiliśmy kawkę na wynos i zaprowadził mnie do swojego ulubionego
miejsca gdzie zawsze ćwiczył role. Chciałam go kiedyś zobaczyć w
jakimś przedstawieniu ale mówił mi, że lepiej nie bo jeszcze się
pomyli jak zobaczy moje piękne oczy. Przez cały czas się śmiałam
z tego co opowiadał i na prawdę spędzałam bardzo mile czas.
Zapominając kompletnie o wszystkim. Właśnie stałam na fontannie z
zarzuconymi dłońmi na karku Martina i smakując jego ust kiedy
usłyszałam swój telefon. Tylko westchnęłam i od razu go
wyciągnęłam z torby i zdziwiłam się, że to dzwoni mama ale od
razu nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam aparat do
ucha.
-
Tak?
-
Kochanie... jesteś w domu? - usłyszałam zapłakany głos mamy i od
razu zeszłam z fontanny przestraszona
-
Nie, ale stało się coś?
-
Twój ojciec trafił do szpitala
-
Jak to? Co mu jest? - i od razu czułam łzy w oczach
-
Już jest lepiej.
-
Mamo co mu jest?!
-
Miał stan przedzawałowy.
-
S-słucham? - szepnęłam i spojrzałam cała zapłakana na Martina
-
Kochanie spokojnie. Przyjedziesz do szpitala, napiszę ci adres abyś
pokazała taksówkarzowi. - i się wyłączyła a ja od razu
rozpłakałam
-
Ej Nathalie co jest?
-
Mój tato jest w szpitalu - i od razu wtuliłam się w niego
-
Spokojnie, zawiozę cię tam.
Mama
wysłała mi adres więc Martin nas zawiózł a raczej taksówka.
Dobrze, że był ze mną bo nie wiem czy bym dotarła na miejsce. Od
razu wpadłam jak burza do szpitala i szukałam mojego taty.
Przestraszyłam się i to bardzo bo nie miałam z nim dobrego
kontaktu przez swoją głupotę i mogłam z nim już nigdy więcej
nie porozmawiać a nawet się pokłócić. Wpadłam na salę i od
razu podeszłam do łóżka. Miał zamknięte oczy i od razu się
rozpłakałam bardziej i złapałam go za rękę.
-
Przepraszam.... przepraszam za wszystko co robiłam. - szepnęłam
-
Nathalie? - usłyszałam i spojrzałam na twarz mojego taty - Ej
słonko nie płacz. - i sam pogłaskał mnie po dłoni
-
Przepraszam.
-
Nie masz za co przepraszać. Jak widać nic mi nie jest.
-
Ale mogło... mogłam już nigdy więcej z tobą nie porozmawiać.
-
Nie dam ci spokoju kochanie. - uśmiechnął się i poklepał miejsce
obok więc się położyłam - No a teraz nie płacz bo wiesz, że
tego nie lubię - i wytarł mi policzek
-
Prze...
-
Nie masz za co mnie przepraszać, mówiłem. Każdy przechodził taki
bunt a wiem, że nie podoba ci się tutaj w Madrycie. Wolałabyś być
w swojej ukochanym Paryżu.
-
Już mi się trochę podoba - szepnęłam
-
I zapewne ten młody chłopak, który stoi na korytarzu z mamą -
zaśmiał się a do mnie dopiero dotarło, że go tam zostawiłam
-
Oj tam.
-
Mam nadzieję, że dobrze traktuję moją małą księżniczkę,
która już nie jest mała bo jest pełnoletnia.
-
Dla ciebie zawsze będę mała i chce być. Chce abyś mnie
strofował, karał i chwalił. - powiedziałam i wytarłam sama
policzek
-
I będę, tylko nie płacz już. - i dostałam buziaka w czoło -
Przepraszam, że cię aż tak nastraszyłem.
-
Nie chce was stracić. - szepnęłam
-
I nie stracisz. Obiecuje ci to. - i mnie mocno przytulił na co
wtuliłam się tak jak zawsze, jak mała dziewczynka
-
Przepraszam, ale tato musi odpoczywać więc kochanie powinnyśmy
jechać do domu.
-
Nie mogę tu nocować?
-
Tato jest pod dobrą opieką. - i sama pogłaskała mnie po głowie
-
Mama ma rację, możesz wpaść jutro zamiast iść do szkoły.
Pograsz ze mną w chińczyka co?
-
Jerome, ona powinna.
-
Martha proszę cię. Jeden dzień nic nie zrobi. A teraz dawaj
buziola i jedź odpocząć.
-
Kocham cię - szepnęłam i dałam mu buziaka w policzek i wstałam z
łóżka
Wyszłam
na korytarz gdzie stał Martin i tylko się do mnie uśmiechnął i
przytulił. Sama wtuliłam się w niego i szepnęłam cicho dziękuje.
-
Nie masz za co.
-
Mam - i wspięłam się na paluszkach i dałam mu całusa
-
Pojadę do domu, ale jeśli coś to dzwoń.
-
Dobrze.
-
I jutro prześle ci notatki z lekcji. Specjalnie będę się starał
robić czytelne. - uśmiechnął się co lekko odwzajemniłam - Więc
pa
-
Pa.
Dostałam
ostatniego całusa i zaraz z sali wyszła mama i same ruszyłyśmy do
wyjścia i samochodu. Jakoś nie miałam ochoty spać sama więc
poszłam do mamy do sypialni i się do niej przytuliłam. Już dawno
tak nie spałam, ale na prawdę się przestraszyłam.
-
Przepraszam, ze byłam złą córką. - szepnęłam
-
Przeprosiny przyjęte - i głaskała mnie po włosach - Ale i tak nie
ominie cię spowiedź na temat pana Martina.
Przez
cały czas mnie głaskała po głowie i po chwili mogłam już
cieszyć się spokojnym snem, który w tym momencie był mi bardzo
potrzebny.
***
Mój
tato wrócił do domu z czego byłam zadowolona bo na prawdę
szpitalne przestrzenie wcale nie napawały mnie dobrym humorem
zwłaszcza że na jednej z sali leżał mój ojciec. Ale teraz leżał
a raczej siedział na kanapie i oczywiście podpisywał jakieś tam
papiery a ja mogłam, a raczej musiałam iść na górę odrobić
lekcje. Nie było nawet możliwości się choć trochę zbuntować
dlatego zamknęłam się w swoim pokoju. Rzuciłam się na łóżko
gdzie sprawdziłam swój telefon, ale nie dostałam żadnej
wiadomości i odrobiłam lekcje. Nie było tego na szczęście dużo
z czego byłam zadowolona i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić
kiedy je skończyłam. Ale mój wzrok sam powędrował na stojący
laptop na biurku z którego już dawno nie korzystałam. Wstałam z
łóżka i od razu go wzięłam i położyłam na łóżku i
podłączyłam do zasilacza. Usiadłam wygodnie i go odpaliłam.
Dosyć szybko posprawdzałam wszystkie strony aż załączyłam swoją
pocztę i zauważyłam, że oprócz reklam nie dostałam żadnej
nowej wiadomości a ostatnią jaką dostałam była od Romeo.
Uśmiechnęłam się pod nosem, ale wtedy w oczy rzuciło mi się to,
że nie odpisałam na nią. Poczułam się głupio bo... minął
miesiąc. Dlatego szybko kliknęłam w odpisz i zaczęłam tworzyć.
Hola
Przepraszam,
że tak długo nie odpisywałam, ale na prawdę teraz dużo się
działo w moim życiu. Na początek chciałabym ci podziękować za
ostatnią wiadomość. A co do tego co się u mnie działo...to
najpierw pojechałam na wycieczkę na weekend i dołączę ci zdjęcie
fajnego miejsca a raczej pomnika. Odpisuje dlatego teraz bo znalazłam
czas aby przysiąść do komputera i stworzyć kilka słów i zrzucić
zdjęcia na komputer. Na wycieczce było dokładnie tak jak na
wycieczkach klasowych, chociaż trochę się martwiłam bo już od
dość dawna nie miałam wiadomości od Pierre i może ty wiesz co u
niego? Czy spotyka się z kimś, bądź cokolwiek? Zadaję ci to
pytanie bo wiem, że mogę na ciebie liczyć i raczej chyba byś mnie
nie okłamał? Chociaż nie znam cię za dobrze, a i sam mi nie
ułatwiasz w poznaniu ciebie, chociaż sam dosyć dużo wiesz o mojej
osobie i sama nie wiem skąd. Na dodatek jak wróciłam do domu i
myślałam, ze będę miała chwilę na odpisanie tobie i wyskrobaniu
tych wszystkich uczuć i emocji jakie panowały po tej wycieczce
miałam przeładowanie sprawdzianów i mój tato trafił do szpitala.
Pamiętasz jak ci pisałam o tym, że sprawiam im małe
nieprzyjemności i trzymam go na dystans? Powiem ci, że jedna taka
wiadomość otworzyła mi oczy i nasze stosunki się poprawiły.
Teraz jest nawet tak jak dawniej, przynajmniej od nowa czuję
całkowite oparcie w moich rodzicach za co jestem im bardzo wdzięczna
bo mogę robić to co nie mogłam po przyjeździe do Madrytu. Powiem
ci, że już trochę Madryt zwiedziłam. Sama, z Martinem a także z
tatą z którym staramy się robić sobie takie jednodniowe
wycieczki. Ale ok ja będę kończyć, sam rozumiesz - szkoła a
jutro mam sprawdzian z biologii do którego uczyłam się dwa dni i
teraz nie marzę o niczym innym jak o porządnym śnie.
Więc
życzę dobranoc
Pozdrawiam
Nathalie
Dołączyłam
jeszcze zdjęcie i zadowolona zamknęłam pocztę. Na dodatek nie
wiedziałam co mam ze sobą zrobić, ale do mojego pokoju zawitała
moja mama która usiadła na łóżku obok mnie i już wiedziałam,
ze ma dla mnie jakąś propozycję.
-
Kochanie bo widzisz.
-
Mam się wynieść?
-
Nie, nie. Tylko twój tato jest za tym, aby wyprawić imprezę z jego
powrotu do domu i dlatego musimy się wybrać na jakieś zakupy.
-
Ale czy jego stan zdrowia jest na tyle dobry? Może powinien to
odwołać?
-
Niestety już postanowione i może zaprosisz Martina? W końcu to
twój chłopak a tak to nie będzie ci się nudzić jak zawsze.
-
Zapytam się go. Ale jaka to musi być sukienka?
-
Coś znajdziemy. W końcu jesteśmy w Madrycie - zaśmiała się - A
jak nie to coś ci zaprojektuje i uszyję.
-
No dobrze. - i sama się uśmiechnęłam bo już dawno nie byłam na
zakupach a jakieś nowe ciuszki by mi się przydały
-
A teraz nie będę ci przeszkadzać. Pewnie rozmawiałaś z kimś. -
i wskazała na laptopa
-
A nie, tylko odpisywałam na jeden e-mail.
-
No dobrze - i dostałam buziaka w policzek - Miłego wieczoru
Tylko
westchnęłam i zakopałam się pod kołdrę włączając jakiś
film, który znalazłam na dysku. Zastanawiałam się nad tą imprezą
i jak mam zaprosić Martina, ale akurat okazja mi się od razu
przydarzyła bo do mnie napisał czy mam jakieś plany na ten piątek
więc mu odpisałam, że owszem i jest zaproszony na imprezę do
mnie. Na szczęście się zgodził i miał garnitur więc nie było
problemu. Tylko ja musiałam znaleźć jakąś idealną sukienkę na
ta okazję. Coś czułam, że z nim nie będę się nudzić i na
jakiś czas moje myśli kompletnie odleciały właśnie w kierunku
tej imprezy.
***
Minęły
trzy dni i miałam dzisiaj iść z mamą na zakupy. Zadowolona z tego
powodu siedziałam w szkole i starałam się wytrzymać na lekcjach,
chociaż nie było łatwo. Po lekcjach wyszłam chyba jako pierwsza i
od razu poczułam jak mnie ktoś obejmuje w pasie i daje buziaka w
policzek. Dlatego się odwróciłam i od razu poczułam usta Martina
na swoich więc odwzajemniłam całusa i się do niego uśmiechnęłam.
-
Coś mnie dzisiaj omijałaś kochana.
-
Przepraszam, ale sam rozumiesz... lekcje.
-
Więc może teraz gdzieś pójdziemy?
-
Nie mogę, muszę iść kupić sukienkę na imprezę o której mam
nadzieję pamiętasz.
-
Tak, tak. I proszę jakąś ładną abym mógł odganiać od ciebie
adoratorów.
-
Raczej nie bo tam sami starsi panowie będą.
-
To jeszcze lepiej, można się szybciej wyrwać.
-
Zobaczymy, ale daj teraz buziaka i uciekam bo mama podjechała pod
szkołę.
Martin
od razu dał mi całusa i zadowolona poszłam w stronę auta.
Wsiadłam jak zawsze rzucając swoją torbę na tył i przywitałam
się z mamą. Zapięłam pasy i teraz się zaczęło. Jak we dwie
wybierałyśmy się na zakupy to nigdy nie mogłyśmy przejść
obojętnie koło jakichś ciuchów. Nawet robiłyśmy sobie pokaz
mody w przymierzalni i tak o to zamiast sukienki, butów i kilku
dodatków miałyśmy teraz pełno toreb. Zmęczone, ale zadowolone
wróciłyśmy do domu i od razu rzuciłam się wykończona na łóżko.
Nawet nie miałam sił przymierzyć jeszcze raz sukienki i sprawdzić
jak wygląda w innym świetle. Ale w dniu imprezy wstałam z łóżka
i od razu czułam, że mam katar więc nie byłam z tego faktu
zadowolona i pozwolili mi zostać w domu. Dlatego zadowolona nawet
się nie przebierałam a leżałam w łóżeczku i oglądałam TV.
Napisałam tylko wiadomość Martinowi o której ma być i aby się
nie spóźnił i dlaczego mnie oczywiście nie ma w szkole bo się o
to pytał. Życzył mi powrotu do jak najlepszego samopoczucia na
imprezie i zajął się nauką. Ja sama z nudów odpaliłam komputer
i jak to miałam w zwyczaju sprawdziłam wszystko co zawsze i
załączyłam pocztę. Kiedy zobaczyłam wiadomość od Romeo to na
moich ustach pojawił się uśmiech i od razu włączyłam e-mail i
zaczęłam czytać
Hola!
jestem...i
być będę... dla Ciebie... dla Ciebie...jesteś dla mnie wszystkim
i ja wszystkim dla Ciebie. Gdy myślę o tobie, świat niknie w
otchłani, poza Tobą bowiem nikogo nie ma... i świata nie ma...
Nic
nie szkodzi, chociaż nie powiem ale przestraszyłem się, że coś
ci się stało albo coś złego napisałem i dlatego się do mnie nie
odzywasz. Na dodatek twój e-mail mnie na prawdę przestraszył. Mam
nadzieję, że z twoim tatą już wszystko w porządku i nie
wybierasz teraz medycyny, a dokładnie kardiochirurgi z powodu
twojego taty. Nawet nie pytaj skąd wiem o tym kierunku, ale mam
wielką nadzieję, że uda nam się przejść przez to razem bo sam
od dziecka pragnę iść na medycynę. Chociaż pewnie te teksty na
początku nie świadczą o moim ścisłym umyśle. W dodatku masz
rację, Pierre kogoś ma, ale nawet do pięt ci nie dorasta i uwierz
mi, że mówi ci to ktoś kto nie jedno piękno kobiety widział.
Pytałaś, a raczej prosiłaś o to, abym ci powiedział więcej o
sobie. Powiem ci, a raczej napiszę, że to wcale łatwe nie jest bo
boję się, że uciekniesz i zerwiesz ze mną kontakt. Kiedy byłem
młodszy wcale nie byłem grzecznym chłopcem, a wręcz przeciwnie.
Sprawiałem sporo problemów, aż wydoroślałem. Hmm... zresztą nie
powinno się mieć tajemnic.. dlatego ci opowiem o sobie wszystko...
obiecuję. Chociaż imienia wolałbym nie zdradzać bo wtedy na pewno
byś wiedziała kim jestem, albo ktoś uprzejmy by ci doniósł.
Hmm.. wiesz od zawsze chciałem być lekarzem, ale ta cała presja z
nauką i w ogóle doprowadziło do tego, że zamiast z uśmiechem
dążyć do marzeń, zgubiłem się po drodze. Wpadłem w złe
towarzystwo i musiałem niestety trochę pochodzić po terapiach. Z
czego moi rodzice nie byli zadowoleni i sama zapewne wiesz o co mi
chodzi bo jesteśmy, a raczej byliśmy w tej samej szkole. więc już
co nie co z mojej czarnej księgi życia wiesz i mam nadzieję,
że cię to nie odstraszy. Wiesz już co robiłem, co chcę robić a
jaki jestem Hmm.. to zależy. Chociaż częściej jestem pracowitym,
pełnym optymizmu chłopakiem z zapędami do bycia poetą jak
widzisz. W dodatku powiem ci, że chyba mi o wiele lepiej, że znasz
już trochę z mojego życia, bo nie chciałbym cię okłamywać.
Raczej gardzę kłamstwem i wolę szczerą prawdę. I mam nadzieję,
że nie stracimy przez to kontaktu i dalej będziesz opowiadała mi o
wszystkim jak swojemu najlepszemu przyjacielowi bo od czegoś w końcu
trzeba zacząć jak nie możemy się spotykać na kawie w naszej
ulubionej kafejce. Ale idź do Starsbucka w Madrycie, kup swoją
ulubioną i spójrz w niebo. w końcu jest ono tylko jedno i w tej
samej chwili ja będę pić moją ulubioną gorącą czekoladę.
Pozdrawiam
Romeo
Tylko
przeczytałam jeszcze raz e-mail i od razu od nowa uderzyły we mnie
dwie wiadomości. Pierwsza to to, że Pierre kogoś ma i jednak
dlatego się do mnie nie odzywał. A druga to to, że on miał
problem z jakimiś używkami. I skąd on wiedział o tym, że mój
tato miał coś z sercem? Czyżby mówili o tym? Chociaż z jednej
strony się go trochę zaczynałam bać to z drugiej coraz bardziej
mnie do niego ciągnęło. Wiedział o mnie wszystko i wiem, że
jeśli nawet ta cała sprawa z używkami jest prawdziwa to nie było
mu łatwo o tym pisać. Mi samej by nie było. Ale długo nad tym nie
miałam czasu się zastanowić bo od razu mnie zaciągnęli na dół
do przygotowania.
***
Gotowa
ubrana w sukienkę i szpilki zeszłam na dół. Miałam na sobie
również żakiet bo impreza odbywała się na dworze. A wolałam nie
zmarznąć. Uśmiechnęłam się do jakiejś kobiety, która
przechodziła obok mnie i czekałam na to aż znajdę Martina. Miałam
nadzieję, że albo przyszedł albo już jest. Bo na pewno nie
chciałam stać tu tak sama. Ale jednak poczułam jak ktoś mnie
przytula w pasie więc od razu podskoczyłam i się odwróciłam a
tam stał Martin we własnej osobie. Od razu go lekko uderzyłam w
ramię bo ja nie wiem co jest śmiesznego w tym straszeniu.
-
Oj już się tak mnie nie bój. - i dostałam buziaka w policzek -
Tak poza tym to ślicznie wyglądasz.
-
A dziękuje. Ale teraz tak. Nie musimy rozmawiać z wszystkimi, wiesz
zazwyczaj to ja stoję sobie z boku albo piję coś mocnego w barku.
-
Dobrze, dobrze. Nie denerwuj się
-
Nie denerwuje. - a on na mnie spojrzał - No ok może trochę, ale
nie lubię takich imprez to wszystko.
-
Nie dziwie ci się, sami bogaci sztywniacy.
-
Nie wszyscy tacy są.
-
No już dobrze.
Oczywiście
albo rozmawialiśmy z kimś, albo piliśmy drinki a raczej ja
sączyłam z nudów. Nigdy nie przepadałam za takimi imprezami, a
teraz siedziałam sama smętnie na krześle i patrzyłam na to jak
moja mama wywija z Martinem. Jednak moje myśli chodziły dalej w
stronę e-maila. Pierre ma kogoś, mam traktować Romeo jak
przyjaciela. Nie bardzo wierzyłam w przyjaźń pomiędzy facetem a
dziewczyną, zresztą jak mam go traktować jak przyjaciela jak w
dość dziwny sposób wyraża swoje uczucia do mnie. Co z drugiej
strony mi się podoba bo jest to dość oryginalne. Na dodatek to
ktoś kto chce robić to co ja i miał takie problemy. Zastanawiałam
się kto w mojej starej szkole był na odwyku, ale jak się dobrze
przyjrzeć to prawie połowa. Więc tylko westchnęłam bo to nic mi
nie dało. Uśmiechnęłam się do mojej mamy i zastanowiłam się
nad tym co tak na prawdę czuję do Pierre. Byłam z nim w luźnym
związku, jednak wiem, że przez ten cały czas nie spotykałam się
z nim la tego. Miał w sobie coś takiego, co mnie do niego
przyciągało i nie pozwalało dać mu spokoju i chyba on dobrze o
tym wiedział i dlatego do mnie wracał, jako do jedynej. Tylko
westchnęłam i napiłam się. Moja mam teraz tańczyła z moim tatą
i nie widziałam nigdzie Martina. No własnie Martin... jest obecnie
moim chłopakiem a ja siedzę i rozmyślam o byłym i tajemniczym.
Poczułam czyjeś usta na moim policzku i uśmiechnęłam się do
Martina.
-
Co tak tu siedzisz?
-
Wolałam popatrzeć jak tańczysz z moją mamą
-
Jest dobrą tancerką.
-
Wiem - i się uśmiechnęłam a on wyciągnął mi szklankę - Ej
-
Chce zobaczyć czy córka też tak dobrze tańczy.
I
pociągnął mnie na parkiet gdzie od razu objął w pasie i zamknął
moją dłoń w swojej. Uśmiechnęłam się do niego i wtuliłam
patrząc przed siebie. Wolałam teraz się skupić na swoim związku
niż na innych chłopakach. Zwłaszcza, że w głowie dalej mi
wierciła dziurę wypowiedź Any, ale wolałam ją jednak wypuścić
drugim uchem. Kołysałam się w rytm muzyki i widziałam jak mój
tato na mnie pokazuje stojąc w gronie kilku swoich znajomych. Więc
tylko się do niego uśmiechnęłam co odwzajemnił. Jednak wszystko
co dobre musi się szybko kończyć, dlatego pożegnałam się z
Martinem i ściągnęłam sobie szpilki kiedy byłam sama w holu.
Zaraz za mną pojawiła się mama ze śmiechem więc od razu się do
niej odwróciłam.
-
Zmęczona?
-
Tak. Zwłaszcza moje stopy
-
Martin bardzo dobrze tańczy więc się nie dziwię. Ale uciekaj do
siebie. ciepła kąpiel sprawi cuda. na wannie jest ode mnie prezent
-
Dziękuje
Pobiegłam
do swojego pokoju gdzie rzuciłam buty na podłogę i swoje kroki
skierowałam do łazienki gdzie na wannie stały zapakowane kulki do
kąpieli o moim ukochanym zapachu. Wlałam wodę i pozbyłam się
ubrań. Jeszcze piana i zrelaksowana leżałam w ciepłej wodzie z
przymrużonymi oczami. Ale szybko wyszłam z wody zanim ta się
zrobiła zimna i od razu ubrałam się w piżamę i zakopałam pod
kołdrę, gdzie po przyłożeniu głowy do poduszki od razu
zasnęłam.
***
Już
wczoraj dostałam wiadomość od Martina, że ma dla mnie
niespodziankę, dlatego po szkole zabiera mnie na cały dzień. Teraz
kiedy był koniec roku to mieliśmy luzy z czego byłam bardzo
zadowolona. Wstałam rano i z szerokim uśmiechem się rozciągnęłam.
Pogoda była bardzo ładna, dlatego postawiłam na spodnie i top, do
tego jeszcze marynarkę i balerinki. Wolałam być przygotowana na
wszystko. Gotowa zaczęłam pakować swoją torbę i zbiegłam na dół
na śniadanie. O dziwo moi rodzice mieli bardzo tajemnicze uśmiechy
i co chwilę na siebie spoglądali jak nastolatkowie na co się
zaśmiałam pod nosem. Wyszłam z domu i o dziwo chyba po raz
pierwszy chciałam być już w szkole. Przez cały czas uśmiechałam
się na lekcjach do Martina, a na przerwach starałam się coś od
niego wyciągnąć, ale za nic nie chciał powiedzieć co szykuje. Po
zakończonych lekcjach poczekałam na niego pod klasą bo zatrzymał
go nauczyciel i czytałam sobie plakat, aż do mnie podszedł z
uśmiechem i złapał za rękę. Przez cały czas rozmawiając o tym
co od niego chciał nauczyciel wyszliśmy na dwór i założyłam na
nos swoje okulary, ale zobaczyłam opartego o kolumnę osobę, której
się nie spodziewałam.
-
Pierre? - i się zatrzymałam
-
Kto? - zapytał Martin i na mnie spojrzał
-
Pierre a co ty tu robisz? - i podeszłam do niego na co od razu się
do mnie uśmiechnął i przytulił
-
Myślałem, że mnie nie poznasz bo jak widzę u ciebie zmiany
-
No tak, ale co ty tu robisz?
-
W szkole luzy, więc kupiłem bilet i wpadłem do mojej ślicznotki.
-
Daj spokój, ale cieszę się, że przyjechałeś - i się
uśmiechnęłam, ale usłyszałam za sobą
-
Kochanie idziemy?
-
A no tak, ale ze mnie gapa. Martin to Pierre, Pierre to Martin -
powiedziałam po angielsku aby dobrze zrozumieli a wiedziałam, że
obydwaj go znają
-
Miło mi poznać obecnego chłopaka mojej byłej
-
Nathalie, mieliśmy dzisiaj spędzić razem dzień - odezwał się do
mnie po hiszpańsku
-
Wiem, ale nie mogę go zostawić samego co nie? On nawet nie zna
języka
-
Więc co zamierzasz?
-
Możemy iść we trójkę, albo spotkamy się wieczorem u mnie?
-
To idziemy - rzucił po angielsku i złapał mnie za rękę
Tylko,
że od razu wyczułam gęsta atmosferę, która panowała pomiędzy
tą dwójką. A już na pewno wtedy kiedy jeden i drugi zaczęli coś
do mnie mówić i to w różnych językach. A kiedy chcieli sobie
dopiec to po angielsku. Miałam tego już po dziurki w nosie i
najchętniej to bym uciekła do domu, gdzie zapewne będę mieć
spokój i ciszę. Ale Pierre chciał mieć ze mną zdjęcie więc się
do niego ustawiłam a on mnie do siebie przytulił. Tylko, że z tego
całego zamieszania najmniej zadowolony był Martin, który nie
omieszkał mi tego powiedzieć i zamiast pożegnać się buziakiem
pod domem to zaczął się burzyć i na mnie krzyczeć na co nie
byłam dłużna i tak o to Martin wściekły odwrócił się na
pięcie i odszedł. Na dodatek kiedy leżałam w łóżku to dostałam
wiadomość od Pierre "dobranoc i życzę słodkich snów. Teraz
czekam, aż ty odwiedzisz mnie w Paryżu. Szkoda, że widzieliśmy
się tak krótko". Sama mu odpisałam "wakacje spędzam w
Paryżu". Ale kolejnej wiadomości nie dostałam więc odłożyłam
telefon, ale wtedy pojawiła się kolejna. Tylko to co odczytałam
bardzo mnie zdziwiło a mianowicie "fajnie, że nie potrafiłaś
powiedzieć mi prosto w twarz, że i tak kochasz tego dupka. Zrywam z
tobą". Myślałam, że to jakiś dobry kawał, ale Martin nie
odbierał nawet telefonu. Tylko od razu mnie odrzucał. Zła,
zawiedziona i smutna rzuciłam telefon na łóżko i patrzyłam w
sufit, a z moich oczu płynęły łzy. Jeszcze ze mną żaden facet
nie zerwał poprzez sms'a. I o co mu chodziło z tą miłością do
Pierre? Przecież zachowywałam się normalnie, ba nawet jak
zobaczyłam go to mnie nic nie ruszyło jak to było w Paryżu.
-
Świetnie - mruknęłam i wtuliłam się w poduszkę.
Teraz
został mi tylko cichy wielbiciel, który się raczej nie ujawni. Na
dodatek nad tym wszystkim rozmyślałam całą noc i zasnęłam
dopiero nad ranem. więc kiedy mnie mama obudziła wyglądałam jak
śmierć na zakręcie. Dlatego powiedziałam jej co się stało
wczoraj i pozwoliła mi zostać w domu. Tylko, że to nie był chyba
dobry pomysł bo kiedy w końcu wykopałam się spod kołdry dostałam
sms'a z pytaniem kiedy zerwałam z Martinem, że on już z Aną cały
dzień spędził w szkole. To mnie dobiło jeszcze bardziej i weszłam
na komputer. Może tam jedna, krótka wiadomość poprawi mi humor. I
tak o to na moim koncie widniała jedna, nieodebrana wiadomość od
Romeo na co się uśmiechnęłam i w nią kliknęłam.
Cześć
Powiem
ci, że wszystkiego się spodziewałem, ale nie tego, że jedziesz na
trzy fronty. Dzięki uprzejmości kilku osób dowiedziałem się, że
Pierre do Ciebie pojechał, z czego jak najbardziej się chwalił
kiedy wrócił. A do tego miło, że powiedziałaś mi o swoim
hiszpańskim chłopaku. Myślałem, że jestem jedyny tak jak ty dla
mnie - ale jednak się myliłem. Uwierz, wszystkiego się
spodziewałem, ale nie czegoś takiego. Żegnam i mam nadzieję, że
natrafisz na godnego siebie.
Reamus
Kiedy
skończyłam czytać miałam łzy w oczach. Jak to? W ciągu zaledwie
jednej doby straciłam trzech chłopaków. Jeden nigdy nie należał
do mnie, drugi twierdził, że kocham Pierre, a trzeci słyszał o
mnie jakieś pogłoski i teraz straciłam ich trzech. Rozpłakałam
się jak mała dziewczynka i zaraz w moim pokoju zjawił się mój
tato, który zapinał mankiety marynarki. Tylko do mnie podszedł
przerażony i mnie przytulił. Sama wtuliłam się w niego i dalej
płakałam. Widziałam jak coś pisał na telefonie i po prostu
zasnęłam na jego kolanach. Tylko kiedy się obudziłam byłam
przykryta kołdrą a na łóżku obok mnie leżała mama. I o dziwo
czytała coś na moim laptopie, a kiedy zauważyła, że nie śpię
powiedziała.
-
Dlaczego mi nie powiedziałaś o Reamusie?
-
Bo to już nieaktualne. - i od razu w moich oczach pojawiły się
łzy
-
Kochanie, ten chłopak jest w tobie szaleńczo zakochany. Co
oczywiście wnioskuje po jego e-mailach.
-
Ale napisał żegnam - wypłakałam
-
To zawalcz o niego. Nie można pozwolić, aby taka miłość się
zakończyła. Pokaż mu, że tobie na nim zależy.
-
Ale jak?
-
Napisz do niego wiadomość od serca. Jedna prosta wiadomość a może
zdziałać cuda. Zwłaszcza, że będziecie na tej samej uczelni i
kierunku.
-
Skąd wiesz?
-
Tak się składa, że jego mama to moja dobra znajoma. A tylko ten
Reamus z twojej szkoły miał takie problemy.
-
To ty wiesz o nich, a ja nie?
-
Nikt o nic nie pytał - zaśmiała się - A teraz bierz się w garść
i napisz mu to co czujesz. Bo gdyby ci na nim nie zależało to byś
nie płakała za nim dwie godziny i zmoczyła całego garnituru taty.
-
Przepraszam.
-
Daj spokój. Nawet nie wiesz jaki był dumny, że to jemu wszystko
powiedziałaś. No ale siadaj, bierz laptopa i pisz. A ja ci nie będę
przeszkadzać.
-
No dobrze. - i usiadłam na łóżku z laptopem na kolanach
Hej
Wiem,
że pewnie nie będziesz chciał czytać mojej wiadomości, ale w
końcu nadzieja umiera ostatnia. Masz rację, nie postępowałam
dobrze, teraz sama żałuję, ale w końcu człowiek tylko błądzi
tak jak ty zbłądziłeś w przeszłości. Ale chyba myślałam, że
nasza znajomość będzie jedynie taka korespondencyjna, ale z
każdym e-mailem czekałam na więcej. Chociaż nie znałam twojego
imienia to jednak dałeś się poznać. Zabawne jest to, że moja
mama chyba wie więcej o tobie niż ja. Ale ja nie o tym miałam
pisać. Tak na prawdę chciałam przeprosić i błagać o
przebaczenie. Teraz wiem, że tylko tobie oddałam swoje serce tak
jak ty mi. I jeśli czujesz to samo co ja i dasz mi jeszcze jedną
szansę to chciałabym spotkać się pod wieżą Eiffla - ostatniego
tego miesiąca. Będę czekać a ty zdecydujesz co chcesz zrobisz.
Nathalie
Nawet
nie czytałam bo wiedziałam, że wtedy coś pozmieniam. A tak to
pierwsza wersja jest odpowiednia. Kliknęłam wyślij i teraz nie
pozostało mi nic innego jak mieć po prostu nadzieję, że się
pojawi.
***
Na
lotnisku pożegnałam się z rodzicami i wsiadłam do samolotu. Nigdy
nie przepadałam za samotnymi lotami, ale na szczęście koło mnie
siedziało młode małżeństwo. Z uśmiechem spoglądałam w okno i
nie mogłam się doczekać aż postawie swoje stopy na paryskim
lotnisku. Jeszcze raz przeczytałam e-mail od Romeo, który
wydrukowałam i już podchodziliśmy do lądowania. oczywiście jak
chce się wyjść jako pierwszy to walizki są na samym końcu. Tak
samo było i w tym przypadku. na lotnisku czekała na mnie asystentka
mamy, która od razu miała mnie zawieźć do domu. ja jednak jej nie
słuchałam, a przez cały czas patrzyłam na ulice i powracałam
wspomnieniami. W końcu czułam się szczęśliwa i do kompletnego
szczęścia brakowało mi tylko jedno. Aby spotkać Romeo. Miałam
nadzieję, że się pojawi, a nie że wrócę załamana do Madrytu.
Kiedy wzięłam klucze i swoją walizkę to pożegnałam się i od
razu przeszłam przez drzwi. Rzuciłam walizkę na środku i
przebiegłam się po domu. Uśmiech nie schodził mi z twarzy i nie
mogłam doczekać się wieczoru. Dlatego poszłam do swojego pokoju,
gdzie wyrzuciłam z walizki inne ciuchy. Wzięłam orzeźwiający
prysznic i wskoczyłam w ciuchy. Spryskałam się swoimi ulubionymi
perfumami i jeszcze raz obejrzałam się w lustrze. Poprawiłam jeden
kosmyk i wyszłam z domu. Denerwowałam się i to bardzo. Jeszcze
chyba nigdy się tak nie zachowywałam. Ale pod dom podjechała
taksówka więc do niej wsiadłam i podałam adres. Oparłam się o
oparcie i patrzyłam na Paryż wieczorem. Jednak nim się obejrzałam,
kierowca się zatrzymał więc zapłaciłam za kurs i wysiadłam.
Wzięłam głęboki oddech i podeszłam pod wieżę Eiffla.
Rozejrzałam się dookoła ale nikogo znajomego nie widziałam.
Schowałam ręce do kieszeń i co chwilę zmieniałam nogi na której
skupiałam cały swój ciężar. Ale minuty mijały i nikt nie
nadchodził Zerknęłam na zegarek i minęło pół godziny.
Zawiedziona ruszyłam w kierunku postoju taksówek, ale jednak
postanowiłam wstąpić do swojej ulubionej kafejki. Otworzyłam
sobie drzwi i od razu wpadłam na jakiegoś chłopaka. Tylko się
uśmiechnęłam i przeprosiłam. Wyminęłam go i poszłam do kasy,
aby sprawdzić co mają w menu. Własnie zatrzymałam się nad
kawami, kiedy za sobą usłyszałam.
-
Pragnę poczuć twe ciało, które swoimi kształtami pobudza me
myśli i grzeszyć im karze! Czy jednak grzechem jest myśleć o mej
ukochanej, która owocem tej ziemi najdoskonalszym się być zdaje?
Szybko
się odwróciłam i zobaczyłam przed sobą chłopaka, na którego
wpadłam w drzwiach. Przyjrzałam się mu dokładniej i wtedy dotarło
do mnie, że go znam. uśmiechnął się do mnie i pokazał na drugi
kubek który trzymał w dłoni a także torebkę. Nawet bez chwili
zastanowienia złapałam za kubek i razem wyszliśmy ruszając w
stronę wieży. Kiedy przystanęliśmy pod nią to tylko rzuciłam
-
To Ty!
-
W rzeczy samej.
-
Dlaczego nie powiedziałeś wcześniej?
-
Chciałem powalczyć o twą miłość w taki sposób. Ale własnie,
nie przedstawiłem się! Reamus - i wyciągnął dłoń, którą
uścisnęłam - Obecnie student medycyny, po godzinach barman.
Panienka przedstawiać się nie musi. - i się do mnie uśmiechnął
-
Wiesz o mnie wszystko. I chciałam... - i poczułam jego palec na
swoich ustach
-
Już wszystko gra, jesteś tutaj i tylko to się liczy. A teraz,
babeczkę? - i otworzył paczkę
-
Nie - i podeszłam do niego bliżej - Jak piąty samochód, który
tędy przejedzie będzie koloru czerwonego to pozwolę ci mnie
pocałować. - uśmiechnęłam się
-
Piąty?
I
się przyglądał samochodom i cicho liczył jedząc moje ulubione
babeczki z czekoladowym nadzieniem. A ja sama się uśmiechałam. Ale
kiedy doszło do piątego to okazało się, że auto jest koloru
czarnego więc od razu zrobiliśmy smutne miny.
-
Mam to brać za zły znak? - zapytał patrząc mi prosto w oczy ale
uśmiech nie schodził mu z ust i musiałam przyznać, że miał
bardzo ładny
-
Jeśli w to wierzysz. - wzruszyłam ramionami
-
Wierzę w nas.
Szepnął
i nachylił się nade mną. Od razu się uśmiechnęłam jeszcze
szerzej niż to możliwe bo zrobiło mi się ciepło na serduchu, że
wierzy w nas. Ale przymrużyłam oczy i poczułam jego usta na swoich
i odwzajemniłam pierwszy nasz pocałunek. który przerodził się po
chwili w pełen miłości i pasji a ja sama znalazłam się w jego
silnych ramionach, gdzie czułam się bezpiecznie i szczęśliwie.
THE
END